Zakon - część 13

Nagle przed nami pojawiło się kolejnych trzech jeźdźców, którzy gnali wprost na nas. Zanim jednak nas wyminęli, udało mi się zauważyć, że nie nosili uniformów żołnierzy. Ze zdziwienia oboje wstrzymaliśmy konie i obejrzeliśmy się za siebie. Nieznani nam jeźdźcy atakowali właśnie włoskich żołnierzy!
Po chwili, pomimo przewagi przeciwnika, zdołali zwyciężyć. Jeden z nich zeskoczył z siodła i pozabierał trupom broń i przeszukał ich. Znalazł nasz rysopis i kilkanaście monet. Wszystko to obserwowaliśmy z wysokości naszych wierzchowców, jednocześnie samemu będąc obserwowanymi. Zastanawiałem się usilnie kim oni są i dlaczego w ogóle nam pomogli. Koń Victoire rżał z bólu przy najmniejszym ruchu i w końcu jeden z obcych raczył to zauważyć. Szybko rozpalił na ziemi niewielkie ognisko i wsadził w niego swój nóż, który po chwili rozgrzał się do czerwoności. Kazał zsiąść kobiecie ze zwierzęcia. Zmusił go do położenia się na ziemi i ostrzem wypalił mu ranę. Powietrze rozdarł okropny dźwięk jakby metalu trącego o metal. Zwierzę zerwało się gwałtownie na cztery nogi i rzuciło się do panicznej ucieczki. Po kilku jednak metrach został zatrzymany przez wciąż pozostającego na własnym koniu trzeciego nieznajomego. Spłoszone walką wierzchowce pościgu niknęły już w oddali.
- Cieszę się, że żyjecie. Obawialiśmy się o wasze głowy — rzekł ten stojący na ziemi, chowając nóż do pochwy i podchodząc do nas z wyciągniętą ręką.
Zaskoczony spojrzałem na stojącą przy moim koniu Victoire i zauważyłem, że jej zaskoczenie dorównuje mojemu.
- Nie bardzo rozumiem. Dlaczego nas szukaliście? I jakim sposobem wiedzieliście, że jesteśmy właśnie tutaj? - zapytałem, wciąż pozostając w siodle.
- Tego, że spotkamy się w tym miejscu akurat nie wiedzieliśmy. Ten obszar należy do naszego patrolu. Gdy usłyszeliśmy o waszej ucieczce, domyśliliśmy się, że będziecie chcieli jechać właśnie tędy, by przedostać się do portu i zwiewać do Anglii... Po prostu mieliśmy szczęście — rzekł, ten, który przeszukiwał martwych żołnierzy.
- No dobrze, ale wciąż nie powiedzieliście skąd przyszło wam do głowy, by nam pomóc... - Victoire starała się grać dużo twardszą, niż była w rzeczywistości, co niekoniecznie jej wychodziło, bo mężczyźni spojrzeli na nią z politowaniem.
- Nie jesteście tutaj jedynymi Asasynami...

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 441 słów i 2465 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.