Jedna chwila cz.22

- Na co masz dzisiaj ochotę?- zapytał podczas śniadania.
- Mówisz o jedzeniu czy atrakcjach?- zapytałam.
- Atrakcjach- zaśmiał się.
- Ale zawsze marzyłam, żeby popływać na tym dużym bananie.
- Załatwione, a później zabieram Cię na spadochron.
- Pablo...- przestraszyłam się.
- Ale nie taki jak myślisz, ja Cię zabieram na taki na łódź- powiedział.
- Ohh to super! Dziękuję.

Po zjedzonym śniadaniu udaliśmy się do pokoju, żeby się przebrać w strój kąpielowy i zabrać potrzebne rzeczy. Już po piętnastu minutach byliśmy w drodze na plaże. Śmialiśmy się non stop.
- Ile jeszcze tu będziesz?- zapytał.
- Niestety dwa dni, a Ty?
- Trzy.
- A czemu pytasz?
- A tak z ciekawości. Dasz się wyciągnąć po powrocie na kolację?
Ooo rany! No proste, że tak! Jest boooooski!
- Oczywiście- powiedziałam, uśmiechając się.
- To na co masz teraz ochotę: banan czy spadochron?
- Banan!- krzyknęłam radośnie.

Nigdy nie myślałam, że mogłabym się tak śmiać i dobrze bawić, a jednak! I to za sprawą takiego faceta! Większość mężczyzn na jego miejscu myśli tylko o tym, by zaliczyć i bawić się dalej, szukać kolejnej ofiary, ale on jest inny. Tak czuję. Jest troskliwy, kochany, zabawny. Ciągle pyta czy się dobrze bawię, czy czegoś nie potrzebuję. Pociąga mnie, ale na to przyjdzie pora. Zauroczył mnie. Dwa razy spadłam z banana i on oczywiście zatrzymał gościa z łodzią i wskoczył po mnie. Jest przecudowny. Bardzo łatwo mi przychodzi z nim rozmowa. Możemy poruszyć wszystkie tematy i żaden nas nie krępuje. Czujemy się bardzo swobodnie w swoim towarzystwie. Podobnie się czułam tylko w towarzystwie Josha, ale Pablo nie zrobi mi czegoś takiego.
Poza tym, Josh to przeszłość. Podczas drogi powrotnej zatrzymaliśmy się na stacji z barem. Poszłam do toalety, a on zamówił nam jedzenie. Dla mnie sałatka i wodę z cytryną, bo trzymam linię, a on burgera z frytkami i colą. Później staliśmy chwilę na świeżym powietrzu, bo on oczywiście pali.  
- Długo jeszcze?- zapytałam.
- Już kończę, mała- powiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Ok.
Kończył papierosa i podszedł do mnie gdy stałam oparta o maskę auta.  
- Nie chcę żeby między nami była spina, ok?- powiedział.
- Rozumiem, ale ja nie umiem udawać, że wszystko jest w porządku- odparłam- za dużo ode mnie wymagasz.  
- Ale się staram, a Ty jesteś wrogo do mnie nastawiona na starcie.
- Bo nie umiem inaczej, możesz to zrozumieć?!- ostatnie słowo przeszło w krzyk.
- A Ty możesz zrozumieć to, że Cię kocham?!
Staliśmy pogrążeni w ciszy. Żadne z nas nie spuściło wzroku. Po chwili podszedł bliżej i oparł ręce na masce auta, przyciskając mnie jeszcze bardziej do swojego maserati.  
- Josh...
Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Przylgnęliśmy do siebie i wszystko do mnie wróciło. Wspólne chwile, o których chciałam zapomnieć.  
- Nie umiem żyć bez Ciebie- wyszeptał.
Nic nie mówiłam. Staliśmy przytuleni.
- Nie potrafię- powtórzył.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że płacze. Mimo tego, jak mnie potraktował, nienawidzę patrzeć na jego przepełnione bólem oczy.  
- Josh. Spójrz na mnie- powiedziałam zdecydowanym tonem.
Spojrzał.
- Nas już nie ma. Zapomnij o tym. Nawet nie wiesz ile bym dała za to, żeby to wszystko się nie wydarzyło. Kochałam Cię. Bardzo. Kurwesko mocno, ale spieprzyłeś i tego się nie da naprawić. Nie ufam Ci po prostu.
- Juls, proszę...
- Nie skończyłam. Odwieziesz mnie teraz do domu, wrócisz do siebie i przez te wakacje wymarzesz z pamięci Julie Smith, umowa stoi?
- Nie umiem- wychrypiał.
- Umiesz, ale nie chcesz. Jedźmy już.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy.  
- Dzięki za odwiezienie, udanych wakacji- powiedziałam, podając mu rękę.
Popatrzył na nią tylko.
- Nawzajem- oplótł mnie swoimi ramionami- ręka, to jak pożegnanie, nie chcę się żegnać na zawsze. Przyjaciele.
- Przyjaciele.

A teraz jestem tutaj razem z Pablo.  
Na spadochronie bawiłam się równie dobrze, ale banan to był prawdziwy strzał w dziesiątkę. Ale nie mogę narzekać, bo każda chwila spędzona w jego towarzystwie, jest dla mnie przecudowne.

Wchodziłam na molo, a Pablo trzymał mnie za rękę, bo przecież różnie bywa, kiedy schodzi się z łodzi na pomost. Nie puścił jej nawet wtedy, kiedy już byłam bezpieczna. Szliśmy za rękę przez całą plażę. Znaleźliśmy miejsce w zacisznym miejscu za skałami. Jest tu tak pięknie. Na szczęście wzięłam ze sobą krem z filtrem.  
- Pablo czy mógłbyś?- pokazałam mu buteleczkę z kremem.
- Nie ma sprawy.
Wziął ją ode mnie i zaczął rozprowadzać po plecach. Ma takie delikatne dłonie.  
- Gotowe- powiedział, kładąc krem obok mnie.
Wstałam i odwróciłam się do niego.
- Dziękuję- powiedziałam, dając mu buziaka w policzek.
Ujął moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Odsunął się.
- Nie ma za co- rzucił z uśmiechem i ruszył w stronę wody- idziesz ze mną czy się boisz?
Złapałam się pod boki i mierzyłam go spojrzeniem. Zaczął się śmiać. Zaczęłam biec w jego stronę. Minęłam go i po chwili byłam już zanurzona w wodzie aż po obojczyki.
- Szybka jesteś- powiedział z uśmiechem, gdy znalazł się obok.
- No cóż, wrodzony talent- odparłam, odrzucając włosy do tyłu.
Zaczął się śmiać, a ja zaczęłam pluskać wodą w jego stronę. Trafiłam w twarz i wybuchłam śmiechem.
- Ooo nie!- krzyknął.
Nie przestawaliśmy się oblewać wodą. W końcu on podpłynął i złapał mnie w talii. Wyciągnął mnie na głębsze wody i objął.  
Zaczęliśmy się całować. Odsunęłam się i zanurkowałam. Po chwili zrobił to samo. Podpłynęłam do niego i teraz to ja go pocałowałam. Przez moment liczyła się tylko nasza bliskość, ale powietrze też jest ważne, więc wypłynęliśmy na powierzchnię. Wyszliśmy z wody spleceni w namiętnym uścisku i położylismy się na ręcznik, nie przestając się całować. Jest w tym świetny. Zeszłam pocałunkami do jego szyi, a potem klatki piersiowej. Zastygłam w jednym miejscu na prawej piersi i zostawiłam trwały ślad swojej obecności. On nie pozostał dłużny i podarował dwie pamiątki na obojczyku.  
- Pablo- jeknęłam- nie teraz, za wcześnie.
- Dobrze. Poczekam- powiedział, składając pocałunek na moim czole.

Po godzinie ruszyliśmy w drogę do hotelu. Szliśmy za rękę jak się domyślacie. Nie spotkałam dzisiaj w ogóle moich rodziców, ale jakoś mi to nie przeszkadza, bo mam obok siebie cudownego faceta. Szkoda, że już niedługo wyjeżdżam. Na szczęście łączy nas California. Mam nadzieję, że Josh da sobie spokój i ułoży mi się z Pablo. To mój ideał. Takie mam wymagania względem swojego przyszłego ukochanego. Teraz szukam związku na stałe. Kogoś, kto mnie będzie kochał i nigdy nie zawiedzie i nie zrani. Czuję, że to może być mój Włoch.

thinkabout

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1307 słów i 6967 znaków.

2 komentarze

 
  • Justys20

    Ekstra  :kiss:

    30 paź 2016

  • Koteczka

    Super!

    30 paź 2016