Jesteś lekarstwem dla mojej duszy. cz. 22

Już od pięciu minut żałowałam tego,że dałam się namówić Michałowi na wizytę. Od pewnego czasu siedzieliśmy w gabinecie i uważnie słuchaliśmy spokojnych słów lekarza, chociaż może to Michał słuchał, bo ja dawno przestałam rozumieć to co mówił. Mój mózg odbierał co drugie słowo, jakieś problemy z zastawką, coś o genach. Nie wiem w którym momencie wyłączyłam się z rozmowy. Patrzyłam tylko to na lekarza, to na Michała i czułam tylko delikatny dotyk ukochanego.
- To te leki mają pomóc Klarze? - zapytał cicho Michał.  
- Tak na razie włączymy leczenie farmakologiczne a później zobaczymy. Jeśli omdlenia będą się powtarzać a stan się pogorszy trzeba będzie pomyśleć o operacji - rzekł mężczyzna w białym fartuchu. Krótkim do wiedzenia pożegnaliśmy się z lekarzem i wyszliśmy z gabinetu. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu niemal padłam w jego ramiona. Nagle nogi zrobiły się ciężkie a ja nie miałam sił ustać, byłam wdzięczna Michałowi,że mnie podtrzymuje bo z pewnością zaliczyłabym upadek. Michał posadził mnie na krzesełku, przyniósł wodę i poczekał aż się uspokoję. Gdy mój oddech zwolnił ruszyliśmy w stronę samochodu. Jak miałam to wszystko powiedzieć dzieciom? Jak miałam powiedzieć Marcinowi, który wciąż przechodził rehabilitację,że być może.. nie, nie mogłam nawet tak o tym myśleć, przecież musiałam żyć, miałam po co żyć, były dzieci. Już trzeci raz dzwonił raz mój telefon, raz Michała, nie musieliśmy patrzeć w wyświetlacz by wiedzieć kto dzwonił. To Adam nie mógł doczekać się tego co usłyszy, martwił się moim stanem zdrowia tak samo jak Jerzy, Łucja, dzieci i Michał. Nadal nie mogłam uwierzyć,że został. Rozstał się z swoją dziewczyną, która nie mogła pogodzić się z jego decyzją. Nie potrafiła zrozumieć,że to nie ja byłam powodem jego zmiany decyzji i to nie dla mnie został, a dla Kacpra i Marcina, którzy przecież potrzebowali ojca. Wciąż byłam pod wielkim wrażeniem, jak Michałowi i Jerzemu udało się go przekonać, ale nie interesowało mnie to, dla mnie liczyło się to,że moje dzieci ponownie nie stracą kontaktu z kimś, kto może kiedyś zrobił im piekło, ale teraz robił wszystko by naprawić dany błąd. Wniosek o sprawę rozwodową wysłaliśmy wspólnie do sądu, ale nie zamierzaliśmy ze sobą walczyć. Decyzje podjęliśmy razem i cieszyłam się z tego,że nie robimy sobie na złość. Ja chciałam tylko przestać być jego żoną, ale pragnęłam by nadal był ojcem dla naszych chłopców. Dom pozostawił nam, ale oboje postanowiliśmy go sprzedać. Kasa miała być zabezpieczeniem dla naszych dzieci, a ja wkrótce planowałam poślubić Michała. Po tym co razem przeszliśmy byłam pewna jego miłości i oddania. Po kolejnym telefonie odebrałam.
- Tak Adamie - powiedziałam wesołym głosem. - No i co? No i co powiedział lekarz - zapytał niespokojny.
- Będę żyć. Mam brać leki i powinno być dobrze - wyznałam. Pogadaliśmy trochę i zapewniłam,że wszystko wytłumaczę im jak przyjadę i się rozłączyłam.
- Dlaczego kłamiesz? nie jest tak kolorowo przecież wiesz - rzekł cicho Michał.  
- A co nam to da,że przestraszymy dzieci? Kacper jest za mały i dość przeszedł by martwić się stanem zdrowia matki, a Marcin ma rehabilitację i na niej powinien się skupić. Adam no cóż ma swoje sprawy na głowię, nie uważasz? - rzekłam cicho.
- A kiedy pomyślisz o sobie? - zapytał Michał
- Ty o mnie myślisz i to mi wystarcza. Ja będę martwic się o wszystkich a pozwolę byś Ty zatroszczył się o mnie - uśmiechnęłam się i chwytając jego dłoń. Ufałam mu, byłam pewna,że mogę powierzyć mu swoje życie.

Chociaż tak bardzo nie chciałem się do tego przyznać, słowa wypowiedziane przez Klarę poruszyły mnie do głębi, tak bardzo starałem się by wreszcie mi zaufała, tak długo walczyłem o jej względy, tak bardzo pragnąłem życia z nią i jej dziećmi, powoli traciłem już nadzieje. Wiedziałem, że jesteśmy razem, czułem jej miłość, ale miałem wrażenie,że wciąż trzyma mnie na dystans natomiast te słowa uświadomiły mi,że bliżej już ze sobą nie będziemy. Wreszcie po tak długim czekaniu, walki o nas, staraniu się dopuściła mnie do siebie, kompletnie otworzyła się na nas i za to byłem jej bardzo wdzięczny, gdyby nie to,że byliśmy teraz w samochodzie wybiegłbym i wziął z radości ją na ręce. Ona i dzieciaki były dla mnie całym światem, dotarło do mnie to  wtedy, gdy Marcin trafił do szpitala, gdy Kacper znikł  a stan zdrowia ukochanej się pogorszył. Byłem dobrej myśli, wiedziałem,że zrobię wszystko by nie pozwolić jej umrzeć, byłem gotów oddać za nich życie.  
- Wciąż uważam,że powinnaś powiedzieć im prawdę - rzekłem cicho, gdy zaparkowałem pod domem Łucji. Mimo iż nie zgadzałem się z jej decyzją, nie zgadzałem się z jej pomysłem, musiałem go uszanować. Weszliśmy do mieszkania przyjaciół, spojrzałem na ludzi, którzy byli naszą najbliższą rodziną i wciąż pamiętałem słowa Jerzego. Jego wiara w naszą miłość byłą rozbrajająca, ale jakże byłem mu wdzięczny. Sam czasami miewałem chwilę zwątpienia, ale ton głosu, pewność w nim dawała mi siłę i wiarę. On w nas wierzył, więc ja też musiałem uwierzyć.  
- Co z Klarą? - usłyszałem ton głosu mężczyzny. Wyszliśmy na dwór zapalić papierosa, przez okno widziałem jak Klara obejmuje się z Łucją, jak Adam czule klepie ją po ramieniu, widziałem jej uśmiech skierowany w stronę dzieci i bałem się, bałem się to wszystko utracić.
- Nie jest tak kolorowo jak ona opowiada, być może czeka nas operacja - wyznałem szczerze przyjacielowi.  
- Cała ona, nigdy nie powie prawdy, zawsze będzie chronić tych których kocha, ale teraz ma Ciebie i to Ty musisz chronić ją. Przed Adamem, być może nawet przed nią samą, przed jej błędnymi wyborami, przed upartymi decyzjami rozumiesz? - usłyszałem. Kiwnąłem głową, chociaż nie powiedział tego wprost, wiedziałam co próbuje mi powiedzieć, o co mnie chce poprosić.  
- Zadbam o nią - obiecałem ściszonym głosem.
- Wiem o tym, wiedziałem o tym odkąd pojawiłeś się w naszym życiu. Gdyby nie Ty nie wiem, czy potrafiłaby odejść od Adama, nie chce myśleć co by było, gdyby z nim została, gdyby ją kiedyś pobił tak,że - zamilkliśmy. Ja starałem się zaufać Adamowi, ale za każdym razem, gdy przypominało mi się to piekło, które wyrządził dzieciom i jej, miałem ochotę go rozszarpać. Wiedziałem,że od teraz zawsze będę przy nich, od teraz obiecałem sobie,że zawsze będę ich chronił, gdy już mieliśmy wracać zadzwonił mój telefon.
- Tak słucham? - odebrałem nie wiedząc,że ten telefon może przeważyć na naszym życiu i szczęściu. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1305 słów i 6895 znaków, zaktualizowała 17 kwi 2020.

1 komentarz

 
  • Iga21

    Kiedy następne opowiadanie? :)

    13 lut 2021

  • agnes1709

    @Iga21 Ja bym se dała spokój, ona ma wywalone na czytelników  :smh:

    27 sie 2021

  • Iga21

    @agnes1709 teraz to i ja to widzę. Daty pokazują jak jest, a szkoda.
    Nie pierwsza, z którą musiałam się z tego samego powodu pożegnać.

    28 sie 2021

  • agusia16248

    @Iga21 wróciłam! Przepraszam,że tak długo mnie nie było

    15 cze 2022