Wieczność - dwudziesty pierwszy rozdział (ostatni)

Wieczność - dwudziesty pierwszy rozdział (ostatni)Ariadna odwróciła się w stronę Bellatrix i zmarszczyła brwi.
- To był poważny błąd – westchnęła. – Nigdy nie powinnam wiązać się z Christianem. To…
- To prawdziwa miłość, Nefere – przerwała jej stanowczo Bellatrix. – Czemu chcesz to wszystko zniszczyć? Chłopiec oddał ci swoje serce. Połączyła was najstarsza znana nam siła na świecie. Wiesz przecież, że on odda za ciebie swoje życie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Kocha cię, a ty jego. Zrozum to wreszcie!
- Nigdy nie przestałam kochać…
- Swojego narzeczonego – dokończyła za nią niecierpliwie Pierwsza. – Twój narzeczony nie żyje od wieków, pogódź się z tym wreszcie! Nic go już nie ożywi, a ty masz szansę żyć dalej z kimś, kto cię prawdziwie miłuje! Na dodatek będziecie mieć dziecko…
- Nie uznam go! – warknęła królowa. – Oddam je.
- Czemu chcesz to uczynić? – zdumiała się jej rozmówczyni. – Skażesz je na los wygnańca, wyrzutka. Każdy będzie wiedział, że jest twoim niechcianym potomkiem. I nigdy go już nie odzyskasz! Będziesz żyć do końca z potężnymi wyrzutami sumienia, które w końcu cię zniszczą!
- Nigdy nie chciałam tego dziecka! – krzyknęła nieco płaczliwie Ariadna, chowając twarz w dłoniach. – Chciałam żyć spokojnie i wspominać ukochanego…
- Obawiam się, że chyba umknął ci upływ czasu, moja droga. Muszę to niechętnie przyznać, ale mocno zaniedbałaś sprawy państwowe, skoroś nie zauważyła, co robi wróg. Przez swą nieuwagę pozwoliłaś mu zająć królestwo. Teraz przeto jesteś winna swoim poddanym walkę.
- Nie wygramy…
- Nie trać ducha, moja droga…

Dwa tygodnie później.
Christian zatrzymał się w szczerym polu, oddychając nieco szybciej, niż normalnie. Był zmęczony i głodny! Nie miał nic w ustach od ponad tygodnia i coraz szybciej opadał z sił. Spojrzał na swojego kompana, który nie wyglądał dużo lepiej.
- Może źle zrobiliśmy, odchodząc? – zapytał cicho byłego kochanka.
- Zwariowałeś? Wolisz, żeby pozbawiła cię głowy? Ja tam nie mam zamiaru ginąć tylko dlatego, że byłeś na tyle głupi i pchałeś się jej między nogi! – zirytował się. – Cholera, Chris, jeszcze chwila, a padnę z wycieńczenia, jeśli nie napiję się porządnie!
- Chodźmy więc na coś zapolować!

- Wraca mi życie! – mruknął ukontentowany Chris, ocierając wargi z krwi swojej ofiary. – Żałuję, że Nefere mnie odprawiła. Chciałbym być przy niej. Rozmawiając z nią, miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Nie mam tylko pojęcia, co.
- Męczy cię to?
- Męczy mnie fakt, że nie mogę jej chronić, tak jak jej to obiecałem – syknął, podnosząc się z klęczek. – A wątpię, by konflikt z walkami rozpłynął się ot tak na wietrze…

Miesiąc później.
- Nieciekawie to wszystko się prezentuje – przyznał Chris, obserwując pole bitwy. Co prawda chwilowo wampiry wygrywały, ale nie miał pojęcia, jak długo zdołają utrzymać tę przewagę. W końcu sił przeciwnika było zdecydowanie więcej…
- Chcesz się w to mieszać? – zagadnął go Ron.
- Złożyłem przysięgę… Jeśli jej nie dotrzymam, i tak umrę…
- Wiem… Idziemy zatem?
- Chyba powinniśmy… Ale co z bronią?
- Podejrzewam, że tam tego jest mnóstwo.
Zanim jednak zdecydowali się ruszyć, gdzieś w oddali usłyszeli zwielokrotniony huk maszyn. Pojazdów… Zastygli w bezruchu, obserwując ze zdumieniem, jak w ich polu widzenia pojawiają się ludzkie wojska: czołgi, samochody opancerzone, wyrzutnie rakiet, śmigłowce.
- Jasna cholera! Odkryli nasze istnienie!
- Ja stąd spadam! I tak już im nie pomożemy! – zawyrokował Ron i odwrócił się na pięcie, by uciec. Drogę zagrodził mu jednak wzburzony brunet i zmierzył go pogardliwym spojrzeniem ciemnych oczu.
- Jesteś tchórzem! – warknął i splunął mu pod nogi, by następnie gwałtownie obrócić się na pięcie i popędzić w dół zbocza w stronę walczących. Do jego uszu dobiegały krzyki umierających ludzi i wampirów oraz skowyty konających wilków.
Pędząc pomiędzy siłami trzech ras, za wszelką cenę starał się wypatrzeć Nefere. Nie mógł jej jednak nigdzie dojrzeć. Miał nadzieję, że zdołała zbiec. A jeśli nie czuł, by magia przestała nagle działać, wciąż istniała szansa, że kobieta nadal żyła. W końcu ujrzał ją, jak w panice wycofuje się z walki. Rzucił się w jej stronę, po drodze pozbywając się dwójki ludzi i jednego wilka. Zakrwawiony, nieziemsko wściekły i jednocześnie pełen ulgi, kierował się w jej stronę, poruszając się szybciej, niż kiedykolwiek do tej pory, jednocześnie uchylając się przed lecącymi w jego stronę nabojami.
- Nefere! – wrzasnął, by zwrócić na siebie jej uwagę. Inaczej mógłby jej nie dogonić. Wystraszona kobieta zerknęła przez ramię. Chris dostrzegł, że zawahała się, zanim przystanęła. Wkrótce zrównał się z nią.
- Dlaczego wróciłeś? – zapytała gniewnie. – Zakazałam ci!
- Przysięga nie pozwalała mi cię opuścić – wyznał i spuścił wzrok. Dopiero wtedy dostrzegł coś niezwykłego w jej wyglądzie. – Jesteś brzemienna? – zapytał zaskoczony.
- Owszem…
- Dlatego uciekłaś? – mruknął. – By ratować dziecko?
- Również… Czego ode mnie chcesz, Christianie?
- Twojej dozgonnej miłości.
- Tego nie mogę ci dać – wyszeptała, a w jej oczach natychmiast pojawiły się łzy.
- Dlaczego? Przecież już w jakimś stopniu dałaś. To dziecko jest tego dowodem! – zdenerwował się. – Nie ukryjesz tego. Wyczuwam, że jest moje! Nefere, błagam!...
- Wybacz! – krzyknęła żałośnie, załamując się wreszcie i rzucając mu się na szyję. W tym momencie oboje nie pamiętali kompletnie o toczącej się kilkaset metrów dalej bitwie.
- Wybaczam. A teraz chodźmy stąd – zdecydował. – Gdzie chciałaś się udać?
- Daleko w góry. Jest tam stary pałac należący niegdyś do mej matki, gdzie będziemy mogli się schronić i przeczekać tę nagonkę – wyjaśniła, prowadząc go w odpowiednim kierunku.
- Opuścisz swoich ludzi? – zapytał lekko wstrząśnięty jej decyzją.
- I tak byśmy przegrali. Poza tym siła ludzkiej technologii wojskowej nie pozostawiła złudzeń, kto zwycięży w tym starciu… Pewnie ktoś im umknie, ale nie liczyłabym na zbyt wiele – przyznała niechętnie. – Nigdy nie przypuszczałabym, że tak skończy się moje panowanie i historia naszej rasy…
- Być może z czasem zdołamy się odbudować – mruknął po dłuższym czasie milczenia, gdy znaleźli się w jakimś mieście kompletnie nieświadomym toczącego się konfliktu oraz faktu, że na świecie istnieją jeszcze inne rasy poza ludzką. – Teraz pozostaje nam tylko czekać. Być może całą wieczność…
- A więc wieczność – przytaknęła szeptem, złączając ich dłonie. Spojrzał na nią z uśmiechem.
Dopiero teraz zaczynała się ich przygoda…

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1206 słów i 6975 znaków, zaktualizowała 13 lip 2018.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • dreamer1897

    Ale się zapowiada historia. No i napisane tak wciągająco, że poczekam na kolejną część i z miłą chęcią wypiję sobie kawę.

    13 lip 2018

  • elenawest

    @dreamer1897 miło mi, że ci się podoba :-D

    13 lip 2018

  • dreamer1897

    @elenawest Popijanie kawy, opowieści z lol w tak deszczowy dzień to dla mnie forma relaksu :)

    13 lip 2018

  • elenawest

    @dreamer1897 to u mnie słoneczko  ;-)

    13 lip 2018

  • dreamer1897

    @elenawest zazdroszczę u mnie leje cały tydzień...a na urlopie jestem :smiech2:

    13 lip 2018

  • elenawest

    @dreamer1897 łoj, to współczuję ;-)

    13 lip 2018

  • elenawest

    @dreamer1897 heh, teraz dopiero dotarło do mnie, co napisałeś w komentarzu :-P niestety to był już ostatni rozdział, i nie będzie kontynuacji ;-)

    14 lip 2018

  • dreamer1897

    @elenawest A ja przeleciałem w deszczu wszystkie części teraz zrozumiałem, że koniec to ta tytułowa wieczność. Mam jeszcze jedno pytanie czy masz kopię zapasową tej opowieści? Bo jakby kiedyś skasowali lola albo ukradli Ci konto to czasem miło by było wrócić do tej opowieści. Nie chcę bezczelnie kopiować wszystkiego do Worda aby nie naruszać Twoich praw własności.

    15 lip 2018

  • elenawest

    @dreamer1897 tak, mam taka wersje na kompie, spokojnie ;-)

    15 lip 2018

  • dreamer1897

    @elenawest Świetna wiadomość!

    15 lip 2018

  • elenawest

    @dreamer1897 ;-)

    15 lip 2018