Czarna Błyskawica - Rozdział 4

— Wasza wysokość! — powiedział szlachcic z dłonią na sercu, klęcząc na jedno kolano. — Nie rozumiem, czym zawinił mój ukochany syn, że został tak potraktowany przez królową oraz księżniczkę. Nasz status wymaga opinii bez żadnych rys, a przez wyrzucenie mojego syna przez strażników, zostaliśmy pośmiewiskiem stolicy. Żądam zadośćuczynienia!
     Władca w spokoju przesuwał dłonią po brodzie. Żona wielokrotnie prosiła go o ścięcie jej, lecz jakoś nie wyobrażał sobie tego. Każdy z męskiej części dynastii po osiągnięciu pewnego wieku zapuszczał obfity zarost. Musiał jednak przestać myśleć o tak marnych sprawach i skupić się na nadętym durniu przed tronem. Najchętniej kazałby go wyrzucić, jednak polityka nigdy nie stanowiła prostego wzoru. W państwie zawsze powinien być podział w społeczeństwie, jednakże odczuwał wrażenie, że ostatnimi czasy elity za bardzo sobie pozwalały. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu większość z nich nie śmiała podnieść wzroku na swojego pana, a teraz? Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany... Inaczej albo on poleci, albo jego syn. Ci ciągle nienażarci szlachcice w końcu przestaną szemrać i przejdą do otwartych działań.
— Rozumiem twoje rozgoryczenie, markizie... — Theodor zaczął neutralnie. — Moja dzieci odziedziczyły gorącą krew Ratherfordów, niestety córka jeszcze nie potrafi nad nią zapanować. Powinna przeprosić za swoje zachowanie, jednakże doskonale wiemy, że nie byłyby one prosto z serca. Strażnicy zbyt dokładnie zrozumieli polecenia królowej, mimo to są oni pionkami, mają wykonywać polecenia, a nie myśleć nad nimi. Zostali dokładnie pouczeni, żywię nadzieję, że drugi raz nie popełnią takiego błędu. W końcu to gwardziści, a nie zwykła piechota. — Kłamstwo. Nie zamierzał prowadzić żadnego dochodzenia, kto wtedy służył, a co dopiero z nimi rozmawiać. Dostał za swoje. Od kiedy definicją szlachectwa stanowiły pachnidła, błyskotki i drogie, zbyt drogie ciuchy? To zawsze damy miały pięknie wyglądać, a mężczyźni świecili honorem, dumą i ostrą bronią przy pasie. Teraz to tylko wymówki, by otrzymać coś cennego. Gdyby ci ludzie rządzili krajem... Strach pomyśleć, kiedy zrujnowaliby gospodarkę. Drogocenne towary, pusty skarbiec, podnoszenie podatków, reszty można się domyślić. — Jako rekompensatę twoja rodzina, markizie dostanie sto sztuk złota. Przypływ cennego kruszcu powinien znacząco zaleczyć wszelkie rany. Dodatkowo za niedługo organizuje bal, wasz ród zapewne w godny sposób zmaże swoją hańbę.
— Jak rozkażesz, wasza miłość... Jednakże nie ukrywam, że liczyłem na więcej. — Markiz nawet nie opuścił głowy, wciąż bez śladu skrępowania, z ogromną pewnością siebie spoglądał na Theodora.
— Czyżby? — Monarcha z trudem powstrzymał gniew. Ta łajza dostała sporą ilość złota, a i tak nie była zadowolona? Pragnął pewnie wysokiej posady dla siebie albo dla głupiego syna. Niedoczekanie. Już on mu pokaże. — Zapędzasz się markizie — zabrzmiał spokojnie, ale lodowato. — Jak mniemam to nadal mój dwór i jestem głową tego państwa. Moje decyzje są niepodważalne i ostateczne.
— Ale hańba.... — Zaczął markiz drżącym głosem, jego pewność siebie uleciała w niebyt.
— Hańba? — odpowiedział, opierając głowę na pięści. — Markizie zapomniałeś o przysłudze, którą ci wyświadczyłem? O tym, że pewna wieśniaczka przestała mówić, że została skrzywdzona przez twojego syna? Wiesz, ile trudów moi ludzie ponieśli, by ją przekonać bez zabijania? Dodatkowo do mych uszów docierają wieści o kolejnych ciężarnych... — Markiza przeszły ciarki. Nie spodziewał się takich argumentów. Cholerny chłopak nieumiejący utrzymać spodni na tyłku. — Jeden głos można uciszyć, ale chórek przekrzyczy wszystko. Twój potomek musi zniknąć na jakiś czas, póki Szara Straż nie znajdzie odpowiednich partnerów dla nieszczęsnych, przyszłych matek.
— Panie! Czy nie lepiej po prostu zagrozić, pozbyć się tych kłamliwych dziewek? — Ze szlachcica lało się, jakby z sufitu kapał deszcz. Na pięknej odzieży rosły coraz większe ciemne plamy.
— I dlatego ja rządzę, a nie ty... — Wstał z tronu, poprawił zbyt długą królewską pelerynę i podszedł do okna. Słońce górowało nad miastem i zapraszało na spacer. Wolałby być na zewnątrz, niż użerać się tutaj. — Nie można sprawić, by ludzie zamilkli, a idąc za twoim tokiem myślenia, do likwidacji musieliby iść wszyscy związani z tą sprawą. Naprawdę sądzisz, że ich rodziny nie zauważałyby tego? Albo sąsiedzi, kochanki, albo inni ? Strach zamknąłby im usta do momentu, aż nie daliby rady tego w sobie trzymać. Wieśniacy, czy nawet mieszczanie są niczym, to zwykłe barany. Kluczem jest to, by nadal w spokoju robili swoje, nie zwracając uwagi na świat wokół. Jeśli jednak spróbujesz, im przeszkodzisz, wzbudzisz panikę.... Wtedy pokorne owieczki zmieniają się w rwącą rzekę, która zniszczy każdą przeszkodę na swojej drodze. Wszelka władza musi odczuwać strach przed tłumem.
— Co więc proponujesz, panie? — Markiz porzucił próby oporu. W aktualnej sytuacji niewiele mógł, lecz niech tamten strzeże się w przyszłości. Tron nie będzie wiecznie przypisany dla jednej rodziny.
— Wyślesz syna do wojskowej akademii na pełny okres nauki. Przydzielisz mu strażnika albo nawet kilku, by go pilnowali. Szkoła stoi w górach, na północy. Wprawdzie miejscowych tam nie ma, ale tak ścisła współpraca, brak rozrywek, włączając w to burdele, owocowały niemoralnym zachowaniem. — Odwrócił się i podszedł do poddanego. Położył rękę na jego ramieniu i powiedział. — Wiesz dobrze, że za takie praktyki karamy śmiercią. Twój chłopak posiada wiecznie niezaspokojone potrzeby, kto wie, jak zareaguje na brak kobiet. Nie jestem twoim wrogiem, markizie, stąd moja rada odnośnie strażników. W międzyczasie czasie moi ludzie powoli zaczną w odpowiedni sposób wyciszać sprawę. Złoto zostanie dostarczone do odpowiedniego miejsca, lepiej uprzedź swoją służbę. To wszystko możesz odejść.
     Szlachcic zazgrzytał zębami. Jak władca śmiał posądzić jego syna o takie preferencje? Przecież tyle ciężarnych kobiet mogły świadczyć o pełnej męskości. Zapłaci za tą zniewagę on i pozostali. Trzasnął drzwiami i opuścił komnatę.
     Theodor westchnął ciężko, przy następnym zebraniu generalskim musieli poruszyć problemy wewnętrzne. Wojna szła wręcz idealnie, wróg cofał się na każdym froncie, straty pozostawały w normie, lecz nie mogli popaść w skrajny optymizm. Gdy wzrok spoczywał wyłącznie na zachodniej granicy, nieprzyjaciele pojawili się wewnątrz. Nic nie trwało wiecznie...
     Wrota skrzypnęły głośno, a do sali dostojnym, ale szybkim krokiem wkroczyła Emilia, jego zarazem oczko w głowie, jak i belka w oku. Jakby poślubiła władcę Unii... Mogliby skupić się na jednej granicy. A po wszystkim wystarczyłaby tylko trucizna... Zresztą staremu prykowi bliżej już do grobu, przy dobrych wiatrach mógłby nawet nie dożyć wesela, albo nie przeżyć do nocy poślubnej. Ewentualnie pozostał jeszcze Maksimus. Po ukończeniu nauki ożeniłby się z młodszą córką władcy Unii. Pewnie posłuchałby, stanowił przeciwieństwo siostry, jednak czy chciałby rozwadniać mocną krew? Władca ze wschodu był słaby, podobnie jak każdy przed nim. Pozwolić, by wnuk miał tak słabe geny? Theodor chciał znaleźć góralkę dla syna albo mieszkankę południa. Stamtąd pochodzą naprawdę silne kobiety.
— Nad czym tak myślisz, ojcze? — Stanęła przed nim, opierając dłoń na rękojeści szabli. Król uśmiechnął się na ten widok. Gdyby urodziła się mężczyzną, jak mocne wsparcie dostałby ród.
— Nad przyszłością moje dziecko, nad przyszłością. — Delikatnie pogłaskał ją po głowie.
— Mówiłam ci, że moje miejsce jest na polu bitwy. Nie będę maszyną do rodzenia dzieci, nie pozwolę zbliżyć się żadnemu mężczyźnie. — W pięknych oczach błyszczał upór. Może nie powinien ją tak rozpieszczać. Teraz i tak za późno, na jakiekolwiek zmiany.
— Tak, tak.— Objął ją ramieniem. — Zdaje się, że pora na obiad. Matka nie lubi spóźnień. Chodźmy .

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda i inne, użył 1415 słów i 8430 znaków, zaktualizował 20 paź 2021. Tagi: #wojsko #armia #żołnierz #szlachta #księżniczka

2 komentarze

 
  • shakadap

    Brawo. Świetnie napisane.
    Pozdrawiam i powodzenia.

    21 paź 2021

  • krajew34

    @shakadap dzięki za wizytę i komentarz

    21 paź 2021

  • emeryt

    @krajew, odcinek wspaniały, taki jak lubię. Serdecznie pozdrawiam i życzę zdrówka, oraz w dalszym ciągu wspaniałej weny.

    20 paź 2021

  • krajew34

    @emeryt dzięki za wizytę i komentraz. Oraz nawzajem.

    20 paź 2021