Jesteś lekarstwem dla mojej duszy. Cz. 9

Perfumy, te perfumy, które prześladowały mnie tyle lat, perfumy o których nie mogłem jeszcze długo zapomnieć po naszym rozstaniu, nie mogłem zapomnieć jej. Coś było nie tak. Zapach wciąż był tak bardzo intensywny jakby leżała obok, otworzyłem oczy i wszystko zawirowało. Na dworze zaczęło świtać, ale wciąż było za wcześnie by cokolwiek można było zrobić, kończyła się właśnie noc a zaczynał dzień.Na ulicy stopniowo zaczęły pojawiać się kolejne osoby, osoby które mijały się wracając i idąc do pracy. Mój sąsiad jak zawsze wyszedł z psem i chociaż tego nie mówił, po śmierci swojej żony czuł się bardzo samotny. Nieraz łapałem się na tym, że chciałbym z Klarą przeżyć tyle lat ile przeżył z żoną mój sąsiad, chciałbym by spotkała nas taka miłość jak ich, taka zakazana, ale taka silna, że nawet losy wojenne ich nie rozdzieliły. Jednak teraz wciąż było coś nie tak, a ja bałem się wykonać jeden telefon. Spojrzałem na miejsce obok mnie i nagle coś mnie oświeciło. Obok leżała Anna. Chciałem wstać, chciałem zatrzymać czas, ale nie zrobiłem nic. Stanąłem jak wryty, a w głowie wciąż miałem karuzelę. Niczego już nie wiedziałem. Pamiętałem, że zaprosiłem ją do środka, ale nie mogłem przypomnieć sobie co się stało, że wylądowaliśmy w łóżku. Nasze rzeczy wciąż były porozrzucane. Jej stanik leżał na podłodze koło łóżka, a stringi na stoliku nocnym. Boże co ja najlepszego zrobiłem? czy naprawdę zaszło coś między nami? Wstałem i pospiesznie ubrałem się w pogniecione rzeczy. Chciałem sprawić, by to co się stało okazało się tylko złym koszmarem, bym nie dopuścił się zdrady. Czułem jak się duszę, jak wszystko wstaje mi w gardle. Potrzebowałem iść na dwór, chciałem, musiałem sobie wszystko przemyśleć. Co ja najlepszego zrobiłem? W pośpiechu uciekałem z własnego mieszkania jak złodziej, zatrzymałem się dopiero, gdy odrobinę za mocno zamknąłem za sobą drzwi. Od razu przyjemny, chłodny wietrzyk owiał moją twarz. Na dworze czuć było rosą. Powietrze było chłodne, ale bardzo przyjemne. Czuć było unoszącą się wilgoć i oddychało się bardzo swobodnie, czysto. Po raz pierwszy od dawna powietrze było zaskakująco czyste i lekkie. Starszy pan siedział na wilgotnej jeszcze ławce, która dopiero zaczynała obsychać z kropel deszczu, ale nie przejmował się tym. Pomachałem mu, a on uśmiechnął się do mnie. Pies zaczął machać ogonem, a ja zmierzałem w ich stronę.  
- Dzień dobry panie sąsiedzie - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Chciałem ukryć przed nim zdenerwowanie, chciałem chociaż na chwilę zapomnieć o tym, co się wczoraj i w nocy wydarzyło.
- Dzień dobry. Ale na dworze dziś przyjemnie - powiedział wciąż nie spuszczając wzroku z owczarka niemieckiego.  
- Jak się pan dziś czuję ? - zapytałem z troską.
- Jeszcze nie umieram - zaśmiał się, ale oboje wiedzieliśmy, że z dnia na dzień zaczął robić się coraz słabszy.  
- Mogę wyjść wieczorem z psem  
- Mógłby Pan? -zapytał  
- Tak  
- Co się wczoraj między państwem stało? - zapytał bez ogródek  
- Mówiła panu coś?
- Nie. Wybiegła od pana zapłakana. Chyba jeszcze kilku sąsiadów ją widziała. Raczej słyszało trąbienie samochodu - odrzekł.  
- Trąbienie?  
- Wie pan. Jak człowiek załamany to po prostu nie wie gdzie biegnie, co z sobą zrobić. Wspominałem panu, że moja Marysia po jednej z naszych kłótni wylądowała w szpitalu? Dobry Bóg ją ocalił. A potem zabrali mi ją tak brutalnie i nagle. Tylko rok, rok walczyliśmy z jej chorobą a potem nagle jej zabrakło - jego głos drżał. Nie chciałem przerywać mu jego opowieści, bo za każdym razem wspomnieniami wracał do żony, opowiadał o ich miłości, o wojnie w czasie której ich rozdzielono i o dwóch latach poszukiwań, zanim na nowo się spotkali. - Wie Pan ile bym dał, by jeszcze na chwilę ją zobaczyć? by powiedzieć kochanie miałaś rację, pomyliłem się. Tak bardzo brakuję mi naszych sprzeczek, jej mądrowania się - rzekł zamyślony. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i nagle gwałtownie wstał. Chociaż nie mówił nic, wiedziałem co teraz zrobi. Pójdzie do pobliskiej kwiaciarni, kupi bukiet róż i zaniesie nowe kwiaty na grób żony. Codziennie w dzień, w dzień robił dokładnie to samo. A kiedy czuł się gorzej, kiedy nie miał siły iść, ja zanosiłem nowe, świeże różę.  
- Wpadnę do Pana wieczorem - obiecałem i odprowadziłem go wzrokiem. Ile bym dał by nasza miłość byłą taka sama. Taka prawdziwa, taka niezwyciężona jak ich. Lubiłem tego sąsiada, naprawdę był miłym i mądrym człowiekiem. Potrafił doradzić i słuchać. Wziąłem kilka głębokich wdechów i ruszyłem do mieszkania, bo czekała mnie trudna rozmowa z Anną.

Wybiegła od pana zapłakana, wie pan jak się jest załamanym... - słowa sąsiada wracały z podwójną siłą. Chciałem zadzwonić do niej, chciałem zapytać się, czy nic się jej nie stało, ale nie zrobiłem tego. Zamiast postąpić jak należy stałem na środku mojego salonu i gapiłem się na uśmiechniętą, rozpromienioną twarz Anny. Moja eks jak gdyby nic wstała, ubrała się i zaczęła robić dla nas śniadanie. Ani słowem nie odezwała się nic na temat wspólnej nocy, a ja nie wiedziałem jak powinienem zacząć.
- Nie jestem przyzwyczajona do budzenia się w pustym łóżku, nie wiem co mam o tym myśleć - powiedziała nagle. Spojrzałem na nią jak na głupią i zastanawiałem się co powinienem teraz zrobić, co jej powiedzieć.  
- Co właściwie zaszło w nocy? - zapytałem wprost. Teraz Anna mierzyła mnie wzrokiem, ale nie mówiła nic. Przegryzła dolną wargę i uśmiechnęła się tak słodko, jakby była niewinna całej tej sytuacji.  
- No kochanie to, co już dawno powinno się stać. Jestem z Tobą taka szczęśliwa i obiecuję Ci, że nigdy już  
- Stop! - rzekłem głośno i stanowczo. Anna spojrzała na mnie zaskoczona i chciała już coś powiedzieć, ale nie zrobiła tego.  
- Wreszcie pogoniłeś Klarę. Od początku nie pasowała do Ciebie. Litości! Ona ma męża i dzieci, ona ma rodzinę - rzekła
- Ty też miałaś. Też byłaś moją kochanką Anno  
- Ale już nie mam. Rozwiodłam się. Zrobiłam to dla nas. Jeszcze w nocy powtarzałeś jak bardzo mnie kochasz, jak bardzo tęskniłeś. Jak bardzo cieszysz się na nasz powrót  
- Niczego nie pamiętam.Przesadziłem z alkoholem chyba - rzekłem.  
- Mówiłeś, że nie czujesz już nic do Klary, że nie potrafisz wybaczyć jej zdrady. A ja jestem wolna, zrobiłam to dla nas - przekonywała.  
- Niczego nie pamiętam, przykro mi. Powinnaś już iść - powiedziałem cicho. Anna spojrzała na mnie, ale nie zamierzała się ze mną kłócić. Zabrała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia.  
- Nie jestem z tych kobiet, które można zaliczyć i spławić. Wierz mi ja jeszcze tu wrócę - odrzekła i zamknęła za sobą drzwi. Czy to co powiedziała mi Anna to prawda? czy naprawdę w nocy cokolwiek jej obiecywałem? i co ja właściwie do niej czułem? czy nadal ją kochałem? I co z Klarą, czy wciąż była mi bliska? Klara miłość mojego życia, jedyna kobieta z którą chciałem się ożenić i z którą chciałem się zestarzeć, Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, otworzyłem i zobaczyłem nieznajomą, a może i znajomą twarz.
- Musimy chyba porozmawiać - rzekł mężczyzna i bez słowa wdarł się do mojego mieszkania.

- Kim była ta dziewczyna? -zapytał mężczyzna, rozsiadając się na jednym z moich foteli. Przyjrzałem się pewnej, stalowej twarzy mężczyzny i czułem zdumienie.  
- A Kim właściwie pan jest? Co pana do mnie sprowadza i dlaczego mam odpowiedzieć na to pańskie pytania? - brakowało mi pewności siebie. Nie wiedziałem kim on jest i czego ode mnie chcę. - Filip. Mam na imię Filip Michale. Więc kim była ta kobieta? - dopytywał. Miałem sprzeczne uczucia. Nie to,że bałem się obcego nieznanego mężczyzny, ale nigdy nie poznałem kogoś z taką pewnością siebie z takim opanowaniem i takim chłodem w oczach.  
- Kim kurwa jesteś! - puściły mi nerwy. Za kogo się uważał,że zadawał mi pytania. Kim był,że miałem spowiadać mu się we własnym domu.  
- Daj spokój Michale. Gdybyś chciał już dawno byś mnie wyprosił, albo wezwał policję. Nie chcesz, a ja nie mam zamiaru ruszyć się stąd dopóki nie odzyskam odpowiedzi. Kim ona była? - usłyszałem.  
- Moją byłą - odpowiedziałem. Jego oczy były hipnotyzujące. Miały w sobie coś tak dziwnego i mrocznego, coś tak tajemniczego.
- Co u diabła robiła tak wcześnie w twoim mieszkaniu? Spędziła z Tobą noc? - teraz w jego oczach panował strach. Czyżby był kolejnym kochankiem Anny? czyżby coś go z nią łączyło?  
- Nie możesz zapytać o to jej? - odrzekłem starając się by mój głos był spokojny.
- Nie znam jej. Zresztą nie ona mnie interesuję  
- A więc kto? Kim jesteś i czego tak naprawdę chcesz? - spytałem zupełnie niczego już nie kapując.  
- Poznać Cię. Chcę sprawdzić na ile szczere są twoje uczucie do Klary, ale chyba ona miała rację - dopiero teraz docierały do mnie jego słowa. Klara. On przyszedł tutaj w jej sprawie, jako kto? jej facet? jak dowiedział się o mnie? co mu powiedziała? - W czasie gdy Ty zabawiałeś się z tą kobietą, Klara płakała w moich ramionach. Nigdy nie widziałem jej tak roztrzęsionej jak wtedy.  Teraz kiedy Ona Cię potrzebuję, Ty ją zdradzasz? - w jego oczach ujrzałem rozczarowanie i obrzydzenie.  
- Ja nie  
- Daj spokój. A swoją drogą jestem gejem mój drogi,gejem. Nie mogła mnie z Tobą zdradzić, ale trudno.Nie interesuję Cię już to bo masz już pocieszenie. No cóż masz odwalić się od niej, rozumiesz? odwalić! - po raz pierwszy usłyszałem złość w jego głosie. Chciałem coś powiedzieć, ale odebrało mi mowę.  
- Kim dla niej jesteś? - spytałem wreszcie, a on roześmiał się.
- Jestem bratem Łucji i przyjacielem Klary. Nie dawno przyjechałem i zrobiło mi się jej żal. Często i dużo rozmawiamy. To niewiarygodne jak dużo musiała przejść w czasie, gdy ja byłem za granicą. Od początku wcale nie podobał mi się Adam i wiesz co - zatrzymał się i spojrzał na mnie. - Ty też mi się nie podobasz i będę trzymał ją od Ciebie z daleka. Ona potrzebuję spokoju. A Ty albo jej zaufasz i będziesz oparciem dla niej i dzieci, albo zostawisz ją w spokoju.Chcę ściągnąć ją do siebie, chce by z dziećmi wyjechała i wierz co jeśli nie zaczniesz zachowywać się jak należy, to odseparują ją od Ciebie.Kocham ją jak siostrę i nikomu już nie pozwolę jej skrzywdzić. Ona ma teraz dość na głowie. Tym bardziej teraz, gdy Adam - spojrzał na mnie.
- Co on znowu zrobił? Co wymyślił ten gnojek? - zapytałem zaskoczony  
- Sama powinna Ci powiedzieć. Nic mnie z nią nie łączy. Nie jestem twoim rywalem, ale jeśli jeszcze raz zranisz Klarę, zabiję! Rozumiesz? - zapytał. Pokiwałem głową. Patrzyłem jak Filip wychodzi i czułem się jak dureń. Jak mogłem zwątpić w miłość Klary? jak mogłem podejrzewać ją o zdradę? Jak mogłem stracić do niej zaufanie? Boże oskarżyłem ją o takie rzeczy, zarzuciłem jej zdradę, oskarżyłem,że wszystko sobie wymyśliła, a przecież na własne oczy widziałem siniaki na jej plecach. Okazałem się durniem i Filip miał rację. Nie zasłużyłem na nią i co znów zrobił Adam? Co takiego znów wymyślił? Już nie długo miałem na własne oczy zobaczyć kim jest Adam i ponownie, ale tym razem jeszcze mocniej zranić tą, którą kochałem. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2230 słów i 11656 znaków, zaktualizowała 3 mar 2017.

2 komentarze

 
  • volvo960t6r

    Boska część :)

    6 mar 2017

  • cukiereczek1

    Czekam na kolejną z niecierpliwością dodaj coś szybko :* :) niech ona będzie z Michałem :*

    3 mar 2017