Istotnie. Jest wielka. Wręcz monstrualna. Równocześnie ogarniają mnie dwa uczucia. Jedno, to bezapelacyjnie przerażenie. Zarówno nieuchronnością tego co się wydarzy, jak i obawą przed rozmiarami „pytonga”… Z drugiej strony… ten kaliber… intryguje… podnieca…
Kierownik, dumny ze swych gabarytów, dzierży go w dłoni, właśnie jak miecz, zdaje się, że jest żądny pochwał:
- Widzisz paniusiu, mojego zwierzaka?
Patrzę, czuję presję. Znajduję coś ekscytującego w możliwości połechtania jego próżności.
- O mój Boże! Co za bestia!
Wiem, że taka moja reakcja jedynie dodaje mu wigoru. Antoni uśmiecha się słysząc te słowa, chyba czuje się jakby miał znowu dwadzieścia lat, patrzy z pożądaniem, aż ślina kapie mu z ust, Widzę, że łaknie teraz jedynie jednego, wpakować swą bestię w ciasną jamkę. Wbić się w nią aż do końca. A ja, nie mam najmniejszych nawet szans mu w tym przeszkodzić. Ba! Błysk w jego oku dowodzi, że z furią pokona każdą przeszkodę. Cóż… rozumiem, że mogę opierać się jedynie „pro forma”…
- Ach… panie Antoni… nie… proszę…
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Martinez
Najpierw 'dziewka' powinna kornie ucałować berło Pana i przywitać się z "pytonem" Pana Antoniego. A wszelkie opory są zbędne gdyż tylko nakręcają mężczyznę bardziej
Historyczka
Już spieszę z tłumaczeniem, dlaczego zamieszczam krótkie teksty.
Są trzy powody:
1. Mogę na bieżąco wysyłać to co napisałam
2. Możecie, kochani czytelnicy mieć wpływ na treść!
3. Można je wówczas w większym stopniu okrasić interesującymi fotkami...