Christian przesunął dłońmi wzdłuż ramion Ariadny, rozkoszując się dotykiem jej wręcz lodowatego ciała.
- Pozwól mi – wychrypiał, zatrzymując palce dosłownie o milimetr od haftki jej sukni. Udzieliła mu pozwolenia ruchem głowy, bowiem obwiała się, że jeśli się odezwie, głos może jej uwiąść w gardle. Po chwili suknia opadła jej do kostek. Wtedy młody wampir odsunął się od niej na odległość ramion i uśmiechnął delikatnie, wodząc wzrokiem po jej idealnym, nagim ciele.
- Jesteś wspaniała – wyszeptał i opadł na kolana, by po chwili zacząć całować jej kobiecość. Ręka wampirzycy momentalnie powędrowała do jego głowy i docisnęła ją jeszcze mocniej do swojego łona. Z jej gardła dobył się charczący jęk, a kły wydłużyły się. Oczy Christiana nabrały złotawego blasku. Obojgiem zawładnął instynkt krwi, która już po chwili pojawiła się na ramionach młodzieńca. Nefere spiła ją z lubością. Oblizała wargi i zachłannie wpiła się w usta kochanka. Górujący nad nią brunet schylił się, by mogła opleść go nogami w pasie. Jęknął, gdy nabiła się na niego. Odrzuciła głowę w tył, pozwalając mu całować swą szyję i dekolt. Jego dłonie przez cały czas ściskały jej pośladki. Ona tymczasem paznokciami znaczyła krwawe ślady na jego ramionach i plecach, rytmicznie nabijając się na jego wyprężoną męskość. Po chwili niemal wrzasnęła z rozkoszy, gdy gwałtownie przyspieszył tempo. Choć wampiry bardzo rzadko się męczyły, teraz na jego ciele wystąpiły kropelki potu, które w końcu zaczęły mu ściekać po całym ciele, na udach mieszając się z sokami kobiety.
Warknął przeciągle, gdy wpiła się kłami w jego szyję i zaczęła spijać krew. Wyszedł więc z niej szybko i nie zważając na jej pełne oburzenia prychnięcie, brutalnie rzucił ją na ogrom ne łoże.
- Dopiero teraz poczujesz, co znaczy namiętność ! – ostrzegł, kładąc się na niej.
- Miałeś rację – powiedziała kilka godzin później, gdy wreszcie zakończyli łóżkowe ekscesy. Christian obdarzył ją szczerym uśmiechem, lecz zaraz spoważniał i zapytał:
- Co teraz będzie? Pierwsi cię znajdą i postawią przed sądem...
- Który pewnie nie będzie obiektywny, a miasto zostanie kompletnie zniszczone.
- Dlaczego? – zdumiał się.
- By nie ostał się nikt, kto będzie pamiętał, że istniałam – wytłumaczyła ponuro.
- A co z ludźmi? Co z mieszkańcami?
- Zostaną zgładzeni. To będzie kompletna eksterminacja.
- Skąd o tym wiesz? – zagadnął wstrząśnięty.
- W ten sposób właśnie zginął jeden z naszych dawnych króli.
- Kto?
- Poprzednik mojej matki. To po nim objęła tron, by na zgliszczach ówczesnego królestwa zbudować imperium, jakiego nie było jeszcze w historii wampirów. I bardzo wątpię, by takie jeszcze kiedykolwiek powstało.
- Więc...więc twoja rodzina nie rządzi wampirami od pokoleń?
Pokręciła głową, podnosząc się na łokciu.
- Posłuchaj mnie, Christianie. I to uważniej, niż kiedykolwiek, bo to, co powiem, jest bardzo istotne dla tego całego sporu. I nie tylko... Moja matka wygrała starcie o tron wampirów z ówczesnym szlachcicem, który de facto miał do niego większe prawa, niż my. To był małżonek Bellatrix, którą dzisiaj poznałeś. Nie należał do Pierwszych, a przez swoją nieuwagę został przecięty mieczem i zmarł. Rozpadł się w pył w promieniach słońca, a tron objęła moja matka. Wywołało to kilka kontrowersji. W szczególności nie spodobało się to jednemu z Pierwszych. Zaczął knuć przeciwko nam, lecz jego zamiary poszły na marne, gdy pozostali Pierwsi odkryli, co chciał uczynić. Przeklęli go i wygnali. Wszedł niedługo potem w komitywę z ówczesnym Alfą wilków. Teraz oni oboje już nie żyją, lecz spór pozostał.
- Kto ich zabił? – chciał wiedzieć młody wampir.
- Ja – powiedziała natychmiast.
- Dlaczego?
- Wydali wspólnie wyrok śmierci na m ego narzeczonego – wyznała.
- Rozumiem... Czyli...kto temu wszystkiemu jest winny? Przez kogo dokładnie powstał ów konflikt?
- Tego już chyba n ikt nie wie na pewno, choć podejrzewam, że gdzieś jeszcze są zapiski tego, co dokładnie wydarzyło się w czasie walki o tron.
- A mnie się wydaje, że winnym jest ów Pierwszy – ogłosił buńczucznie.
- I nam się kiedyś tak wydawało – przytknęła, rozumiejąc jego tok myślenia. – Pierwsi jednak przeprowadzili w tej sprawie własne dochodzenia. Ja sama, zanim ich zabiłam, widziałam, jak wilki torturowały Pierwszego. Był niemal skatowany. Wyrwano mu kły, by nikogo nie mógł wyssać, złamano ręce. Był jeńcem.
- Dlaczego więc go zabiłaś? Może to nie on wydał tamten wyrok.
- On, Christianie, wiem to na pewno. Poza tym musiałam go zabić. Zdradził nas wszystkich. Stanowił dowód na to, że nikomu nie możemy ufać w stu procentach.
- Jesteś więc w stanie znów zabić Pierwszego, tak?
- Wtedy byłam.
- A teraz?
- Christianie... Nie, nie jestem.
- Dlaczego? – zdumiał się.
- Widzisz, kiedy zabiłam Pierwszego, wampiry pochodzące z jego krwi utraciły pewne zdolności. W tym również ja.
- Jakie?
- Nie jestem nieśmiertelna – wyznała. – Starzeję się, chociaż w tempie, którego ludzkie oko nie dojrzy i zapewne przeżyję jeszcze wiele setek lat, nim w końcu rozsypię się w pył.
Młodzieńca wyraźnie to zmartwiło.
- Więc odejdziesz pewnego dnia, a ja wciąż będę żyć, tak? – zapytał cicho.
- Najpewniej. Dlatego też tak bardzo nie chciałam, byś się we mnie zakochiwał. Wiedziałam, że jeśli przetrwamy tę wojnę, kiedyś zostaniesz zmuszony do patrzenia, jak umieram.
- Nie da się nic z tym zrobić? – zapytał żałośnie.
- Nie słyszałam o żadnym remedium, Christianie.
- Ale przecież ja nie mogę cię stracić! – wykrzyknął. – Nie mogę!
- Nic na to nie poradzisz, mój drogi. Wiedziałam, co się stanie, gdy szlam po Pierwszego, a pomimo to zdecydowałam się ponieść tego konsekwencje.
- Czy?... czy taki los spotkał jeszcze kogoś? Mam na myśli utratę nieśmiertelności?
- Oczywiście. Setki wampirów. W tym moją matkę.
- Nie rozumiem...
- Widzisz, nasza nieśmiertelność wiązała się z tym że nie dało się nas zabić. Po zgładzeniu Pierwszego zniknęła również i ta umiejętność, przez co złapano moją matkę i zgładzono... Nie mniej jednak, od tamtego czasu nasza populacja ciągle maleje i choć wciąż jest nas wystarczająco, by chronić ludzkość przed wilkami, obawiam się, że za tysiąc lub może trochę mniej lat panowanie na świecie przejmie inna, potężniejsza rasa. Czy będą to ludzie? Nie mam pojęcia. Czy wilki? Obawiam się, że niestety tak. A jeśli to nastąpi, cały świat cofnie się do wizerunku mniej więcej z okresu kamienia łupanego, kiedy to wedle legend pojawili się na ziemi Pierwsi.
- A właśnie! Skąd oni w ogóle się wzięli? – zainteresował się Christian.
- Jest kilka teorii mówiących o tym, Christianie. Pierwszą, jaka obiegła świat, była legenda o rodzeństwu, które zostało przeklęte. I tu były dwie wersje. Jedna mówiła o potężnej czarownicy, druga o samym Bogu. Druga teoria, która pojawiła się dużo później, opowiadała o Pierwszych jako o bogach, który zstąpili na ziemię, b y chronić ludzkość, lecz sami zostali przez nią zdeprawowani do tego stopnia, że by przetrwać, musieli zacząć pić krew tych, których mieli ochraniać. Jeszcze później, najmniej przeze mnie przychylnie widziana teoria mówiła o tym, że Pierwsi są istotami z innego świata, spoza gwiazd, którzy przybyli tu, gdy skończył się ich świat... Niestety nie wiemy, która z tych wersji jest prawdziwa i bardzo wątpię, byśmy kiedykolwiek poznali prawdę o Pierwszych, gdyż bardzo dokładnie strzegą starożytnej księgi, w której podobno spisane są ich dzieje. Oczywiście na przestrzeni tylu tysięcy lat znalazło się wielu śmiałków, którzy próbowali odnaleźć ten swoisty artefakt, jednak żaden z nich nigdy nie powrócił z tej wyprawy.
- A gdzie oni się udali?
- I to jest właśnie problem, Christianie, bo chyba nikt poza Pierwszymi nie zna lokalizacji miejsca, gdzie hibernują. I wiesz, wydaje mi się, że lepiej jest żyć w niewiedzy, niż posiąść informacje, przez które można łatwo postradać życie.
Jakiś czas później Chris wyszedł na zaniedbany ogród pałacowy, skąpany w mdłym świetle księżyca. Odetchnął głęboko nocnym powietrzem. Choć jako wampir był stworzeniem nocy i mroku, bez duszy i z martwym sercem, nie przestały się go trzymać typowo ludzkie zachowania. Lubił nocne spacery, choć wbrew obiegowej opinii, nie stronił również od światła dziennego. Zamyślił się, zastanawiając, jak ma powiedzieć Nefere o głęboko skrywanej w sercu tajemnicy? O tym, że jego ród w dawnych czasach, gdy jego jeszcze nie było na świecie, urządzał krwawe i w większości udane polowania na wampiry? Że sam niejednokrotnie czytał sprawozdanie pisane przez swego pradziada, o egzekucji matki Nefere?
Wiedział doskonale, że w momencie, kiedy wyjawi jej te informacje, ona go znienawidzi! I z pewnością własnoręcznie zabije! Gdy tylko o tym pomyślał, zimny dreszcz przebiegł mu po plecach.
- Nefere cię nie zabije... – usłyszał kobiecy głos za sobą. Odwrócił się prędko, stając twarzą w twarz z Pierwszą. Pokłonił się natychmiast, lecz gestem nakazała mu, by się wyprostował.
- To przyjacielska pogawędka – poinformowała go, uśmiechając się delikatnie i tym samym odsłaniając kły. Christian momentalnie doszedł do wniosku, że jest w niej dużo więcej drapieżności, niż we współczesnych wampirach. Nie wypowiedział tego jednak na głos, lecz zapytał:
- Dlaczego powiedziałaś ma pani, że Nefere mnie nie zabije?
- Bo ona cię kocha, Christianie, lecz jest zbyt dumna na to, by powiedzieć ci to bezpośrednio. Poza tym obwia się tego uczucia, twierdząc, ze w ten sposób hańbi pamięć swego nazeczonego, a rana w sercu po jego śmierci wciąż pali ją żywym ogniem – wyjaśniła wampirzyca. – Musisz być cierpliwy.
- Nefere mnie kocha?! – Chris wyglądał na wstrząśniętego tą informacją. – Zapewniam cię jednak, pani, że uczucie to szybko jej przejdzie, gdy tylko dowie się, z jakiej rodziny pochodzę.
- Nefere wie, że należysz do dawnej szlachty...
- Do ludzkiej szlachty, nie wampirzej. Poza tym moja rodzina przez stulecia polowała na wampiry. Teraz będąc jednym z nich, czuję się tak, jakbym zdradził swoje pochodzenie – wyznał.
- Nie mniej wyrzutów sumienia, Christianie. Doskonale znam historię twego rodu i bynajmniej to nie ty jesteś zdrajcą... Widzisz, dawno temu, kiedy Rzym był potęgą na tym świecie, twój przodek wszedł w układ z ówczesnym Alfą wilków, tym samym łamiąc stuletni traktat spisany między twoją rodziną a wampirami. Traktat, według którego mieliśmy zostawić wszystkich członków rodziny w spokoju.
- Kto był owym Alfą? – chciał wiedzieć Christian.
- Ówczesny cesarz Rzymu... Dlatego też twój przodek tak szybko awansował na generała. Nigdy nie zastanawiało cię, skąd twoja rodzina posiada taki majątek? W większości było to mienie zagarnięte nam, wampirom...
- Nie rozumiem... Skoro mój przodek was zdradził, dlaczego teraz chronicie ludzkość?
- Bo w czasie, gdy twój były kochanek przemieniał cię w wampira, ówcześni najpotężniejsi władcy świata podpisali z nami takie porozumienie. Porozumienie przypieczętowane magią Pierwszych. Nie możemy go złamać – wyjaśniła.
- A jednak Radzie miasta się to udało! – zauważył Chris. – Wpuścili wilki do miasta.
- Niestety – przyznała Bellatrix. – Zapewniam cię jednak, że gdy tylko dowiem się, jak to uczynili i dlaczego, bardzo słono zapłacą za swe przewinienie!
Młodzieniec przytaknął i chciał ją jeszcze o coś zapytać, kiedy nagle kobieta syknęła złowrogo i obróciła się gwałtownie w stronę pałacu.
- Już są – oznajmiła.
- Kto?
- Łowcy. Stoją pod główną bramą...
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.