- Stój! - sapnąłem, gdy skręciliśmy w kolejną wąską uliczkę. Ledwo łapałem dech, a Victoire dalej twardo parła na przód.
- Później. Musimy ich zgubić... Cholera, przez ciebie wpakowałam się w niezłe gówno.
- To trzeba było mnie nie ratować - mruknąłem rozeźlony jej słowami.
- Tak i narazić się na gniew mistrza. Nie, dziękuję.
- Ojciec by to jakoś załatwił - odparłem hardo, biegnąc cały czas za nią.
- Co? - zapytała zaskoczona, odwracając się w moją stronę.
- Mówię, że mój ojciec na pewno zapłaciłby za mnie kaucję - powtórzyłem.
- No jasne, o ile byłoby za co jeszcze płacić - prychnęła ironicznie, skręcając w jakiś opuszczony ogródek. Po chwili już nieco wolniej przeszliśmy do rozpadającego się domu, w którym schroniliśmy się na drugim piętrze. Ku mojemu zdziwieniu zgromadzonych tam było już kilka podstawowych rzeczy do przetrwania, w tym woda i suchy prowiant.
- Nie zabawimy tu długo, prawda? - zapytałem, zatrzymując się na końcu zrujnowanych schodów, by złapać oddech. Ból w boku jeszcze bardziej się wzmógł.
- Nie. To tylko po to byś nabrał choć trochę sił i ruszamy dalej. Musimy wydostać się z miasta zanim obstawią wszystkie bramy... Więc lepiej nie patrz na mnie jak upośledzony półgłówek, tylko zabieraj się do jedzenia.
- Skąd wiedziałaś gdzie jestem? - zapytałem pomiędzy jednym a drugim kęsem suchego mięsa.
- W przeciwieństwie do ciebie jestem bardziej doświadczonym asasynem, niż ty... Doprawdy nie wiem jakim sposobem Alexander mógł wybrać do Zakonu takiego kretyna, jak ty.
Spojrzałem na nią znad brzegu pucharu, z którego pociągałem właśnie spory łyk wina, więc nie bardzo miałem jak jej odpowiedzieć. Prychnąłem coś tylko wzgardliwie przez co płyn rozprysnął mi się na koszuli. Victoire spojrzała na mnie z wyraźnym politowaniem, gdy wnerwiony i zarazem zmieszany próbowałem zetrzeć plamę z materiału.
- Zawsze jesteś taką niezdarą? - zaśmiała się.
- Mogłabyś się przymknąć? - warknąłem zły.
- Ach, cóż za inteligentna odpowiedź. A tak na serio... To co? Zawsze?
- Odwal się, dobrze?
- Oh, no już się tak nie burwelsuj, bo pomarszczy ci się ta twoja śliczna buźka!... Chodź, musimy ruszać. - znów chwyciła mnie za rękę i poprowadziła schodami w dół. Teraz miałem trochę więcej czasu, by przyjrzeć się staremu budynkowi i z pewną dozą nostalgii odkryłem, że był on zaiste już niemal wiekowy i najpewniej należał onegdaj do jakiejś zamożnej rodziny. Na ścianach korytarzy i klatki schodowej zauważyłem częściowo zatarte już freski, a w otwartych pomieszczeniach, które mijaliśmy na najniższym piętrze, również fragmenty poodrywanych tapet, które zwisały smętnie ze ścian.
Wyblakłe i pokryte latami brudu paski papieru, mieniły się jeszcze gdzieniegdzie czerwienią, błękitem czy beżem.
Znów wyszliśmy na skąpaną w promieniach słońca ulicę, a ja z przerażeniem dosłyszałem gdzieś za nami ujadanie myśliwskich psów.
"No to po nas!" mruknąłem sam do siebie w duchu, samoczynnie przyspieszając kroku. Victoire przez moment dreptała wraz ze mną, ale już wkrótce została trochę za mną, przez co zmuszony byłem nieznacznie zwolnić.
Kilkanaście minut później przed nami zamajaczyła Brama Wschodniego Traktu, którą mieliśmy zamiar uciec. Nie mogliśmy ukryć naszych twarzy w cieniach kapturćw, bo te niestety ze względu na swój krój, były zbyt rozpoznawalne. Przyszło nam jedynie wtopić się w wylewający się poza mury miejskie tłum, w nadziei, że uda nam się przemknąć niepostrzeżenie.
Nasz czyn bardzo szybko wprowadziliśmy w życie, wchodząc pomiędzy kupców zdążających do Grecji, co udało mi się wywnioskować z zasłyszanych strzępów rozmów.
Ruszyliśmy wraz z nimi przez szerokie odrzwia bramy i wtenczas oczom naszym ukazał się widok dość zatrważający- konni strażnicy z listami gończymi uważnie przypatrywali się podróżnym, oddzielając potężną drewnianą belą tych wyjeżdżających od tych wjeżdżających. Ukradkiem spojrzałem na moją towarzyszkę i zobaczyłem na jej twarzy wypisany strach.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Kuri
No to wpadli xD Przecież gdyby nie ta Victorie, to gość już dawno by wisiał przybity za jaja na słupie xD
elenawest
@Kuri niom, niezbyt wesoło :-P