Wreszcie poluzował moje uda, zbyt słabą okazałam się kobietką, by go powstrzymać. Natychmiast między moimi udami ląduje jego kolano – nie odpuści zdobytego terenu! Ani piędzi! Myślę – wsadził kolano, to zaraz cały się znajdzie między moimi nogami… opór rzeczywiście nie ma już sensu. Jeszcze tylko ostatnie protesty. - Panie Antoni… może jednak nie tutaj…
Ale pod wpływem jego natarczywości i beznadziei sytuacji, ulegam i rozchylam uda.
Urzędas natychmiast ląduje między nimi. Jest wniebowzięty, szczerzy zęby jakby wygrał milion w totolotka. - Nareszcie mam cię! Już mi nie uciekniesz! Szykuj się na przyjęcie mojego zwierza!
Początkowo patrzyłam mu prosto w oczy, ale gdy przyłożył łeb swego węża do mojej szparki, odchyliłam głowę, żeby nie widzieć jego miny. Czułam, jak główka napiera. Lecz nie może wejść. Stary trochę się denerwował, postanowił pomóc sobie palcem. - Jak się popieści, to się pomieści! – sapał, wpychając we mnie środkowy palec. - Achhh! – jęknęłam, gdyż zrobił to dość niedelikatnie.
Palec utorował Antoniemu drogę, postanowił naprzeć na mnie swoją męskością i wreszcie wejść we mnie.
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
enklawa25
super coraz bardziej mi się podobają te twoje opowiadania
Martinez
A gdzież prezerwatywa?? Czyż dama nie obawia się zbrzuchacenia przez napalonego urzędasa??