Narzeczony dla Księżniczki - rozdział 15

Powrót do szarej codzienności był dla Aleksandry niełatwy. Tęskniła za Amelią - jedyną siostrą, która była jej tak naprawdę bliska, a do tego we własnym kraju nigdy nie miała takiego poczucia beztroski jak tam, w tamtym małym, nieznośnie ciepłym królestwie. Siedziała na fotelu z podkurczonymi nogami, brodą opierając się o kolana. Przy uchylonym oknie czuła na twarzy chłodne, nocne powietrze. Patrzyła na śpiącego męża, blask księżyca delikatnie oświetlał jego spokojną twarz. W uszach cały czas dźwięczał jej głos starszej kobiety z nocnego targu, która przepowiedziała ich śmierć. Albo długie, dobre życie. Przepowiednia, na którą i tak brała poprawkę, głównie dzięki temu, że duchowa sfera jej życia była znikoma, nadal rodziła liczne pytania. Czy naprawdę ktoś na dworze knuł przeciwko niej? Kto mógł tak bardzo chcieć ich śmierci? Jak duża była grupa umoczona w tajemnym spisku i kto był kretem w jej szeregach? I w końcu, czy Orestes naprawdę darzył ją uczuciem tak wielkim, że był gotowy poświęcić dla niej wszystko?  
               Nie spuszczała z niego wzroku. W tak krótkim czasie zdażyło wydarzyć się między nimi tak wiele, wydawało się to wprost nierealne. „Będę dobrym mężem, będę oparciem, jeśli będziesz go potrzebować” - obiecał po ślubie, na jednym z licznych balkonów, kiedy ona była jeszcze niezadowolona z samego faktu, że przegrała wojnę z ojcem. Bo może i wygrała bitwę wybierając z tłumu przystojnego, intrygującego mężczyznę, który jako jedyny nie łasił się do niej, nie kusił wpływami i bogactwami, a co najważniejsze - nie miał ani krzty poparcia jej rodziców, bo po prostu nikt go nie znał. Wojnę o ślub natomiast przegrała. Rozgoryczona porażką, nie miała ochoty na jego gadanie, zastanawiała się raczej, czy pieniądze wygrane za obstawioną walkę zaciekłych karłów będą w stanie osłodzić ten wieczór. Nie sądziła wtedy, że te słowa będą miały jakiekolwiek odbicie w rzeczywistości. On jednak nie kłamał. Rzucony w świat, którego nawet sobie nie życzył, od dnia ślubu stał za nią murem, wytrwale, został głosem rozsądku, służył radą, starał się rozśmieszyć, doceniał ją i trzymał za rękę, kiedy się denerwowała. Niezmiennie pamiętała też jego słowa o tym, że może kiedyś się w sobie zakochają. On wtedy nieśmiało to sugerował, ale ona aktualnie była o tym przekonana. Chciała mu to nawet powiedzieć przy kilku okazjach, ale nigdy nie wyznawała nikomu miłości, bała się, że taka deklaracja w jej wykonaniu będzie sztuczna i pokraczna. Za każdym razem słowa więzły w gardle, język zatrzymywał się w chwilowym paraliżu, wolała się nie odezwać albo powiedzieć coś całkiem innego, niż przyznać się, co tak naprawdę czuje. Może czekała, aż powie to pierwszy i pokaże jej, jak to się powinno robić? Albo chociaż ułatwi sprawę, w końcu wyrzucenie z siebie krótkiego „Ja ciebie też.” jest znacznie prostsze niż ułożenie w głowie zgrabnego przyznania się, że się w kimś zakochało. Najbardziej bała się, że nie odpowie albo zbędzie ją wymijającym uśmiechem. Albo powie wprost, że nie odwzajemnia tych uczuć. Na samo wyobrażenie poczuła ucisk w żołądku.  
                A Orestes spał nadal, spokojny, niewzruszony, posągowo piękny. Nieświadomy emocji, które targały jego żoną. W słabym świetle widziała, jak unosi się i opada jego pierś, a oczy ruszają się pod powiekami. Zastanawiała się, o czym śni. I czy jest jedną z tych osób, która zapamiętuje swoje sny. Uchwyciła się tej myśli i uświadomiła sobie, że wie o nim tak  naprawdę bardzo niewiele. W krótkim okresie dzielącym zaręczyny i ślub rozmawiała z nim tylko w towarzystwie jednej z dam dworu matki, sztywno wymienili podstawowe informacje, dowiedziała się kilku rzeczy o jego rodzinie, pochodzeniu, pracy, ale nadal nie wiedziała, co lubił robić w wolnym czasie, albo które ciastka były jego ulubionymi. Dlaczego pomyślała o tym dopiero teraz? Spędzali ze sobą wprost rekordową ilość czasu, ale Orestes więcej słuchał niż mówił, do tego, wbrew wszelkim pozorom, atmosfera wzajemnego zachwytu wcale nie przekładała się na głębię rozmów. Owszem, Aleksandra wygłaszała mu swoje opinie na bieżące sprawy i wtajemniczała go w dworskie realia, on chętnie z nią dyskutował, ale poza tym częściej jego usta były zajęte czymś innym niż rozmowami. Nie miała mu tego absolutnie za złe. Nigdy wcześniej nie zaznała czegoś równie słodkiego i rozpustnego jak to całkowite zatopienie się w seksie i pieszczotach. Rozmowy też schodziły przez to na erotyczny tor. Wolała wiedzieć, co miał ochotę z nią robić, zamiast poznawania szczegółów fabuły jego ulubionych książek. Kochali się prawie codziennie, przekraczając przy tym kolejne granice i odkrywając siebie nawzajem coraz bardziej, z nocy na noc. Rozkoszowała się smakiem jego ust, całą sobą chłonęła przyjemność, którą dawał ten zdecydowany, a zarazem delikatny dotyk. Uwielbiała czuć go w sobie. Szczególnie upodobała sobie moment, w którym danej nocy wchodził w nią po raz pierwszy, z początku delikatnie, kończąc z westchnieniem, gdy nie mogła przyjąć więcej i zaciskała się mocno. Lepszy od tego był tylko orgazm, a porównywalna tylko chwila, gdy klękał między jej udami, a język odkrywał najczulsze punkty rozpalonej cipki. Złapała się na tym, że zaczyna nerwowo obgryzać skórkę przy paznokciu, a sutki delikatnie twardnieją.  
               Dzisiejszego wieczoru poprzestali tylko na pocałunkach, czułościach i tuleniu się do siebie, co prawda zupełnie nago, jednak bez konkretnego finału. Obydwoje byli zmęczeni długą podróżą. Orestes zasnął dość szybko obejmując ją ramieniem, ona nie miała tyle szczęścia. Wiele dałaby za to, żeby osunąć się w sen, jednak gonitwa myśli tylko przybierała na prędkości. Nie był to pierwszy raz, kiedy chaos w głowie nie pozwalał odpocząć, ale doświadczała tego pierwszy raz od ślubu. Przez chwilę patrzyła przez okno, zaraz po tym po raz kolejny przeniosła wzrok na śpiącego męża. Znów wróciła do przepowiedni, którą usłyszała. Chciała móc zapewnić im bezpieczeństwo, ale nie miała pojęcia, jak mogłaby tego dokonać. Gdyby poszła do ojca i zaczęła przekonywać go o złych przeczuciach na podstawie słów jakiejś kobiety, która pojawiła się tak samo niespodziewanie, jak później rozpłynęła się w powietrzu, z pewnością by nie uwierzył i z dużym prawdopodobieństwem nakazał odwiedzić nadwornego medyka. Mogłaby zacząć węszyć w zamku na własną rękę, ale było to ciężkie bez punktu zaczepienia. Mogła powiedzieć mężowi, który i tak od początku zachowywał się, jakby musiał mieć oczy dookoła głowy. Czyżby Orestes miał jakieś podejrzenia już wcześniej? A jeśli były bezpodstawne, to czy powinna je w ogóle podsycać? Zaczęła więc myśleć o tym, jak mogłaby spróbować chronić go po cichu. I znalazła jedno rozwiązanie, tak trudne, że poczuła łzy pod powiekami. Mogłaby go odesłać. Rozwieść się, pierwszy raz w rodowej historii, co byłoby nawet w jej stylu. Pożegnać go i już więcej nie zobaczyć. Zostać sama, tym samym zrezygnować z tronu, na którym tak cholernie jej zależało, przekreślić wspólną przyszłość. Nigdy nie poczuć już jego pocałunków, nie dać się zamknąć w bezpiecznej przystani silnych ramion. Pozbawić się szansy na dziecko, bo nie wyobrażała sobie mieć go z nikim innym. Wyobraziła sobie siebie, jak znów zostaje zupełnie sama. I jego, jak układa sobie życie na nowo, u boku innej kobiety, która daje mu szczęście. Niby jedną z zasad miłości jest to, żeby zawsze robić dla drugiej osoby to, co jest dla niej najlepsze, łącznie z pozwoleniem jej odejść. Nie potrafiła tego zrobić. Nie mogła znieść samej myśli.  
                Aleksandra nie należała do osób, które płaczą. Owszem, czasem zbierało jej się na płacz, chociaż częściej działo się to ze złości niż ze smutku. Czasem wręcz zazdrościła siostrom, które potrafiły zalać się łzami nawet kilka razy dziennie, kiedy tylko tego potrzebowały. Musiało to być bardzo oczyszczające, sama lubiła to uczucie spokoju, które następowało bezpośrednio po wodospadzie łez. W przeszłości próbowała go nawet wywołać, żeby dać upust nagromadzonym emocjom. Bezskutecznie. Tym razem płacz nastąpił sam. Po jej bladych policzkach ciekły ciężkie, duże łzy, jedna po drugiej. Bez zastanowienia znalazła się w jedynym miejscu, które mogło ukoić mieszankę bólu i strachu, które nagle się pojawiły, bez ostrzeżenia, gdzieś pomiędzy erotycznymi fantazjami a rozmyślaniami o własnym małżeństwie. Mocno wtuliła się w męża, ponownie otaczając się jego ramieniem, wilgotny policzek położyła na piersi, słuchała miarowego bicia serca. Oddychała głęboko, czuła uspokajające ciepło. Łzy powoli przestawały płynąć.  
- Nie możesz spać? - spytał troskliwie i sennie, głaszcząc jej miękkie włosy.  
- Nie. - szepnęła, pociągając nosem.  
- Płaczesz? - poderwał się z poduszek, opierając się na przedramionach. Ona usiadła i zaczęła pospiesznie ocierać ślady łez.  
- Nie. - upierała się. Odgarnął włosy z jej twarzy.  
Pospiesznie wstał, nie zważając nawet na fakt, że jest nagi, podszedł do stolika, na którym służąca zostawiała zwykle pełny dzbanek i dwie szklanki, i nalał wody do obydwu. Dziewczyna napiła się z wdzięcznością w oczach, przyjęła też chusteczkę z miękkiego materiału.  
- Co się stało? - Wyglądał na przejętego. Usiadł na ich małżeńskim łożu naprzeciwko niej, ocierając śliczną, zapłakaną buzię. Aleksandra z dużymi oczami pełnymi łez jeszcze bardziej przypominała lalkę z porcelany.  
- Wyobraziłam sobie, że nie jesteśmy już razem. - wydusiła z trudem, pogrążając się w kolejnej fali płaczu. Nie chciała opowiadać o wszystkich szczegółach, ani przytaczać smutnej przepowiedni.  
Objął ją mocno, delikatnie kołysząc i przeczesując palcami brązowe kosmyki.  
- Kochanie… - szepnął. Poczuł, jak ona ufnie zapada się w jego objęciach - Nie ma opcji, żeby tak się stało. Któreś z nas musiałoby chyba umrzeć.
- No właśnie. A jeśli coś nam grozi? Jeśli miałeś rację, martwiąc się o moje bezpieczeństwo?  
- To tylko kwestia nadmiernej ostrożności. - Kłamstwo smakowało gorzko, ale było konieczne. - Wszystko będzie dobrze.
- Na pewno? - Księżniczka znów pociągnęła nosem.  
- Na pewno. Planuję się z tobą zestarzeć. - Pocałował ją w czoło, nadal nie wypuszczając z ciepłych ramion.  
Ona w odpowiedzi pocałowała go w usta. Teraz powiedzenie „kocham cię” zdawało się więcej niż właściwie, szczególnie po tym, jak odruchowo zwrócił się do niej per „kochanie”, ale znów nie mogła wyrzucić z siebie ani słowa. Zamiast tego zaczęła delikatnie wodzić dłońmi po jego ciele. To przychodziło chyba ze znacznie większą łatwością niż mówienie. Gdy się od siebie oderwali, wymienili przelotne spojrzenia. Oczy księżniczki nadal były wilgotne, dodatkowo zaczynały ją piec od wylanych łez, ale uśmiechała się. Westchnęła głośno, jakby z ulgą, kiedy całował jej szyję.  
               Kiedy już zdjął z niej cieniutką koszulę nocną, którą musiała narzucić na siebie ponownie, po wstaniu z łóżka, położyła się na plecach i rozłożyła zapraszająco nogi. Dziś chciała czuć na sobie jego ciężar i ciepło. Zwykle kojarzyło jej się to z nadmierną uległością, w której nie zawsze czuła się dobrze. Wszystkie nauki przedślubne dotyczące współżycia nakazywały w końcu grzecznie leżeć na wznak, z rozsuniętymi szeroko udami, spełniać obowiązek, wobec męża i wobec państwa. Tej nocy uprzedzenia zostały na szczęście odepchnięte na bok i rzucone w kąt, gdzieś obok koszuli nocnej. Małżonkowie na przemian całowali się gorąco i uśmiechali do siebie. Aleksandra objęła swojego kochanka mocno, ramionami i udami, przyciągając go jeszcze bliżej.  
- Nie chcę cię przygnieść. - Roześmiał się cicho, całując przy tym jej słony policzek. Był to chyba jedyny ślad, który pozostał po wybuchu płaczu.  
- Nie jestem ze szkła. - rzuciła lekko i trochę lekceważąco. Wiedziała, że gdyby nie podparł się na łokciach i kolanach, pewnie miałaby powód do narzekania, ale teraz jej się podobało. Czuła, jak jego ciało wciska ją w materac i zmusza do trzymania nóg szeroko. Tego właśnie pragnęła.  
Jak zwykle wypełniał ją doskonale, każde głębokie pchnięcie przyjmowała z westchnieniem, stres zdawał się z każdym z nich opuszczać jej ciało. Na jego miejsce pojawiała się mieszanka ulgi i podniecenia, umysł na moment ogarnęła słodka mgła. Nie myślała zbyt wiele, nastawiła się raczej na odbieranie kolejnych bodźców. Czuła własną wilgoć, na udach i między pośladkami, miała wrażenie, że wszystko w jej wnętrzu kolejno rozciąga się i z trudem zaciska, żeby jak najlepiej przyjąć jego twardego, ciężkiego kutasa. Gdy w końcu osiągnęła szczyt, była cudownie zmęczona, a każdy mięsień zdawał się na moment odmówić posłuszeństwa. Przestała kurczowo tulić się do męża, ale tylko dlatego, że na chwilę zabrakło jej siły. Nie podobało jej się, kiedy się z niej wysunął, zostawił po sobie uczucie pustki, chociaż nadal był blisko.  
                Pocałował ją w usta, zaraz później w szyję, dekolt, przesunął ustami między piersiami, jego oddech łaskotał brzuch, kolejny pocałunek wylądował na rozgrzanym podbrzuszu. Westchnęła, bo jeszcze przed chwilą go tam czuła, z tą różnicą, że od środka. Wiedziała, gdzie zmierzają te pieszczoty. Chciała ich, chciała zaznać wszystkich możliwych czułości, jakie mógł jej dać. Jednocześnie nie była gotowa na kolejną przyjemność, bała się, że granica między rozkoszą a torturą rozmyje się zbyt szybko. W tym wszystkim była bezwolna i bezradna, pozwoliła, by odwrócił ją na bok i lekko rozchylił krągłe pośladki. Oddychała szybciej, zacisnęła dłonie na poduszce. Czuła się zupełnie tak, jakby była pija. Miała powiedzieć, żeby zaczekał, ale z racji, że w tym samym czasie na jej usta cisnęła się prośba, żeby wziął ją jeszcze raz, z potoku słów wyszedł tylko jęk. Poczuła, jak kciukiem delikatnie masuje mniejszą dziurkę, a po chwili jego usta dotknęły mokrej, wymęczonej cipki. Poruszała rytmicznie biodrami, to zbliżając się do niego, to ocierając się łechtaczką o zwiniętą między nogami kołdrę. Było jej dobrze. Drżała. Pozwalała sobie na bycie głośno. Przy drugim orgazmie tamtej nocy znów po jej policzkach spłynęło kilka łez. Tym razem zdecydowanie nie były to łzy smutku.

               Najwyraźniej dzisiejszej nocy musieli spać na zmiany. Po kilku zamienionych słowach, Aleksandra zamknęła oczy i odpłynęła, zapewne wymęczona podróżą, płaczem i seksem. On natomiast patrzył, jak świat na zewnątrz powoli zaczyna się rozjaśniać. Musiał zacząć poważnie działać, coś musiało się stać, skoro zaczęła podświadomie czuć niebezpieczeństwo. Poza tym zwyczajnie, po męsku, był zły, że jacyś ludzie doprowadzili jego żonę do łez. Nie dałby rady ich wszystkich własnoręcznie zabić, natomiast mógł się ich po prostu systematycznie pozbywać, jednego za drugim, aż towarzystwo skupione wokół rodziny królewskiej byłoby całkowicie wyczyszczone z szumowin. A w czym jak w czym, ale w wyszukiwaniu brudów i wyciąganiu ich na światło dzienne był wprost wybitny. Jego zawziętość zdążyła okrzepnąć od czasu zaręczyn, ale smutki i zmartwienia żony szybko przywróciły ją do życia.  
               Arsen van Kasteel został mu niedawno podsunięty pod sam nos, nawet o to nie prosił. Zaraz po śniadaniu, gdy Aleksandra oddaliła się gdzieś w towarzystwie matki, aby prywatnie porozmawiać o wizycie u Amelii, napisał dwa listy. Pierwszym nadużył trochę dobroci Sauro, który nazwał go przy pożegnaniu swoim nowym bratem i obiecał zawsze służyć pomocą jemu i jego żonie, ale był to konieczny ruch. Poprosił o wszelkie dowody, nawet poszlaki, które tamtejsze służby mogły zdobyć na temat nielegalnego obrotu niewolnikami przez kompanię Van Kasteela. Interesowały go nawet plotki, fragmenty pieczęci, podpisane dokumenty. Drugi list, adresowany już do starych znajomych, zawierał pytanie o to, jaki akt oskarżenia mógłby zostać potencjalnie wystosowany, żeby uciszyć spiskowca na jak najdłużej. Kurier odebrał korespondencję niemal niezwłocznie, Orestes liczył na to, że ich podróż zajmie mniej niż zwyczajowe dwa-trzy tygodnie. Czuł potrzebę działania i był zły, że tak długo czekał.  
                Wyszedł na dziedziniec, a kiedy ją dostrzegł, uśmiechnęła się i pomachała w jego kierunku z wyraźną radością. Rzuciła kilka słów do matki i wyprzedziła ją, unosząc suknię tak, żeby ta nie utrudniała biegu. Padła mu w ramiona, a on poczuł kolejną falę złości na samego siebie. Gdyby wcześniej podjął zdecydowane kroki, kiedy tylko zaczął cokolwiek podejrzewać i budować w swojej głowie listę podejrzanych, byłoby po sprawie. Aleksandra byłaby bezpieczna.  
- Co się stało? Wyglądasz jakbyś miał ochotę kogoś pobić. - Dziewczyna zmarszczyli brwi.
- Absolutnie nie. Przecież brzydzę się przemocą. - odparł z lekkością, jego twarz złagodniała. Czuł, jak rozluźniają się mocno spięte mięśnie.  
- Gówno prawda.  
- Lubię, kiedy wypowiadasz się jak prawdziwa księżniczka. - Przytulił ją mocniej i ucałował w czubek głowy.  
W odpowiedzi prychnęła tylko, a następnie pociągnęła go za rękę.  
- Chodź, mam pomysł! - Pewnym krokiem ruszyła przodem.  

             Po chwili stali na przeciwko siebie w sali treningowej Aleksandry. Wręczyła mu drewniany, krótki miecz. Miała na sobie wełniane spodnie i koszulę bez rękawów. Długie włosy ściągnęła w kok na czubku głowy. Po przyjściu ze spaceru przebierała się wprost błyskawicznie, na co patrzył z przyjemnością. Po poprzedniej nocy miał jeszcze większą ochotę na jej zgrabne, gorące ciało. Robił wszystko, żeby się na nią nie rzucić.  
- Nauczę cię kilku rzeczy. - Uśmiechnęła się.  
Podrzucił imitację ostrza i chwycił niepewnie lekką klingę.  
- Uczyłem się posługiwać mieczem.  
- A ja uczyłam się wyszywać serwetki. I wiesz co? Nadal okropnie wyszywam. A ty okropnie trzymasz miecz. Złap go tak jak ja. A teraz się broń!  
Wykonała cios, który on instynktownie zablokował, a później kolejny i kolejny. Nie był tak wprawny jak ona, ale w końcu zaczął całkiem nieźle odpierać ataki.  
- Pięknie! - pochwaliła go po pewnym czasie, gdy zrobiła sobie przerwę na oddech i otarła pot z czoła.  
- Do czegoś jednak się nadaję?  
- Do czegoś na pewno. - roześmiała się i odwróciła, próbowała namierzyć wzrokiem dzbanek z wodą - Chociaż zdecydowanie lepszy z ciebie kochanek niż wojownik.
Wtedy chwycił ją w pasie i podniósł do góry. Wierzgnęła z warknięciem, kopała powietrze i kazała się wypuścić. Nie słuchał, ale w końcu zmusiła go do tego zręcznym wbiciem łokcia między żebra. Przepychali się ze śmiechem jeszcze przez chwilę, robiąc mniej lub bardziej chaotyczne uniki. W końcu Aleksandra zaatakowała z rozbiegu, przygniotła męża do podłogi i usiadła na nim, trzymając jego nadgarstki przyciśnięte do podłogi. Mógł się wyswobodzić gdyby tylko chciał, miała znacznie mniej siły niż sobie wyobrażała. Lubił jednak tkwić w tym położeniu.  
- I co teraz? - zapytała zaczepnie.  
- Teraz? Przegrałem, więc możesz zrobić ze mną co chcesz.  
- Co chcę? Na przykład to? - szepnęła i pocałowała go, najpierw w usta, a później w szyję.  
- Na przykład.  
- A to? - Podciągnęła przy tym jego koszulę. Drobne dłonie pieściły wrażliwą, lekko spoconą skórę.  
- To też.  
- To świetnie. Zawsze chciałam dostać taką nagrodę za zwycięstwo.  
Z wyraźnym zadowoleniem na ustach wróciła do pocałunków. Objęła twarz męża, głaszcząc policzki kciukami.  
- Wasza Wysokość, czy powinniśmy robić takie rzeczy poza sypialnią? - Roześmiał się krótko między kolejnymi pieszczotami.  
- Sam chciałeś, żebym łamała konwenanse.  
               Ujeżdżała go szybko i dość gwałtownie. W palcach mięła materiał jego rozpiętej do połowy koszuli. Sama ubrana była jedynie w bluzkę, on zdążył jedynie zsunąć spodnie. Kiedy zanurzała go w swojej wilgoci, zastanawiał się, czy zdążyła już ochłonąć po nocy. Patrząc na to, że nie potrzebowała żadnej rozgrzewki, można było wnioskować, że nie. Podobała mu się myśl, że żona przez cały dzień musiała być mocno rozpalona i rozkojarzona, a każde skupienie przychodziło z trudem.  
- Nadal nie zmieniam zdania. - westchnęła, wyraźnie zmęczona, lekko zwalniając tempo - Lepszy z ciebie kochanek niż wojownik.

                                        ____
                
               Kolacja upływała w lekkiej atmosferze. Wszyscy obecni przy stole dyskutowali ze sobą zawzięcie, damy dworu Królowej Sybilli dopytywały Aleksandrę o szczegóły podróży. Nawet księżniczka Anna, wspomagana przez nianie, mogła zjeść w spokoju. Pierwszym daniem okazał się być krem z białych warzyw i gruszek, doprawiany gałką muszkatałową przysłaną w prezencie przez Króla Dragana.  
- Jemy ostatnio dużo warzyw. - odezwał się nagle Orm de Ligne. Był to oczywiście fakt, jednak Orestesowi to stwierdzenie wydało się sztuczne, jakby miało być wstępem do czegoś podejrzanego.  
- To dobre dla nas wszystkich. - odezwał się Król Harold, wycierając talerz z resztek kremu przy pomocy kawałka pieczywa.  
- To prawda, ale na naszym stole nie może zabraknąć mięsa. - odparł Orm.
- Nie zabraknie, w królestwie panuje dostatek, więc i w naszych spiżarniach panuje dostatek.  
- Wasza Wysokość sama przyzna, że wołowina i drób z królewskich spiżarni, mimo, że doskonałe, nie mogą zastąpić dziczyzny i leśnego ptactwa.  
Orestes uniósł kielich wina do ust, ale nie pił. Przypatrywał się szwagrowi w skupieniu. Spojrzał też na moment na Aleksandrę, która jednak nie zwracała uwagi na Orma i szeptała coś do jednej z dam.  
- Proponujesz polowanie? - Król uśmiechnął się szeroko i upił łyk wina.  
- Tak, wspólne. - odparł De Ligne, wyraźnie zadowolony.  
Harold IV skinął głową z aprobatą.  
- A ty co na to powiesz, szwagierko? - Orm zwrócił się bezpośrednio do Aleksandry. Orestes zamarł. - Urządzimy polowanie. Będzie ciekawie, ustrzelimy kilka kaczek.  
Księżniczka uniosła brwi, spojrzała przez sekundę na Orma badawczym wzrokiem, ale szybko zignorowała zaskoczenie.  
- Kiedy?
- Proponuję piątek. Kilku członków Rady z pewnością nie będzie chciało przegapić takiej okazji.  

——
Zostawiam długo wyczekiwany rozdział! Przepraszam za tak długie odstępy czasu, mam nadzieję, że przynajmniej było warto czekać. - A.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Somebody

    Czyta się lekko i przyjemnie. Sama jestem w trakcie pracy nad fantasy, dlatego śledziłam twój tekst ze szczególną uwagą :) Zrobił na mnie świetne wrażenie, dołączam do oczekujących kolejnej części  ;)

    4 lis 2022

  • Użytkownik marek49

    Muszę przyznać że nie tylko trochę, lecz dosyć  długa była ta przerwa pomiędzy ostatnim odcinkiem. Lecz to jest tylko sprawa autora, kiedy umieści kolejny odcinek. Wracając do ostatniego rozdziału, to jest on wspaniale napisany, oraz chyba jeden z najdłuższych. Dzięki za niego. Życzę dużo zdrówka i aby wszelkie kłopoty omijały Ciebie bardzo szerokim łukiem.

    28 paź 2022

  • Użytkownik damapik

    @marek49 Dziękuję! Za cierpliwość również. Przerwy zwykle dyktowane są sprawami prywatno-zawodowymi, ale obiecuję popracować nad regularnością.

    31 paź 2022

  • Użytkownik shakadap

    Brawo. Czekać było warto.
    Mam nadzieję że nie każesz czekać równie długo na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i powodzenia.

    28 paź 2022

  • Użytkownik damapik

    @shakadap nie każę, a przynajmniej się postaram! 😉

    31 paź 2022

  • Użytkownik bdb

    Jak zawsze było warto

    28 paź 2022

  • Użytkownik damapik

    @bdb bardzo się cieszę i dziękuję!

    31 paź 2022

  • Użytkownik Robert72

    Zdecydowanie TAK było warto czekać. W imieniu tych mniej cierpliwych proszę częściej  :zakochany:  :yahoo:

    27 paź 2022

  • Użytkownik damapik

    @Robert72 dziękuję, popracuję nad tym 😉

    31 paź 2022

  • Użytkownik TakiJeden

    Bezsprzecznie warto było czekać na każdy dotychczasowy rozdział, a jestem przekonany, że z równą niecierpliwością będziemy czekać na kolejne i kolejne.
    Sceny miłosne opisane pięknie, z odpowiednią dozą pikanterii.
    Czyżby na polowaniu miałoby dojść do jakiejś groźnej dla Aleksandry sytuacji? Oby jak najprędzej to się wyjaśniło w kolejnym wyczekiwanym rozdziale.
    Gratulacje i pozdrowienia.    :smile:

    27 paź 2022

  • Użytkownik damapik

    @TakiJeden nie potwierdzę, nie zaprzeczę!

    27 paź 2022

  • Użytkownik Gazda

    Warto było, a cierpliwość została nagrodzona :bravo:

    27 paź 2022

  • Użytkownik damapik

    @Gazda dziękuję!

    27 paź 2022