Czarna róża #1

Czarna róża #1Miłość jest uczuciem, którego nie da się opisać. Niektórzy uwielbiają ją czuć, a inni po prostu nienawidzą. Przyczyną tego jest rana w sercu. Nie dosłownie. Ta rana jest spowodowana osobą, którą bardzo kochaliśmy lub nadal kochamy i będziemy kochać. Jednak w chwili, gdy poczuję się miłość w sercu i doświadczy jej w głębi odkryje się, że świat nie jest już taki sam, jaki był do tej pory. Jest po prostu piękniejszy. Kiedyś rozmyślałam czy istnieje miłość. Czy właściwie sprawia, że życie jest lepsze? Myślałam, że może to zauroczenie, które później zmienia się w przyzwyczajenie. Myliłam się. Doświadczyłam prawdziwej miłości. Poznałam ją nie po jej sile, lecz po czasie jej trwania. Owszem, nie zawsze jest łatwo. Bywają kłótnie, ciche dni, przykre sytuacje, chwile zwątpienia. Dopiero później uświadamiasz sobie jak bardzo kochasz tę drugą osobę i mimo wszystkich przeciwności losu, mimo tego co ludzie powiedzą – ty nadal chcesz z nią być i wiesz, że tylko z tą jedną osobą możesz tak naprawdę być szczęśliwy. Zacznijmy od początku. Nazywam się Karisma Collins. Mam 18 lat, niebieskie oczy i czarne włosy. Moje życie to nic nadzwyczajnego. Sama też nie jestem jakąś królową. Po prostu zwykła dziewczyna. Mieszkam w Londynie z tatą. Natomiast moja mama zginęła w wypadku samochodowym, gdy miałam 16 lat. Tata próbuje mi ją zastąpić, ale nie udaje mu się to. Brakuje mi jej i tego nie zmienię. Nawet jakbym bardzo chciała. Jutro zaczynam dzień w nowej szkole. Nie stresuję się jakoś bardzo, ale pewnie chcielibyście wiedzieć, dlaczego nowej prawda? Więc właśnie, dlatego że poszarpałam się z córką dyrektorki. Jej chłopak powiedział, że zrywa z nią dla mnie. Nie łączyło nas nic. Zapewne powiedział to, żeby się odczepiła. Jednak ona postanowiła się na mnie zemścić. Właściwie nie zagłębiajmy się w szczegóły.  
Jak zwykle obudziłam się o 6:30. Lekko usiadłam i dotknęłam stopami zimnej podłogi. Taty już od dawna nie było w domu. Zaczęłam się szykować. Pół godziny później byłam gotowa. Zjadłam śniadanie i udałam się na autobus. Po jakiś 10 minutach byłam na miejscu. Nie czekałam długo. Wsiadłam do pojazdu i zajęłam miejsce. Miałam bardzo dziwne uczucie, takie jakby ktoś na mnie patrzył. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka, który wlepiał we mnie swoje piękne zielone oczy. Szybko przeniosłam wzrok na coś innego, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Całą drogę siedziałam zdenerwowana. Ten chłopak miał coś w sobie co powodowało we mnie dreszcze. Co chwila spoglądałam na niego. Zapominałam jak wygląda. Musiałam go zobaczyć. Jego twarz mnie uspokajała. Nim spostrzegłam byłam już pod szkołą. Wysiadłam z autobusu i zmierzałam w kierunku drzwi do budynku. Po wyjściu z szatni podbiegła do mnie dziewczyna. Miała zielone włosy. To najbardziej przykuło moją uwagę.
-Hej jestem Caroline Green a ty? - Uśmiechając się wyciągnęła do mnie rękę.
-Cześć Karisma Collins – Podałam jej rękę i zobaczyłam, że na jej twarzy pojawia się zdziwienie.
-Nie przypominam sobie żeby Christian miał siostrę – podrapała się po głowie i puściła moją rękę.
-Christian? Kim on jest? – teraz na mojej twarzy zagościło zdziwienie a u niej jeszcze bardziej było to widać.
-Nie znasz Chrisa?
-Yyy raczej nie
-A więc nie jesteś jego siostrą?! – schowała twarz w dłonie i zaczęła myśleć – To bardzo dziwne bo jesteście do siebie mega podobni i macie to samo nazwisko.
-Nie znam tego chłopaka – to śmieszne ale zaczęłam się oglądać wokół.
-Christian to tamten chłopak – Wskazała ręką na chłopaka z autobusu. Ahh te zielone oczy – Też ma na nazwisko Collins.  
-Nie znam go a co do nazwiska to musi być przypadek – wyszczerzyłam zęby.
-Pewnie tak – Uśmiechnęła się – Słuchaj wiem, że jesteś nowa i mam nadzieję, że się jakoś dogadamy – Na jej twarzy ciągle gościł uśmiech.
-Też mam taką nadzieję – I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek
-Siedzisz ze mną? Bo mamy teraz zajęcia z najstarszym rocznikiem w szkole, 96 tak dokładnie– zapytała zielonowłosa.
-Oczywiście – Zaśmiałyśmy się.  
Po chwili przyszła nauczycielka i kazała, abym weszła z nią do klasy. Wszyscy już zajęli miejsca a więc  kazała mi się przedstawić.
-Cześć wszystkim, nazywam się Karisma Collins. Mieszkam w Londynie od zawsze. Wcześniej chodziłam do Szkoły numer 2. Teraz jestem tutaj i mam nadzieję, że nie wylecę z niej tak szybko jak z poprzedniej.  
Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam, że każdy patrzy na mnie jakoś tak dziwnie. Wtedy nauczycielka się odezwała:
-No to widzę, że  mamy rodzeństwo w szkole - Uśmiechnęła się.
-Słucham? – zapytałam z irytacją w głosie.
-Chris czemu nie mówiłeś, że masz siostrę w dodatku taką? – Zapytał chłopak, który siedział z zielonookim w ławce. Patrzyłam na nich jak na debili. To wszystko jest takie pokręcone.
-Bo nie mam idioto – Powiedział Christian po czym zaczął patrzeć mi w oczy.
To działo się tak szybko. Nauczycielka w końcu się obudziła z jakiegoś transu, w który popadła i kazała o ciszę, a mi w końcu pozwoliła zająć miejsce. Dosiadłam się do Caroline tak jak ustaliłyśmy i od razu zaczęła się rozmowa:
-Widzisz każdy mówi że jesteś siostrą Chrisa – powiedziała szeptem
-No tak – zaczęłam się śmiać – to dosyć dziwne ale trudno  
-Ogólnie to lepiej się nie odwracaj bo Christian się na ciebie patrzy
-Mam tego dosyć cały czas wlepia we mnie swoje oczy – powiedziałam lekko zdenerwowana  
-Ojj Karisma to są piękne oczy…wiesz ile dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu? – powiedziała rozmarzona  
-Nie wiem i nie chcę wiedzieć – Zaczęłyśmy się śmiać
Tydzień później:
Przez ten cały czas byłam obserwowana przez Christiana i jeszcze jednego chłopaka mianowicie Tristiana. Dziś poniedziałek a za mną 1, 2, 3, i 4 godzina lekcyjna została jeszcze jedna. Chemia. Nienawidzę tego przedmiotu. Przerwy spędzałam z Caroline i kilkoma innymi uczniami mianowicie z: Richardem, Tristianem, Lucy i Alice. Są bardzo mili. Oczywiście nie mogło być inaczej, że Christian cały czas mnie obserwował. Wtem rozległ się dzwonek po całej szkole. Mijało 15 minut a nauczyciela nadal nie było. Wykrakałam przybiegł. Usiadłam z Caroline w ostatniej ławce koło okna. Zaczęła się lekcja. Słyszałam szepty, każdy rozmawiał i nie był skupiony na lekcji. Ze mną było dokładnie to samo. Obserwowałam nauczyciela, który co minutę rozbił się coraz bardziej czerwony ze złości. No i wtedy krzyknął:
-DOSYĆ!!! Uważacie mnie za idiotę…o nie w tej chwili się przesiadacie. 1 numer z dziennika siedzi z 2, 3 z 4 i tak dalej…No już nie patrzcie tak na mnie. Są tu dwie klasy no tak. To usiądźcie według listy ogólnej.
Gdy to usłyszała cała klasa wydała z siebie marudne nie. No ale cóż z tym nauczycielem nie ma żartów. No tak mam 8 numer na liście więc czekam na 7 zastanawiając się kto do mnie przyjdzie. Po chwili zobaczyłam, że obok mnie siada Chris. Zdziwiło mnie to ale no ja głupia mam numer zaraz po nim a więc mogłam się tego spodziewać. Gdy tylko się dosiadł to zaczął mówić:
-Hej…jestem Christian – podał mi rękę i uśmiechnął się.
-Hej Karisma – zrobiłam to co on.
-Siedząc z tobą mam doskonałe miejsce do patrzenia w mój obiekt – Zaczął się śmiać.
-No to jestem tylko ciekawa czym jest ten twój obiekt – uśmiechnęłam się.
-Ohh siostro ty nim jesteś – Wpadłam w niekontrolowany śmiech.
-Siostro?
-No każdy mi mówi, że mam zajebistą siostrę a ja wtedy mu uświadamiam, że istnieje dziewczyna taka jak ty no ale na szczęście nie jest moją siostrą – puścił mi oczko.
-Na szczęście?– uśmiechnęłam się .
-Tak – odpowiedział po czym wybuchł śmiechem. Patrzyłam na niego jak na idiotę.
-Ostatnia ławka cisza ma być – powiedział nauczyciel słysząc nas.
Później tylko widziałam jak on na mnie patrzy. Zaczynało mnie to już powoli denerwować więc odezwałam się:
-Dlaczego tak na mnie patrzysz? – zapytałam  
-Bo jesteś piękna – uśmiechnął się, a ja zaśmiałam.
-Dobrze się czujesz?  
-Chyba tak – znowu się uśmiechnął. Wiecie zaczynam lubić jego uśmiech jest piękny. Ahh matko co ja gadam odbiło mi prawda?
Nareszcie zadzwonił dzwonek. Mogę wracać do domu. Wychodząc z klasy zaczepiła mnie Caroline.
-Wracasz autobusem? – zapytała z nadzieją 
-Tak a ty? – uśmiechnęłam się
-Też ogólnie to, na którym przystanku wysiadasz? – zapytała zielonowłosa  
- Na 5
-Ja na 4
- Ok to ja pójdę jeszcze tylko do szatni dobrze? – puściłam jej oczko
- Dobrze, dobrze – zaśmiała się
Będąc w szatni zauważyłam Tristiana, który zmierzał w moim kierunku. Dlaczego każdy chce czegoś ode mnie. To głupie:
-Cześć słuchaj mam do ciebie pytanko – zrobił poważną minę
-Jaką? – zapytałam zaniepokojona
-Chciałabyś wyjść dzisiaj ze mną do kina? – No pewnie kurde jestem w tej szkole tydzień a już zostaję zaproszona na randkę. Większość dziewczyn pewnie by skakała z radości. Ale nie ja. Już miałam się zgodzić no bo nie wypada odmawiać jednak podbiegł do nas Chris i objął mnie ramieniem mówiąc:
-Ona ma już plany na dzisiejszy wieczór – powiedział to jakby był zdenerwowany.  
-Karisma ma język i umie mówić – powiedział przez zęby Tristian.
-No powiedz mu kochanie – uśmiechnął się Chris
-Ogarnijcie się oboje. Z żadnym z was nigdzie nie idę – powiedziałam po czym pośpiesznie wyszłam z szatni zostawiając zdziwionych chłopaków. Wybiegłam na dwór. Tam stała lekko zdenerwowana Caroline:
-Kar co ty tak tam długo robiłaś? – zapytała.
-Przepraszam Caroline ale zostałam zatrzymana – powiedziałam głośno oddychając.
-Przez kogo? – wydziałam wyraz zdziwienia na jej twarzy.
-Tristiana i Chrisa  - założyłam kurtkę.
-Czego od ciebie chcieli? – uśmiechnęła się.
-Yhh Tristian zapytał czy nie pójdę z nim dzisiaj do kina. Miałam się zgodzić bo nie wypada odmawiać ale podbiegł Christian i powiedział, że mam już dzisiaj plany na wieczór, a do tego powiedział do mnie kochanie. No i gdybym tego nie przerwała to chyba zaczęli by się kłócić – zaśmiałam się.
-OMG! Dwóch najprzystojniejszych chłopaków w szkole mogło się o ciebie kłócić– krzyknęła i przykuła uwagę kilku osób.
-Caroline ciszej – zaśmiałam się – Patrz autobus – krzyknęłam po czym zaczęłyśmy biec.
W busie rozmawiałam z Caroline o tej sytuacji. Była cała podekscytowana. Widziałam rozzłoszczonego Chrisa na samym końcu pojazdu. Car wysiadła 15 minut temu. Teraz kolej na mnie. Podniosłam się z krzesła i podeszłam do drzwi czekając aż kierowca stanie. Miałam wychodzić gdy złapał mnie ktoś za rękę. Okazało się, że to Christian:
-Mogę odprowadzić Cię do domu? – zapytał z nadzieją
- Oczywiście - uśmiechnęłam się.Wyszliśmy razem z busa i zaczęliśmy iść w stronę mojego domu. Między nami była cisza. Nie przeszkadzało mi to. Wolałam iść w milczeniu. No ale niestety Chris ją przerwał:
-Karisma przepraszam – powiedział ze smutkiem
-Nic się nie stało tylko nie rozumiem dlaczego to zrobiłeś – uśmiechnęłaś się.
-Sam nie wiem…coś kazało mi to zrobić…nie chciałem żebyś poszła z nim– również się uśmiechnął – Patrz kawiarnia, jestem głodny a ty? – zapytał
-W sumie to tak – odpowiedziałam
-Idziemy?
-No okay – uśmiechnęłam się i zaczęłam iść z Chrisem w stronę kawiarni. W środku było trochę ludzi ale nie za mało. Usiedliśmy przy stoliku a chwilę później podeszła do nas kelnerka. Zamówiłam sobie szarlotkę a do tego ciepłą herbatę. Natomiast chłopak zamówił sernik a do tego herbatę miętową. Po 10 minutach przynieśli zamówienie. Bardzo mi smakowało. Podczas jedzenia rozmawiałam z Chrisem o dzisiejszym dniu w szkole. Wymieniliśmy się numerami telefonu, śmialiśmy i dokuczaliśmy sobie nawzajem. Po pysznej przekąsce poszliśmy już pod mój dom.  
-No to piękna musimy to kiedyś powtórzyć –uśmiechnął się kiedy staliśmy już przy furtce.
-Oczywiście, że tak – zaśmiałam się.
-Może jutro też odprowadzę cię do domu? – powiedział.
-Jeśli chcesz – odpowiedziałam.
-Chcę i to bardzo – uśmiechnął się.
-No ok to do jutra – przytuliłam go.
-Do jutra słodziaku – uśmiechnął się i wtulił we mnie.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Christina

    Opowiadanie mega, tylko czasem wkradły się błędy, ale ja sama je popełniam. <3 Życzę weny i czekam na drugą część!:*

    12 mar 2017

  • Użytkownik Night

    @Christina Dziękuję, a druga część już niedługo ????????

    13 mar 2017

  • Użytkownik Christina

    @Night Już nie mogę się doczekać!<3

    17 mar 2017