Czarna róża#14

Czarna róża#14-Justin gdzie ty jesteś? – krzyknęłam i kilka ludzi zaczęło mi się przyglądać.

-Kochanie 5 minut – próbował mnie uspokoić.

-Mówisz tak od godziny i ciągle cię nie ma – powiedziałam nieco spokojniej.

-Wiem, wiem. Już wyjeżdżam. Będę za 15 minut – słyszałam jak zamyka drzwi od samochodu.  

- Co za…yhh szkoda gadać – rozłączyłam się. Tak jak mówił był 15 minut później koło lotniska. Wszyscy wsiedliśmy i Justin ruszył.

-Kochanie przepraszam – powiedział łapiąc mnie za rękę. Natychmiast ją wyrwałam.

-Co ty robiłeś?! – próbowałam hamować nerwy. Nie udawało mi się to. Myślałam, że za chwilę wybuchnę.

-Miałem mały problem – spojrzał na mnie uśmiechnięty, co bardziej mnie denerwowało.

-Jaki znowu problem?! – poczułam rękę Chrisa na ramieniu i za chwilę powiedział mi do ucha, żebym się nie denerwowała. Jak ja mam się nie denerwować?

-Nie wiedziałem gdzie mam kluczyki – zaczął się śmiać.  

-Niech zgadnę. Były w tylnej kieszeni spodni – spojrzałam na niego, a on pokiwał głową. Zaczęłam się śmiać, a za mną razem śmiał się cały samochód. Kilkanaście minut później byliśmy już pod autobusem, gdzie przebywała cała ekipa.  

-Jesteś głodna? Albo zmęczona? Bo musimy gdzieś jechać – spytał mnie Jus łapiąc za rękę.

-Nie. Nic z tych rzeczy – zaśmiałam się i spojrzałam w stronę Michaela, Christiana i Caroline – Tylko muszę załatwić jedną sprawę – uśmiechnęłam się. Wyszłam z samochodu, a za mną moi przyjaciele i mój brat. Otworzyłam bagażnik i wyciągnęłam swoją walizkę. Pozostali zrobili to samo. Kazałam im zostawić rzeczy obok autobusu i wejść ze mną do środka. Uchyliłam drzwi i od razu zobaczyłam Scootera. Siedział w salonie i oglądał telewizję. Podeszłam do niego bliżej.

-Czy to moja piękna przyjaciółka? – odwrócił się, obiegł kanapę i mnie przytulił – Dobrze cię widzieć z powrotem – uśmiechnął się, puszczając mnie.  

-Ciebie również – pociągnęłam go za rękę bliżej drzwi – To Caroline, Michael i Christian – chłopak podał każdemu rękę na przywitanie i krzyknął na cały autobus, że wróciłam. Zaśmiałam się i po chwili przytulało mnie już 3 pozostałych chłopaków. Przedstawiłam każdego z każdym i wyszłam na zewnątrz.  

-Tam jest wasz hotel. Są dwa pokoje. Macie tu karty – uśmiechnęłam się podając Christianowi tak jakby klucze do pokoju? ( Sama nie wiem :D)  

-Ok, dziękuję – zabrał karty i razem z Michaelem ruszył z stronę budynku.

-Kar – zaśmiała się Caroline.

-Co tam? – uśmiechnęłam się.

-Przystojny jest ten Scooter – zaśmiała się, a ja zaraz po niej.

-Rozumiem. Zapytam – pocałowała mnie w policzek i pobiegła do chłopaków. Natomiast ja odwróciłam się i wsiadłam do samochodu Justina.

-Gdzie jedziemy? – zapytałam zapinając pas.

- Zobaczyć nasz nowy dom – uśmiechnął się – Mam na oku jeden tylko nie wiem czy ci cię spodoba– spojrzał na mnie szczerząc się.

-Justin. Muszę skończyć szkołę – po chwili uśmiech zszedł mu z twarzy.  

-Przecież równie dobrze możesz ją skończyć tutaj – widziałam, że się zdenerwował.

-Nie przeniosę się teraz do innej szkoły – zacisnął ręce na kierownicy.

-Dlaczego? –  mówił spokojnie, ale myślałam, że zaraz wybuchnie.

-Nie kłóćmy się o takie coś – złapałam go za rękę.

-Ja po prostu tego nie rozumiem. Kochasz mnie? – spojrzał na mnie z poważną miną.

-Oczywiście, że tak – uśmiechnęłam się.

-To dlaczego nie chcesz ze mną zamieszkać? Przecież nie musisz kończyć szkoły. A poza tym  nie wytrzymam tak na odległość przez dwa lata – przetarł ręką twarz.  

-Zróbmy to tak. Jeżeli wygram ten konkurs fotograficzny to przeniosę się do LA i zamieszkam z tobą – uśmiechnęłam się.

-Kiedy jest rozstrzygnięcie? – zaśmiał się.

-Po jutrze mają do mnie zadzwonić. Dziwnym trafem odebranie nagrody jest w LA – zaśmialiśmy się i po chwili Justin zaparkował. Weszliśmy do jednego z wybranych domów i zaczęliśmy oglądać pomieszczenia.

Kiedy obejrzeliśmy cały Jus poprosił o chwilę prywatności. Mężczyzna, który pokazywał nam dom zgodził się i wyszedł z na dwór.

-I jak ci się podoba? – uśmiechnął się Jus przytulając mnie.

-Jest piękny, ale nie potrzebny nam pokój dla dziecka – zaśmiałam się.

-Tak wiem, ale przecież kiedyś na pewno będziemy mieli dziecko – pocałował mnie.

-Nie zbyt prędko – powiedziałam, gdy przestał mnie całować. Zaczął się śmiać i wyszliśmy na zewnątrz. Justin jeszcze rozmawiał z właścicielem o cenie. Wrócił po kilku minutach i powiedział, że dom jest nasz. Odpalił samochód i ruszył.

-Chcesz sprzedać dom w Crail? – spojrzałam na niego i usłyszałam dźwięk telefonu. To Scooter.

-Halo?

-Gdzie wy jesteście?

-Nieważne, ale już jedziemy

-To dobrze bo chcemy zrobić ostatnią próbę

-Oki. Niedługo będziemy

Rozłączyłam się i usłyszałam odpowiedź Jusa na moje pytanie.

-Jeszcze nie wiem, ale rozważałem tą opcję – spojrzał w lusterko – Ku*wa – zaczął przyspieszać.

-Justin co się dzieje?! – krzyknęłam – Zwolnij – powiedziałam widząc jak szybko jedziemy.  
Chłopak nic nie odpowiedział tylko coraz bardziej przyspieszał. Wgniatało mnie w siedzenie i kilka razy próbowałam mu uświadomić, że jedziemy za szybko. Znowu spojrzał w lusterko i wypuścił powietrze.

-To paparazzi. Czasem za mną jeżdżą, więc muszę ich gubić na drodze – zaśmiał się. Pokiwałam tylko głową i po chwili byliśmy na miejscu.  

Kilka godzin później:

-Karisma! – krzyknął Scooter z salonu.

-Co chcesz?! – odkrzyknęłam mu i podniosłam się z łóżka.

-Chodź do salonu! – wydałam z siebie tylko westchnięcie i ruszyłam do niego.

-Więc o co chodzi? – zapytałam widząc jego, Adama i Justina. Nie odzywali się.  

-Chciałbym wam powiedzieć, że ja i Adam – wciągnął powietrze – jesteśmy razem.

-Naprawdę? – zapytałam ze zdziwieniem.

-Tak – powiedział, a ja spojrzałam na minę każdego.  

-To życzę wam szczęścia – uśmiechnęłam się i go przytuliłam. To samo zrobił Justin.

-Dziękuję – wypuścił powietrze – Właściwie musimy się już zbierać i jechać już – pokiwałam  
twierdząco głową i zadzwoniłam do Caroline, żeby przyszli pod autobus.  

Jesteśmy teraz pod sceną i czekamy, aż Justin wejdzie na scenę. Gdzieś tak 5 minut później zobaczyłam go biegnącego po scenie prosto w moją stronę. Popatrzył na mnie, a później na pozostały tłum za mną. Zaśmiałam się po czym zaczął śpiewać piosenkę „ Sorry”.  
Godzinę później zrobił przerwę. Zobaczyłam ochronę. Po chwili byli już koło mnie i powiedzieli, że Justin chciał ze mną porozmawiać. Poszłam razem z nimi. Po kilku minutach przepychania się między ludźmi dotarłam do mojego chłopaka. Zobaczyłam jak przytula jakąś dziewczynę. Wtedy mnie zauważył.

-Oo kochanie chodź tutaj – powiedział uśmiechając się. Podeszłam tam i stanęłam naprzeciwko Justina.

- Co to ma być? – spojrzałam na niego, a zaraz później na tą dziewczynę.

-To jest Xenia – uśmiechnął się, a dziewczyna podała mi rękę. Spojrzałam tylko na nią i nic nie zrobiłam – Moja przyjaciółka. Występowała kiedyś w teledysku do mojej piosenki – przytulił mnie.

-Tak kojarzę – odepchnęłam go.

-No przestań. Nie mów, że jesteś zazdrosna – zaczął się śmiać – Kocham ciebie, a poza tym Xenia ma chłopaka – uśmiechnął się.

-Poważnie? – zawstydziłam się swoim zachowaniem.

-Tak. Karisma, nie martw się nie zabiorę ci chłopaka. My tylko się przyjaźnimy – podeszła do mnie i przytuliła – Jestem Xenia – podała mi rękę po raz drugi.

-Karisma – zrobiłam to co ona śmiejąc się. Po chwili Justin wbiegł ponownie na scenę, a ja zostałam z Xenią przed schodami na scenę. Jest całkiem miła. Jak na razie.  

Minęła kolejna godzina i koncert dobiegał końca. Wszyscy przechodzili do pomieszczenia, gdzie Justin później rozdaje autografy. Ponownie podszedł do mnie i Xenii. Po chwili dostałam telefon, że Caroline z chłopakami zbierają się do hotelu. Kazałam im poczekać bo za chwilę Scooter z resztą też jadą, więc pojadą razem. Po Xenię przyjechał chłopak i również pojechała. W pewnym momencie zostałam sam na sam z Justinem. Złapał mnie i chciał pocałować, ale nie zrobił tego bo przerwał nam telefon. Spojrzał na wyświetlacz i szybko odebrał.

-Cześć księżniczko – uśmiechnął się, a mnie wgniotło w ziemię.  

-Justin nie chcą nas wpuścić. Jesteśmy przy tylnych drzwiach

-Już idę gwiazdeczko

Rozłączył się i pobiegł na tył nie zwracając na mnie uwagi. Co to ma być? Stałam tam jak idiotka. Zauważyłam wychodzącego Arthura i zabrałam się razem z nim do domu. Czułam się tak jakby pusta. Justin dzwonił do mnie kilka razy. Nie odbierałam. Nie jechaliśmy zbyt długo. Jak tylko dojechaliśmy do autobusu wpadłam tam i nie wiedziałam co robić. Jedyne o czym myślałam to dwa słowa. Księżniczka? Gwiazdeczka? Siedziałam w kuchni i tak myślałam. Kilka minut później w autobusie zjawił się Justin. Podszedł do mnie i chciał przytulić.

-Czemu uciekłaś? – zaśmiał się widząc moje zdenerwowanie.  

-Z kim rozmawiałeś – odepchnęłam jego ręce.

-Z siostrą kochanie – usiadł naprzeciwko mnie.

- I ja mam w to wierzyć? – zaśmiałam się. Jednak po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy. Do autobusu wszedł mężczyzna około 40 z dwójką dzieci.  

-To właśnie moja siostra Jazmyn i mój brat Jaxon – uśmiechnął się

-A mnie nie przedstawisz? – powiedział mężczyzna podchodząc bliżej mnie.

-Nie zasługujesz – powiedział obojętnie.

-Sam się przedstawię – uśmiechnął się – Jeremy Bieber – podał mi rękę.

-Karisma Collins – zrobiłam to co on nadal będąc w szoku.

-Wyjdź stąd. Zaraz do ciebie przyjdę – powiedział Justin wskazując na drzwi. Mężczyzna go posłuchał i wyszedł. Jus podszedł do swojego rodzeństwa i uśmiechnął się kucając – To moja druga księżniczka. Karisma – kiwnął palcem żebym podeszła bliżej. Uśmiechnęłam się i klęknęłam na podłodze.  

-Ona jest twoją żoną? – zapytała Jazmyn wskazując na mnie palcem.

-Jeszcze nie, ale w przyszłości będzie – zaśmiał się Jus całując mnie w policzek – Odwiedzę was jutro.

-Przyjedź z Karismą – zaśmiała się dziewczynka po czym przytuliła mnie.  

-Dobrze, ale teraz już chodźcie – zaśmiał się Jus biorąc Jazz na ręce.  

-Jesteś śliczna – powiedział Jaxon wychodząc z Justinem. Uśmiechnęłam się i pomachałam im. Jus wrócił kilka minut później.

-Autokar jest pusty i mamy czas dla siebie – uśmiechnął się i zaczął mnie całować.

-Nie jesteś zmęczony? – mówiłam między pocałunkami.

-Pobudzasz mnie – uśmiechnął się i wziął mnie na ręce. Zabrał mnie do naszego pokoju i rzucił na łóżko. Zdjął koszulkę i wbił się w moje usta – Dzisiaj nie będziesz dominować – uśmiechnął się i zdjął moją koszulkę. Z ust zjechał z pocałunkami na szyję. Przygryzał ją czasem lekko, a czasem mocniej…

Night

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1959 słów i 11334 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Pytonek03

    No właśnie kiedy następna <3

    12 sie 2017

  • Użytkownik SlodziaK

    Piękne! Kiedy następne? <3 :*

    12 sie 2017

  • Użytkownik Misiaczek0220

    Zajebiste <3

    11 sie 2017