Jesteś lekarstwem dla mojej duszy cz.6

- Tato!Tato spójrz! - stałam oparta o mur kilka metrów od moich dzieci i z dala obserwowałam ich zachowanie. Radość w oczach Kacpra sprawiała, że mętlik w głowie narastał, tylko Marcin wciąż nie był przekonany do relacji z ojcem, a ja miałam dziwne wrażenie, że to po prostu lojalność dla matki każe mu się tak zachowywać.  
- Załatwiłaś już tą sprawę? - usłyszałam znienacka głos męża i podskoczyłam do góry. Pokiwałam głową i zawstydzona, że dałam się przyłapać jak mała dziewczynka podeszłam do dzieci i usiadłam obok Marcina, który jak przypuszczałam sms- ował ze swoją dziewczyną. - Może wszyscy razem wybierzemy się do kina? - zaproponował Adam a ja spiorunowałam go wzrokiem.  
- Mamo Mamo zgódź się! Mamo - Kacperek aż piszczał z radości, tym bardziej, że leciała dziś jakaś fajna bajka, a Marcin patrzył na nas z niedowierzaniem.
- Chyba nie masz zamiaru iść? - odezwał się starszy syn, nie mogąc już patrzeć na tą naszą udawaną sielankę, której ja też powoli zaczynałam mieć dość. Mój mąż sprytnie grał, ale ja nie miałam zamiaru nabierać się na jego gry.  
- Mamo no proszę - odezwał się Kacper, a Marcin gwałtownie wstał z ławki.
- Dom wariatów - skomentował i oddalił się do budki z lodami. Gdy Kacper pobiegł za nim, stwierdzając, że też chcę loda ja spojrzałam na uśmiechniętą twarz Adama i ledwo powstrzymałam gniew. Mało nie brakowało, a rzuciłabym mu się do gardła. Co on kombinował?  
- Nie uda Ci się, rozumiesz? nigdy nie będę już twoja! - krzyknęłam ale na tyle cicho, by dzieci tego nie usłyszeli.  
- Jak tam randka z kochankiem? chyba nie był zadowolony, że z nim zerwałaś? - uśmiech na twarzy Adama potęgował moje obrzydzenie. Patrzyłam na niego i nie miałam pojęcia, co ja kiedyś w nim widziałam, co takiego miał w sobie kiedyś, że ożeniłam się z nim i urodziłam mu syna. Teraz jedyne co do niego czułam to potęgująca niechęć i złość. Nie bałam się go już, chyba tak naprawdę ramiona Michała dodały mi niewiarygodnej siły i mocy, by sprzeciwić się mu i nie odczuwać już rosnącego strachu. Gdy podniósł rękę na chłopców, coś mną wzdrygnęło i obiecałam sobie wtedy, że już nigdy więcej do tego nie dopuszczę.  
- Wracajmy do domu - powiedziałam nagle, sama zaskoczona siłą swojego słowa. Kacper protestował, ale udało mi się mu przetłumaczyć, że moje i Adama wspólne wyjście gdziekolwiek jest nierealne bo nie jesteśmy już parą. Marcin uśmiechał się głupio, a ja domyślałam się dlaczego, tylko Adam miał nietęgą minę. Zdawałam sobie sprawę, że po raz kolejny nie szło po jego myśli i to cieszyło mnie najbardziej. - Jeden- zero kochanie - powiedziałam w duchu i powoli zamierzałam się oddalać z placu zabaw.
- Przyjadę wieczorem musimy porozmawiać! - oznajmił mój mąż, a ja się tylko głupio zaśmiałam.  
- Będziemy rozmawiać przez adwokata - odparłam i pospiesznie udałam się do mieszkania przyjaciółki, bo z kroku na krok siła, która dodała mi pewności siebie, znikała jak bańka mydlana. - Mamo nie martw się, obronię Cię - powiedział Marcin, widząc moją obolała i cierpiącą minę.  
- Nie synku, to ja Was obronię - wyszeptałam i potargałam włosy Marcinowi, jeszcze mocniej przytulając synów do siebie. Gdy po dwudziestu minutach weszliśmy do mieszkania przyjaciółki, usłyszałam jakiś dziwny hałas i znajomy głos. Weszłam w głąb korytarza i ujrzałam te radosne, męskie oczy  
- Filip! rzuciłam się mu w ramiona. Mężczyzna nim zdołał zareagować, byłam już objęta w jego ramionach i tera dopiero zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi go brakowało.
- No to Wy się chyba znacie - odezwał się Jerzy z uśmiechem na ustach. Dzieci przyglądały się nieufnym wzrokiem, a ja nie mogłam nacieszyć się jego obecnością tutaj.
- Filipie oto moje dzieci. Starszy syn Marcin i młodszy Kacper - przedstawiłam ich sobie a po chwili Kacperek zniknął w przedpokoju z synem Jerzego i Łucji.  
- Słyszałem od siostry o tym co się stało. Tak bardzo mi przykro - odezwał się po chwili.  
- Mamo mogę iść do kumpla? mieliśmy zastanowić się nad nowymi technikami gry - powiedział Marcin.  
- Jasne. Tylko wróć do dwudziestej drugiej, okej? - rzekłam. Syn pokiwał głową i znikł za drzwiami mieszkania, a ja poszłam się trochę odświeżyć.

- Znajdę sposób! - leżałam w wannie i przypominałam sobie rozmowę z Michałem. Tak bardo chciałam, pragnęłam by prorocze słowa mojego ukochanego mężczyzny okazały się prawdziwe, bo pragnęłam z nim być. Teraz wydawało mi się to absurdalne, że zgodziłam się, na tak szalony pomysł. Rezygnowałam z miłości w imię czego? okej robiłam to dla syna, dla dzieci, ale też przez chore urojenia mojego męża. Nienawidziłam go, a nienawiść z każdym kolejnym słowem potęgowała się jeszcze bardziej. Chciałabym wymazać z pamięci wszystkie lata małżeństwa, zapomnieć o nim. No i był jeszcze wyjazd Marcina. Wiedziałam ile dla niego znaczy, jak bardzo zależy mu na tym, ale bałam się. Miałby sam pojechać do innego kraju? sam sobie tam radzić? słowa Michała nieco mnie uspokoiły i sama możliwość, że Michał chciałby tam wyjechać ze mną, rzucić wszystko co mu drogie, porzucić przyjaciół, rodzinę i jechać tam dla nas była niezwykle miła i wzruszająca. Za to kochałam go jeszcze bardziej, jeszcze mocniej biło moje serce. - Znajdę sposób - jego słowa wciąż odbijały się echem w mojej głowie. A co jeśli nie znajdzie sposobu? co jeśli Adam takich zachowaniem nas pokona? czy pozwolimy mu na to? Czy ja mu na to pozwolę? odpowiedz była dziecinnie prosta - Nie! Nie pozwolę mu na to. Wyszłam z wanny i usiadłam na zimnej podłodze, trzymałam w ręku telefon, który odruchowo, czy też nie wzięłam ze sobą i wybrałam znajome kilka cyfr. Po drugim sygnale usłyszałam przemęczony, zachrypnięty męski głos.
- Kocham Cię i nie zrezygnuję z nas - powiedziałam cicho, jakbym obawiała się, że ktoś mnie usłyszy.  
- Ja Ciebie też kocham Klaro - usłyszałam. Milczeliśmy, a po chwili rozłączyłam się z obawy co powiedzieć. Gdybym usłyszała chociaż jeszcze jedno słowo moja silna wola, moja determinacja uleciała by daleko stąd i jeszcze dziś pojechałabym do Michała, a przecież nie mogłam. Nie mogłam chociażby ze wzgląd na dzieci. Na moje ukochane dzieci. Ubrałam turkusową sukienkę i spojrzałam w lustro. Blada przestraszona twarz zdradzała więcej niż słowa, łzy w oczach, potargane włosy. Wyglądałam jak półtora nieszczęścia. Wciąż nie wiedziałam co takiego Michał we mnie zobaczył, że stracił dla mnie głowę. A może udawał?
- Już myśleliśmy, że się tam utopiłaś - zaśmiała się Łucja, popijając wino. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie było śladu po chłopcach. - Jerzy zabrał dzieci na spacer. W sumie może wybrałabyś się z nami do kina, co? Chcemy jutro iść z chłopcami - usłyszałam Łucję, spojrzałam kątek oka na przystojną twarz Filipa i poczułam się nieswojo.  
- Nie będę Wam przeszkadzać - rzuciłam cicho.  
- Nie wygłupiaj się! Spędzisz trochę czasu z Kacprem, opowiedział co wymyślił Adam i się rozczarowany, że nie chciałaś iść do kina. Swoją drogą jeśli tylko bym go dorwała to nie ręczę za siebie - Łucja gwałtownie wstała i odeszła od stołu, po to tylko by po chwili wrócić z butelką wina i dwoma kieliszkami.  
- Nie daj się prosić, Miałbym towarzystwo. Nie chcę czuć się jak koło u wozu - zaśmiał się Filip. Kiwnęłam głową. Napiłam się łyka czerwonego wina, a Filip uśmiechnął się. - Moje panie w takim razie zostawię Was na tym damskim wieczorze. Jestem zmęczony już po podróży, a jutro chciałbym pozałatwiać parę spraw. Nie pogniewacie się, prawda? - uśmiechnął się szeroko i puścił do nas oczko. - Dobranoc Klaro śpij dobrze - zwrócił się do mnie i po chwili opuścił salon, zostawiając mnie same.  
- Kobieto jak ty wyglądasz! - opierniczyła mnie Łucja, przyglądając się mi uważniej.

Wciąż z dołu słyszałem cichy śmiech kobiet, chociaż wcale nie byłem senny, postanowiłem opuścić towarzystwo, bo dość nieswojo czułem się, przy Klarze. Sam jeszcze nie wiedziałem jak to właściwie nazwać, ale miała w sobie coś pociągającego, coś dziwnego. Jej smutek w oczach wydawało się,że nie ma końca, jej cierpienie było tak wyczuwalne, że niemal raniło serca innych. Byłem oszołomiony jej urodą, jej zachowaniem. Tyle lat jej nie widziałem,że nie miałem pojęcia,że wyrosła na taką  kobietę. Moje myśli wciąż krążyły do wydarzeń z minionego lata, do wydarzeń z innego kraku, z innego czasu. Przez rok chciałem od tego uciec, chciałem zapomnieć, ale nie udało się . Dlatego uciekłem tutaj, bo gdybym został tam jeszcze jeden dzień dłużej, chyba bym zwariował. Wróciłem do ukochanego kraju, do siostry, której nie widziałem tyle lat i spotkałem ją tu całkiem przypadkiem. Sam już nie wiem co o tym myśleć, co powiedzieć, co zrobić, by zapomnieć o tym co się stało. W pokoju nagle zrobiło się niewiarygodnie gorąco, druga na zegarku informowała,że już środek nocy. Głosy z dołu już od dawna ucichły, a ja wciąż nie potrafiłem o nim zapomnieć Postanowiłem wstać, by chociaż na chwilę ciepły wietrzyk schłodził moje ciało. Potrzebowałem powietrza bo miałem wrażenie,że się duszę. Wciąż widziałem wyraz jego oczu, całkiem dokładnie, wyraźnie. Wciąż widziałem jak się całują. Dość! Musiałem wyjść na dwór, musiałem być na dworze!  
- Ładna pogoda prawda? - znienacka usłyszałem kobiecy, miękki głos. Dopiero teraz w świetle księżyca zobaczyłem ją siedzącą na małej ławce. Usiadłem obok niej.  
- Syn już wrócił? - Klara pokiwała głową i uśmiechnęła się, a ja nie zadawałem więcej pytań. Przy niej potrafiłem się uśmiechnąć, przy niej potrafiłem się wyłączyć, miała w sobie coś dziwnego, uspokajała mnie. - Dlaczego właściwie nie śpisz? - zagadałem tak bardo pragnąc poznać powód, który tak bardzo ją męczył. Widziałem,że coś zżera ją od środka, ale nie wiedziałem co.
- Chyba z tego samego powodu co Ty. Za gorąco w pokoju - skłamała. Chociaż prawie wcale jej nie znałem, mogłem bez zbędnego trudu odgadnąć kiedy kłamie. To było takie fascynujące, takie intrygujące i nieznajome. - Za dużo myśli na raz, za dużo zmartwień by człowiek mógł spać. Wiesz,że musiałam przez męża zerwać z kochankiem? przecież on jest panem i władcą a nie może pozwolić, by jego żona przyprawiała mu rogi, chociaż on zdrada mnie od wielu lat - wyznała cichutko. Spojrzałem w jej oczy, ale nie dostrzegłem nic. Kompletnie nic, jakby była pozbawiona uczuć, pozbawiona jakiejkolwiek reakcji,Czasem miałem wrażenie,że rozmawiam z robotem, z mechanizmem, któremu mówi się co robić. Tylko, gdy poruszaliśmy temat dzieci, jej oczy ożywiały, a na ustach pojawiał się uśmiech. - A co z Tobą? dlaczego tutaj jesteś? teraz, w tym miejscu, przy mnie? - spytała. Poczułem się nieswojo, ale wiedziałem,że mogę jej zaufać. Do te pory tylko nieliczni znali mój sekret, ale miałem dziwne wrażenie,że zrozumie mnie łatwiej niż niektórzy.  
- Bo mnie zdradził. Chciałem o tym zapomnieć, ale nie potrafiłem. Tak Klaro on, jestem gejem - przyznałem w końcu, a ona spojrzała na mnie współczującym wzrokiem. Nie było w nim obrzydzenia, czy też potępienia.
- Jaki on jest? co sprawiło,że go pokochałeś? - spytała siadając wygodnie, a ja miałem wrażenie,że teraz bardziej niż przedtem będzie skłaniać mnie do zwierzeń, na co nie miałem wcale ochoty. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2267 słów i 11850 znaków, zaktualizowała 5 sty 2017.

4 komentarze

 
  • Użytkownik ...

    Kiedy next?

    22 lut 2017

  • Użytkownik agusia16248

    @... właśnie czytałam stare częsci by sobie coś przypomnieć i będę pisała dalej może nawet od jutra :)

    22 lut 2017

  • Użytkownik ...

    @agusia16248 super :) czekam na kolejna część z niecierpliwością :)

    22 lut 2017

  • Użytkownik Justys20

    <3

    5 sty 2017

  • Użytkownik volvo960t6r

    Cudowna część :)

    5 sty 2017

  • Użytkownik agusia16248

    @volvo960t6r Dziękuję

    22 lut 2017

  • Użytkownik volvo960t6r

    @agusia16248 Proszę :)

    22 lut 2017

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością ☺????????☺

    5 sty 2017

  • Użytkownik agusia16248

    @cukiereczek1 Dziękuję

    22 lut 2017