Czarna róża #4

Czarna róża #4Wściekłość. Kolejne uczucie, które chce wam przedstawić to właśnie wściekłość. Pojawia się ona, gdy pomieszamy strach z bezsilnością. To wszystko, co w zwykłym życiu doprowadza nas do wściekłości wydaje się przerastać naszą możliwość opanowania. Używamy wtedy wulgaryzmów. Pamiętajmy jednak, że żaden wulgaryzm nie jest w stanie wyrazić tego co czujemy. Używamy także siły. Pomaga nam w rozładowaniu energii. Rzucamy wszystkim co popadnie, a czasem nawet bijemy kogo popadnie. Później jednak dochodzi do nas, że to było głupie i niepotrzebne. Więc jeśli niepotrzebne to po co w ogóle wściekać się. Wiem, że są sytuacje, które powodują w nas wściekłość i sama ich doświadczam. Próbuję wtedy zapanować nad sobą i poszukać wyjścia z tej jakże głupiej sytuacji, ponieważ pamiętam, że wściekłość może zniszczyć wszystko co budowałam przez kilka lat w jedną sekundę.

Rozszerzyłam oczy widząc stojących przede mną chłopaków, których bardzo dobrze znałam. Byli nimi Tristian i Zachary. Tris podszedł do mnie i uderzył w twarz. Bolało, a nawet bardzo bolało. Wyplułam krew z ust i spojrzałam na niego oczami, które wyrażały wściekłość. Na ten gest Zach wpadł w niekontrolowany śmiech.
-Tris ona za chwilę rzuci się na ciebie – zaczął jeszcze głośniej się śmiać.
-Nic mi nie zrobi…prędzej to ja jej – wydał z siebie dziwny uśmieszek i ponownie mnie uderzył.
-Stary przestań ją bić. Mieliśmy jej nie tykać. Przecież chciałeś zemścić się tylko na Chrisie – podszedł do nas bliżej.
-No właśnie o to chodzi chcę żeby cierpiał tracąc ukochaną tak samo jak ja cierpiałem, gdy traciłem Melanie – wstał i podszedł do okna.
-On ma cierpieć, gdy ty ją bijesz? – podszedł do niego.
-Idioto on ma cierpieć bo przecież ją kocha, a jak ją zabijemy to będzie genialnie – uśmiechnął się.
-Kiedy chcesz to zrobić? – usiadł na krześle, które stało w rogu.
-A choćby nawet teraz – podszedł do mnie i zaśmiał się.
-Stój! A nie myślisz, żeby to nagrać? – Patrzyłam na nich jak prowadzą dosyć zaciętą rozmowę dotyczącą tego czy mnie zabić. Spojrzałam na siebie. Nie przeżyłam tego życia tak jak chciałam. Teraz to i tak nie ma znaczenia. Zginę bez względu na nic.
-Właściwie dobra myśl – poklepał go po plecach.
-Mam jeszcze jeden fajny pomysł – uśmiechnął się.
-Jaki? – zapytał z zaciekawieniem.
- Ona ci się podoba prawda? – uśmiech nie schodził mu z twarzy. Co za koleś. Moje serce zaczęło bić szybciej. Bałam się co on wymyślił.
- No a komu nie? – popatrzył na mnie i chyba zauważył moje przerażenie połączone z wściekłością.
-No to słuchaj...Zamiast jej zabijać to może byśmy tak zrobili z nią to co każdy chłopak pragnie, gdy ją widzi? – w jego głosie była taka nadzieja, że ku*wa myślałam, że tam pierd*lnę.  
-Całkiem dobra myśl, a do tego to nagramy i wyślemy Collinsowi - zaczął się śmiać, a Zachary zaraz po nim. Nie wytrzymam dłużej.
Wyszli z pokoju. Zostałam sama. W głowie miałam milion pytań, a do tego wiedziałam, że tych dwóch chce mojego ciała. Rozpłakałam się. Dlaczego muszą to robić mnie? Za Chrisem wlecze się tyle lasek, a to ja muszę przez niego cierpieć. Nie chcę tak. Nie chcę tu być. Nie chcę stracić dziewictwa po przez gwałt. Zaczęłam wtedy jeszcze bardziej płakać. Miałam dość wszystkiego i wszystkich chciałam po prostu wrócić do domu do taty. Później do pomieszczenia wbiegł Zachary i dał mi jakieś jedzenie i herbatę. Nie chciałam tego pić ani jeść. W tym czymś mogłoby coś być. Rzuciłam jedzeniem  w niego, a herbatę wylałam na podłogę. Wkurzył się. O mało co sam mnie nie uderzył, ale jakoś powstrzymał emocję i po prostu wyszedł.

Oczami Chrisa:
Obudziłem się o 7:00. Wstałem rozejrzałem się po pokoju i wszystkie wspomnienia z wczoraj wróciły. Jestem w domu Karismy. Pośpiesznie wstałem, ubrałem się i zbiegłem na dół dowiedzieć się czy już coś wiadomo w sprawie dziewczyny.
-Panie Collins wiadomo już coś?  
- Niestety ale nie – walnął ręką w ścianę.
-Będzie dobrze – próbowałem się uśmiechnąć. Znowu nie wyszło.
-Dlaczego tak mówisz skoro sam tak nie myślisz? – wygryzł mnie.
- Nie wiem. Chyba sam próbuje sobie to wmówić – usiadłem na krzesełku.  
-Musisz iść do szkoły – powiedział to bardzo stanowczo, ale jak to ja, od razu zaprzeczyłem.  
-Nie proszę pana, nigdzie nie idę – spojrzałem na niego - zostaję bo chcę wiedzieć co z Karismą.
-Andrew nie panie Collins – usiadł obok mnie – właściwie jesteś dorosły rób co chcesz.  
-Dziękuję – wtedy zadzwonił mój telefon. Do domu wparowała policja, kazała odebrać i włączyć na głośnik. Tak też zrobiłem.
-Halo?
-Mamy pewien plan co do twojej ukochanej – zaśmiali się czyli jest ich dwóch.
-Co? Jaki plan? – zdenerwowałem się.
-Chcemy żebyś cierpiał widząc jak ta dziewczyna jest gwałcona i bita – zaczęli się śmiać – No, a na koniec ją zabijemy. Chyba, że nam zapłacisz – usłyszałem jak jeden z nich cieszy japę. Co za skurw*syny. Ona będzie cierpiała przeze mnie. Tylko co ja im zrobiłem?
-Ile?
-Pół miliona – przybili piątkę.
-Ale ona żyje prawda? – oczy mi się zaszkliły.
-No żyje, ale niedługo jeżeli nie dasz kasy to raczej nie będzie – zaśmiał się.
-Daj mi ją do telefonu – powiedziałem bardzo stanowczo. Słyszałem kroki i po chwili płacz mojej ukochanej. Zacisnąłem pięści.
-Chris boję się co oni mi zrobią. Błagam pomóż mi – dalej płakała.
-Kochanie oczywiście, że ci pomogę bo cię kocham – łzy mi poleciały – Nie pozwolę żeby ci coś zrobili.
-Też cię kocham – zaczęła coraz głośniej szlochać.
-Wiem ale teraz już cicho. Wszystko będzie dobrze – miałem taką nadzieje. Wyrwali jej telefon z ręki.  
– Jeżeli nie chcesz żeby cokolwiek z tych trzech rzeczy jej się stało to bądź dzisiaj o 21 na parkingu przy starej fabryce.
-Będę – rozłączyli się. Odetchnąłem z ulgą. Od razu padło pytanie czy jestem w stanie zorganizować te pieniądze. Oczywiście, że tak. Na koncie mam odłożone coś na czarną godzinę, a właśnie taka jest teraz. Kazali mi pojechać i wypłacić te pieniądze. Obiecywali, że i tak czy siak je odzyskam. Mam to gdzieś. Najważniejsze, że dadzą spokój Kar. Wsiadłem na miejsce pasażera, a za kierownicą usiadł pan Collins. Odpalił swoje Audi i ruszył do banku. Powiedział, że to on może dać mi pieniądze. Zaprzeczyłem to mnie poprosili, a nie jego. Bardzo go szanuję. Jest wspaniałym człowiekiem. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Wysiadłem i szybko pobiegłem do budynku. Wróciłem z walizką pełną pieniędzy. Była godzina 16. Jeszcze tylko 5 godzin i odzyskam moją księżniczkę. Cudownie. Wróciliśmy do domu. Usiadłem w salonie, a za chwilę dosiadł się do mnie tata Karismy.
-Jesteś głodny? – śmieszne jest to, że w jego głosie była troska. Dziwne i to bardzo.  
-Nie proszę pana nie jestem ,ale dziękuję za troskę – uśmiechnąłem się.  
-To zamówię pizzę – uśmiechnął się – nie musisz kłamać czuj się jak u siebie, a mnie traktuj jak przyjaciela – znowu się uśmiechnął – i mów mi Andrew.  
-Dobrze – wstał i odszedł do kuchni.
-To jaką? – zapytał i podał mi ulotkę.
-Mi jest obojętnie  - uśmiechnąłem się.
-Przestań i mów, którą chcesz – wyciągnął telefon z kieszeni.  
-Może być ta pod numerem 8 – oddałem mu ulotkę.
-Dobry wybór- zaśmiał się. Uwielbiam go.
Wrócił po kilku minutach i powiedział, że około za 20 minut będzie pizza. Włączył coś w telewizji i zaczęliśmy oglądać. Po tych 20 minutach pizza przyjechała. Pan Collins przyniósł talerzyki i łyżeczki do sosów. O 17:30 skończyliśmy jeść. Później o 18 przyjechała policja i ustaliliśmy plan działania. Ja zanoszę pieniądze, ale najpierw odbieram Kar. Następnie pojawia się policja i pieniądze wracają do mnie. Mam się nie denerwować i im nie ulegać. Oczywiste.

Oczami Karismy:
Leżałam tak i leżałam. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Jeszcze tylko kilka godzin i zobaczę Chrisa oraz tatę. O niczym innym nie marzę. Nagle do pokoju wszedł Tristian. Podszedł do mnie i wziął na ręce. Następnie położył mnie na łóżku. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Ciężko było go rozszyfrować. Zawołał Zacha, który zaczął rozwiązywać mi ręce. Później złapał je i mocno trzymał. Wiedziałam co się szykuje. Zaczęłam krzyczeć i rzucać się po całym łóżku. Nie dałam rady. Byli za silni. Zdjęli mi ubrania. Zostałam w samym staniku i majtkach, których i tak za chwilę nie miałam. To było straszne. Usłyszałam dźwięk rozpinania rozporka. Zaczęłam płakać. Po chwili poczułam ból w całym ciele i  jego język w mojej buzi, a za chwilę słone łzy. To tak bolało. Ściskałam ręce Zacha. Nie chciałam tego czuć. To tak cholernie bolało. Pytanie dlaczego? Dlaczego to ja muszę cierpieć? Chciałam zrobić to z osobą, którą kocham a nie z obleśnym typem ze szkoły. Boże dlaczego mnie tak karzesz?  
Skończył. Brzydzę się teraz swojego ciała. Zamknęli mnie w łazience. Patrzyłam na siebie w lustrze i płakałam. Oczy czerwone, ciało całe w siniakach, rozcięty łuk brwiowy i warga, a do tego moja noga. Rozcięte pół uda. Nie miałam siły. Weszłam do prysznica. Puściłam wodę nie chciałam czuć jego perfum. Zaczęłam z bezsilności walić w ścianę z płytek. Tak walnęłam, że aż osunęłam się na podłogę z bólu. Mam go dosyć. Wyszłam z prysznica. Wytarłam się i założyłam moje ubrania. Nadal płakałam. Nie chciałam wychodzić, ale musiałam. Była już 21:15. Chciałam już do domu. Złapali mnie, związali i wrzucili do bagażnika. Moja rana na nodze znowu zaczęła krwawić. Czułam się jak ostatni bezsens.

Oczami Chrisa:
O 20 wyjechaliśmy z domu. Przez drogę ustalaliśmy jeszcze drobne szczegóły. Po 45 minutach byliśmy na miejscu. Siedziałem w samochodzie i czekałem na furgonetkę. Była już 21:15, a ich nadal nie było. Zacząłem się martwić, że może jednak coś jej zrobili. Nie dotrzymali umowy. Po 5 minutach w końcu czarny samochód podjechał. Wysiadłem pewnie z samochodu i ruszyłem w stronę stojących tam dwóch mężczyzn.
-Gdzie Karisma? – powiedziałem prze zęby.
-W samochodzie – wskazali ręką – najpierw pieniądze potem dziewczyna.
-Nie ma mowy najpierw chcę zobaczyć Kar, a później dostaniecie pieniądze –byłem pewny siebie. Właściwie skądś kojarzę ich głosy tylko nie wiem skąd.
-Słuchaj gościu dajesz nam te pół miliona i dziewczyna wraca do ciebie – podali mi rękę na zgodę.
-Nie tak się umawialiśmy – odepchnąłem wyciągniętą dłoń mężczyzny.
-Dobra słuchaj – wyciągnął z kieszeni zdjęcie i wręczył mi je – to ona?  
Spojrzałem na fotografię i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Karisma wyglądała okropnie. Była cała w siniakach i krwawiących ranach.
-Co wy jej zrobiliście?! – Krzyknąłem nie wytrzymałem – Ona ma poranione całe ciało. Te blizny zostaną jej do końca życia – zacząłem już krzyczeć.
- Przestań się tu wydzierać i dawaj w końcu te pieniądze – postanowiłem zrobić tak jak chcą i odzyskać mój skarb. Zabrali pieniądze i ruszyli w stronę samochodu. Otworzyli tylne drzwi i wyciągnęli z niego kasetę.
-Trzymaj to na pamiątkę – wręczył mi pudełko z płytą.
-Oddajcie mi Kar –wkurzyłem się i z tych nerwów uderzyłem go z pięści w twarz.
- Robi się – podniósł się z ziemi i podążył do furgonetki. Wsiadł i zapalił silnik. Zacząłem biec w tamtą stronę. Nie udało się. Odjechali tak jak w lesie. I co teraz? Zabrali mi najcenniejszą rzecz na świecie. Padłem na kolana z bezsilności. Znowu mi ją zabrali, a zostawili tylko jakąś kasetę i jej zdjęcie. Co z policją? Dlaczego nic nie robią? Odwróciłem się a za mną stał tylko pan Collins, który natychmiast do mnie podbiegł i przytulił jak syna. Właśnie takiego uścisku mi brakowało od wielu lat.
-Gdzie policja?
-Pojechali za nimi mam nadzieję, że ich złapią i te sk*rw*syny oddadzą mi moją córkę
-Też mam taką nadzieję
Po 15 minutach wrócił radiowóz policji. Pobiegłem do niech z nadzieją, że w końcu przytulę moje życie. Tak się nie stało Powiedzieli, że zgubili ich. Wściekłem się i zacząłem krzyczeć. Pan Collins też nie wyglądał najlepiej. W końcu traci córkę. Wiem, że próbuje pokazać, że się zbytnio tym nie martwi, ale ja widzę przerażenie w jego oczach.

Oczami Karismy:
Dojechaliśmy na miejsce. Słyszałam głos Chrisa, a po chwili już go nie słyszałam. Zaczęłam krzyczeć. Chciałam, żeby dali mi już spokój, ale nie. Ponownie odjechali ze mną w środku. Po kilku godzinach jazdy i moim krzyku zatrzymali się. Wyrzucili mnie z tego bagażnika jak psa. Upadłam brzuchem na jakąś gałąź. Usłyszałam tylko pęknięcie. Wiedziałam, że coś połamałam. Zaczęłam płakać z bólu. Rzucili się na mnie. Zaczęli ponownie rozbierać. Nie chciałam tego. Nie chciałam znowu czuć tego bólu…
Tym razem to Zachary zdjął spodnie. Zaczęłam krzyczeć i płakać. Słyszałam tylko śmiech Trisa.  
-Masz na co zasługiwałaś – wyśmiał mnie
-Co ja ci takiego niby zrobiłam co? – powiedziałam przez łzy.
-Po pierwsze nie umówiłaś się ze mną a po drugie kochasz chłopaka, który odebrał mi moja ukochaną, więc tak jakby to wszystko twoja wina, a że ty nam się podobasz to pomyśleliśmy, że cię przelecimy i zostawimy w tym lesie, którego nikt nie odwiedza. Więc powodzenia złotko – zaśmiał się, wszedł do auta i odjechał razem z Zachem. Zostałam sama. Bolało mnie całe ciało. Ciężko mi było się podnieść ale jakoś wstałam. Szłam ze związanymi rękoma. Po chwili zauważyłam rozbitą butelkę. Chwyciłam jeden kawałek i rozcięłam sznur. Poczułam ulgę. Strasznie bolały mnie żebra. Musiałam jakoś wyjść z tego lasu. Tylko jak? Wszędzie tylko drzewa i nic więcej. Szłam wolnymi krokami po ciemnym lesie. Usłyszałam szelest liści. Przestraszyłam się, ale to tylko wiatr. Nic gorszego i tak nie może mi się stać. Usłyszałam samochody. Czyli jestem blisko ulicy. Wymusiłam na twarzy uśmiech i ruszyłam w stronę dobiegających dźwięków. Były coraz bliżej. Szłam tak i szłam. Jednak nic nie widziałam. Może to po prostu tylko moja głowa. Nie zważałam na to uwagi i szłam dalej. Po jakiś 15 minutach doszłam do ulicy. Weszłam na nią i zaczęłam machać do przejeżdżających samochodów. No, ale ludzie nie znają słowa pomoc. Ponownie zaczęłam płakać. Usiadłam na trawie nie wiedząc gdzie jestem. Po chwili usłyszałam śmiech jakiegoś chłopaka. Zaczęłam biec w jego stronę. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i nic już nie widziałam.

2 komentarze