Nad wodą

Od rana witałam klientów i nabijałam na kasę kolejne kwoty. Praca na stacji benzynowej nie powalała, jednak dawała odskocznię od szarej rzeczywistości. Co rusz pojawiał się ktoś inny, zagadnął, rozweselił, nawet poflirtował, obserwując, czy przypadkiem zza którejś z pólek nie wychodzi druga połówka. Żonaci byli najlepsi, wymyślali komplementy na chybcika, zadowalając się uśmiechem, czy klepnięciem w ramię. Najgorsza była młodzież. Potrafili być bezpośredni i nie zważali na różnicę wieku, emanując przy tym niepohamowaną bezczelnością. Na szczęście pojawiali się tutaj rzadko. Stacja była samoobsługowa, a że nie chciało im się ruszać tyłków i odrywać wzroku od ekranów telefonów, jeździli na drugi koniec miasta.
   Dla mnie lepiej. Mniej zszarganych nerwów, obserwowania, czy czegoś nie wynoszą i przykracania zapędów, kiedy pozwalali sobie nazbyt wiele. Podobałam się facetom. Zgrabna z ładną buzią i dużym biustem, niejednokrotnie miałam przez to niejednoznaczne sytuacje. Potrafili włazić za ladę, obłapiać, a nawet napastować, nie widząc w tym niczego złego. Wokół były kamery, więc musiałam zachowywać pozory i kombinować, jak ich zbyć, bez obrażania, bo szef urwałby mi głowę, za odstraszanie klientów.
   Znalazłam sposób na pozbycie się natrętów. Zapisywałam numery telefonów i mówiłam, że po pracy zadzwonię. Skorzystałam z tej ewentualności może parę razy, kiedy ktoś naprawdę wpadł mi w oko. Do tej pory żaden z olanych nie przyszedł z pretensjami, więc robiłam tak dalej. W taki sposób poznałam swojego ostatniego chłopaka. Był zajebisty w te klocki i potrafił zaskakiwać. Nie traktował mnie jak swoją własność, a że lubił eksperymentować, nieraz do wspólnej zabawy dołączali się wspólni znajomi. Nie miałam z tym problemu, bo widziałam, że obydwoje czerpiemy z tego przyjemność i ulepszamy nasze igraszki. Nie było mi dane zbytnio się nim nacieszyć, bo po trzech miesiącach znajomości wjechał motorem pod ciężarówkę i zginął na miejscu.  
   Od tamtego tragicznego zdarzenia minął rok, a ja od tamtej pory nie spojrzałam na nikogo okiem kobiety stęsknionej towarzystwa, czy czułości. W nikim, kto tutaj zaglądał, nie widziałam tego czegoś, tej iskry, zachwytu. Zresztą, przeważnie widywałam na okrągło te same twarze i nawet gdyby stali do mnie tyłem, byłabym w stanie rozpoznać, który to Franek, a który Janek.
   Czekałam na to coś, na kogoś, kto wbije mnie w podłogę samą obecnością, przyciągnie jak magnes i rozpali.  
   Zerknęłam na zegar wiszący nad drzwiami. Wskazywał dziewiętnastą. Za godzinę skończę pracę i wrócę do małego mieszkanka, zrobię herbatę i zasiądę na kanapie, włączając telewizor. Zapewne przelecę wszystkie kanały i go wyłączę, jak często miałam w zwyczaju. Zmienię miejsce na balkon i rozsiądę się wygodnie w fotelu, obserwując ludzi i samochody mknące w nieznane.
   Ruch był dzisiaj mały. Ostatni klient postawił tutaj stopę jakąś godzinę temu i cisza. Zbierało mi się na ziewanie, więc podeszłam do ekspresu i napełniłam kawą pusty kubek. Upiłam trochę, kiedy uwagę od aromatyzującego trunku odciągnął pisk, warkot silnika i odgłos palonych gum. Wyjrzałam przez szybę – obok dystrybutora stały dwa czarno-niebieskie ścigacze. Na jednym siedziały dwie osoby, na drugim, już praktycznie nikt. Ktoś ubrany na czarno stawiał maszynę na stopce.
   Po chwili drugi motor również został zwolniony i ustawiony. Odeszłam od okna i stanęłam za kasą. Drzwi były otwarte, więc słyszałam pracę dystrybutora. Uwielbiałam ten dźwięk, jak wypluwał z siebie litry śmierdzącego płynu.  
   Do środka weszła niska, szczupła blondynka i wysoki, wysportowany chłopak. Na oko oboje około trzydziestki. Dziewczyna miała długie loki oraz śliczny, szeroki uśmiech. Chłopak szpakowate sięgające żuchwy włosy i pieprzyk pod prawym okiem.
   – Cześć – rzucili zgodnie i zniknęli pomiędzy półkami.
   – Cześć – odparłam i powróciłam do picia kawy.
   Ewidentnie ze sobą byli, bo kiedy zerknęłam na monitor, stali objęci obok chipsów, a po chwili uderzyli w ślinę, nie szczędząc sobie macanek, przez przylegające do ciała kostiumy.
   – Fajnie tutaj, chłodno – zaczęła dziewczyna jakiś czas później, stajać naprzeciwko mnie. – Na zewnątrz ukrop. Słyszałam, że gdzieś tutaj w okolicy, znajduje się jezioro. Nie mylę się?
   – Nie. Dwa kilometry główną, następnie po prawej będzie zjazd. Kamienna droga, więc was trochę wytrząsie.
   – Wytrzymamy – zabrał głos chłopak, położył zakupy na ladzie i otworzył puszkę pepsi. – Dobra, zimna.
   – Jedziemy na zlot i trochę zwiedzamy. Mało zabudowań w tej okolicy. Przejechaliśmy spory odcinek i nie będę ukrywać, marzę, aby zmyć z siebie pot. Niby podczas jazdy owiewa wiatr, jednak ubranie robi swoje.  
   – Domyślam się.
   – Są tam może jakieś domki do wynajęcia? Ledwo patrzę na oczy – spytał chłopak, ścierając pot z czoła.
   – Zapomnij, że pozwolę ci spać – prychnęła blondynka i uwiesiła się na partnerze, który od razu objął ją w pasie.
   – Pięćdziesiąt złotych za dobę – poinformowałam.
   – Tak tanio?! – Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
   – To zadupie, więc i ceny nie są wygórowane, poza tym…
   Urwałam wytrącona z równowagi przez głośny klakson. Ten, kto został na zewnątrz, się zdecydowanie niecierpliwił.
   – Zaraz! – krzyknął chłopak, wstrzeliwując się w przerwę pomiędzy natarczywym trąbieniem.
   – Wiedziałam, że przylezie, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie okupujemy kibla. Minęło zaledwie pięć minut – zarechotała dziewczyna.
   – Kurwa, ile można czekać! – ryknął w progu. – Padam z pragnienia, a wy sobie tutaj pogawędki urządzacie.
   Pierdolnął mnie piorun i nieźle popieścił. Do sklepu wszedł przystojny brunet z włosami zarzuconymi na lewy bok. Sięgały kącików ust i podkreślały trójkątną szczękę. Pod pachą trzymał kask i omiatał pomieszczenie wzrokiem. Szybkim krokiem podszedł do lodówek, wyjął fantę i po chwili pił łapczywie; kropelki ściekały po brodzie.  
   – Pytamy o drogę, a poza tym, dobrze się złożyło, bo do rachunku, który właśnie miałem uregulować, dojdzie jeszcze fanta. Gdybyś przyszedł minutę później, sam byś musiał za nią zapłacić, a z tego, co wiem, bo cię dobrze znam, portfel zostawiłeś w motorze. Dopiero byś zaczął marudzić.
   – Dobra, płać i spadamy.
   Nawet na mnie nie spojrzał, a ja z trudem utrzymywałam się na nogach. Gdybym nie opierała brzucha o ladę, zapewne bym poleciała jak długa.
   – Coś ty taki w gorącej wodzie kąpany? – spytała dziewczyna. – Dzień dobry byś, chociaż powiedział.
   – Cześć.
   Nasze spojrzenia się skrzyżowały i utkwiły w tej pozycji na dłużej. Ani on, ani ja jakoś nie byliśmy w stanie tego przerwać.
   Zrobiłam to pierwsza.
   – Sorki, śliczna, ale za każdym razem, kiedy idą gdzieś razem, znikają na dłużej, niż chwilę.
   – Widać, że nawodniony, bo od razu mu humor wrócił – zażartowała blondynka.
   – Raczej widok za ladą. Zobacz, jak mu oczy błyszczą. Już dawno tak nie miał. Dziewczyno, zainteresowałaś sobą Łukasza, co może się dla ciebie źle skończyć.  
   – Dawidzie, przestań ją straszyć. Jeszcze pomyśli, że jesteśmy bandziorami albo mordercami. Ma utarg w kasie.
   – Spokojnie, przecież widać, że załapała żart. Nie, mała?
   – Jasne – odburknęłam, zerkając na Łukasza.
   – Długo jeszcze będziesz tutaj tkwić? – spytał, podchodząc bliżej. – Mam wolne miejsce, może zabierzesz się z nami. Zamiarujemy spędzić noc nad wodą, wypić piwko, upiec kiełbaski, popływać.
   – Za pół godziny.
   – Świetnie. Do rachunku dolicz jeszcze hot doga, bo zgłodniałem.
   – Dla nas również. Sosy łagodne i jeszcze… Łukasz, weź zgrzewkę piwa, nie dwie i może jeszcze marlboro czerwone, ale krótkie.
   – Dla mnie ostry – dodał Łukasz, sięgając trunki.
   Po chwili postawił czteropaki na ladzie i złapał mnie za rękę.  
   – Jak masz na imię?
   – Magda.
   Miał szorstką dłoń, na pewno od rękawic ochronnych. Serce podeszło mi do gardła, kiedy zaczął ją gładzić. Pochylił się. Do nosa doleciał męski zapach wymieszany z perfumami.  
   – Iza – oznajmiła blondynka. – Ich imiona już znasz. Ten przystojniak jest mój, a tamten…
   – Wolny ptak – wtrącił Łukasz i zaczął się śmiać. – Dobra, my tu śmichy-chichy, a ja naprawdę jestem głodny.  
   Niespełna trzy minuty później hot dogi znikały w wygłodniałych ustach. W międzyczasie Dawid uregulował rachunek na ponad dwieście złotych. Zamknęłam kasę, zdałam klucze koledze, który właśnie przyszedł i po chwili byłam gotowa do wyjścia.
   Chłopcy poszli jeszcze skorzystać z toalety.
                                                                                 ***
   Piętnaście minut później zaparkowaliśmy przed drewnianym domkiem, po wszystkich formalnościach. Stał na uboczu i był najbliżej wody. Łukasz całą drogę jechał jak szalony. Wciąż miałam miękkie nogi. Plusem szybkiej przejażdżki było to, że musiałam go mocno ściskać, aby nie spaść. Miał boskie ciało.
   – Przewietrzcie chatkę i wsadźcie zakupy do lodówki, jeśli w ogóle jest, my sprawdzimy wodę – zasugerował Dawid, nie odrywając od Izy rąk.
   Weszliśmy do środka. Zapach zastałego powietrza uderzył w nozdrza. Łukasz zajął się zakupami, a ja poodsłaniałam i pootwierałam okna.
   – Widać, że mają mało klientów. Dobra, prowiant zabezpieczony, najwyższy czas zdjąć z siebie ten skafander.
   Przystąpił do dzieła. Ja w tym czasie rozejrzałam się po małym pokoiku, bez rewelacji: łóżko, stół, krzesła, kuchenka i zlew.
   – Kurwa mać! – doleciało do moich uszu.
   Odwróciłam się w stronę głosu. Łukasz stał z rękoma wygiętymi do tyłu, zakleszczył się. Spocone ciało przylgnęło do materiału. Podeszłam i złapałam od strony pleców, ciągnąc oporny strój w dół. Napięte mięśnie rąk chłopaka powoli wychodziły na światło dnia. Mocne szarpnięcie i materiał opuścił jedną dłoń. Z drugą Łukasz dał sobie radę sam, odetchnąwszy z ulgą.
   Szkoda, że ma podkoszulek, pomyślałam, wlepiając wzrok w szeroki tors.
   – Od razu lepiej. Dzięki. – Puścił oczko.
   Cały czas obserwowałam, jak się pręży i uwydatnia męskie ciało. Reszta stroju zeszła bez problemu. Zapragnęłam, aby posadził mnie na stole i zerżnął. Kiedy zatrzymałam wzrok na slipach i oszacowałam ich zawartość, mięśnie cipki zadrżały i zaczęły szaleć.  
   – Chodźcie do wody, jest zajebista! – krzyknęła Iza.
   Łukasz odsłonił firankę chroniącą przed muchami, wystawił głowę i odkrzyknął:
   – Nie tylko ona. Widzę, że podgrzewacie ją jeszcze bardziej. Miłej zabawy.
   Również stanęłam w przejściu. Iza wisiała na chłopaku, oplatając go nogami w pasie.
   – Nie pierdol, tylko dołączaj. Bierz Magdę i do dzieła. Mam cię uczyć, jak zanurzyć laskę w wodzie – dodał Dawid.
   – Później!  
   Łukasz podszedł do lodówki i wyjął dwa piwa. Postawił na stole i rozwalił się na krześle. Przeszedł mnie dreszcz i ciepło otuliło pierś, kiedy myśli podążyły w kierunku mocnych ud i tego, co tkwiło pod białymi majtkami. Szybko powróciłam do rzeczywistości, ganiąc się w duchu, że zbyt wiele sobie wyobrażam względem chłopaka, który nie przejawiał większego zainteresowania moją osobą. Skupiał się na piwie i chłodzeniu organizmu.
   Usiadłam obok, pochwyciłam chmielowy trunek i upiłam trochę, wsłuchując się w śmiechy zakochanych i plusk wody.
   – Długo tam pracujesz? – zaczął i skupił na mnie swoją uwagę.
   – Dwa lata.
   – Twarda jesteś. Z Taką urodą niełatwo o kłopoty.  
   – Bywa różnie, ale daję radę. – Odstawiłam puszkę na stół.
   Ciekawiło mnie, czy zdaje sobie sprawę, jak na mnie działa? Nie pojmowałam, co się ze mną dzieje. Cipka domagała się bolca i coraz intensywniej wpływała na mózg. Oczami wyobraźni widziałam, jak zadziera spódnicę, rozrywa majtki i wchodzi we mnie ostro, pieprząc do utraty tchu. Rozmarzyłam się, zapominając, że nie jestem sama i moja dłoń prześlizgująca się obok lewej piersi, nie umknęła jego uwadze. Uśmiechnął się i oblizał wargi z piany.
   Odstawił piwo, otulił mnie ręką w pasie, a wolną dłoń położył na kolanie, leniwie sunęła wyżej, pozostawiając po sobie pobudzający dotyk. Spojrzenie Łukasza było zamglone, ciepłe i tak cholernie podkręcające. Westchnęłam, zadowolona z takiego obrotu sprawy i spojrzałam mętnym wzrokiem na wypuklenie slipów. Pyton został zbudzony. Ciekawe, co potrafi? Chłopak obserwował mnie z uwagą, napinając odruchowo mięśnie. Płonęłam przy najdelikatniejszym przesunięciu palców, muśnięciu opuszkami, rozkoszując się reakcją własnego ciała. Motyle gilgotały okolice brzucha, serce łopotało jak flaga na wietrze, zmiennie do kierunku powiewu, w tym wypadku nacisku na słabe punkty, porozrzucane pod skórą.  
   Łukasz zaczerpnął głęboko powietrza, pochylił się i nakierował usta na moje rozchylone wargi, wślizgując język do ciepłego wnętrza. Mój tylko przez chwilę leżał leniwie. Szybko skrzyżowaliśmy ruchy, wijąc nimi jak wąż ciałem. Łukasz pociągnął za krzesło. Siedziałam teraz naprzeciwko niego. Przejechałam dłońmi po jego obnażonych przedramionach, a on wcisnął kolano pomiędzy moje nogi, dociskając wilgotną bieliznę do kobiecości. Uniósł kąciki ust i pocierał kolanem coraz intensywniej, drażniąc wargi sromowe. Były rozwarte, gotowe czerpać wszystko, co był mi w stanie dać. Poluzował uścisk w pasie i przesunął ręce na plecy, gładząc skórę przez bluzkę. Gęsia skórka powstała w okamgnieniu, a przez ciało przeszły ciarki. Oczy zaszły mgłą. Było przyjemnie, mokro, ciepło i elektryzująco.  
   Pocałunek był coraz brutalniejszy, palce Łukasza niecierpliwie gładziły okolice zapięcia stanika. Mruknęłam i wsadziłam dłonie pod rękawy jego podkoszulka, pieszcząc obojczyki i napięte bicepsy.
   Oderwał się od moich ust i zdjął przeszkodę, rzucając w kąt. Oczy mi zalśniły, w głowie zawirowało. Położyłam dłonie na torsie i wodziłam palcami po gładkiej skórze, wdychając zapach rosnącego podniecenia. Patrzył na mnie zadowolony. Ucałowałam przerwę pomiędzy męskimi piersiami i obrysowałam językiem brodawki, następnie postawiłam sutki. Pogładził mnie po głowie, przepuszczając przez palce wąskie pasemka włosów.
   – Chodź tutaj – zakomunikował stanowczo.  
   Ujął mnie za pośladki i posadził sobie na kolanach, sięgając wargami szyi. Włoski stanęły dęba, a ciepły oddech gilgotał i wywoływał dreszcze. Wtuliłam się w męskie ciało, chłonąc ciepło, nierówne bicie serca i szybkie ruchy klatki piersiowej. Wsunął mi ręce pod bluzkę, sunąc powoli po skórze. Nie spieszył się, podgrzewał temperaturę, która i tak paliła mnie od środka. Szybko uporał się z zapięciem stanika i przeniósł dłonie na boki, muskając pachy.
   Zaśmiałam się i odgięłam do tyłu, ułatwiając dostęp ciekawskim palcom, które badały piersi przez dziurki w staniku. Wyprężyłam się mocniej, przysuwając kobiecość bliżej napiętego, męskiego brzucha. Pochyliłam się nad jego ramieniem i stęknęłam do ucha, chuj zadrżał i uniósł się nieznacznie. Pozwoliło mi to poznać jego rozmiar. Na samą myśl dostawałam palpitacji serca. Oddech ginął w gardle, w ustach wyschło. Przejechałam pośladkami po przyrodzeniu, które pęczniało z sekundy na sekundę, jednak jeszcze nie kłuło, nie wrzynało się w ciało, gotowe do ataku. Było w fazie rozgrzewki, przed całkowitym uwydatnieniem swojej potęgi i siły.  
   Łukasz pochwycił mnie za piersi i ścisnął, po czym zaczął masować, próbując je zakryć, jednak były za duże, aby ten zabieg się udał. Koronkowy materiał drażnił sutki. Stały na baczność, znajdując ujście z pułapki poprzez małe, ażurowe dziurki. Chłopak pochwycił twarde wypukłości w palce i zaczął rolować, po czym bardzo delikatnie gładził wierzchołki, doprowadzając moją drżącą pulsującą cipkę do białej gorączki. Zerkał na mnie spod rzęs, obserwując wyraz twarzy. Byłam w chmurach, obłapiana delikatną mgiełką. Odnalazłam jego usta i pocałowałam agresywnie, stęskniona mocniejszych doznań. Odwzajemnił się tym samym, sięgając migdałków. Zarzuciłam ręce na spięte, wilgotne plecy i prowadziłam palce, jakbym spacerowała po labiryncie, zakręcając i gubiąc tunele.
   Uniosiłam pośladki i opadałam na twardniejącego chuja, to przylegałam do męskich nóg i pocierałam, napierając kroczem na jego brzuch.  
   Sapaliśmy coraz głośniej, przepełnieni niedosytem. Oddechy wzburzone świszczące i urywane.  
   Łukasz wyłuskał piersi ze stanika i miętolił, dając mi dawno zapomnianą rozkosz. Jęczałam i zlizywałam językiem zapach z męskiej szyi, brody, ramion. Przeszkadzała mi bluzka. Pragnęłam czuć jego skórę na swojej, ocierać się o nią, drażniąc pracujące mięśnie. Przerwałam całowanie, zdjęłam dłonie z jego pleców i unosząc ręce do góry, pozwoliłam, aby mnie rozebrał.
   Zrobił to sprawnie, zabierając po drodze biustonosz – nie stawiał oparu. Nadal poruszałam kuperkiem, wyczuwając pod sobą pulsującego, sprężystego fiuta. Mokre majtki przepuszczały nadmiar śluzu, który oblepiał wnętrze ud. Buzowałam i coraz łapczywiej prosiłam o więcej, pieszcząc go zachłanniej, pewniej, jakbyśmy się znali od lat.
   – Idziecie… sorki. – Spojrzeliśmy jednocześnie na zakłopotaną Izę, zza której ramienia wyłoniła się głowa Dawida.
   – To, to ja rozumiem. – Gwizdnął, ominął ukochaną, odsunął krzesło i stanął za mną, muskając palcami uszy z ogromnym wyczuciem i delikatnością.
   Oboje byli nadzy ociekający wodą. Kiedy Dawid przywarł do mnie chłodnym ciałem, wygięłam plecy, podsuwając Łukaszowi pod nos falujące piersi. Od razu się nimi zajął, biorą jednego, nabuzowanego sutka do ust, a na drugim położył palce, wciskając sterczącą antenkę do miękkiej piersi. Ręce Dawida spoczęły na moich ramionach, następnie na szyi. Palce zaczęły wędrówkę po wystających, napiętych żyłach. Muskał delikatnie plecy, wbijał w nie swoją pałę, kreśląc kółeczka. Wilgotna główka rozpalała skórę, pozostawiając na niej ciepłą wydzielinę. Wzdrygnęłam się i wsparłam dłońmi o klatę Łukasza. Dziewczyna nieźle Dawida podkręciła, bo jego wacek był twardy jak stal.
   Iza stanęła za Łukaszem, oparła piersi o jego ramiona i wolnymi ruchami, zaczynając od torsu, poprzez sutki, brzuch, dotarła dłońmi do slipów. Palce szybko zniknęły pod cienkim materiałem. Pyton wypełznął z klatki. Zaczęła zabieg, gładząc czubek i coraz intensywniej schodząc.
   Łukasza przeszły dreszcze. Uszczypnął mnie zębami w brodawkę, po czym zdjął dłoń z piersi i położył na cycku Izy. Ugniatał go i podszczypywał. Wydała z siebie odgłos zadowolenia i coraz intensywniej poruszała ręką na jego chuju.
   Przypomniały mi się stare, dobre czasy, kiedy Dawid stanął z boku, pociągnął mnie za głowę i wcisnął sterczącego fiuta do ust, wyrywając z rozmarzenia. Poruszał moimi piersiami, które podskakiwały. Łukasz był coraz bardziej pobudzony, odchylił szyję do tyłu i zaczął całować Izę, przesuwając ją powoli na swoją prawą stronę. Stanęła obok Dawida, który jedną ręką dawał mi rozkosz, pieszcząc pierś, a drugą zaczął gładzić pośladki Izy i przesuwał dłoń w stronę odbytu.
   – Nie tak mocno – syknął.  
   Zwolniłam obciąganie, drażniąc główkę i liżąc fiuta po całości. Palce Łukasza krążyły po cienkim materiale majtek, drażniąc moją nabrzmiałą łechtaczkę. Wzięłam pałę Dawida po same jaja, kierowana ekscytacją, jaką opuszki Łukasza dawały mojej mokrej cipce. Odchylił materiał i wsunął do szparki palec, następnie drugi i trzeci. Zastygłam, patrząc mu głęboko w oczy. Poruszał nimi wolno, równomiernie. We wnętrzu cipki wrzało. Mięśnie zaciskały się, a Łukasz pieprzył mnie coraz szybciej i głębiej. Dyszałam, obrabiając druta Dawida. Brakowało mi tlenu w płucach. Iza puściła chuja Łukasza i wcisnęła się pomiędzy nas, podsuwając mu różową muszelkę pod nos. Słyszałam jedynie, jak ją ssie, mlaska, mruczy pod nosem, a ona stęka. Kątem oka widziałam, jak Iza zarzuca biodrami, drapiąc Łukasza po klacie.
   – O tak. Zajebiście – wystękał Dawid.
   Złapałam go za jądra i masowałam kuleczki. Zaczęłam klepać Izę po pośladkach. Piszczała zadowolona i złapała Łukasza za skronie, ocierając jego twarzą o rozochoconą cipkę. Kwękała, prężyła ciało, drapała, bliska spełnienia. Oddech ulatywał w nieznane, wygięła szyję, napotykając zachłanne miażdżące wargi Dawida. Zaczęła machać rękoma, odrywać kobiecość od sprawnego języka Łukasza, jednak on chwycił ją mocno za tyłek i przyjął spazmy na wilgotną brodę i ustający język. Iza odstąpiła, chwyciła Dawida za ramię i popchnęła na łóżko. Siadła okrakiem, nakierowała fiuta i opadając, wsunęła go w siebie do oporu, mrucząc z zachwytu.
   Zaczęła morderczą gonitwę, skacząc po ukochanym, nie dając sobie chwili wytchnienia. Dawid położył dłonie w okolicy tali i narzucał tempo. Łukasz klepnął mnie w pośladek bardzo mocno. Podskoczyłam i oderwałam uda od jego ciepłej skóry. Złapał chuja w rękę i nakierował na myszkę. Wchodziłam powoli, czując, jak rozpycha ścianki pochwy i twardnieje coraz mocniej, im głębiej go brałam.
   – Zajebista, ciasna. – Docisnął, usiadłam po samą nasadę, wyjąc z rozkoszy, która mnie wypełniała. – Dajesz, maleńka.
   Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaparłam się nogami, objęłam Łukasza za szyję i zanurzałam sterczącą pałę coraz głębiej. Targała mną porywczość, wyposzczenie. Dwa razy o mało ze mnie nie wyszedł, tak wysoko się unosiłam. Uwielbiałam, kiedy główka wchodziła w miękką wyściółkę i tarła o ścianki, docierając do końca tunelu. Po plecach ściekał pot, usta nieustannie się uśmiechały albo wykrzywiały, w zależności od intensywności doznań.  
   Iza pomrukiwała i tak samo, jak ja, dawała swojemu partnerowi rozkosz. Dawid uderzał ją po piersiach, pośladkach, aby po chwili zamknąć okrzyk bólu natarczywym pocałunkiem. Nakręcało ich to coraz bardziej. Nagle kochanek zablokował jej ruchy, uniósł pośladki, wyjął chuja z kobiecości i pchnął dziewczynę na brzuch. Nie zdążyła się przekręcić, kiedy jednym pchnięciem wlazł w nią, przygniatając do pościeli. Nie była w stanie się ruszyć. Jedna ręka przyciskała głowę, druga plecy. Chłopak był niewyżyty, napierał z całej siły, aż łóżko trzeszczało, a ona wtórowała mu okrzykami zadowolenia.
   Łukasz za to delikatnie poddawał się moim ruchom. Pieścił, całował i sięgał palcami łechtaczki, potęgując koniec, któremu byłam bliska. Spięłam mięśnie, przywarłam nogami do jego ud i wrzasnęłam, wypełniona falą rozkoszy. Opadłam i oparłam głowę o wzburzony tors.
   Nie zdążyłam ochłonąć, kiedy silne szarpnięcie poderwało mnie do góry. Chuj Łukasza opuścił szparkę, a ja wylądowałam na plecach, obok Izy. Dawid się nie pierdolił, zadarł mi nogi i po chwili rżnął ostro, po same jaja. Iza poderwała się z łóżka, zrobiła zwrot, wypięła tyłek i objęła pełnymi wargami mój pulsujący sutek. Zatelepało mną i ogarnęło coś trudnego do opisania. Impulsy, jakie wytwarzały lizane i podgryzane sutki, mieszały się z ekstazą, jaka wypełniała ruchaną cipkę. Doszłam w okamgnieniu, patrząc w stronę dobroczyńców szeroko otwartymi oczami.  
   Dawid napierał dalej, rozpychając mi cipę po całości. Łukasz podszedł od tyłu i zaatakował wypięty tyłek Izy. Wrzasnęła i spięła pośladki, jakby chciała, aby z niej wyszedł.
   – Za późno, maleńka. Nareszcie mogę w tobie popływać i zbadać głębiny – wycharczał i już bez oporów, rżnął ją na całego. Dawid był tak mocno skupiony na mojej małej, że nie zdążył zareagować. Kiedy się zorientował, było za późno, bo Łukasz gnał już na piątym biegu.
   – Kurwa, musiałeś?
   Łukasz nie odpowiedział, miał lepsze zajęcie. Musiał Izy pragnąć od dawna, bo dawał z siebie naprawdę dużo, nie tylko energii, ale i czułości.
   – Zresztą… – dodał i wbił się we mnie mocno, z nerwem.
   Położyłam mu dłonie na torsie i odepchnęłam.
   – Przepraszam – szepnął i zaczął mnie całować na przeprosiny, stopując popęd.
   Miał wielką pałę, którą bez nacisku sięgała pępka. Moja reakcja przyniosła rozkosz nam obojgu. Wisiałam na włosku, wyczuwając falę rozkoszy wchodzącą w mięśnie, skórę. Wybuchłam jak Etna, pod naporem gorącego, nadal pracującego fiuta. Po chwili opuścił moje wnętrze, a ciepła sperma obryzgała brzuch, plecy i twarz.
   Dawid od razu podążył spojrzeniem w kierunku ukochanej, drżąc na całym ciele. Po chwili odwrócił wzrok, uklęknął nade mną i wcisnął fiuta pomiędzy piersi. Czułam jak przy każdorazowym pchnięciu, traci sprężystość, maleje, opada z sił. Iza sapała i przyjmowała razy Łukasza, pieszcząc sobie łechtaczkę. Nagle zacisnęła dłonie na prześcieradle i wydała okrzyk zadowolenia. Łukasz wyjął fiuta, objął go, potrząsnął i skończył na wypiętych pośladkach znajomej. Sapał i dyszał.
   – Pierwszy i ostatni raz! – warknął Dawid, wstając. – Zapamiętaj to sobie!
   – Ej, kotku, o co tyle krzyku? Miał patrzeć, jak się zabawiasz i własnoręcznie marszczyć freda? Przecież to Łukasz, nie ktoś obcy.
   W pokoiku zawisła gęsta atmosfera. Dawid był wściekły, zresztą część frustracji wyładował na mnie. Czułam się w tamtej chwili nieswojo.  
   – Mógł wsadzić lasce do drugiej dziury. Wykorzystał okazję, ale okej, nie będę się spinał.  
   – Kurwa mać! Mam dość tej zazdrości. Jak ty ładujesz chuja, gdzie popadnie, siedzę cicho, kiedy przyjaciel mnie zaspakaja, ty wyskakujesz z gębą. Albo wprowadzimy zezwolenie dla wszystkich, albo spierdalaj i szukaj sobie nowej dupy.
   Dawid rozdziawił usta. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Iza opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Chłopaki spojrzeli na siebie, po czym na mnie i Dawid wyszedł, robiąc dobrą minę do złej gry. Następnie do drzwi ruszył Łukasz. Nie myśląc długo, poszłam jego śladem.
   – Izo, daj spokój. Zrozumiałem przekaz.  
   – Fajnie, a teraz wskakuj. – Rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu.  
   Po chwili ciszę zakłócił plusk wody, a następnie pisk Izy próbującej wyswobodzić się z objęć Dawida
   – Debile, ale najlepsi na świecie! – wykrzyknął Łukasz i pociągnął mnie za rękę. Parę sekund później tkwiłam po pas w ciepłej wodzie, schowana szczelnie w męskich ramionach, s spódnica unosiła się na wodzie.

Shadow1893

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4776 słów i 27309 znaków, zaktualizowała 30 sie o 18:26. Tagi: #seks #parymieszane #przyjaciele

1 komentarz

 
  • Użytkownik agnes1709

    To miło, że wyszło z poczekalni.💪

    4 września

  • Użytkownik Shadow1893

    @agnes1709, zgadzam się.  :p

    4 września