" Historia" cz..6

Kolejna część ta będzie  krótka, bo jakoś na razie nie mam weny. Niestety nie wiem kiedy dodam następną. Na razie jadę na weekend odpocząć. Następna  część najprawdopodobniej w następnym tygodniu. Miłego czytania. Pozdro Ari.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Długo już jestem na padoku. Przed oczami mam tą łąkę wydawała mi się jakaś znajoma.  Będę musiała jeszcze raz tam iść. Czułam jak pod powiekami gromadzą mi się łzy.Nie będę płakać nie mogę. Przeszłam przez drewniany płot i poszłam przed dom. Tam zobaczyłam robotników, ciężarówki i koparki. Usuwali zgliszcza, ale po co ich asz tylu. Podeszłam do rodziny, która stałą na werandzie. Przytuliłam się do Adriano  po czym zapytałam go.
S: Możesz mi wytłumaczyć co ty się dzieje ?
A: Uspokój się . Oni sprzątają by potem zacząć odbudowę.
Złość ustąpiła miejsca radości. Zaczęłam biegać i szaleć z tego powodu. Jak nigdy nie mogłam się doczekać kiedy pojawią się pierwsze konie.  Nie zawracała sobie już głowy lasem i tym co kryje. Pobiegłam do pokoju i żuci łam się na łóżko. Patrzyłam się na jedno ze zdjęć na ścianie była to klacz rasy izabelowatej. Nie mogłam się na nią na patrzyć. Od małego uwielbiałam tą rasę. Ciocia miała jedną klacz wystawową z białą grzywą i ogonem . Zawsze na niej jeździłam, uwielbiałam ją była tak delikatna na wszelkie wskazówki. Mogę powiedzieć, ze dobrze wiedziała co robi nie potrzebowała ich  w ogóle. Przypomniała mi się Historia, o której mówiła mi ciocia.  Było to tak pewnego słonecznego dnia Wujek poszedł do stada. Chciał przeprowadzić je na drugie pastwisko. Kiedy chciał otworzyć bramę zobaczył przepiękna klacz, która trzymała się zdala od stada. Wujek nie wahał się wszedł n a pastwisko i zaczął się kierować w stronę konia. Nie była to klacz rasy izabelowatej raczej normalna kasztanka,  która właściciel umieści tu bo jej nie chciał. Podszedł do niej po woli, dotknął jej brzucha i poczuł kopnięcie. Był zdziwiony wyprowadził ją i poszedł do stajni. Weterynarz badał jednego ze źrebaków, a na życzenie Wujka zbadał klacz. Okazało się bowiem,  że się oźrebić w każdej chwili.  Kilka godzin później na świąd przyszła prześliczna klacz.  Ciocia nadała jej imię "Isabella ".   W szyscy byli zdziwieni,  bo klacz nie przypominała matki. Była klaczą rasy izabelowatej.  Sześć lat później ja reprezentowałam ranczo cioci na pokazie. Klacz wypadła pięknie. Dobra dość wspinania.  Teraz muszę myśleć o tym co będzie się działo w ciągu tego tygodnia.  Może dziś zabiorę się z kuzynem do miasta. Chciałabym znowu zobaczyć się z Diego. Na jego widok w brzuchu mam motyle. O nie znowu się zakochuje.

arinaxd

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 501 słów i 2870 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Yamaha

    nie ma rasy izabelowatej, to maść, konie występujące tylko z tą maścią to palomino ;)

    14 sty 2016

  • Użytkownik arinaxd

    @Yamaha Wiem, ze taka rasa nie istnieje. Konie maści izabelowatej są zazwyczaj zwane palomino. Ja jednak wolę to pierwsze określenie.

    15 sty 2016

  • Użytkownik Yamaha

    @arinaxd tyle że pierwsze określenie odnosi się to ubarwienia a nie tylko u koni tej rasy ono występuje

    15 sty 2016

  • Użytkownik pola251990

    Uwielbiam to :)

    29 paź 2015

  • Użytkownik arinaxd

    @pola251990 Dzięki. Pozdro Ari.

    29 paź 2015