Nadzieja umiera ostatnia cz. 28

* * *

-Powinnam pojechać do rodziców- usłyszałem jej cichy szept  
-Zadzwonię do nich i powiem, że wszystko w porządku, a jutro z samego rana odwiedzimy ich, dobrze?- zaproponowałem, odrywając na moment wzrok od ulicy
-Dobrze- odpowiedziała sennym głosem

W południe mieliśmy umówioną rozmowę z Maćkiem. Podobno musi porozmawiać z Adą, a to nie może czekać zbyt długo. Chciał od razu po uwolnieniu, zarzucić ją gradem pytań, ale nie pozwoliłem na to. Widząc swoją kobietę, zmęczoną i wyczerpaną ostatnimi wydarzeniami, poprosiłem o przełożenie spotkania na jutro. Zgodził się. Teraz jechaliśmy do domu. Złośnica zasnęła. Nie budziłem jej. Ocknęła się dopiero jak byliśmy na miejscu. Chciała wyjść z samochodu o własnych siłach. Jednak w porę zainterweniowałem i wziąłem ją na ręce. Oparła głowę na moim ramieniu i westchnęła.  

-Zostaw. Sama pójdę- rzuciła
-Nie mam mowy.

Mimo protestów- zaniosłem ją wprost do naszej sypialni. Postawiłem obok łóżka. Wyciągnąłem swoją koszulę, w której ostatnio uwielbiała sypiać i podszedłem do niej z powrotem. Wpatrywała się we mnie jak urzeczona. Pocałowałem ją delikatnie w usta. Po czym obróciłem tyłem do mnie i rozpiąłem zamek sukienki, która z szelestem opadła na ziemię. Moja ukochana stała teraz w samej bieliźnie. Przełknąłem głośno ślinę. Cholera! Ponownie staliśmy twarzą w twarz. Sięgnąłem do zapięcia stanika. Po chwili również znalazł się na ziemi. Podniosłem jej ręce do góry i wsunąłem na nią swoją bluzkę. Sięgała do połowy ud. Wyglądała teraz niezwykle pociągająco. Nie zamierzałem tego wykorzystywać. Teraz potrzebowała spokoju.  

-Tak bardzo mi Ciebie brakowało- wyznała, przejeżdżając opuszkami palców po moim policzku
-Ciiii- uspokajałem ją- nie rozstaniemy się już nigdy więcej na dłużej niż hmmm- udałem, że się zastanawiam- dwie godzinki.  
-A co z pracą?- podjęła z uśmiechem na twarzy
-Będę jeździł z Tobą.
-Wtedy nie będę mogła się skupić i wywalą mnie…
-Niech tylko spróbują- mój głos zawibrował tuż przy jej uchu- a pożałują…
-Mój romantyk- wtuliła się we mnie  

Odsunąłem pościel na bok i ułożyłem ją na łóżku. Sam miałem zamiar iść jeszcze do kuchni i przemyśleć pewne sprawy. Chwyciła moją dłoń.
-Zostań ze mną- poprosiła
-Zaraz wrócę- oznajmiłem

Zadzwoniłem do jej ojca i wytłumaczyłem zaistniałą sytuację. Ucieszył się i oczywiście pochwalił moją decyzję. Bardzo się martwili o swoją córkę. Kochali ją ponad wszystko. Tak jak ja. Wróciłem do niej. Nie zastanawiałem się długo. Zrzuciłem swoje ubrania. Zostałem w samych bokserkach i zająłem miejsce obok niej. Od razu przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w czoło.

-Dobranoc kochanie- powiedziałem
-Dobranoc- poczułem jej usta na swojej szyi. To było krótkie muśnięcie. Wywołało jednak przyśpieszone bicie mojego serca.  

Już po 5 minutach, usłyszałem jej miarowy oddech. Zasnęła. W przeciwieństwie do mnie. Po głowie chodziły mi różne myśli. Wydarzenia z ostatnich dni uświadomiły mi, że muszę zacząć działać. Czas leci nieubłaganie i nigdy nie wiadomo, kiedy może się nam przytrafić coś złego. Wystarczy chwila nieuwagi… Nie da się kontrolować non stop drugiej osoby. Ale strach o nią, wyzwala w człowieku najgorsze emocje. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć poczynań innych ludzi. Chciałem ją chronić… Nie mogę odbierać jej wolności. Poczułaby się osaczona i w końcu odeszłaby ode mnie. Chciałem… Chcę, żeby przy mnie czuła się bezpiecznie. Miałem niewyobrażalnie wielką ochotę stać się całym światem tej kobiety. Poruszyła się niespokojnie. Zacząłem gładzić jej nagie ramię. Ożenię się z nią… kiedyś na pewno! Po tym rachunku sumienia, zasnąłem.  

Wstałem wcześniej, by przygotować nam śniadanie. Zadowolony z efektu swojej pracy, wszedłem do pokoju z tacą pełną smakołyków. Ada jeszcze spała. Położyłem naczynie na stoliku, a sam pochyliłem się nad jej cudownym ciałem. Musnąłem wargi kobiety. Obudziła się. Już miałem się odsunąć, wtedy odwzajemniła pocałunek. Z tęsknotą pieściła moje usta.  

-Przygotowałem nam śniadanko- mruknąłem i pokazałem na stolik.  
-Mmm, z jakiej to okazji?- zapytała kokieteryjnie
-A musi być jakaś okazja? Po prostu chciałem, żeby było miło- stwierdziłem
-I jest. Nawet bardzo miło. Ale…
-Nie ma żadnego „ale”- pogroziłem jej palcem- jemy, a później jedziemy do moich przyszłych teściów- pomieszczenie wypełnił jej perlisty śmiech.  
-Czy ja o czymś nie wiem? Coś mnie ominęło?
-To zależy, o co dokładnie pytasz- postanowiłem się trochę z nią podroczyć.
-Co robiłeś jak mnie nie było?- spojrzała podejrzliwie w moje oczy
-No nie wiem, czy chcesz wiedzieć…
-Chcę.
-Nie chcesz.
-Chcę- przekonywała- nawet gdyby to miała być najgorsza prawda.  
-Bo ja- zacząłem poważnie, ona posmutniała
-Zdradziłeś mnie?
-Eee…
-Odpowiedz!
-W zasadzie to…- zrobiłem sugestywną przerwę. Uwierzyła mi? Odsunęła się- założyłem tutaj niezły harem- dokończyłem, puszczając jej oczko.  
-Wariat!- uderzyła mnie w klatkę- nigdy więcej mnie tak nie strasz!
-Przecież wiesz, że jesteś moim oczkiem w głowie. Nikt tego nie zmieni- przyznałem- Nawet jakaś mega laska. Chociaż…- zawiesiłem głos- gdyby była naprawdę…
-Nie kończ, bo Ci zaraz przywalę!
-Lubię Cię taką agresywną- żartowałem dalej, z iskierkami w oczach
-Olaf!- zganiła mnie
-Tak, kochanie?- moja dłoń wylądowała na jej nodze i powoli sunęła w górę.
-Jestem głodna!- skłamała
-Och… ja też- powiedziałem dość sugestywnie
-Kotku- zwróciła się do mnie- widzę, że trzy dni wstrzemięźliwości dały Ci nieźle w kość.
-Teraz przez kolejne trzy, będziemy musieli to nadrobić- stwierdziłem, przybliżając się do niej
-Boże! Wychowałam sobie potwora- humory nam dopisywały
-Potwora?- zapytałem urażony.
-Mhmm- przytaknęła
-Wychodzę- wstałem ostentacyjnie i ruszyłem do stolika- jedzenia dziś nie będzie! Zabieram swoje wypociny!
-Uwielbiam Cię, wiesz?- przystanąłem z miną zwycięzcy  
-A ja Ciebie, Mała- postawiłem przed nią tace i usiadłem obok.  

Jedliśmy w ciszy, delektując się smakiem przyrządzonego jedzenia.
Była 10, kiedy stanęliśmy w progu domu, w którym obecnie mieszkali rodzice Ady. Po drodze wstąpiliśmy do cukierni po ciasto. W końcu mieliśmy okazję do świętowania. Alkohol nie wchodził w grę. Przed nami długi, pracowity dzień. Nie zdążyliśmy jeszcze dobrze otworzyć drzwi, kiedy rozległ się głos stęsknionej matki.  
-Ada, kochanie!- rzuciły się sobie w objęcia- tak bardzo się martwiliśmy!
-Wiem mamo, wiem…- szepnęła Złośnica- ale wszystko jest w porządku- odsunęły się od siebie- jak widać- podjęła entuzjastycznie- jestem cała i zdrowa!
-Małe dzieci, mały kłopot… duże dzieci…- przerwał pan Adam- chodź tu maleńka- rozłożył ramiona, w których po chwili znalazła się jego córka.  

Stałem tak w progu i coś uderzyło mnie w tej spokojnej, zwyczajnej scenie. Rodzice i ich córka. Razem, wtuleni w siebie. Wzruszający widok. Zwłaszcza, że niby niepostrzeżenie każde z nich uroniło jakąś drobną łezkę. Nieświadomie uśmiechałem się na widok tego sielankowego obrazka. Wszystko tu grało. I przez moment ponownie wyobraziłem sobie Adę i mnie jako matkę i ojca naszych dzieci… naszych dzieci… no właśnie, ale czy to pragnienie uda się spełnić? Będziemy się starać! Na pewno nam się uda- grunt to pozytywne myślenie. Ocknąłem się z zadumy. Zobaczyłem trzy pary oczu utkwione we mnie. O co chodzi? Czy oni o coś pytali, a ja głupi nie usłyszałem?  

-No chodź tu, głupolu- zawołała Ada- tylko Ciebie tu brakuje… Czekałeś na zaproszenie?- zapytała z sarkazmem, kiedy się do niej zbliżyłem.  

* * *

Tęsknota jest jednym z wielu uczuć, których nie da się tak po prostu stłumić. Dusi nas od środka i nie daje możliwości odetchnięcia. Zawsze podchodziłam do wszystkiego tak beztrosko… Zły humor, starałam się eliminować śmiechem, żartami. Udawało się. Ale teraz, kiedy mam za sobą trochę doświadczeń i nie jestem już sama, bo mam Jego- to jest inaczej. Przy nim nie udaję. Przy rodzicach także. Czekali na mnie i wyściskali ze wszystkich sił. Nie potrafiłam się już hamować. Łezka sama spłynęła po moim policzku. W końcu dołączył do nas Olaf. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałam…  
Oczywiście na początku zostałam zasypana gradem pytań w stylu: jak się czujesz? Nic Ci nie jest? Nie byłam na nich zła. Rozumiałam to doskonale i miałam nadzieję, że w przyszłości również będę mogła sprawdzić się w roli rodzica. Rzecz jasna, z Idealnym u swego boku.  

-Musimy Ci coś powiedzieć- zaczął tata- podjęliśmy decyzję w sprawie mieszkania
-I…?- nie kryłam zaciekawienia  
-Zdecydowaliśmy, że przeprowadzimy się tutaj, ale wcześniej unormujemy sytuację w tamtym domu- uśmiechnął się- poza tym, musimy Cię mieć na oku. Wiem, że to teraz głównie działka Olafa, jednak my chyba też mamy jeszcze jakieś prawa i obowiązki względem Ciebie- zakończył.  
-Myślę, że damy radę jakoś się podzielić- wtrącił swoje trzy grosze Zazdrośnik i puścił do mnie oczko.
-Tak, tak… to Wy tu sobie ustalajcie, a ja może wyjdę?- zapytałam próbując zachować powagę
-O nie maleństwo! Nigdzie sama nie idziesz!  

Siedzieliśmy tak i żartowaliśmy. Było wspaniale. Tak zwyczajnie. W końcu normalnie.  

______________________________________________________________________


-Proszę- jakiś mężczyzna wskazał nam miejsce- usiądźcie. Maciek zaraz do Was dołączy.  
-Dziękujemy- odpowiedzieliśmy.  

Cisza. Spokój. Nie tak wyobrażałam sobie miejsce pracy detektywa. Raczej liczyłam na wizerunki poszukiwanych osób, wiszące na ścianach, pełno papierów na stoliku. Tymczasem, tu było idealnie. Wręcz za czysto. Oczywiście, w pomieszczeniu znajdowały się elementy, sugerujące, że nie jest to pokoik mieszkalny… ale żadnych skrajności. Zero. Nic, co mogłoby wzbudzić niepokój. Całkiem przyjemna atmosfera. Może o to właśnie chodziło? Żeby ludzie, przychodząc tutaj nie czuli się jak na jakimś pieprzonym przesłuchaniu. Chociaż właśnie na nim są… A kiedy? A gdzie? A kto? Dlaczego? Czy ktoś to widział? Jacyś świadkowie? Bla, bla, bla. I tak w kółko. Kręciłam się niespokojnie. Za chwilę miałam usłyszeć tak długo wyczekiwaną prawdę. Olaf położył rękę na oparciu mojego krzesła. Jego palce delikatnie muskały mój kark. Chyba nie był do końca świadomy, jaki efekt to u mnie wywołuje, ale policzę się z nim w domu! Teraz potrzebowałam wsparcia kogoś ważnego w moim życiu… Drzwi od pokoju, otworzyły się.  

-O, witajcie! Przepraszam, że musieliście na mnie czekać- tłumaczył się Maciek  
-Nie ma sprawy- podjęłam
-Przejdźmy od razu do rzeczy, nie będę zabierał Wam dużo czasu. Ada- zwrócił się do mnie- czy Krzysiek, Twój rzekomy porywacz, opowiadał Ci coś o sobie, a może go kojarzysz?  
-Eee- zmieszałam się- a powinnam go kojarzyć?
-Więc naprawdę jest tak jak on mówił… nie pamiętasz go- powiedział jakby do siebie- nikogo Ci nie przypomina? Zastanów się dobrze.
-Hmmm…- zrobiłam przerwę- wydawał mi się dość znajomy, możliwe, że mijałam go kiedyś na ulicy, ale…
-Na ulicy?- przyczepił się- pamiętasz coś więcej?  
-Nie, nie pamiętam… tak tylko zasugerowałam- zaczęłam się denerwować- możesz mówić wprost?  
-A jeśli Ci powiem, że to on, jeszcze nie tak dawno, prawie Cię przejechał, kiedy przechodziłaś przez pasy z Olafem?  
-Cooo?! Tzn. słucham?- poprawiłam się- jak on? Dlaczego? Więc to nie był przypadek?  
-Nie, to zdecydowanie nie był przypadek- wyjaśnił- tylko nie chodziło mu o Ciebie, Ado- spojrzał na Olafa- chodziło o Ciebie, Olaf…- mój mężczyzna wyprostował się gwałtownie.  
-Jak o mnie?- nic z tego nie rozumieliśmy
-To zacznę od samego początku- stwierdził- Ada, podczas gdy byłaś z Wiktorem, ktoś nie mógł sobie wybaczyć, że zmarnował swoją wielką szansę… Prawdopodobnie nawet go nie zauważałaś. On jednak nie spuszczał z Ciebie wzroku. Zawsze miał wszystko pod kontrolą. Wiedział doskonale, kim jest Wiktor i czym się zajmuje, ponieważ też należał do tego całego narkotykowego świata. Nie chodził z Tobą do szkoły, ale polecono mu, by miał na oku Twojego chłopaka. Wywiązywał się z powierzonego mu zadania i tak, pewnego dnia, zobaczył Ciebie w jego ramionach. Ma młodszą siostrę, więc od razu obudził się w nim instynkt brata… Mimo, że Cię nie znał, chciał ochronić przed rozczarowaniem- kontynuował Maciek- zdawał sobie sprawę z efektów działania substancji, które spożywał Wiktor, aż za dobrze. Sam przez nie trafił do szpitala i walczył o swoje życie. Jednak nie potrafił się tak definitywnie rozstać z ulubionym zajęciem. Zajął się handlowaniem i miał kontrolować pozostałych handlujących, w tym właśnie Twojego chłopaka.
-Byłego- warknął Olaf- nie mów o nim, jako o jej chłopaku…
-Spokojnie!- uśmiechnął się nasz rozmówca- na czym to ja skończyłem? Aaa, tak… Miał kontrolować Wiktora. Wszystko było dobrze. Ale pojawiłaś się Ty. Twój porywacz nie miał łatwego życia. Z resztą nikt go nie ma. Czuł się niezrozumiany. Jednak jednego, czego był pewien to miłości do swojej siostry i na odwrót. Jakimś sposobem wywołałaś w nim falę wspomnieć, nieznanych uczuć. Nie wyobrażał sobie, żebyś mogła marnować się u boku jakiegoś dilera- tłumaczył dalej- i tu…
-Ja skądś to kojarzę- wtrącił się Olaf
-Właśnie- przyznał Maciek- bo siostrą człowieka, który podawał się za niejakiego Krisa, którym w rzeczywistości nie jest, okazuje się Kamila…
-Ta Kamila?- zapytaliśmy osłupiali
-Tak, Twoja była narzeczona- uściślił Maciek
-Ale jak?- dociekałam
-Kamila wspominała Ci, że to ona wtedy wpadła do tego pokoju…? I, no sama wiesz, co było dalej.
-Tak, wspominała.
-A nie zastanawiałaś się, skąd się tam tak nagle wzięła?  
-Szczerze mówiąc, to nie- szepnęłam niepewnie- powiedziała, że Wiktor to jej przyjaciel.
-Bo to prawda, ale jednak nie dlatego znalazła się wtedy u niego w mieszkaniu…
-Czyli…- powoli docierało do mnie to, co Maciek próbował mi oznajmić
-Tak- odgadł moje myśli- Artur wiedział, że Kamila podkochuje się w Wiktorze i postanowił to podwójnie wykorzystać. Jakimś cudem, domyślił się zamiarów chłopaka, ale nie mógł tak po prostu wejść do jego domu i zabrać stamtąd Ciebie. Zadzwonił po Kamilę. Wcisnął jej jakąś bajeczkę, a ona od razu poleciała do obiektu swoich westchnięć.  
-Ale ona mieszkała, gdzie indziej- zauważyłam
-Kilometry nie grały tutaj żadnej roli- wyjaśnił- Artur doszedł do wniosku, że jego siostra może odebrać Ci Wiktora, wtedy on będzie miał wolną drogę, by dotrzeć do Ciebie. Od samego początku wpadłaś mu w oko. Przyznał, iż raz nawet zagadał do Ciebie na ulicy. Ale opowiadałaś jak najęta o swoim „chłoptasiu”, więc urwał rozmowę i oddalił się na bezpieczną odległość. Nie zdawał sobie sprawy z uczuć, jakie potajemnie w nim obudziłaś- Olaf słuchając tego, zaciskał co chwilę pięści. Położyłam na nich dłoń, uścisnął ją. Splotłam nasze palce i słuchaliśmy dalej- po udanej akcji w domu Wiktora, Ty znikłaś z pola widzenia. Próbował Cię szukać, ale nie dał rady. Zapadłaś się pod ziemię. Cieszył się jednak, że wyczuł moment, kiedy młody handlarz chciał Ci zrobić krzywdę… on znał całą prawdę!
-Jezu- nie wierzyłam w to, co się tu dzieje…
-Kończąc, gdy w końcu Cię odnalazł, nie byłaś sama- znacząco odwrócił wzrok w stronę Olafa- w nim też widział zagrożenie. Teraz chyba rozumiecie? A porwał Cię, bo chciał się do Ciebie zbliżyć i wszystko wyjaśnić.
-Czy on miał coś wspólnego z tymi groźbami?- zapytał mój mężczyzna
-Nie, groźby to sprawka tych, którzy zostali już za to ukarani. Teraz możecie czuć się już w pełni bezpieczni- stwierdził przyjaciel Idealnego
-Czy ja…- mój głos się załamał- czy ja będę mogła z nim porozmawiać?  
-Co?- Olaf podniósł głos
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł- Maciek przyznał mu rację- Artur wyraźnie prosił, żebym Ci wyjaśnił całą historię od samego początku do samego końca, nic poza tym… Tak będzie lepiej.

______________________________________________________________________

-To wszystko jest takie skomplikowane- rzekłam do Olafa, kiedy dotarliśmy już do domu- ciężko mi było poukładać sobie, że to Kamila mi pomogła… a co dopiero to- wyznałam
-Kochanie? Czy ja nie wiem jeszcze o jakichś Twoich adoratorach z przeszłości? Może lepiej przyznaj się od razu, żebym mógł wynaleźć jakąś broń masowej zagłady…- rzucił na wpół poważnie, wpół żartobliwie Olaf.
-Bardzo śmieszne- udałam obrażoną
-Teraz już wszystko będzie dobrze. Obiecuję Ci- szepnął tuż przy moich ustach

„I taką wodą być,
co otuli ciebie całą,
ogrzeje ciało, zmyje resztki parszywego dnia.
I uspokoi każdy nerw,
zabawnie pomarszczy dłonie,
a kiedy zaśniesz wiernie będzie przy twym łóżku stać.”

Przybliżył się jeszcze bardziej. Jego nos zaczął miarowo poruszać się w okolicach mojego. Czułam się tak dobrze. Przymknęłam powieki. Dłoń mężczyzny wylądowała na moich pośladkach. Zaś druga- wczepiła się we włosy. Pociągnął lekko za nie. Mimowolnie odgięłam głowę do tyłu. Nie zdążyłam zareagować, kiedy jego wargi zaczęły pieścić moje. Tak niewinnie. A zarazem zaborczo. Pocałunek z delikatnego stawał się coraz bardziej wymagający. Jęknęłam. On wykorzystał ten moment i połączył nasze języki w niebiańskim tańcu. Popchnął mnie lekko w stronę kanapy. Mmmm. Nie odrywaliśmy się od siebie ani na moment. Moje palce sprawnie odpięły pasek od spodni Olafa. Koszulka już dawno leżała na ziemi. Zajął się odpinaniem mojego sweterka. Robił to drażniąco powoli. W końcu górna część garderoby także wylądowała na podłodze. Byłam w samym staniku i dżinsach. Ręka Idealnego podjechała wyżej. Zatrzymała się na moment na moim brzuchu. Trochę więcej uwagi poświęcił stanikowi. Westchnął, gdy przejechałam opuszkami palców po powstającym wybrzuszeniu. I nagle dzwonek do drzwi.  

-Cholera!- zaklął- zupełnie zapomniałem- ubrał szybko koszulkę, podał mi moją- załóż szybko- uśmiechnęłam się zadziornie- Maleństwo- stanął za mną i klepnął mnie w tyłek- raz, raz!  
-Kto to?
-Zaraz zobaczysz- rzekł tajemniczo
-Akurat w takim momencie- rzuciłam oburzona i wygładziłam włosy
-No, ujdzie w tłumie- skomentował, widząc moje starania- dokończymy później, Mała- obiecał seksownie niskim głosem- a teraz chodź!- pociągnął mnie w stronę drzwi.  

Zastanawiałam się, o co mu może chodzić? Kogo zaprosił?  

-Niespodziaaaankaaa!- krzyknęła Pola, za którą stał Tomi i szczerzył się do mnie.
-Pooola! Toomi!- pisnęłam i zaczęliśmy się witać
-No, no Mała- rzekł chłopak Poli- bo nas udusisz!  
-Wejdźcie- odezwał się Olaf- pokoje na Was czekają.
-Uknułeś to- dotknęłam jego ramienia palcem wskazującym- dziękuję- zniżyłam głos, by goście nie usłyszeli tego, co chcę mu powiedzieć- będę musiała Ci się solidnie odwdzięczyć- szepnęłam do ucha Idealnemu jednocześnie, wędrując ręką poniżej pasa mężczyzny.  
Syknął. Odsunęłam się od niego. Złapał mnie w talii i na powrót stałam z nim twarzą w twarz. Szybki buziak.  

-Ejjj, Zakochańce- krzyknęła Pola- będziecie mieli dla siebie całą noc… teraz chodźcie do nas!  

Co prawda, to prawda- przyznałam w myślach. Miałyśmy sobie tylko do opowiedzenia. Chłopaki też szybko złapali ze sobą dobry kontakt. A nie zapowiadało się na to po ich pierwszym spotkaniu, kiedy Olaf posądzał nas o jakieś potajemne romanse. Na szczęście wszystko się wyjaśniło. Teraz przebywamy ze sobą, bez żadnych niejasności czy też pretensji. Dobrze jest mieć kogoś, na kogo zawsze można liczyć. Kto wesprze Cię w smutku, pomoże w rozterce, porozmawia, gdy będzie taka potrzeba. Każdy potrzebuje takiej pokrewnej duszy lub przynajmniej jej namiastki.  
-Pola- zaczęłam- cieszę się, że przyjechaliście.
-Też zdążyłam się stęsknić za tym Twoim marudzeniem- wytkała mi język

„ Kiedy wszystko idzie źle
Wezwij mnie, wezwij mnie
Gdy znajomych tłum jak wróg odwróci się
Wezwij mnie - zjawię się

Gdy Twój świat rozpada się
Wezwij mnie, wezwij mnie
Czuję, że dziś jak dziecko boisz się
Wezwij mnie - zjawię się”

-A jak z Twoją mamą?- zapytałam  
-Już lepiej i miejmy nadzieję, że tak pozostanie.  
-Na pewno! Pamiętaj: nadzieja umiera ostatnia…

Wyjrzałyśmy przez okno do ogrodu. Nasi mężczyźni dyskutowali o czymś bardzo zawzięcie. Nagle, jakby wyczuwając nasz wzrok, odwracają się w stronę okna. Tomek patrzy wprost na Polę, a Olaf na mnie. Machają nam. Odwzajemniamy ten gest, ale nie potrafimy odwrócić spojrzenia w drugą stronę. Nie potrafimy? A może po prostu nie chcemy? Kapitulujemy i dołączamy do nich. Idealny staje za mną i opiera brodę o moją głowę. Wszystko inne przestaje mieć znaczenie, kiedy on jest obok. Jesteśmy tylko my. Ja i On. Nawet goście ulotnili się gdzieś z naszego pola widzenia. Stoimy tak i upajamy się swoją bliskością. Jego silne dłonie oplatają mnie w pasie. A zza chmur, w końcu wychodzi słońce (…)  




` Przepraszam za opóźnienie. Chciałam dodać szybciej, ale nie dałam rady... dopiero skończyłam pisać i od razu wstawiłam. Dziękuję za wszystkie opinie i wskazówki ;) Motywujecie ;3

Nikka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3961 słów i 22008 znaków.

9 komentarzy

 
  • Marlens

    Podoba mi się bardzo  :rotfl:

    13 paź 2015

  • Madzia84585

    Kiedy kolejna część?

    12 paź 2015

  • Nikka

    @Madzia84585 Możliwe, że jeszcze dzisiaj :) A jak nie dzisiaj- to jutro.

    12 paź 2015

  • Pina

    Przeniosłaś mnie w inny świat. Cudownie się czyta - czekam na więcej  :dancing:

    12 paź 2015

  • Misiaa14

    Ohhhhh cudoowneee *-*

    8 paź 2015

  • Justys20

    Bombowa część  :bravo:

    8 paź 2015

  • Domiii

    Cudownee! Mam nadzieje (która umiera ostatnia), że będą mieli dzieci  :jupi:

    8 paź 2015

  • NataliaO

    Tęsknota jest jednym z wielu uczuć, których nie da się tak po prostu stłumić. Dusi nas od środka i nie daje możliwości odetchnięcia. Zawsze podchodziłam do wszystkiego tak beztrosko…- Piękne zdanie, prawdziwe; Bardzo fajne opowiadanie :)

    8 paź 2015

  • czarnyrafal

    Nikka,już to pisałem i powtórzę-Genialne. Wszystko "na swoim miejscu" nic nie zostało pominięte jak zwykle u Ciebie.Miło się czytało choć ze świadomością nieuchronnego zbliżania się do końca tego wspaniałego opowiadania. :kiss:  <3

    8 paź 2015

  • Tosia12283

    Super <3

    7 paź 2015