Wybieram jeszcze raz [14]

Wierzgałam się na siedzeniu niczym piskorz, a Lucas patrzył na mnie wzrokiem pełnym niezmąconego spokoju. Miałam niemiłe przeczucie, że nasza rozmowa jednak nie będzie spokojna.
- Musimy porozmawiać – stwierdził w końcu.
- Musimy – przytaknęłam. – Wyspałeś się?
- Dobra próba, Carly – parsknął krótkim śmiechem. – A, i nawet nie próbuj się wymigiwać, że nic nie pamiętasz albo zrobiłaś to przypadkiem, czy co tam jeszcze ci przyjdzie do głowy. Dobrze wiem, jak było.
Prychnęłam.
- No to o czym musimy porozmawiać? – udałam głupią.
Spojrzał na mnie wzrokiem bazyliszka.
- Co to miało znaczyć, Carly? – spytał łagodnie, ale tak, że wcisnęłam się głębiej w fotel. Jezu, zabrzmiał teraz jak mój tata, kiedy w wieku szesnastu lat wróciłam z imprezy dopiero nad ranem- w tym pozornie spokojnym tonie czaiło się coś groźniejszego.
- Nooo… - zaczęłam i urwałam. Niby co miałam mu powiedzieć?
Lucas czekał, wbijając we mnie wzrok.
- Co chcesz, żebym ci powiedziała? – spytałam w końcu zmęczonym głosem.
- Prawdę – rzucił krótko. – Dlaczego mnie pocałowałaś?
- Bo chciałam – warknęłam i przez chwilę przestraszyłam się, że go rozzłoszczę, ale on tylko się uśmiechnął.
- Tęskniłaś za mną.
- Hm, może nie nazwałabym tego… - zaczęłam, ale mi przerwał:
- To nie było pytanie.
Przez chwilę milczałam i podczas tej ciszy w głowie rozbrzmiały mi słowa Kate:
„Każdą sytuację dałoby się naprawić, nawet tą z tym cholernym Lucasem. Ale zamiast tego ty schowałaś głowę w piasek… do cholery, przestań brnąć na ślepo w to, czego nie chcesz i zajmij się zdobyciem tego, czego chcesz!”
Miała rację, miała rację, byłam idiotką. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Tęskniłam za tobą.
Uśmiechnął się szeroko. W policzku zrobił mu się ten uroczy dołeczek. Gdzieś w środku rozlało mi się ciepło, jakbym właśnie wypiła na raz kubek herbaty.
- Och Carly… - jedną ręką przyciągnął mnie do siebie i wtulił twarz w moje włosy. – Nie masz pojęcia, jak było mi cholernie ciężko. Tak za tobą tęskniłem…
Głos uwiązł mi w gardle, gdy przypomniałam sobie moje słowa do Kate. Nie zostawię tak Erica. Nie mogłam. Byłabym wtedy kompletnie bez serca. Nie wiedział o tym, ale moje sumienie gryzło mnie niczym komar w letni dzień i musiałam to jakoś wynagrodzić. Jemu, czy sobie… komukolwiek…
- Lucas – szepnęłam. – Nie możemy być razem.
Na chwilę zastygł w moich ramionach, po czym odsunął się powoli, a oczy miał niczym sople lodu.
- A to niby dlaczego?
Z trudem przełknęłam ślinę i wymamrotałam:
- To, co zrobiłam… nie żałuję tego, ale… nie powinnam tego robić – ukryłam twarz w dłoniach. – Zdradziłam Erica. On mi ufał, a ja go zdradziłam. Nie mogę go teraz zostawić.
Wbił we mnie przenikliwy wzrok, a ja się nagle przestraszyłam, że zaraz wyrzuci mnie z samochodu. Po chwili żałowałam, że tego nie zrobił. Wpatrywał się we mnie tak, jakby zobaczył mnie po raz pierwszy w życiu. Na jego twarzy pojawiła się wściekłość i odruchowo odsunęłam się od niego.
- Carly, czego ty, do cholery chcesz? – warknął na mnie. – Wiem, że mogłaś być wściekła po tym, co usłyszałaś w sylwestra. Wiem, że powinienem ci o tym powiedzieć, ale nie powiedziałem. Ok., moja wina. Chciałem potem naprawić swój błąd, ale ty nawet nie chciałaś ze mną rozmawiać. Uciekałaś ode mnie – walnął pięścią w kierownicę, aż podskoczyłam. – A teraz się mną bawisz jak jakąś pieprzoną lalką w teatrze!
- Nie! – raptownie odzyskałam głos. – To nie tak!
- Nie? A mi się wydaje, że właśnie tak – spojrzał na mnie z bólem. – Dziewczyno, czy ty w ogóle masz pojęcie, co do ciebie czuję?
Byłam pewna, że mam już łzy w oczach. Serce boleśnie tłukło mi się o klatkę piersiową. Nie mogłam go teraz stracić. Zastanawiałam się w panice, jak to rozegrać, żeby zaraz nie skończyć znowu ze złamanym sercem.
- Lucas – dotknęłam jego dłoni. Na szczęście się nie odsunął, ale odwrócił wzrok. – Musisz mi uwierzyć. To nie tak. Powiedziałam prawdę. Tęskniłam za tobą i tęsknię nadal – przyznałam, spuszczając wzrok, bo nie byłam w stanie mówić tych słów i jednocześnie na niego patrzeć. – Ale to, co zrobiłam, było okropne. Nie jestem taką osobą i czuję się teraz paskudnie. Nie mogę teraz zostawić Erica z dnia na dzień. Muszę to zrobić jakoś… stopniowo, nie wiem… on się zupełnie załamie – powiedziałam szeptem. – Ale kiedy się z tym uporam to będziemy mogli… to znaczy, jeśli ty w ogóle jeszcze chcesz…
Zamknij się, poradziłam sama sobie. Już nawet nie wiedziałam, co plotę. Lucas spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział.
- Bo przecież masz tą swoją jak-jej-tam… - zaczerwieniłam się, gdy zdałam sobie sprawę, że właśnie wypowiedziałam na głos nieświadomie nadaną ksywkę jego dziewczyny. Do licha, na tym etapie już chyba powinnam znać jej imię. Lucas prawie się uśmiechnął.
- Noelle.
- Więc bądźmy jeszcze z nimi obojgiem – powiedziałam cicho. Rany, to brzmiało jeszcze gorzej, niż w mojej głowie. – Musimy to zrobić powoli. Tak jak z odrywaniem plastra.
- A nie sądzisz, że wtedy boli to jeszcze bardziej?
- Ja tam wolę zanurzać się w wodzie powoli, niż od razu wskoczyć całym ciałem – odburknęłam.
- A ja wolę wszystko robić na raz – odparł.
Ta dyskusja była bez sensu.
- Proszę, Lucas. Muszę to zrobić po mojemu.
Popatrzył na mnie przeciągle, po czym westchnął głęboko, wsunął rękę we włosy i zacisnął powieki.
- Doprowadzasz mnie do szału, dziewczyno.
- Czy to oznacza zgodę? – zapytałam nieśmiało.
Otworzył oczy i spojrzał na mnie spod byka.
- Tak. Na razie tak. Czy mam, do cholery, inne wyjście? Zakochałem się w najbardziej upartej istocie pod słońcem.
Pewnie powinnam coś na to odpowiedzieć, ale nie mogłam znaleźć słów. Pojedyncza łza pociekła mi po policzku i wyciągnęłam ręce, by przytulić się do Lucasa. Objął mnie i tak przez chwilę trwaliśmy.
- Ja to załatwię, Lucas – szepnęłam. – Naprawdę.
- Mam nadzieję – mruknął. – Bo inaczej skończysz na gilotynie, a ja osobiście zetnę ci głowę.
Cóż, o ile zakończenie tego spotkania było raczej optymistyczne, następne dni takie nie były. Pozornie jednak wszystko było ok. Zawarliśmy umowę- bez określonego czasu, ale wierzyłam, że szybko się z tym uporam. Niestety, to była tylko kolejna rzecz, która wychodziła mi niesamowicie mozolnie.
Nie byłam w stanie tego zrobić. Choć pragnęłam Lucasa z całych sił, to natychmiast tchórzyłam, patrząc na Erica. Gdy wyzdrowiał, przyszedł do naszego mieszkania i nie wypuszczał mnie z objęć przez dobre parę minut. Modliłam się, żeby Kate niczego nie palnęła, ale na szczęście siedziała cicho. Potem poszliśmy na spacer i postanowiłam sobie, że zrobię to za tydzień.
Tydzień minął, a ja nie posunęłam się nawet o krok dalej, jeśli chodziło o zerwanie z nim. Eric chyba chciał wynagrodzić mi stracone walentynki, więc był wyjątkowo uczynny, miły i generalnie nie było rzeczy, o którą mogłam teraz mieć do niego pretensje.
Gdyby tylko wiedział, że moje walentynki były w tym roku wyjątkowo zajebiste… i gdyby tylko wiedział, że swoim zachowaniem utrudnia mi mój cel.
No więc postanowiłam, że zrobię to za kolejny tydzień.
Nic z tego. Był wtedy w tak złym humorze, że bałam się nawet pytać o godzinę. Nie wiem, co mu było, ale miotał się cały dzień jak dziewczyna podczas miesiączki. Dni mijały, a postęp mojego planu ciągle był na cyfrze 0.
Lucas, zgodnie z umową, też czekał- jednak nie na dogodną chwilę, tylko na mnie. Jak powiedział, on wolał wszystko robić na raz. Dalej był z Noelle, ale wiedziałam, że czeka. To sprawiało, że wpadałam w panikę i jeszcze bardziej tchórzyłam.
Najgorsze jednak z tego wszystkiego był moment, kiedy ją poznałam. Gdy w przerwie między zajęciami poszłam po sałatkę, wpadłam na Lucasa i Noelle stojących przed ladą. Choć sama popchnęłam go w jej ramiona- po raz kolejny… - to i tak na widok ich splecionych dłoni poczułam się, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Lucas odwrócił się do mnie i nie miał innego wyjścia, jak przedstawić nas sobie. Wymamrotałam w myślach soczyste przekleństwo.
Noelle okazała się być taka, jak najbardziej się obawiałam. Nie była rozpuszczoną panienką z tipsami długości połowy centymetrówki ani słodką idiotką szczebioczącą mało śmieszne dowcipy. Była miła, normalna i powitała mnie z tak szczerym uśmiechem, że poczułam się jak szatan w ludzkiej postaci zesłany na ziemię.
Przez resztę dnia zastanawiałam się, czy jednak nie zrezygnować z tego bądź co bądź idiotycznego planu i po raz pierwszy w życiu nie być samolubną, pozwalając Lucasowi być z Noelle. To ona wydawała się dla niego odpowiednia. Nie prowadziła gierek, nie zdradzała swoich chłopaków, nie uciekała od poważnych rozmów. Była o stokroć lepsza, niż ja. W końcu nie wytrzymałam i napisałam to Lucasowi w smsie i usiłowałam uspokoić gonitwę myśli. Lucas jednak odpisał tylko:
LUCAS: Przymknij się i przestań tyle myśleć. Czekam na Ciebie.
No i co miałam zrobić? Natychmiast porzuciłam moje „szlachetne” rozmyślania.
Dalej jednak nie byłam w stanie nic zrobić i choć rzadko rozmawiałam z Lucasem, to wiedziałam, że się niecierpliwi. Kiedy się czasem mijaliśmy, rzucał mi wyczekujące spojrzenie, a ja kuliłam się w sobie i myślałam, jak u licha, mogę dalej być takim tchórzem. Przekonywałam się na własnej skórze, że jednak zrywanie wcale nie jest takie łatwe.
Kate dalej na mnie warczała, że cały czas stoję w miejscu i w końcu wybuchłam:
- Jezu! Ludzie! Dajcie mi to zrobić po swojemu!
- Ale ty nic nie robisz!
- Bo nie umiem!
- To ciekawe, dlaczego tak łatwo ci było zostawić Lucasa po sylwestrze! – odkrzyknęła mi.
Pięknie, jeszcze tylko brakowało tego, żebym się pokłóciła z najlepszą przyjaciółką o… o co? O chłopaka, czy o to, że nic nie robiłam?
Nie sądziłam, że nadzieje dzień, kiedy to Kate będzie mnie zaganiała do roboty- jakiejkolwiek.
Musiałam odetchnąć. Miałam świadomość, że zachowuję się jak piętnastoletni nadąsany tchórz, ale nie mogłam nic na to poradzić. Widocznie moje IQ i pewność siebie zawieruszyły się właśnie w tych czasach.
Wróciłam w weekend do domu i pojechałam do Joe’go. Wyściskał mnie, a potem poszliśmy na spacer. Zbliżał się marzec, ale mi dalej było zimno.
- Przykro mi to mówić, Carly, ale Kate ma rację – zwrócił się do mnie.
- Wiem przecież – jęknęłam. – Ale wcale nie tak łatwo się z kimś zrywa.
- Mam na to prosty sposób. Zabierz go na kolację, a potem stwierdź, że jednak jesteś lesbijką.
Wybuchnęłam śmiechem na środku ulicy, aż ludzie wokół popatrzyli na mnie ze zgorszeniem.
- No co? W naszym przypadku homoseksualizm podziałał – zaśmiał się Joe.
- To prawda – przyznałam, parskając. – Jesteśmy wprawieni w zrywaniu ze sobą.
- Absolutnie. Powinniśmy robić to częściej.
Spotkanie z nim poprawiło mi humor. Wróciłam autobusem do mieszkania i przed zaśnięciem obiecałam sobie, że teraz to już na pewno- za tydzień. Zrobię to za tydzień.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2102 słów i 11555 znaków.

8 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • bananowaagnieszka

    Bardzo kocham !

    6 sie 2016

  • candy

    @bananowaagnieszka <3

    6 sie 2016

  • Ania13477

    kurcze denerwuje mnie to jej tchórzostwo.. ale po za tym piszesz swietnie!! :*

    6 sie 2016

  • candy

    @Ania13477 jeszcze trochę będzie taka :) dziękuję :*

    6 sie 2016

  • Nika....

    Jeszcze! Jeszcze! <3!

    6 sie 2016

  • candy

    @Nika.... <3

    6 sie 2016

  • Dream

    Pod którąś częścią napisalas, ze dodajesz to opko tez na innej stronce, więc postawnowilam ją znalesc xD I mi sie udało :D Do 3 w nocy czytalam i dotarlam do końca, który był cudny, ale nie będę spojlerować xD Kocham to opowiadanie całym serduchem <3 Gratuluje talentu :*

    6 sie 2016

  • candy

    @Dream hah, cwaniaro :D dziękuję za fatygę, za siedzenie do rana i za komentarz <3

    6 sie 2016

  • cukiereczek1

    Niech ona zerwie z tamtym i będzie z Lukasem czekam już niecierpliwie na kolejną:)

    6 sie 2016

  • candy

    @cukiereczek1 :*

    6 sie 2016

  • Lolisss

    Poraz  75356782 carlas4ever! <3 czeka na nastepna ;)

    6 sie 2016

  • candy

    @Lolisss <3

    6 sie 2016

  • Misia1012

    Cudeńko  <3 czekam na więcej  :kiss:

    6 sie 2016

  • candy

    @Misia1012 dzięki <3

    6 sie 2016

  • ~☆mîšîâ☆

    <3 kiedy następne opowoadanie? <3<3 <3

    6 sie 2016

  • candy

    @~☆mîšîâ☆ za parę godzin może <3

    6 sie 2016