Ledwie na stole ląduje wódka, przysiada się wielki i gruby tirowiec.
- Benek jestem. - Przedstawia się.
Widać, że jest w zażyłych stosunkach z Antonim.
- Marta. - Podaję rękę, którą ten cmoka, a gdy chcę ją zabrać, przytrzymuje i cmoka jeszcze dwa razy.
- A pani, kim jest dla Antoniego? - Świdruje mnie oczkami.
No i co ja mam odpowiedzieć? No przecież, że nie narzeczoną! A jak powiem, że prawie się nie znamy - to na kogo wyjdę, skoro przyjeżdżam z nim do motelu! Nie muszę sobie odpowiadać...
Wiję się przy odpowiedzi. Jakich tu słów użyć - "sympatia"? Głupie! "Dziewczyna"? Bez sensu. W takiej sytuacji - myślę wkurzona na samą siebie - adekwatne jest chyba tylko słowo - "dziwka"!
Wtedy następuje chwila przebłysku. Przecież takie to proste.
- Znajoma. - Uśmiecham się.
- Zarezerwowaliście państwo już noleg, widziałem... - zagaja.
A to drań - myślę - zacznie drążyć temat. Możliwe, że zaobserwował również, że wzięliśmy jeden klucz a nie dwa.
- No tu mają wygodne pokoiki - ciągnie tirowiec - tylko wyrka cholernie skrzypią! Ha ha! - Gapi się prosto na mnie. Gnojek! Jakby już słyszał przez ścianę, jak pode mną skrzypi łóżko!
- No i ściany są cienkie! - mówi, jakby czytał w moich myślach - jak jakaś pani jest głośniejsza, to też ją dobrze słychać. Oj, dobrze! Ha ha!
Pewnie łachmyto właśnie zastanawiasz się, czy ja jestem głośna? Pewnie już wyobrażasz sobie, jak słyszysz moje jęki!
Boże! Przecież to jest moja przypadłość. Przecież zazwyczaj jestem zbyt głośna. Dobrze pamiętam ten mały hotelik w Krakowie... Gdy na śniadaniu okazało się, że jestem jedyną kobietą - wszyscy tak dziwnie się na mnie patrzyli. Wtedy ani omlet, ani parówka nie mogła mi przejść przez gardło... W myślach wyłącznie odtwarzałam - co ja wykrzykiwałam wtedy w nocy?! Zaś ten dupek, który ze mną siedział, wprost puchł z dumy, jakby się pysznił: "No i co, słyszeliście, jak jej ostro dawałem do pieca?!"
Natomiast teraz z kolei tirowiec nie dawał mi spokojnie zjeść kaczki. Zachęcał:
- A wieczorem, leci tu śliczna muzunia. Wpadniesz pani Marto? Taką lalę, jak ty, chętnie zaprosiłbym w tany! Oczywiście za zgodą naszego kierownika.
A to jaki - "za zgodą kierownika"... A mnie to o zgodę nikt nie pyta, czy chcę zostać "wzięta w tany"... Zwłaszcza, że taki wstawiony drab,w tańcu pewnie nie trzymałby grzecznie łap przy sobie...
- A pewnie, że się zgodzę! - Wyrwał się Antoni. - Ja tam się lubie dzielić słodyczami... Ha ha ha! A co to ubędzie mi? To mydło? Się nie wymydli!
No tak. Znam to powiedzenie - cipka nie mydło, się nie wymydli... Dranisko. Czy on na prawdę chce się mną podzielić?
Benio ucieszył się i wreszcie nas zostawił, wypił tylko kielicha z kierownikiem.
Zjedlismy, Antoni w szybkim tempie wypił całą butelkę.
- No paniusiu. Czas na nas!
Zadrżałam. A więc to teraz. Urzędnik nieco wstawił się, bedzie pewnie bardziej nachalny. Cóz tam, niech się zatem stanie, co ma stać. Niech mnie przeleci... będę miała to z głowy.
Gdy wstaję od stolika, świat mi wiruje. Antoni puszcza mnie przodem i ruszam w kierunku schodów.
Gdy mijamy stolik z kierowcami tirów, podchmielony Benio krzyczy do współbiesiadników:
- A to jest pani Marta!
- Uuuuu! - Trzej koledzy tirowca urządzili mi owację.
- Panna Marta, grzechu warta! - zakrzyknął chudy dryblas.
- Chętnie się z paniusią zapoznamy! - pisnął rudy mikrus w okularach.
- Nawet bliżej zapoznamy! - zarechotał gruby jak baryłeczka gość z beretem z antenką.
Nie wiem, jak się zachować. Silę się na sztuczny uśmiech. W tym samym momencie lekkim klapsem, na oczach tych mężczyzn, ponagla mnie Antoni.
- Paniusia teraz nie ma czasu! - Sprośnie mruży oko do kolegów Benio. - Ma inne zajęcie! Ale obiecała, że przyjdzie wieczorem z nami potańcować!
A to cham - myślę - nic nie obiecywałam!
- A to już my z nią potańcujem! Oj, potańcujem! Aż ją nóżki rozbolą! - Rozochocił się rudy konus.
- Spokojnie Maniu, teraz to ją co innego zaboli! - Zaryczał Grubasek.
Cóż za prostaki! - pomyslałam, wchodząc na schody.
W tym samym czasie, wesolutki Antoni uszczypnął mnie w tyłek. Oczywiście tak, żeby kierowcy to doskonale zobaczyli.
- Auuć! - krzyknęłam, czemu towarzyszył rechot tirowców, oraz piskliwy głosik mikrusa:
- Kto wypina, tego wina!
Ech ty! Kurduplu! - pomyślałam - już ty chciałbyś, żebym się tobie wypięła!
Kiedy przekraczałam próg, nogi się pode mną uginały. Teraz jestem w pełni, w jego władaniu.
Patrzę na uradowanego kierownika - jak zacznie? Czego ode mnie oczekuje? Mam się rozbierać?
Kurczowo zaciskam dłonie na torebce, jakby ona mogła być jakąkolwiek ochroną dla mnie.
Patrzyła na mnie, jak drapieżnik na ofiarę, którą zamierza pożreć.
- Boże, jak ja czekałem na właśnie tę chwilę. Że będę cię miał skazaną na mnie. Trochę przerażoną, ale... już gotową mi się oddać. Jak ja lubię te sytuacje. Mógłbym się nimi napawać bez końca.
Nie odpowiadałam. Nie wiedziałabym, co powiedzieć.
Przełykał ślinę.
- Obróć się. Obróć się, powoli, wkoło. Niech się na ciebie napatrzę...
Poczułam się, jak niewolnica na targu niewolnic. Na szczęście, jeszcze nie byłam naga, bo zapewne tak musiały występować niewolnice, przed swymi nowymi panami... Choć słowo "jeszcze", jest jak najbardziej trafne...
Nie ulegam od razu jego rozkazowi. Mija chwila, ale on mnie nie ponagla. Wreszcie sama, powoli, okręcam się wokół własnej osi.
- Ależ ty jesteś ponętna! Elegancka! Zgrabna!
Poczułam lekkie zażenowanie tymi komplementami. Ale też zaczęłam odczuwać ekscytację... - Co będzie dalej?
Podszedł bliżej.
- A teraz chcę, żebyś zrobiła dla mnie striptiz,
Zadrżałam. A więc chce, bym powoli rozbierała się przed nim. Chce się mną delektować...
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
jacek795
dobrze się zaczyna - liczę na ciąg dalszy
Historyczka
@jacek795 no właśnie... jakies podpowiedzi? Poproszę
jacek795
@Historyczka myślę że Benio powinien dołączyć do zabawy, ale już jak się Antoni troszkę Martą nacieszy, przecież sam powiedział że lubi się dzielić słodyczami
Historyczka
@jacek795 a jak Antoni powinien się nacieszyć? Jakiś pomysł? Długi winien być striptiz? I co może się wydarzyć w jego trakcie?
Gosc
No no Antoni szaleje ciekawe czy zaprosi tez tirowca do pokoju