Miłej lektury misie pysie!
Prolog
"tyle godzin
tyle dni
tyle lat
z których nic nigdy nie wynikło
z których nic nie wynika
z których nic nigdy nie wyniknie
tyle miejsc
tylu ludzi
tyle rozmów
które nie chronią przed śmiercią
które nie chronią przed życiem
ktoś - coś
gdzieś - kiedyś
było - nie było
nie wiem
dwadzieścia trzy lata -
dwadzieścia trzy światy" *
Zastanawialiście się kiedyś czym jest prawdziwa miłość? Uczuciem? Decyzją? Może decyzją by czuć? Dlaczego jest dla was tak ważna, chociaż nie umiecie jej zdefiniować? Po co wam ona? A co tak właściwie znaczą słowa "kocham cię”? Dwa wyrazy, trzy sylaby, dziewięć liter. Wystarczy dodać zwykłe "nie” na początku, a połamią, zdepczą i wyplują wasze wrażliwe serca. Jaki w tym wszystkim sens? Parę chwil pozornego szczęścia, a potem hektolitry niepotrzebnie wylanych łez. Miłość, Zaufanie, Nadzieja i Oddanie – to powinni być prawdziwi jeźdźcy apokalipsy. Wojna, Zaraza, Głód i Śmierć się przy nich chowają i sprawiają wrażenie przestraszonych, zagubionych dzieci. Czy najlepszym towarzyszem nie może być po prostu lampka czerwonego wytrawnego wina? Tak jak to jest w moim przypadku.
***
Siedzę właśnie w pewnej kameralnej i niezwykle przytulnej restauracji. Sala na planie prostokąta jest urządzona w nowoczesnym stylu – trzy ściany są pomalowane na biało, a czwarta jest w całości przeszklona. Znajduje się tu około dziesięciu stolików z jasnego drewna, przy każdym stoją po dwie kanapy z wysokimi oparciami, wszystkie obite czarnym pluszem. Dyskretne oświetlenie i maleńkie tealight’y, gdzieniegdzie poustawiane, dodają jedynego w swoim rodzaju klimatu.
Czekam na spotkanie z nieznajomym dziennikarzyną, który chce przeprowadzić ze mną wywiad. Co za dziwny pomysł, tak swoją drogą. Przecież nie jestem sławna, rozpoznawalna, czy nawet specjalnie popularna wśród znajomych z pracy. Ciekawe jak mnie znalazł i skąd zna zarys tej całej historii? Może to któryś z czterdziestu dziewięciu postanowił zdradzić to i owo? Może nawet kilku z nich? Zresztą, co za różnica? Mam na imię Florentyna, dzisiaj kończę dwudziesty trzeci rok mojego jakże ciekawego życia i za chwile udzielę swojego pierwszego wywiadu. Czyż świat nie jest piękny?
Spoglądam na zegarek wiszący na ścianie dokładnie naprzeciwko mnie. Dwudziesta trzydzieści pięć. Całe piętnaście minut spóźnienia. Kręcę głową z dezaprobatą, jest wiele rzeczy, które mnie irytują, ale niepunktualność jest zdecydowanym liderem w ogólnej klasyfikacji. Z braku lepszego zajęcia zaczynam przeglądać menu. Po chwili podchodzi kelner i pyta się czy chce zamówić coś jeszcze do, stojącej już na stoliku, wody. Decyduję się na krem z cukinii z ziołowymi grzankami i oddaję kartę. Nagle za plecami słyszę odchrząknięcie na tyle głośne aby przebiło się przez gwar panujący w pomieszczeniu, ale jednocześnie uprzejmie ciche. Odwracam się i widzę mężczyznę średniego wzrostu, ma kilkudniowy zarost. Jest ubrany w sprane jeansy i lekko pognieciony T-shirt z jakąś komiksową postacią. Pomimo tych kilku mankamentów, sprawia wrażenie więcej niż pozytywne. Od razu w niepamięć puszczam jego spóźnienie.
- Dobry wieczór, ogromnie przepraszam za spóźnienie, ale coś mnie zatrzymało. – Z jego pełnych ust wypływa potok słów, widać, że jest zestresowany. - Nazywam się Nathaniel Sikorski i to ja do pani wczoraj dzwoniłem.
- Ależ oczywiście! Flora Maj. – Wyciągam rękę na powitanie, ściska ją niezbyt mocno, po czym siadamy po dwóch stronach niewielkiego stołu. – A tak swoją drogą, może się mylę, ale wydaje mi się, że Nathaniel jest imieniem nadawanym w Polsce od niedawna. Mam rację? – Unoszę pytająco brew.
- Moja mama jest Angielką, dała mi imię po swoim dziadku, który podobno był jednym z aliantów. – Wyjaśnia. – Jednak nie spotkaliśmy się po to, by rozmawiać o mnie, pani Florentyno. – Uśmiecha się delikatnie, ukazując przy tym dołeczek w policzku.
- Proponuję abyśmy przeszli na ty, co pan na to, Nathanielu?
- Bardzo chętnie, Floro. – Kolejny uśmiech. – Co mi powiesz o swoich, że tak powiem, podbojach? – Pyta i stawia przede mną malutki dyktafon. Tuż obok niego kelner stawia moje zamówienie, biorę jedną z grzanek, zanurzam ją w kremie i szybko wkładam do ust.
- Cóż, wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. – Zaczynam snuć swoją opowieść niczym dzisiejsza Szeherezada.
*wiersz autorstwa Jarosława Borszewicza
8 komentarzy
LittleScarlet
DNO? Diabelnie Nudne Opowiadanie! Zgadłam? Ha! No myślę, że za takie odkrycie to co najmniej medal się należy, prawda?
Btw. Mogę prosić o zwrócenie uwagi na konkretne szczególy, bo kurcze blade czytam, czytam i nic nieciekawego wychwycić nie umiem? Pozdrawiam ozięble.
Maja
Myślałam, że chociaż ta część będzie ciekawa i dobrze napisana, ale się pomyliłam. Mówiąc w skrócie DNO
LittleScarlet
Ej, a wiecie co? Niedługo pojawi się nowa część, dluga, bardzo długa :3
Santana
Masz talent!!
Swietne, od dzisiaj jestem twoją fanką
Malolata1
Wracaj do Introwertyczki! Nie muszę chyba mówić, że to, co napisałaś jest zaje.biste, bo to żadna nowość, haha.
Ciafu
No, zapowiada się naprawdę świetnie. Czekam na kolejną część, również na Introwertyczke
Tajemnicza wielbicielka
Zapowiada się baaardzo ciekawie, ale w sumie nie ma się czemu dziwić, bo przecież to wstęp LittleScarlet i nie mógłby być kiepski
Kubolo
Widzę, że to tylko taki mały przedsmak całego opowiadania. A zapowiada się naprawdę ciekawie. Podoba mi się ten styl pisania + pierwszoosobowa. Czekam zatem na kolejną, by poznać historię bohaterki. Weny życzę! Znalazłem tylko jeden brak przecinka: trzeci akapit, ósme zdanie - przed "aby" (mogę się pomylić w liczeniu).