Od zawsze podniecała mnie myśl, że przebieram się za pokojówkę. Nie zakładałam jednak, że aż w tak seksowny strój. Teraz znów ogarnia mnie ten sam rodzaj podniecenia. Dodatkowo wzmacniany faktem, że wszak wystąpię ta ubrana przed dwoma mężczyznami… i to oboma, którzy mnie pożądają…
Kiedy wychodzę z łazienki, witają mnie okrzyki podziwu.
- O! La, la!
- Pokojóweczka co się zowie!
Moje podniecenie narasta. Ich najwyraźniej też. Widzę to po ich twarzach… i po spodniach.
Antoni drżącym głosem wydaje polecenie:
- Obróć się, chcemy zobaczyć jak dobrze leży ten strój.
Obracam się powoli, wokół własnej osi.
- Ależ pięknie ta spódnica eksponuje dupeczkę!
I, w momencie, gdy jestem do nich okręcona tyłem, dostaję klapsa od Antoniego.
- Auuaaa! Proszę sobie tak nie pozwalać… – udaję, że się oburzam.
- Sprężysta pupcia pokojóweczki! – zarechotał urzędnik.
Próbuję obciągnąć spódnicę w dół, ale nie wiele to daje. Jedynie moje usiłowania nakręcają obu mężczyzn.
- No pokojóweczko. Zdaje się, że tu są jakieś okruszki… – kierownik wskazuje na podłogę obok niego.
Z jednej strony, wydaje mi się cała sytuacja mocno upokarzająca, ale z drugiej, czuję, że kręci mnie takie usługiwanie mężczyznom.
Kucam przed nim. Moja spódnica jeszcze bardziej podjeżdża do góry. Obaj dranie mają na mnie świetny widok – całe uda w seksownych pończochach oraz spory dekolt – bluzeczka nie posiadała dwóch guziczków na górze…
- Uuuu, la, la! – zachwyca się Tomasz.
A kierownik Surowy komenderuje, wyszukując wyimaginowanych śmieci:
- Jeszcze tu okruszek… jeszcze tu…
Ja poslusznie przemieszczam się, pozostając w pozycji “w kucki”. W pewnym momencie tracę równowagę i opadam na kolana.
- U! Lllaaa… la! – Tomaszowi świeciły się oczy.
- Właściwa pozycja dla panny służącej! – kpił urzędas. – A teraz proszę obczyścić z okruszków moje spodnie.
Dotykam jego spodni i usuwam te wyimaginowane okruszki. Widzę, że spodnie są napięte…
- Wyżej, sięgnij Marto wyżej.
Drżą mi ręce i oczyszczam jego uda.
- O tu. – – Pokazuje na okolice rozporka.
Dotykam go tam. Podnieca mnie to, że jest taki naprężony, gotowy do walki.
- A teraz, pokojówko, oporządź mego przyjaciela…
Wzdrygam się. “Czego on ode mnie chce? Żebym na oczach tego kanalii Blagiera, wyłuskiwała ze spodni fajfusa urzędniczyny???”
- Sprzątaj, sprzątaj pokojóweczko… bierz się za garderobę mojego kumpla – Tomka.
Co to, to nie! – myślę – nie dotknę nawet tego gnoja. Kręcę głową.
- Ależ Martusiu – słodko zwraca się do mnie były wspólnik matki – przecież… przecież nie raz już widziałem ciebie na kolanach – kpi.
“No tak… kilka razy zrobiłam mu dobrze ustami… Nie dałam mu tyłka… ale mu przecież zrobiłam laskę.”
Pamiętam to doskonale. On ma przecież bardzo grubego kutasa… Mimo, że nie jest szczególnie długi, to bardzo gruby… Aż bolała mnie szczęka. Możliwe, że między innymi dlatego, że byłam przerażona tym rozmiarem, nie chciałam mu ulec? Może podświadomie obawiałam się o moją ciasną norkę? Że wydawało mi się, że jest dla niej za duży?
- Prawda Martusiu, że pamiętasz? Mówiłaś wtedy, że nie wierzysz własnym oczom. Nieprawdaż? A, i mówiłaś jeszcze później, że strasznie bolą cię szczęki…
- Nic takiego nie pamiętam… – szepczę zdruzgotana. Widzę, że wszystko zmierza do tego, żebym klęcząc w stroju pokojówki przed tym najpodlejszym z szubrawców, robiła mu loda… ssała jego fiuta… “O! Niedoczekanie! A może jeszcze miałabym przed nim, w tym dziwkarskim stroju “maid” rozłożyć przed nim nogi… i… pozwolić się wydupczyć???”
- Nie pamiętasz? A to ja chętnie ci przypomnę. A może nie tylko przypomnę? Może czas na nowe doznania?
Staję się poważnie zaniepokojona.
- To, co Antek. Obiecałeś mi ją? Mogę ją sobie teraz wziąść?
- Pewnie. – spokojnie odpowiada kierownik Surowy.
Zrywam się z nóg, wstaję. Serce wali mi jak oszalałe.
- Jak to??? Nie zgadzam się… – protestuję.
- Marta… – nadal spokojnie ciągnął Antoni – spójrz na swoją sytuację… Nie masz wyjścia. A nawet gdybyś w takich okolicznościach została zgwałcona, to przecież sama poszłaś z dwoma facetami do numeru… ubrana w dziwkarski strój pokojówki…
Muszę mu przyznać rację. Jestem zupełnie bezradna… W dodatku… i tak już oddałam się urzędnikowi… i poszłoby to na marne… miałabym nic nie zdziałać w sprawie mamy? Ale temu parszywcowi miałabym też się oddać? Najnikczemniejszemu gadowi, który tak skrzywdził moją matkę, miałabym nadstawić tyłka?! Niedoczekanie!
- Nie. Nie dam ci się łachudro wziąć… – mówię cicho, i dodaję, ku swemu zaskoczeniu – chyba, że siłą…
Boże! Ty głupia cipo! – Rugam siebie samą w myślach. – Dlaczego ja mu to podpowiadam i dlaczego… tak cholernie się podniecam myślą, że posiadłby mnie siłą? Dlaczego?!
- Tak? – z przekąsem pyta Blagier – Na pewno? Mówisz tak, bo jesteś pewna, że tego nie zrobię? Ale ty jeszcze nie wiesz, do czego jestem zdolny. A mówiłem ci, że ja dostaję, czego chcę!
W tym momencie porozumiewawczo skinął na Antoniego, a ten natychmiast wybrał numer telefonu.
“Gdzie on dzwoni?!”
Po raz pierwszy w życiu tak mocno czuję, jak przechodzą mnie ciarki.
- Benek? Już, teraz. – Lakonicznie rzucił do słuchawki kierownik Surowy.
Mam ochotę uciakać, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Boję się, ale jednocześnie czuję, że ten strach mnie podnieca! “Benek? Czy to nie ten najpotężniejszy z tirowców?! Boże! Co oni zechcą mi zrobić?!”
W tej chwili otwierają się drzwi, a w nich rzeczywiście pojawia się chłop na schwał, niczym gladiator i jego kompan, którego ochrzciłam wtedy w myślach – “baryłeczką”, w berecie z antenką.
Czuję, że nogi mam jak z waty.
- To co, Marta? Dasz po dobroci? – Blagier pyta z taką obojętnością w głosie, jakby oba scenariusze interesowały go porównywalnie.
- Nie… nie… – szepczę cichutko, przełykając ślinę.
Jakaś część mojej duszy wręcz domaga się, żeby to nie było “po dobroci”.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
darjim
Brawo. Twój Styl jest jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny. Bardzo mi się on podoba. Śledzę Twe opowiadania także gdzie indziej. Brawo. Brawo