"Rwa ... nie"


Zbliżała się 20:00. Słońce jeszcze nie schowało się za horyzont. Mietek pędził po brukowej lśniącej kostce, chyba trochę za szybko. Zwłaszcza, że dopiero co przestało lać. Nubira świetnie amortyzowała mało miasteczkowe nierówności. Od kiedy założył gaz lubił wcisnąć pedał. Tylny napęd powodował, że dupeczka kręciła się na zawołanie, pięknie i kusząco zmierzając zaplanowaną trasą. Niczym niewiasta, przyjmująca wyszukaną pozę. Wystarczyło tylko w odpowiednim momencie kontrować kierownicę i pedały ...
- Trudniej kontrolować kobiety - pomyślał.  
Mają bardziej skomplikowaną konstrukcję niż Nubira. Pewnie dlatego nie wbił się jeszcze w jakieś nowe BMW. Chociaż dotyczyło to raczej jego kontaktów osobistych. Te biznesowe były w dużo lepszym porządku. Może to jego wina, a może Monalizy. Niezła była z niej łasica. Zaborcza, złośliwa, zazdrosna, zje..., wy ... magająca.  
- Starczy - przyhamował.  
Teraz był wolny i cenił sobie to ponad wszystko. Peryskop czasami domagał się zanurzenia, czy wynurzenia, jak zwał tak zwał. Ale jakoś sobie radził, nastawiając kurs ku nieodkrytym lądom.  
Miał niewiele czasu i nadzieję, że zdąży na zakupy. Kiszki grały marsza po całym zabieganym dniu. A na tym zadupiu działał tylko jeden sklepik i pewnie był już zamknięty.  
- Cholera, pieprzona pusta lodówka. Cały dzień bez żarcia...  
Zahamował przed "ciprasem". Wydawało się, że jest czynne, jeszcze.  
- Może nie wszystko stracone?  
Wyskoczył z auta i pobiegł w kierunku drzwi. Nacisnął klamkę i wdarł się do środka.  
- Zamknięte - usłyszał.  
- Ja tylko na moment.  
- Mówiłam, że zamknięte - pani Małgosia, zwiększyła basy dobiegające z zaplecza.  
- Dzień dobry, właściwie dobry wieczór pani Gosiu - krzyczał, mając nadzieję, że kobieta nie odprawi go z kwitkiem.  
- O pan Mieciu, dawno pana nie było - wychyliła uśmiechniętą buzię.  
- Dużo pracy. Mogę jakieś jedzonko? Strasznie jestem wygłodniały.  
- Panie Mietku, topowy klient zawsze mile widziany, nawet jeśli pora późna. Tylko przerzucę skrzyneczkę z ogóraskami.  
- Może pomóc?  
- Pan zawsze taki milutki, dam radę.  
Mówiąc to chwyciła za uchwyty i dźwignęła w górę.  
- Aaaaaał - wrzasnęła przeraźliwie.  
- Co się dzieje? - zaniepokoił się Mieczysław.  
- O cholera, zaraz, oooooo ja pierdziele.  
Mietek usłyszał hałas. Nie pytał więcej. Pognał w kierunku zaplecza i znieruchomiał.  
Gosia stała pochylona przy lodówce z lodami. Wokoło kłębiły się dorodne, wyrośnięte ogóreczki. Jedna z dłoni spoczywała na lodach, tzn. lodówce, druga próbowała majstrować gdzieś na granicy pośladków i biodra. Głowa pochylona na bok powodowała, że ciemne, długie i kręcone włosy były dosłownie wszędzie. Wyglądała jak płacząca wierzba znacząca swoje terytorium. Na jej twarzy malował się ból, widoczny zwłaszcza poprzez delikatnie przygryzione wargi. Oczy pełne smutku i zmieszania wydawały się wołać o pomoc. Jakby zaszkliły się na moment. Króciutki, figlarny fartuszek odkrywał częściowo pośladki. Opinające tą część dżinsy wypięły się ku niemu. Wydawało się, że ciało zostało zakleszczone i unieruchomione. Tylko prawa dłoń nie przestawała majstrować. Na policzkach pokazały się rumieńce.  
Ten widok szybko przekazany do mózgu Miecia wydobył mnóstwo informacji. Na czoło wysuwała się jedna. Gosia to piękna ekspedientka. Dziwne, że wcześniej tego nie dostrzegł. Pewnie doświadczenia z Monalizą blokowały te dane. Zazwyczaj bywał tutaj po pracy, myśląc już tylko o spaniu. W sensie snu ma się rozumieć.  
Zerknęła na niego nieruchomo. Zrozumiała błyskawicznie co się stało. Pieprzone korzonki. A tak długo był spokój. Nie mogła uwierzyć w swoje nieszczęście.  
- Co do cholery mam zrobić? - pomyślała.  
Stała w zachęcającej pozie i nie mogła wykonać żadnego ruchu. Jej wzrok na sekundę ześlizgnął się na krocze. Nie dostrzegła nic niepokojącego. Miała nadzieję, że umknęło to jego uwadze. Mimo wszystko poczuła gorąco uderzające do głowy.  
- Co się stało? – zapytał Mietek z przejęciem.  
Patrzyła na tego gościa w gajerku, odpicowanego jak stróż w Boże Ciało, czując napływające do oczu łzy.  
- Rwa... -  wydusiła odwracając głowę.  
- Kulszowa? - zbaraniał i wyrecytował.  
- Zmiany w lędźwiowym i krzyżowym odcinku kręgosłupa oraz ucisk na korzenie nerwów rdzeniowych.  
- W lędźwiowym - odpowiedziała pospiesznie, zdziwiona odpowiedzią przybysza.  
- W trakcie trwania dolegliwości bólowych można próbować likwidacji przykurczów i w miarę możliwości przywrócić miednice do prawidłowego położenia – kontynuował.  
- Skąd pan wie? - nie przestawała się dziwić.  
Zamknął oczy. Jak żywą zobaczył Krysię. Spokojnie instruowała.  
- Kochanie, dotykaj delikatnie, głaszcz, rozcieraj, masuj podłużnie, ugniatając. W pierwszej kolejności mięśnie pośladka i kończyny dolnej. Uzyskamy pełen, pożądany efekt...  
Ciocia Krysia lubiła mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Zaplanowane od A do Z. Czuł, że mechanizm peryskopowy zaczyna wynurzanie.  
- Długa historia, mam doświadczenie z tego typu przypadkami - oprzytomniał.
- Czyżby lekarz? Nie, nie ten zapach.  
- Mogę pani pomóc. - wydobyło się wbrew jego woli.  
Chciała zaprotestować podnosząc lewą rękę, co okazało się idiotycznym pomysłem. Straciła całkowicie równowagę, osuwając się z zaokrąglonej lodówki.  
Mietek wykonał trzy susy i złapał Gosię w pół, przy samej krawędzi, chroniąc tym samym przed upadkiem.  
- Raz już proponowałem pomoc. - wyartykułował. Widzisz jak to się skończyło.  
Jego głos brzmiał inaczej. Jakby nieuchronnie. Nie przypominała sobie, żeby przeszli na ty. Chciała coś powiedzieć, ale tylko syknęła z bólu.  
-  Może masz jakieś tabletki na to?  
- Od kiedy jesteśmy na ty – rzuciła podniesionym głosem?  
- Przepraszam, to zboczenie zawodowe. Obsługuję brytyjskich klientów.  
- Nie mam. Dlaczego pytasz?  
- Po prostu, dawno tego nie robiłem.  
- Czego?  
- Dawno nie usuwałem bólu.  
- Jak to robiłeś wcześniej?  
- Masowałem odwracając uwagę – wychrypiał.  
Całe życie przeleciało jej przed oczami, a właściwie te bardziej erotyczne fragmenty. Wiedziała, że może próbować to przeczekać, może samo przejdzie. Przecież przechodziło.  
- Ale jak? Tu w sklepie. Ktoś może wejść. - myśli przelatywały gorączkowo.  
Chciała odmówić, patrząc mu prosto w oczy, ale ból nie ustępował. Z oczu pociekły łzy. Przytrzymując jedną ręką za biodra, drugą sięgnął po chusteczkę. Delikatnie musnął zarumieniony policzek.  
Spuściła wzrok.  
- Co mam zrobić? – zapytała ulegle.  
- Zaufaj i wykonuj co powiem.  
- Ale ...
- W każdej chwili możesz to przerwać, komendą trzy razy stop – nie pozwolił dokończyć.  
Wypowiedział te słowa mając wrażenie, że nie są jego.  
- Robiłeś to już, kiedyś?  
- Tak.  
Zaczął działać jak w transie.  
- Teraz Cię dotknę, dobrze?  
- Aha - odpowiedziała przez zaciśnięte usta.  
- Spróbuję ustalić miejsce w którym jest ognisko bólu. Odpręż się jeśli to możliwe. Proszę. - dodał.  
Jego krocze musnęło spodnie. Odsunął się delikatnie, starając nie dotykać Małgosi żadną częścią ciała, prócz dłoni, które opadły na jej pośladki niczym dwa gorące żelazka. Syknęła.  
- Która strona?  
- Lewa - odpowiedziała, przechylając głowę na prawy bok.  
- Tutaj - zapytał, zwiększając nacisk palcami na prawy pośladek.  
- O cholera.  
Wiedział już wszystko.  
- Zdejmij spodnie, bieliznę możesz zostawić.  
Ten jego głos był jakiś taki władczy, nie znoszący sprzeciwu. Zaczęła odpinać guziki. Szło mozolnie, a przez głowę przelatywały tony myśli.  
- Kurczę, jaką mam dziś bieliznę. Rano po kąpieli nie chciało mi się iść do sypialni. Więc wzięłam z dołu te pieprzone, rozciągnięte pantalony w kropy. Masz babo placek. To model z przed wieków. - zmartwieniom nie było końca.  
Kiedy uporała się z rozporkiem, wiedziała, że to wszystko na co ją stać.  
- Dalej nie dam rady. Chyba urosłam. - próbowała dodać sobie otuchy żartem.  
Mężczyzna chwycił spodnie w okolicach bioder. Spróbował równomiernie zjechać niżej, ale nie było to łatwe. Dżinsy zablokowały się na ciele ekspedientki, pokonując zaledwie kilka centymetrów i dokładnie o tyle eksponując nagie ciało. Ponowił próbę, na przemian opuszczał raz lewą, raz prawą stronę. Niebieski materiał zaczął opuszczać swoją bezpieczną przystań. Razem z nim w dół posuwała się bielizna. Kiedy pokonał połowę drogi i zaczęło być z górki, zatrzymał się na chwilę. Przyglądał się delikatnej aksamitnej skórze. Niewątpliwie była smuklejsza niż cioci Krysi. Spoglądał na wyłaniający się rowek, oddzielający dwie półkule.  
- Wszystko w porządku? - nieśmiały głos Małgosi wyrwał go z zadumy - Chyba nie ściągasz ze mnie wszystkiego?  
- Nie - mówiąc to jedną ręką przytrzymał majtki, a drugą swobodnie opuścił spodnie.  
Jego twarz znalazła się teraz bliżej pośladków i poczuł zapach kobiety. Kwiaty przenikały się z przyprawą i jakimś pieprznym ziołem. Doleciała jeszcze jedna mała nutka ...  
Bielizna była zabawna. Zielony kolorek jakby stracił swój oryginalny odcień. Wydawały się trochę za duże, jakby po starszym bracie. Właściwie siostrze w tym przypadku. I te malutkie żółciutkie groszki. Całość, w domyśle pupa wyglądała uroczo.  
- Jest Ci wygodnie? - ucieszyła się, że przemówił.  
- Tak, o ile może być w tej sytuacji. - skłamała.  
Zaczął łagodnie poruszać dłonią, delikatnie ugniatając środkową część, czekając na reakcję. Już po chwili znał miejsce, odpowiedzialne za cierpienie. Nacisnął mocniej. Zareagowała prawidłowo, zdławionym.  
- Ałłłłła.  
Wbił się, mocniej. Chyba za mocno. Zawyła kolejny raz.  
- Oooooo.  
Rozpoczął delikatną, masującą podróż po obu pośladkach. Materiał był miły w dotyku. Falbanki na dolnych krawędziach dodatkowo eksponowały tą część ciała. Kiedy zawędrował w niższe partie, palce kilka razy ześlizgnęły się bezpośrednio na ciało. Zmieniał kąt i siłę natarcia, wędrując po ślicznym tyłeczku. Zgodnie z planem i rytmem skierował się bardziej na południe. W końcu opuścił materiał i coraz częściej zapuszczał się na drugą stronę. To pozwoliło na bezpośrednią stymulację nerwów i większą dbałość o szczegóły.  
Spodnie opadły całkowicie ku kostką. Kobieta początkowo czuła ból i frustracje. Sytuacja była kuriozalna. W głowie czaiła się komenda stop. Dziwiła się sobie samej, że jeszcze wyraża zgodę, żeby ten gość obnażał jakby nie było intymne meandry jej ciała. Co powstrzymywało przed reakcją? Dziwne doznanie i uległość oraz ciepło z wewnątrz. Czy może przyjmujący ból, paraliżujący odruchy.  
Pierwsze złe wrażenia mijały. Oddech zdawał się pogłębiać. Ból jakby zanikał. W jego miejsce pojawiała się przyjemność. Palce coraz częściej gościły po wewnętrznej stronie. Smyrgały jakby od niechcenia niższe partie szczeliny. Błogość rozlewała się po ciele.  
- Zimno mi - próbowała powstrzymać zbliżające się pożądanie - jakoś tak nie komfortowo.  
- Gdzie? - usłyszała ochrypłe chłodne pytanie.  
Tembr głosu podrażnił doznanie. W jakiś dziwny sposób łączył się z dotykiem.  
- Tam, na lodówce, z przodu - nieśmiało, łączyła wyrazy.  
- Masz na myśli ... ?  
- Aha - kiwnęła.  
Czuła ciepło rozchodzące się po ciele. Usłyszała szelest. Coś miękkiego wsunęło się pod nią. Sięgnęła ręką. Spojrzała w tym kierunku. Zwinięta, ściśnięta marynarka umościła sobie gniazdko tuż na wysokości damskiej furteczki. Chwyciła koniuszek, zacisnęła go w dłoniach. Palce wbiły się w materiał. Pociągnęła ku górze, nie za mocno. Wystarczyło by potrzeć czułe miejsce. Materiał bardziej przywarł do ciała. Podrażnił nabrzmiałość. Ulotniła się nieśmiałość. Rwa poszła w zapomnienie.  
- Sto ..., stop, stop ... niowo przechodzi - odwróciła głowę, obserwując skupione oblicze Miecia. Policzki nabrały koloru. Rozgrzane lico i błyszczące oczy zdradzały uległość.  
Małgosia dostosowała się do rytmu. Korciło go niezmiernie, by zboczyć z kursu. Zaczęła poruszać biodrami. Rozpoczęła namiętny taniec. Gwałtowność ruchów nie pozostawiała złudzeń. Nie mógł oderwać wzroku. W oczach tliła się namiętność. Niewielki płomień mogący rozpalić ciało i umysł do czerwoności. To było jak znak stopu. Powinien przyhamować. Zatrzymać się. Ale dłonie rwały do przodu. Coraz gwałtowniej zwiedzały zakamarki mięśniowe. Kciuki poszukiwały nerwów, by za chwilę przekazać pałeczkę palcom poszukującym receptorów bólu. Wiedząc jak długi jest nerw kulszowy podążył w kierunku tylno-bocznej powierzchni uda. Niestabilność Małgosi uniemożliwiała poruszanie się wytyczonymi obszarami korzeni nerwowych. Nie był pewny gdzie promieniuje dolegliwość. Zauważył, że na styku pośladków i ud, następuje skurcz mięśni przywłosowych. Reakcja polimotoryczna zbiegła się z rozwarciem nóg. Ni mniej, ni więcej tylko Gosia przestała kontrolować swoje odruchy. Uniosła stopy, w konsekwencji czego ciało przesunęło się w dół. To spowodowało, że paluszki próbujące zapobiec upadkowi, wślizgnęły się w pobliże niezaplanowanych działań. Rejon był iście niebezpieczny. Zrobiło się mokro, wonno i parno niczym w dżungli...  
- Dryń, dryń - zabrzmiało z lady przy lodówce.  
Telefon wyświetlił ikonkę z napisem "maz". Postacie zamarły w bezruchu ;)


overjoy

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2477 słów i 13814 znaków.

4 komentarze

 
  • Maly69

    Nubira miała przedni napęd.

    31 mar 2020

  • joy

    Poczytaj opowiadania na erotyczneopowiadania, tam to się dopiero dzieje  :sex2:

    24 sty 2019

  • overjoy

    Witaj Robert72,  
    Dzięki za komentarz. To mój debiut w takim zacnym gronie. Może jakaś podpowiedź. Kontynuacja na lodówce, może podłoga z ogórkami lub podwózka do domu? Bądź inne pomysły ;)

    13 sty 2019

  • Robert72

    :bravo: będzie dalej

    13 sty 2019