Wybieram jeszcze raz [11]

Czując się jak dziecko, ostrożnie wychyliłam głowę zza drzwi, patrząc, czy nigdzie w pobliżu nie ma Lucasa. Chociaż mieszkał naprzeciwko, wyobrażałam sobie, że koczuje pod moimi drzwiami z namiotem i herbatą w termosie. Na szczęście korytarz był pusty, więc wyślizgnęłam się z mieszkania i zaczęłam schodzić po schodach na dół, gdzie już powinien czekać na mnie Eric. Chciał przyjść po mnie aż po same drzwi, ale odmówiłam, bo nie mogłam przestać myśleć o tym, co by było, gdyby Lucas nas razem zobaczył. Ciągle zastanawiałam się, kim teraz dla siebie jesteśmy. Czy dalej byliśmy razem? Żadne z nas nie powiedziało tego ostatniego słowa. No dobra, ale ja wrzasnęłam, że nigdy więcej już nie chcę go widzieć. Na razie jednak nie miałam głowy do zastanawiania się nad tą kwestią.
Niezauważona, wypadłam na zewnątrz, gdzie stał już Eric z uroczo zaróżowionymi od mrozu policzkami.
- Cześć – przywitałam go z uśmiechem. Zaskoczył mnie niesamowicie, podchodząc i całując mnie w policzek.
Ruszyliśmy przed siebie. Dochodziła dziesiąta rano. Było dosyć chłodno, ale miałam nadzieję, że się rozgrzeję, gdy zacznę się wywalać na lodowisku. Wyobraziłam sobie jak by to wyglądało, gdybym na lodowisko poszła z Lucasem. Śmiałby się ze mnie, to na pewno. Nabijał się, że nie umiem jeździć i on się do mnie nie przyznaje, ale potem pomógłby mi wstać i by mnie pocałował.
Nie no, dosyć tego. Musiałam wreszcie przestań o nim myśleć. Byłam tu z Erikiem, musiałam się skupić na nim, a nie na człowieku, który chciał mnie okłamać.
Rozmawialiśmy o sesji, ale temat wkrótce szybko się wyczerpał. Westchnęłam zrezygnowana. Jak ciężko było mi z nim rozmawiać… miałam wrażenie, że powoli kończy nam się lista wspólnych tematów.
Gdy doszliśmy, ludzi było niewiele. Wypożyczyliśmy łyżwy i weszliśmy na śliską taflę. Przełknęłam ślinę, za wszelką cenę starając się utrzymać równowagę.
- Co jest? – spytał Eric, zerkając na mnie.
- Ja, hmm… nie wiem jak ci to powiedzieć, ale łyżwiarstwo figurowe nie jest moją specjalnością – wyszczerzyłam się do niego, a on roześmiał się krótko.
- Mogę cię nauczyć – zaproponował.
- Czemu nie – wzruszyłam ramionami. – Byłoby miło się nie połamać – dodałam z uśmiechem.
Wziął mnie za rękę i razem podjechaliśmy na środek lodowiska. Czułam się dziwnie. Jego dotyk był tak inny od dotyku Lucasa…
Stop, upomniałam się w myślach. Przestań o nim myśleć. Skupiłam się na tym, co mówił do mnie Eric.
- To nie takie trudne. To jak jazda na rolkach.
- Tylko przy rolkach mam koła, które są mi jakoś bardziej przyjazne – jęknęłam, trzymając się go kurczowo, żeby nie upaść. – A nie takie ostre i cienkie brzytwy.
- Pojeździmy najpierw razem.
Dalej trzymając mnie za rękę, ruszył przed siebie. Ja, nieco opóźniona, czułam się bardziej „wleczona” przez niego, niż jeżdżąca o własnych siłach. Lubiłam jeździć na łyżwach, choć nie umiałam i dlatego zgodziłam się na ten wypad, ale nie podobało mi się to, że jeździmy po śliskiej tafli wyglądając jak para.
Po kilkunastu minutach uznałam, że już dam sobie radę sama i puściłam jego rękę.
- Jesteś pewna? – spytał, patrząc na mnie.
- Jasne – powiedziałam beztrosko. – Zobacz.
Odjechałam kawałek od niego i byłam tak zaskoczona tym, że przejechałam parę metrów bez najmniejszego uszczerbku, że aż potknęłam się o własne nogi i wyrżnęłam głową w lód. Zamiast się od razu podnieść, jak każdy normalny człowiek, wybuchłam takim śmiechem, że aż ludzie zaczęli się na mnie gapić. Boże, naprawdę byłam szurnięta.
- Żyjesz? – spanikowany Eric w mig znalazł się przy mnie.
- Jak nigdy – zapewniłam go. – Było super.
- Muszę przyznać, że wywaliłaś się z wielką gracją – uśmiechnął się, pomagając mi wstać.
Podnosząc się, poczułam ostry ból w okolicach kości ogonowej, ale też się uśmiechnęłam.
Dlaczego było mi z nim tak sztucznie? Dlaczego nie mogliśmy się wspólnie roześmiać, dlaczego on nie mógł sobie ze mnie zażartować? Męczyłam się na tym spotkaniu, ale postanowiłam się jeszcze nie poddawać.
Jeździliśmy jeszcze przez pół godziny, a Eric często łapał mnie za rękę. Wmawiałam sobie, że po prostu nie chce znowu widzieć mnie rozpłaszczającej się na lodowisku jak płaszczka, ale w głębi siebie dobrze wiedziałam, że nie chodzi tylko o to. Kurczę, sytuacja naprawdę się komplikowała. Lubiłam go i widziałam, że się starał, ale wciąż było mi ciężko z nim rozmawiać. To było tak cholernie inne.
Po wszystkim zaprosił mnie jeszcze na przekąskę w barze niedaleko. Pomyślałam, że jak dalej się będę stołować w tego typu miejscach to niedługo roztyję się jak ludzik Michelin, ale zgodziłam się, bo po tych wszystkich ekscesach byłam strasznie głodna. Zamówiliśmy frytki z serem i zimne napoje, co nie było najmądrzejsze biorąc pod uwagę pogodę, ale jakoś nie wyobrażałam sobie jeść frytek popijając je ciepłą herbatą.
- Podobało ci się? – upewniał się Eric raz za razem.
- Tak – zapewniłam go po raz trzeci, już trochę zirytowana. – Ale następnym razem może jednak powinniśmy wymyślić coś innego. Muszę się pogodzić z faktem, że profesjonalną łyżwiarką już w tym życiu nie zostanę.
- A może jeszcze powinnaś spróbować…
- O nie – zaprzeczyłam, nadal odczuwając skutki mojego popisowego wywalenia się. – Preferuję spokojne życie.
Jedząc, patrzyłam na jego czarne loczki i zastanawiałam się, co jest ze mną do licha nie tak. Dlaczego wciąż chciałam do Lucasa, tego Lucasa, który chciał zataić przede mną połowę swojego życia, a do Erica musiałam się niemal zmuszać? Wciąż to roztrząsałam, wracając do mieszkania, a i Erikowi wyraźnie chodziło coś po głowie. Kiedy nadszedł czas pożegnania, zaczerwienił się jak piwonia i zrobił tak szybki ruch, że nie zdążyłam się uchylić. Zaowocowało to krótkim i szybkim buziakiem prosto w moje usta, po którym już nie wiedziałam, które z nas było bardziej zaskoczone. Zwiałam chwilę później do mieszkania, prawie rwąc sobie włosy z głowy. Moje życie przybierało bardzo dziwny obrót.
  
Minął miesiąc, który raz wlókł się jak sznur samochodów jadących za traktorem, a raz pędził niczym odrzutowiec. Moje życie, które jeszcze do niedawna zmieniało się jak w kalejdoskopie, nagle się ustabilizowało - aż za bardzo.
Z Erikiem łączyło mnie teraz coś podobnego do dawnej relacji z Jaredem - żadne z nas jednoznacznie tego nie określiło, ale spędzaliśmy razem praktycznie każdą wolną chwilę. Sam Eric się zmienił, już nie był przy mnie taki nieśmiały, choć czasami zdarzało mu się czerwienić jak burak, kiedy działo się coś nowego. Nasz pierwszy pocałunek… wydawałoby się, że w naszym wieku to nic takiego. Ok, Eric był rok ode mnie młodszy, ale byliśmy już po dwudziestce… niestety, przez jego nerwy ten pocałunek musiałam zaliczyć do kompletnych porażek. Tak czy inaczej, nie umiałam przerwać tej relacji, a że nadal nie wiedziałam jak rozwikłać sprawę z Lucasem, po prostu zostawiłam moje życie tak jak było i pozwoliłam mu się toczyć własnym torem. I oto wyglądało, jak wyglądało: „byłam” z Erikiem, na co Kate oczywiście kręciła nosem. Dalej pracowałam w sklepie, a tam udawałam, że Michelle jest po prostu powietrzem albo którąś parą butów. A jeśli chodzi o Lucasa… cóż. Nie odzywałam się do niego, a on do mnie. Kiedy po raz pierwszy zobaczył mnie z Erikiem, niemal słyszałam, jak głośno wciągnął powietrze, choć dzieliło nas dobre kilka metrów. Potem odwrócił się i odszedł. Miałam potem piekielne wyrzuty sumienia, ale szybko je zdusiłam. Czułam się jak pięcioletnie dziecko we mgle, które nie umie sobie poradzić. Tęskniłam za nim, ale nie widziałam żadnego rozwiązania. On już nie próbował się ze mną kontaktować, ale o to nie mogłam mieć do niego pretensji - sama przecież mu powiedziałam, że potrzebuję czasu. To chyba jednak nic nie zmieniło. Dalej bolało mnie to, że chciał mnie okłamać, bolało mnie to, że nie powiedział mi o dziecku, o Michelle… potem uderzyła mnie myśl o tym, co miał mi wyjaśnić po świętach.
„Bo już kiedyś na kimś mi zależało, a potem wszystko się spieprzyło.”
Czyżby to o to chodziło? Tak mu zależało na Michelle, że potem obawiał się spróbować ze mną? Tyle że to on z nią zerwał, a nie na odwrót… a może chodziło o to dziecko? Miałam już dosyć głowienia się nad tym. Relacja z Lucasem była zbyt skomplikowana, a ja po prostu miałam dość. Wiedziałam to i przyznawałam się przed samą sobą - poszłam na łatwiznę. Po prostu. Wybrałam Erica, bo z nim było spokojnie. Nie musiałam się bać, że nagle wyskoczy mi z wiadomością, że miał dziewczynę, której spłodził dziecko, a ona je zabiła, bo to po prostu do niego nie pasowało. Był, jaki był- uroczy, słodki, momentami dalej nieśmiały, ale coraz odważniejszy. Było też trochę inaczej, niż z Jaredem - zależało mi na Eriku. Oczywiście nie w taki sposób, jak na Lucasie, ale jednak to on był teraz osobą, do której zwracałam się z praktycznie każdym problemem.
Lucasa często widywałam na uczelni, ale zawsze samego lub w otoczeniu kolegów. Jednak pewnego dnia, gdy wychodziłam na zewnątrz, zobaczyłam ich. Siedzieli na ławce, śmiejąc się z czegoś. Była wysoką czarnulką, taką, za którą obraca się każdy facet. Serce mało mi nie wybuchło. Po prostu wrosłam w ziemię, wpatrując się w nich jak w przybyszów z kosmosu. Ona siedziała do mnie tyłem, ale Lucas mnie zobaczył. Utkwił we mnie pusty wzrok, a ja po chwili odwróciłam się i odeszłam, czując, jak gorące łzy spływają mi po zimnych policzkach. Ale nie mogłam mieć do niego pretensji. Przecież to ja pozwoliłam mu odejść.
Żyłam w nawet niezłej harmonii, ale na początku lutego coś zaczęło się psuć między Erikiem a mną. Zapominał o spotkaniach. Nie przychodził na czas, nie odbierał telefonów. Ja się wściekałam, on przepraszał. Jedno spotkanie było ok, Eric przychodził punktualnie, a następne ponownie okazywało się kompletną klapą.
- Rzuć go wreszcie – warknęła Kate w sobotę, kiedy zobaczyła, jak znowu- jak wiele razy wcześniej- ciągle zerkam na zegarek.
- Zaraz przyjdzie – odwarknęłam jej.
- Stara, zobacz, coś zrobiła ze swoim życiem. Każdą sytuację dałoby się naprawić, nawet tą z tym cholernym Lucasem. Ale zamiast tego ty schowałaś głowę w piasek.
- Od kiedy to bronisz Lucasa? – spytałam obojętnie, wstając, by jeszcze raz przejrzeć się w lustrze.
- Od kiedy zachowujesz się tak, jakby wszystko ci się poprzestawiało. Myślałam, że kochasz Lucasa, a wozisz się ciągle z tym Erikiem i udajesz, że jest w porządku.
Opuściłam rękę, którą sięgałam po szczotkę i odwróciłam się do przyjaciółki.
- Skąd myśl, że go kocham? – spytałam, pomijając resztę jej słów.
Prychnęła.
- Nie jestem ślepa. Na kilometr widać, że go kochasz. I myślę, że mimo tego co zrobił, on kocha ciebie, więc do cholery przestań brnąć na ślepo w to, czego nie chcesz i zajmij się zdobyciem tego, czego chcesz!
Miała rację, do licha. Ale ja tak nie potrafiłam. Ciepło, które rozlało mi się na sercu po jej słowach „on kocha ciebie” zaraz zamarzło, kiedy przypomniałam sobie tę wysoką dziewczynę, z którą siedział na ławce… której nosił książki na uczelni, której stukot obcasów słyszałam czasem na korytarzu, kiedy do niego szła…
- Nie kocha mnie – powiedziałam głośno i wyraźnie, pragnąc przekonać nie tylko Kate, ale i siebie. – I w nic nie brnę. Po prostu żyję i jestem szczęśliwa.
Znowu prychnęła i spojrzała na mnie złowrogo.
- Jak chcesz udawać dalej, to proszę bardzo. Żebyś tylko nie obudziła się, jak już będzie za późno.
Po tych słowach wyszła z salonu, a ja spojrzałam na swoje odbicie i szepnęłam:
- Już jest za późno.
Eric oczywiście nie przyszedł na umówioną godzinę. Zapukał cicho do mojego pokoju, kiedy była już prawie północ. Byłam zła, więc udawałam, że śpię. Wślizgnął się obok mnie i szepnął:
- Przepraszam.
Nic nie odpowiedziałam. Myślałam o Lucasie.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2340 słów i 12579 znaków.

7 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Dream

    Dalej czekam kiedy relacja Lucasa i Carly się naprawi  :cool:

    5 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Dream naprawi :)

    5 sie 2016

  • Użytkownik Dream

    @candy  No, ale kiedy? xD

    5 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Dream niedługo xd

    5 sie 2016

  • Użytkownik Lulu

    Super :bravo: a

    5 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Lulu dziękuję :)

    5 sie 2016

  • Użytkownik Oliwia

    ❤❤❤

    5 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Oliwia <3

    5 sie 2016

  • Użytkownik Lolisss

    Podpisuje sie pod lovcia. Teraz tylko noeech kate umowi lucasa z nia, i wszystki sobie pieknie wyjasnia, blavam, ja ich tak schiopuje, a eric to jakis debil, zacjowywujacy sie jak panienka .. Ale k tak super i mam nadzieje ze jeszcze dzos sie cos ukarze <3

    5 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Lolisss Kate tu akurat nic teraz nie zrobi :) dziękuję ;) no, zobaczymy jak bedzie z tym internetem...

    5 sie 2016

  • Użytkownik ☆mîšîâ☆

    <3 kiedy nastepna część? <3 <3 <3

    5 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @☆mîšîâ☆ nie wiem, Internet mi nawala :/

    5 sie 2016

  • Użytkownik Lovcia

    Foch forever na pięć minut. Jak mogłaś to zrobić? Musisz to teraz naprawić. Oni muszą być razem (A tak ogólnie to świetne opowiadanie ????)

    5 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Lovcia naprawie ;) dziękuję :)

    5 sie 2016

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną już z niecierpliwością:* :) dodaj coś jeszcze. :)

    5 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @cukiereczek1 Internet mi nawala. Dziękuję ;)

    5 sie 2016

  • Użytkownik cukiereczek1

    @candy ehh to lipa. :(

    5 sie 2016