Wieczność - piętnasty rozdział

Może komuś się spodoba, to chętnie wrócę z tym opowiadaniem ;-)  




Chris odetchnął głęboko, zatrzymując się przed drzwiami prywatnych komnat Nefere. Obawiał się tej rozmowy... Chociaż królowa go wręcz ubóstwiała, nie miał pojęcia, jak zareaguje na wieść, którą jej przyniósł. A jako najsilniejsza znana mu wampirzyca na świecie, była nie do pokonania... Zresztą... Nie chciał z nią walczyć, zależało mu na niej. Jeszcze raz wciągnął powietrze do płuc i zastukał energicznie do drzwi. Po chwili usłyszał odpowiedź i wszedł do środka. W pomieszczeniu pachniało bzem i różami. Zasłonięte kotary sprawiały, że w komnacie panował półmrok, rozpraszany malutkim kagankiem stojącym na blacie biurka. Nefere siedziała na krześle za potężnym meblem, ale nie wyglądało na to, by coś pisała, chociaż na blacie leżało sporo papierów. Gdy Christian podszedł bliżej, zauważył, że są to stare mapy. Zerknął na nie ciekawy, niemal zupełnie zapominając, z czym przyszedł.
- O co chodzi? - ze swego rodzaju zadumy wyrwał go melodyjny głos Ariadny. Uniósł wzrok, napotykając jej poważne spojrzenie.
- Mam wieści — powiedział wolno. Kobieta wyprostowała się i skupiła całą swą uwagę na rozmówcy.
- Jakie? - zapytała cicho.
- Do pałacu dotarła tylko jedna grupa z tych ośmiu, o których wiedzieliśmy... Powiadomiono nas, że nikt nie zdradził, jednak wszyscy ponieśli śmierć... Rada nie pobłaża nikomu, aczkolwiek wzięli to za zwykłą ucieczkę, nikogo nie powiązali z tobą, wasza wysokość — zrelacjonował, czując, jak serce niemal podchodzi mu do gardła, gdy oczy królowej rozbłysły nagle.
- Ilu przeżyło? - warknęła.
- Dziesięciu — jęknął młody wampir, cofając się szybko aż pod ścianę, gdy kobieta wstała gwałtownie, przewracając z trzaskiem krzesło. Jej oczy stały się czerwone z wściekłości.
- Ilu?! - zezłościła się, w mgnieniu oka dopadając do swego młodego kochanka. W akcie złości zacisnęła mu mocno dłoń na gardle. Chris charknął, próbując złapać oddech. Poczuł, jak odrywa się od ziemi, gdy kobieta uniosła go ku górze na kilka dobrych centymetrów. Złapał ją obiema dłońmi za rękę, chcąc rozerwać uścisk, lecz ten stawał się coraz silniejszy.
- Pani moja! - wydusił z siebie resztkami sił. Kobieta spojrzała mu prosto w oczy. Poczuł się tak, że gdyby tylko był teraz w stanie, najchętniej zakopałby się gdzieś na środku pustyni, byleby tylko nie widzieć tego, co zobaczył w jej spojrzeniu. Musiał przyznać, że przeraziła go. Po chwili śmiercionośny uścisk zelżał i Christian upadł ciężko na podłogę, spazmatycznie łapiąc powietrze. Ariadna odwróciła się do niego plecami, podchodząc do wysokiego okna.
- Nic ci nie jest? - zapytała beznamiętnym głosem.
- Nie — wystękał, rozcierając bolące miejsce.
- Więc wyjdź! - nakazała stanowczo.
- Wasza wysokość? - brunet wyraźnie się zawahał.
- Wynoś się! - uniosła się gniewem, a młodzieniec odniósł tedy wrażenie, jakoby temperatura w powietrzu spadła poniżej zera. W milczeniu skłonił się więc tylko kobiecie, która siłą rzeczy nawet tego nie dojrzała i prawie biegiem wypadł na korytarz. Zamknął ostrożnie drzwi i odszedł kilka kroków. Zatrzymał się tuż za zakrętem korytarza, oparł się ciężko czołem o ścianę i mocno zacisnął dłonie w pięści, by choć trochę zniwelować ich drżenie.
- "Co ci jest?" - usłyszał głos swego właściwie byłego już kochanka i skrzywił się lekko.
- Nic — odpowiedział słabo.
- Właśnie widzę — zadrwił Ronald. - Wracasz od królowej?
- Niestety — przytaknął brunet.
- Przekazałeś jej wiadomość o tych egzekucjach... - domyślił się natychmiast blondyn. Chris skinął jedynie głową, ciągle nie potrafiąc się uspokoić. - Jak zareagowała?
- Wpadła w szał... Chciała mnie zabić... - wyjaśnił krótko, dopiero wtedy przenosząc spojrzenie ze znajdującej się przed nim ściany na, jak zauważył, zszokowanego Rona.
- Wybacz, lecz żartujesz sobie ze mnie? - zapytał tamten wstrząśnięty.
- Nie jest mi to teraz w głowie — odparł ponuro Chris.
- Czy...czy to są ślady duszenia? - zapytał Ron, zauważając ciemne ślady na szyi młodszego chłopaka.
- Zgadza się — przytaknął tamten, obejmując się ramionami.
- Wystraszyła cię...
- Sam byś się wystraszył — prychnął poirytowany brunet, nieprzyjaźnie patrząc na blondyna. - Jeszcze u nikogo nie widziałem takiej wściekłości, żądzy głody, pierwotnego instynktu... Widziałem ciemność w jej oczach, śmierć!
Blondyn podszedł bliżej i położył mu rękę na ramieniu.
- Christian... Wróć, proszę — wyszeptał, zbliżając usta do ucha bruneta. Ten spojrzał na niego krótko i rzekł zirytowany przez zaciśnięte zęby:
- Czy tobie naprawdę tylko seks musi być w głowie? Nie zauważyłeś, że Rada bezkarnie morduje inne wampiry, w tym naszych przyjaciół?!
- Czego od razu się tak unosisz? - zapytał Ron chłodno, lecz nie odsunął się od byłego kochanka. - Doskonale wiesz, jaki jestem... Czego potrzebuję...
- Wiem — warknął Chris, strzepując rękę przyjaciela z ramienia. - I to mnie odrzuca. Nie potrafisz myśleć trzeźwo!
- I kto to mówi? - parsknął blondyn. - Ty, który dla rozrywki mordowałeś niewinnych ludzi, by tylko się zabawić i zaspokoić nieograniczoną żądzę krwi?!
- To przez ciebie taki jestem! To ty pokazałeś mi, że tak można! - zdenerwował się młodzieniec, zakładając ręce na piersi. - Ja się wcale nie prosiłem o bycie wampirem! To ty mnie ugryzłeś, ty pozbawiłeś mnie duszy i uczyniłeś bezmyślnym krwiopijcą! To ty...
- "Dość!" - sprzeczkę przerwał im lodowaty głos Nefere, która niespodziewanie wyłoniła się zza zakrętu. Jej oczy wciąż były czerwone, lecz Chris nie dostrzegł tamtych instynktów, co kilkanaście minut wcześniej...
- Pani moja... - ukłonił się jej z należytym szacunkiem.
Skinęła mu oficjalnie głową.
- Nie czas teraz na sprzeczki byłych kochanków! - powiedziała ostro, patrząc na nich z wyraźną naganą. Chris odwrócił wzrok, nie mogąc znieść jej spojrzenia, a Ron zwiesił głowę, niewyraźnie mamrocząc coś, co z grubsza można było uznać za przeprosiny. To chyba jednak wystarczyło królowej, bo jej wyraz twarzy mocno złagodniał. - Tak lepiej... - przyznała. - Jesteście mi obaj potrzebni, wobec czego nie chcę słyszeć, że się kłócicie, zrozumiano?! Moi ludzie giną i trzeba natychmiast to ukrócić, lecz brakuje mi rąk do tej pracy. Niestety sama nie jestem w stanie stanąć do walki z Radą, bo nawet mnie zniszczą...
- Co w takim razie proponujesz, wasza wysokość? - zapytał Ronald, wreszcie spoglądając nieśmiało na kobietę.
- O tym chciałabym z wami porozmawiać w jadalni — odparła. - Możemy?...
- Prowadź, królowo — mruknął Chris, nerwowo spotykając na byłego partnera, który nie zaszczycił go już nawet jednym spojrzeniem. Zezłościło to młodego wampira, bo Ron zachowywał się tak, jakby Chris był jego własnością i teraz gdy zbliżył się nieśmiało do królowej, blondyn był najwyraźniej na niego śmiertelnie obrażony! Postanowił, że po rozmowie z Nefere, weźmie Rona w porządne obroty i wyciśnie z niego, o co tu chodzi! Gdy wchodzili do przestronnej komnaty, nie miał pojęcia, że wszystko potoczy się zupełnie inaczej, niż to sobie cudownie zaplanował...

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1355 słów i 7554 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Robert72

    Jak dla mnie trochę krótkie ! Ale PISZ na pewno będę czytał , czekam !

    1 maj 2017

  • elenawest

    @Robert72 spoko, dzięki :-)

    1 maj 2017