Zakon - część 11

- Stój! - krzyknęła Victoire, powstrzymując konia do kłusu. Zrobiłem to samo i przez chwilę jechaliśmy, wybijając się miękko w siodłach w rytm chodu zwierzęcia. Wreszcie jednak utrudzone wierzchowce samoistnie zwolniły do stępa i teraz wlokły się noga za nogą. Ich boki poruszały się szybko z ogromnego wysiłku.
- Co jest? - zapytałem, przyglądając się swojej towarzyszce.
- Za chwilę zajeździmy konie, a ty nie możesz dalej jechać w takim stanie. To cud, żeś się nie wykrwawił jeszcze — odparła, całkowicie zatrzymując konia na skraju polanki, która nagle ukazała się naszym oczom.
- Daj spokój, nic mi nie jest. Jedźmy dalej, bo jeszcze nas złapią i cały mój trud pójdzie w drzazgi — odparłem, starając się utrzymać na karym.
- Jeśli zemdlejesz z utraty krwi, to tym pewniej nas złapią. Złaź z tego konia! - huknęła na mnie, aż jej siwek zastrzygł niespokojnie uszami. Wykrzywiłem się w grymasie zarówno złości, jak i bólu i z trudem zsiadłem na ziemię. Rana paliła mnie niemiłosiernie. Obawiałem się, że w każdej chwili mogę zemdleć. Stanowczym ruchem Victoire podwinęła mój przesiąknięty posoką kaftan i gwizdnęła cicho.
- Miałam nadzieję, że rana nie jest aż tak poważna, ale niestety. Będę musiała ją wypalić... Mógłbyś zająć się niewielkim ogniskiem?
Skinąłem nieznacznie głową, jednocześnie obciągając na sobie odzienie. Kilka chwil później u moich stóp rozbłysły niewielkie płomyki, zmieniając się w ognisko. Victoire włożyła w nie ostrze mego noża. Ciekając aż metal rozgrzeje się do czerwoności, szukałem odpowiedniego kawałka drewna, by móc zagryźć go. Niestety z braku takiego drewienka, zmuszony byłem poświęcić własny skórzany pas.
- Chodź tutaj. - usłyszałem jej głos. Z niechęcią odwróciłem się w jej stronę i usiadłem przy ognisku. Patrzyłem, jak wyjmuje rozżarzone ostrze z płomieni i kieruje je w moją stronę. Zagryzłem zęby na pasku i skoncentrowałem się na najbliższym drzewie, by tylko nie myśleć o tym, co za chwilę ma nastąpić. W chwilę potem jęknąłem głośno, gdy gorący metal dotknął mego ciała. Gwiazdki zatańczyły mi przed oczami. Sądząc po tym, jak ból był rozległy ta kretynka najwyraźniej wsadziła mi część ostrza do rany, by ją zamknąć w większym stopniu. W powietrzy unosił się nieprzyjemny swąd palonego ciała, a mnie ogarniała coraz większa słabość. W końcu pochłonęła mnie ciemność, gdy Victoire po raz kolejny przyłożyła mi nóż do skóry.

- Obudź się... Joseph, kretynie, wstawaj wreszcie! - słowa te dobiegały do mnie z bardzo daleka i szczerze powiedziawszy to nie bardzo miałem ochotę ich posłuchać. - No wstawaj!!!
Krzyk kobiety rozległ się tuż nad moją głową. Niezadowolony, że budzi się mnie z tego kojącego snu, otworzyłem oczy i natychmiast tego pożałowałem. Oślepił mnie blask dnia oraz przejmujący ból. Skrzywiłem się mimo woli, wyczuwając założony mi opatrunek. Victoire klęczała przede mną, patrząc na mnie niespokojnie.
- Musimy ruszać, w całym lesie słychać tętent obławy — powiedziała bez ceregieli i pociągnęła mnie za rękę, bym wstał. Jęknąłem niepowstrzymanie, stając na nogach. Zachwiałem się mocno, ale udało mi się utrzymać pion. Kobieta pomogła mi wsiąść na karego, a następnie sama wskoczyła na siwka. Obydwa wierzchowce niespokojnie potrząsały łbami, grzebiąc przy tym kopytami ziemię. Spięliśmy konie do biegu, lecz w moim przypadku nie było mowy o szybszej jeździe, niż kłusem. Widziałem, że ona nie jest z tego faktu zadowolona, ale starała się tego zanadto nie okazywać.
Jechaliśmy tak przez kilka dobrych godzin, w których czasie starałem się zbytnio nie koncentrować na bólu, chociaż ten wciąż powracał, nieszczególnie dając mi odpocząć. Kiedy zapadł zmierzch zjechaliśmy do niewielkiej dolinki, dnem, której płynął strumeczek. Skorzystaliśmy z niego, by choć trochę zatrzeć nasze ślady. Konie szły znużone, rozchlapując wokół siebie wartki nurt rzeczki.
- Może zatrzymamy się na jakiś postój? Konie gonią resztką sił. My też jesteśmy wyczerpani, nie mamy jedzenia ani wody - powiedziałem w końcu, oblizując spierzchnięte wargi.
- Nie dalej, niż kilometr stąd znajduje się młyn. Tam powinniśmy znaleźć jakąś strawę — odparła Victoire, wyjeżdżając na brzeg i wstrzymując wierzchowca. Stanąłem tuż koło niej i z niejakim trudem wydobyłem się z siodła.
- Zostań tutaj, ja idę po jakieś zapasy. Gdy wrócę, sprawdzę ci opatrunek. Poluzuj koniom popręgi i spętaj je, by nigdzie nie odeszły.
Mruknąłem coś cicho, patrząc jak zagłębia się w zaroślach. Chwyciłem obydwa wierzchowce za uzdy i skierowałem je na pobliską polankę. Najpierw zająłem się moim koniem, poluźniając mu popręg i pętając nogi, podczas gdy siwek starał się zjeść mi kaptur. Wreszcie uwolniłem się od natrętnego konia i puścił obydwa, by poskubały choć trochę trawy. Usiadłem na brzegu rzeki, starając się oddychać płytko, by nie zadawać sobie niepotrzebnego bólu. Mniej więcej gdzieś po godzinie oczekiwania usłyszałem jakiś ruch w krzakach po swojej lewej stronie. Zamarłem w oczekiwaniu na to, co może się wydarzyć. Gdzieś za moimi plecami zarżał nerwowo koń.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1004 słów i 5408 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Kuri

    Ok, widzę, że doszłaś do mistrzostwa w kończeniu rozdziałów xD Dawaj kolejny rozdział! :D

    17 maj 2016

  • elenawest

    @Kuri dzięki :-) spokojnie, spokojnie szalony! :-P rozdział dodam, ale tak pod koniec tygodnia, muszę jeszcze nad pirackim życiem przysiąść :-D

    17 maj 2016

  • Kuri

    @elenawest Ok, skoro tak, to Ci wybaczę, że dodasz rozdział dopiero pod koniec tygodnia xD

    17 maj 2016

  • elenawest

    @Kuri niom :-) doddatkowo piszę jeszcze Georga, utknęłam z lekka przy Agacie, no i chcę powoli zacząć tworzyć kolejne opka na konkursy :-P ale zbliża się weekend a wraz z nim mój urlop, więc czasu będzie więcej :-D

    17 maj 2016

  • Kuri

    @elenawest Ale Ty masz płodny umysł xD Ja nadal tkwię przy Ziemi i pisanie kolejnego, dwurozdziałowego opowiadania idzie mi jak krew z nosa, a Ty piszesz 3 jednocześnie i szykujesz kolejne 2 xD

    17 maj 2016

  • elenawest

    @Kuri piszę cztery, bo mam jeszcze jedno, którego narazie nie publikuję, bo chcę skończyć dodawać mój ból. Agat ogólnie rzecz biorąc za jakieś chyba 5 rozdziałów też się skończy już :-) więc pirackie życie i zakon będą bardziej dopracowane :-P  
    No i musze twój tekst poprawić :-D

    17 maj 2016

  • Kuri

    @elenawest Skąd Ty bierzesz na to wszystko czas? xD P.S. Kolejne rozdziały "mój ból" przeczytam dopiero jutro, muszę sam się wziąć za pisanie, chcę dziś skończyć pisać rozdział :P

    17 maj 2016

  • elenawest

    @Kuri ok :-) mój ból jest już dawno napisany, po prostu wrzucam go z innego portalu. Resztę piszę na bieżąco. Głównie wieczorami i wczesnym rankiem, jak jade do pracy, a czasami i w przerwach miedzy lekcjami :-P

    17 maj 2016