Jedna chwila cz.12

Pięść Josha wylądowała na twarzy Johnny'ego.
- Josh! Nie!- chwyciłam mojego ukochanego za rękę.
Odepchnął mnie na bok i wylądowałam tyłkiem na trawie. Wstałam i ponownie do nich podbiegłam. Tym razem przy pomocy przechodniów udało mi się ich rozdzielić. Josh praktycznie nie ucierpiał, ale nie mogę tego samego powiedzieć o Treasonie. Wszędzie była krew. Miał tak rozwaloną twarz. Boże! Okropny widok...  
- Wszystko ok skarbie?- zapytał Josh.
- Tak- odpowiedziałam szybko- a Ty jak się czujesz? Może pojedziemy do szpitala?  
- Jemu by się przydał- powiedział.
- Nie powinieneś był się bić, ale dziękuję, że stanąłeś w mojej obronie- przytuliłam go.
Jakaś kobieta wezwała pogotowie i policję. Joshowi trafił się jakiś spoko patrol, bo policjanci postraszyli Treasona, że miałby małe szanse, gdyby chciał wnieść sprawę do sądu, bo facet stanął w obronie kobiety. Wytłumaczyli mu, że Josh gwałtownie zareagował, bo mogłoby się to skończyć gwałtem nawet, gdyby nie zareagował. Cóż, podziałało. Po kilkunastu minutach byliśmy wolni i wróciliśmy do akademika. Odechciało nam się wszystkiego. Chcieliśmy być teraz tylko we dwoje. On. Ja. Nikt więcej.  
- Na pewno wszystko ok?- zapytałam, wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Nie martw się o mnie. Nic mi nie jest- pocałował mnie w czoło.
Leżeliśmy tak dłuższą chwilę, aż zasnął. Tak słodko chrapał. Kocham go. Bardzo. Po dłuższej chwili i mnie dopadło zmęczenie.  

Obudziłam się jakoś po 8. On nadal spał. Jesteśmy już razem wystarczająco długo, aby zacząć myśleć o kolejnym kroku. Tak! Dzisiaj. Wiem, że on tego chce. Czeka na mnie. Jest cudowny! Po kilku minutach się obudził. Spojrzał na mnie jeszcze trochę nieprzytomnie i pocałował.
- Dzień dobry- wychrypiał.
- Hej kochanie.
Dopiero teraz zobaczyłam, że ma lekko podbite oko.  
- Która godzina?- zapytał.
- Coś po ósmej- powiedziałam- bardzo Cię boli?- zapytałam, dotykając palcami jego skórę pod okiem.
- Prawie w ogóle skarbie- ujął moją rękę w swoją i pocałował.
- Przepraszam- całowałam go w miejsca, gdzie miał ślady po wczorajszej walce.  
Złapał mnie w talii i przekręcił tak, że byłam pod nim. Podparł się rękami i zawisł nade mną.
- Kocham Cię- powiedział, patrząc mi w oczy.
Przewiercał mnie. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.  
- Dziś wieczór. Ty. Ja. Kolacja. Tylko my we swoje- powiedziałam.
- O której?
- O siódmej.
Pocałował mnie bardzo namiętnie. Ten wieczór będzie wyjątkowy. Musi być.



Następną część postaram się dodać jutro ;) miłego wieczoru!

thinkabout

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 483 słów i 2658 znaków, zaktualizowała 3 wrz 2016.

2 komentarze

 
  • Misiaa14

    Piękne; )

    4 wrz 2016

  • kaay~

    Suuuper!!! <3

    3 wrz 2016