Dziecko Ognia cz 3

– Czym to zrobiłaś?
– Palcami, jak już zauważyłeś, jestem dość silna.
Usłyszał, co powiedziała. Tak w prawdzie siłacz jakiś mógłby gar z ukropem podnieś, pod warunkiem, żeby miał ochraniacze przed gorącem, już palącego się kawałku węgla nikt by nie wziął, a ze zrobieniem brzytwy palcami wyglądało na kolejne czary. Jeśli faktycznie zrobiła to palcami musiała mieć niesamowitą siłę i umiejętności. Ponieważ wyglądało to na niemożliwe, rozum Stalkesa po prostu tego nie przyjął, mimo że brzytwę widział.
– To, co teraz zrobię? – zapytał.
– Wiem, że nie ładnie kłamać, ale powiedz, że znalazłeś brzytwę. Chyba że chcesz jej prawdę powiedzieć.
– To już lepiej skłamię. Dziecko ma w brzuchu, nie chcę by zareagowała jakoś mocno.
Lamia się tylko uśmiechnęła.
– Chłopiec urodzi się zdrowo, nie lękaj się więcej.
Brunet jeszcze raz zszedł i zobaczył, że Nija krząta się po karczmie, sprzątając po gościach, którzy właśnie wyszli.
– O, jesteś z powrotem! Wszystko dobrze?
– Och, głupio się czuję, znalazłem brzytwę.
– Nie ma kłopotu, zaraz ci dam z powrotem co poprzednio przyniosłam.
– Poszła do kuchni i po dłuższej chwili wróciła. Na tej samej tacy leżał pędzel, mydło o szarym kolorze i miseczka z miedzi z ciepła wodą.
– Bardzo ci jeszcze raz dziękuję – powiedział.
– Najważniejszego ci nie powiedziałam. Zanim przyjechałeś, plecy mi pękały z bólu, łydki puchły a najgorsze, że krew się pokazała, wiesz gdzie. Obawiałam się o dziecko. Kiedy Lamia ze mną porozmawiała, od razu lepiej się poczułam, chociaż nie od razu zrozumiałam, a teraz popatrz – podwinęła suknię i zgrabne smukłe łydki pokazała. – Tańcować mogę i sił mam tyle, co przed ciążą. To z pewnością jej zasługa. Bóg jest z nią, to pewne. Wygląda jak dziecko, ale z pewnością jest dorosła.
Nic nie odrzekł, więc ona popatrzyła na niego z dawnym uczuciem, które nadal widać było na jej twarzy, subtelnie się uśmiechnęła, a on poszedł na górę.
– Zrobiła brzytwę palcami. Ile to siły i gorąca trzeba, by tak zrobić! Dziwna jest, ale tak koi moją duszę – powiedział cicho do siebie.
O tym, co mu Nija powiedziała, nawet nie pomyślał.
Kiedy Stalkes wszedł do izby Lamia siedziała w tej samej pozycji w jakiej ją widział kiedy opuszczał pokój.  
– Mam wszystko, jesteś pewna Lamia, że chcesz mi zgolić brodę? Będę jak młokos wyglądał.
– Och, jestem pewna, że polubisz swój nowy wygląd.
Po jej buzi widać było, że już się cieszy na zapas, on przeciwnie, jeszcze się wahał, ale wiedział, że jej nie odmówi.
   Dziewczynka drugi stołek przysunęła, blisko stołu, gdzie siedział i wszystkie przybory tam położyła. Nie zaczęła od razu a tylko na niego patrzyła, tak długo, że aż poczuł się dziwnie, bo z uczuciem na niego zerkała, nawet chyba większym niż Nija, dwa lata temu.
– Co tak patrzysz? Dotknęła jego dłoni aż delikatne ciarki poczuł, lecz ręki nie zabrał.
– Bo jesteś bardzo przystojny i bardzo męski, nie sądzę, żeby brak brody to zmienił.
– Co masz na myśli mówiąc, męski? Mąż nie może wyglądać jak niewiasta!
– Tak, prawdę mówisz, ale sądzisz, że będziesz jak młokos wyglądać, a tak się nie stanie. No, czas zacząć. – Wzięła najpierw brzytwę i powoli podcięła mu włosy na głowie, lecz tylko może dwa incze.
Zabrała się za brodę. Brała w swoje palce małe kępki czarnych włosów i delikatnie ścinała. Stalkes przyznać musiał, że robiła to bardzo wprawnie i delikatnie. Coraz więcej włosów spadało na podłogę z ociosanych bali, pewnie dębu. W końcu wsunęła palec do miseczki z wodą.
– Ostygła trochę – rzekła.
– To nie taki kłopot, tylko mydło słabiej się spieni. W zimie kominek by się palił, teraz gorąco, to nie trzeba.
– Zaraz coś zaradzę – mówiąc to wsadziła wskazujący palec do wody i po chwili ta zaczęła silniej parować.  
Widział co sie stało, lecz zapytał.
– Podgrzałaś?
Ona krótko w oczy mu popatrzyła i tylko głową kiwnęła na zgodę.
– Jak to tak możesz robić? – lekko się zdziwił.
– Kontroluję temperaturę ciała.
On spojrzał na nią zdziwiony.
– Co powiedziałaś, bo tylko ostatnie słowo zrozumiałem?
– Wybacz, czasem się zapominam. Kontroluję znaczy mam władzę, dugie słowo znaczy, że coś jest ciepłe. Zauważyłeś, że woda może być lodem, kiedy jest zima, wodą normalnie, a kiedy się gotuje staje się parą. To wszystko zależy od jej ciepłoty, czyli temperatury. Stalkes gapił się na nią z otwartą gębą.
– Mądrze mówisz, jak Sejman.
Otworzyła szerzej oczy i powiedziała.
– Znaczy słyszałeś to imię?
– Podobno zna czary i ma dwieście lat. Nikt nie wie gdzie żyje, ale podobno się czasem pojawia, zwykle u króli.
– Czyli dobrze wiesz.
– To nie bajki?
– Nie – lekko posmutniała, ale wojak nie zapytał o powód.
Spojrzał na nią krótko i lekko się zawstydził – nie sądził, że tak może, bo sobie przypomniał, że kiedy siedziała mu na karku, gorąca tam była, a potem chłodna.
Teraz zrozumiał, dlaczego tak potrafiła. Lamia zanurzyła pędzel w gorącej wodzie i zaczęła pocierać o mydło. Po chwili pędzel miał już sporo piany, więc zaczłea nakładać to na jego twarz.
– Myślisz, że dasz radę? Ostrze ostre? – nie czuł szarpnięć, kiedy włosy ścinała a jednak zapytał.
Lamia nic nie odpowiedziała, tylko wzięła ucięty włos z jego uda i przystawiła ostrze. Włos został przecięty jak masło.
– Bardzo ostre – rzekł. – Skoro tak umiesz, miecz mi naostrzysz.
– Jeżeli poprosisz, chociaż nie przybyłam tu, żebyś walczył.
On znowu jej słów nie zrozumiał. To jak go goliła, sprawiało mu przyjemność. Miał an początku obawy, ale widać Lamia wszystko robiła dobrze. Nie odwiedzał wiele razy cyrulika, a jeżeli to tylko by trochę brodę wyrównać, ale musiał przyznać, że dziewczynka lub czymkolwiek była, nie ustępowała umiejętnością najlepszemu mistrzowi tej profesji.
– Skończyłam, jeżeli chcesz, zobacz swój wygląd.
Stalkes wstał i przejrzał się w lustrze. Twarz wyglądała inaczej, młodziej, ale on tego nie dostrzegł.
– Wyglądam dziwnie – stwierdził.
Ona nieco się zasmuciła.
– Naprawdę nie lubisz?
Od piętnastu lat miałem brodę i wąsy. Zrobiłaś to, bo chciałaś, a ja się zgodziłem, to przywyknę.
– Właściwie to cię rozumiem, to ja chciałam – odrzekła już spokojnie i bez smutku.
– Tak, a ja się zgodziłem. To dziwne, bo raczej jestem uparty, głównie z innymi wojakami miałem odczynienia i też mnie chcieli często namówić do czegoś. Prawdę mówiąc zgadzam się na wszystko o co poprosisz i nie wiem dlaczego.
– Też możesz mnie prosić o co chcesz, to zrobię.
Uśmiechnął się kwaśno.  
– Nie wiem, o co mam cię prosić, ale ty mówiłaś, że ogolisz mnie w jakimiś celu. Dalej nie wiem o co chodzi.  
Zrobiła nieco poważniejszą minę.
– Powiem ci, ale nie wiem, czy się zgodzisz, a już na pewno nie zrozumiesz.
Teraz on z kolei popatrzył na nią inaczej.
– Od początku mnie zadziwiasz. Wyglądasz jak dziecko, a nim nie jesteś. Wyglądasz jak człowiek, a też masz własności lub dary, co ludzie nie mają. I brak pępka wskazuje, że nie urodziła cię kobieta. 
   Stalkes nie wiedział wiele, ale w tym miał rację. Widział raz poród źrebaka, nie wiedział, że ssaki mają pępowinę, nie tylko człowiek. Tylko u ludzi i małp pępki widać. Lamia była bardzo mądra, oczywiście on o tym nie wiedział. Miała swój plan, albo lepiej czuła co musi zrobić. Chciała go pocałować, ale nie miała pewności czy on się zgodzi. Powiedziała mu wcześniej, że mogłaby zmienić jego nastawienie do niej w sposób inny, bardziej przypominający czary, ale tego nie chciała. Gdyby go zaprowadziła na łoże i tam poprosiła o pocałunek, on by to zrozumiał jako zaproszenie do miłości, a tego z nią nie chciał z pierwszej przyczyny, że go nie pociągała. To, że wyglądała młodziutko miało też znaczenie. Raczej chodziło o jej budowę. Gdyby miał piętnaście lat, jak pomoc Kelbusa, pewnie by się nie zastanawiał. Dziwne to, ale Stalkes trochę obawiał się seksu, dlatego w tych wszystkich przypadkach, a nie było ich wiele, najpierw musiał się upić. Jedyną osobą, którą chciał, była Nija. W tym jednak przypadku uważał, że nie jest jej godny. Tylko do Niji miał właściwe uczucie i wiedział, że jeżeli wówczas jeszcze zostanie dłużej, to pewnie na tym by się nie skończyło, bo czuł, że ona wówczas go chciała. Nija ze swojej strony go pokochała i jego odejście trochę ją zraniło. Rana w jej sercu się zabliźniła na tyle, że nie odrzuciła człowieka, który się pojawił w jej życiu potem. W końcu go trochę pokochała i zaszła w ciążę. Teraz nadal miała Stalkesa w swoim sercu, bo prawdziwa miłość nigdy nie mija zupełnie. Czyniła starania, by więcej kochać męża, ale akurat w tym samym miejscu serca gdzie jest miejsce na to uczucie do właściwego partnera, wciąż istniał Stalkes. Lamia to wszystko wiedziała i musiała bardzo delikatnie z nim postępować. Co do Niji uleczyła jej ciało, ale zostawiła nadal Stalkesa w jej sercu. Potrzebowała jednego, by i w tamtym jej pomóc. Akceptacji pocałunku, o jaki miała poprosić. Wzięła go za rękę i posadziła na tym samym stołku, sama zaś usiadła na drugim.
– Tak, chciałam czegoś, ale zrobię to, tylko jeżeli się zgodzisz. Już nie będziemy robić zakładów.
Brunet sobie od razu przypomniał. Wiedział, że wygląd jego intymnego organu wzbudzał emocje u kobiet. Co do Lami miał myśl, że nie miała porównania i dlatego nie zrobiło to na niej wrażenia. Nie wiedział wiele o niej i dlatego się mylił.
– To, co byś chciała? – zapytał wprost.
Pasowała jej jego postawa. Pytał szczerze i otwarcie.
– Chciałbym cię pocałować, zwróć uwagę, że nie powiedziałam, pocałować się z tobą.
Na razie nie wpłynęło to na niego w żaden sposób, a to dlatego, że nie zrozumiał jej wypowiedzi i na tym się skupił bardziej niż na prośbie.
– A to różnica? Już dawno pogodziłem się w duchu, że nie jesteś dzieckiem, na jakie wyglądasz. Zadziwiasz mnie co chwilę i nie wiem kim jesteś, o czym wspomniałem, ale muszę przyznać, że wiesz chyba dużo więcej niż ja o życiu i wszystkim.
– Pewnie tak jest jak mówisz, ale nie chcę o tym, z tobą teraz o tym dyskutować. Pocałować, jak ja chcę, jest tylko ustami. Ty się nie całowałeś na trzeźwo, a właściwie ludzie teraz się nie całują.
Znowu, gdyby słuchał dokładnie, powinien się zdziwić. On nie wiedział, że pocałunek to część wstępu do artyzmu miłości. Ludzie w tej epoce byli raczej jak zwierzęta. Brali z żądzy, a art–amandi nie mieli pojęcia. Lamia wiedziała, w jaki sposób z nim rozmawia i jakie odczucia wywołuje, ale nadal była z nim uczciwa. Bardziej na niego podziałała wiadomość, że nigdy się nie całował na trzeźwo, niż że, teraz ludzie się nie całują. Gdyby zaczął to rozważać, miałby prawdziwy kłopot.
– Skąd to możesz wiedzieć! Nie miałem wiele dziewek, jestem wojakiem, zabijaką, ale też jestem mężem, a mąż czasem chce i bierze! – nieco podniósł głos.
Popatrzył na jej spokojną, śliczną buzię i pomyślał, że jest niesprawiedliwy, chociaż może ona nie powinna tego też powiedzieć.
– Wybacz, nie chcę ci zrobić przykrości.
– Ja rozumiem – pogładziła go po policzku.
Znowu odczuł to jako balsam na duszę i serce. Wcześniej nie zauważył, teraz zrozumiał, że ilekroć go dotyka czy to po dłoni, czy twarzy, czuje jakiś dziwny rodzaj rozkoszy. Ona patrzyła na niego tymi cudownymi oczami i czekała, on zaś rozmyślał co jej powiedzieć. Mimo że wiedział, że nie jest dzieckiem, tak mu wyglądała i nie czuł do niej pożądania, jednak nie chciał jej tego powiedzieć. Rozumował prosto. Skoro go chce pocałować, znaczy chce z nim spać, nie w tym sensie co mieli poprzedniej nocy, a on tego nie chciał. Teraz w zasadzie z nikim by nie chciał. Stracił przyjaciela i kompanów, zobaczył Niję i wspomniał, że ją zranił dwa lata temu, chociaż bardzo tego nie chciał. W końcu nie mogąc nawet postawić pytania rzekł cicho.
– Dobrze, zrób to. Cokolwiek prosisz, nie potrafię odmówić – zapomniał, że to przed chwila powiedział.
Być może jeszcze troszkę wahał się w sobie i może zmieniłby decyzję, ale Lamia właśnie położyła mu dwie dłonie na wygolonych policzkach. On nie mógł wiedzieć, że dlatego chciała go ogolić. Czułby i przez zarost, ale tak odczuł mocniej. Dotyk jej dłoni spowodował, że włosy na ramionach i karku mu stanęły. Rozkoszny prąd zaczął krążyć w ciele. Wystraszył się na ułamek chwili, bo sądził, że poczuje pragnienie złączenia z nią, a tego przecież nie chciał. Prędko jednak odkrył, że to jest inny rodzaj rozkoszy, w najbliższym określeniu takie rodzaj przyjemności odczuwał, gdy patrzył na Niję, tylko teraz czuł wiele razy mocniej. To odczucie jednak zmieniło się natychmiast, kiedy poczuł jej usta na swoich. Poczuł, że leci w górę i jednocześnie całe ciało zaczęło doznawać niezrozumiałych odczuć. Poczuł zapach poziomek i to zrozumiał, bo piła taki sok, ale zaraz potem zaczął czuć inne smaki najlepszych słodyczy, jakie kiedykolwiek jadł. Moreli, pomarańczy, jabłek i wiśni. Razem z tym w jego uszy zaczął wpływać delikatny śpiew ptaków, na tle szumu strumienia a do nosa wdarły się równie łagodnie zapachy polnych kwiatów i konwalii, których zapach uwielbiał, ale oczywiście nigdy na to nie zwrócił uwagi. On nie wiedział tego, ale Lamia miała pewność, że dał jej w tej chwili przyzwolenie na prawdziwy pocałunek, jednak i nawet, teraz kiedy poczuł, że chce tego, ona zrobiła pierwszy krok. Delikatnie przesunęła dłonie z policzków na tył głowy i tam zostawiła swoje palce. Poczuł jej język. W naturalny sposób rozsunął usta. jednak Lamia się nie spieszyła. Jej wilgotny język muskał tylko jego usta od wewnątrz. Powinien odczuć podniecenie, ale to nie nastąpiło. Pozwalał pochłaniać się wciąż wzrastającej rozkoszy, prawie już teraz ekstazy. Kiedy w końcu delikatnie przesunął swój język do przodu i spotkał jej, poczuł jakby go poraziło jakieś nieznane światło. To stało się w sposób niezwykle łagodny, chociaż natychmiast. Nadal siedział jakby sparaliżowany i tylko się poddawał. Ona delikatnie przyciągnęła jego głowę i zaczłea obcierać swój język o jego. Stalkes nie zastanawiał się, bo jego myśli zostały odcięte, on tylko odczuwał. Gdyby myślał, nie byłby zdolny wszystkiego odczuć. Lamia niczego specjalnie nie robiła, nie czarowała, ona po prostu całowała go z miłością, bez najmniejszego podniecania czy pożądania, dlatego i on tego nie mógł odczuć. Teraz poczuł, że wszystkie te rozkoszne zmysłowe odczucia się szybko zwiększają i nagle znalazł się z nią na łące. Dostrzegł wewnętrznymi oczami to wszystko, co odczuwał poprzednio. Obok łąki rosły drzewa z tymi owocami, których miał smak. Na łące rosły polne kwiaty, ale i konwalie, a obok trawy szumiał strumyk. Nie całowali się tu, tylko stali naprzeciw trzymając się za dłonie. Lamia nie wyglądała inaczej, natomiast miała na sobie suknię do ziemi, mieniącą się, jakby była uszyta z diamentów, ale kiedy się lepiej przyjrzał, uświadomił sobie, że to są krople deszczu. Był tym tak zaszokowany, że puścił jej dłoń, dotknął sukni palcami i posmakował. To nie był deszcz, to były łzy.
Ona, tu, gdzieś w środku raju, bo nie mogło być to inne miejsce, szepnęła.
– To twoje łzy, Stalkes. Jesteś już wyzwolony z trosk życia.
Wszystko się nagle urwało. Nie całowali się dłużej, tylko zobaczył jej ogromne oczy jak patrzą na niego. Byli znowu w komnacie.
– Już dobrze, prawda? – zapytała.
On patrzył i nie mógł wymówić słowa, po chwili... zaczął płakać. Nie pamiętał, by kiedykolwiek płakał, tylko raz, kiedy był może sześcioletnim chłopcem, dostał kilka razy ostrą, cienką gałązką, która pocięła mu skórę do krwi. Teraz płakał długo, przytulony głowa do jej płaskiego torsu, w końcu przestał. Lamia nic nie mówiła, tylko gładziła jego włosy.
– Byliśmy w raju, bo gdzie indziej moglibyśmy być. Czemu przestałaś? Czy jesteś Bogiem?
Ona się tylko uśmiechnęła.
– Nie jestem. Czemu tak myślisz? To nie ja przerwałam, tylko ty. Zobaczyłeś suknię z łez i zrozumiałeś, że to twoje łzy, których nigdy nie wypłakałeś, dlatego przerwałeś i musiałeś to zrobić teraz. Właśnie w tej chwili serce Niji jest wolne od wspomnienia o tobie i dzięki temu pokocha męża pełniej. Miłość to jedyna rzecz co jest niezniszczalna, więc to, co w niej zostało. Zamieniło się w inne uczucie, równie piękne i dobre. W przyjaźń. I ty to do niej już czujesz, prawda?
– To, co się stało, nie mógł człowiek zrobić – patrzył na nią.
– Przecież wiesz, że nie jestem człowiekiem. Kim jestem, na razie nie wiem. Wiem co innego. Wcześniej ci mówiłam, że skoro tylko się dowiem, powiem ci, ale to się zmieniło. Ty to odczujesz w tej samej chwili. Mam pewność. Musimy opuścić to miejsce.
– Tak? Dlaczego?
– Wspomniałeś imię, maga, Sejmana. On właśnie teraz wchodzi do zamku króla Hegena, a po rozmowie z nim, zobaczy swojego ucznia, który na zamku tamtym przebywa, Gargeresa. To mężczyzna blisko czterdziestoletni zrodzony z kobiety i leśnego karła. Sejman chce mnie zobaczyć, a ja nie chcę go spotkać. Stalkes zaskoczony tymi wieściami otworzył wrota swojej pamięci.
– Coś słyszałem i o Sejmanie i o Gergerasie. Sejman nie jest zły, on jest dobry. Pojawia się ponoć, kiedy ziemia w potrzebie. Przed wielką wojną, podczas zarazy i ponoć przybył, po ogromnym pożarze, zanim się urodziłem. A skoro wspomniałaś imię Gergerasa, to pewnie wiesz o jego przypadłości – lekko się zarumienił. – Co prawda nie rozumiem skąd i jak to wszystko wiesz, ale czy mogę wątpić, w cokolwiek powiesz? Ożywiłaś mnie, czego nie widziałem, uleczyłeś Niję, podniosłaś ciężki gar ukropu, wzięłaś w dłoń rozżarzony do białości kawał antracytu i zrobiłaś brzytwę palcami, czego też nie widziałem, lecz to wszystko jest niczym, przy tym, co zrobiłaś teraz. Może nie jesteś Bogiem, ale kto inny mógł to ze mną uczynić?
Jednak dziewczynka albo tylko na nią wyglądająca postać, odrzekła od razu.
– Może po prostu chciałam tego w swoim sercu, a On mnie wysłuchał. Dla pewności dam ci dowód, że mam serce – mówiąc to, wzięła jego dłoń i położyła nieco z lewej strony środka torsu. Stalkes poczuł wolne uderzenia serca Lami.
– Bije bardzo wolno, zawsze tak?
– Tak.
– Nija się zasmuci, sądziła, że zostaniemy do czasu powrotu jej męża.
– Nie kłopocz się, zadbam, by się nie smuciła, poza tym jeszcze się zobaczymy, tylko nie wiem kiedy.
Brunet powiedział coś, ale na temat zupełnie niezwiązany z tym, co powiedziała. Musiał to zapytać, a właściwie się upewnić, bo to czuł.
– Lamia czy te mnie kochasz?
Ona uśmiechnęła się tak zupełnie normalnie.
– Jesteś naprawdę głuptaskiem. Co ci przyszło do głowy?
On nie dała się nabrać. Wiedział, że to prawda, chociaż nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła.
– Powiedz, bo ja czuję.
– Czujesz? Jeszcze dwie straże temu miałem pewność, że jesteś złym zabijaką, bez serca i duszy, a teraz czujesz?
– Tak, bo mnie odmieniłaś. Wcześniej zacząłem żyć drugi raz w ciele, teraz w duchu. Kochasz mnie, nie może być inaczej.
– Tak, kocham cię. Inaczej nie mogłabym przybyć.
Teraz zrozumiał i jedno i drugie.
– Skoro wiem, że mnie kochasz, znaczy, że ja....
– Zaczynasz. Może to być za chwilkę lub miesiąc.
– Chyba to jest już teraz.
Uśmiechnęła się ponownie.
– Chyba?
On poczuł, natychmiast. Dobrze, że siedział, bo gdyby stał, z pewnością by upadł.
– Wiem – szepnął.
– Wiesz? – z pewnością próbowała się z nim droczyć, lecz sprawiało mu to radość – co wiesz?
– Kocham cię, Lamia. Sądziłem, że nie potrafię kochać.
Ona tylko się uśmiechnęła. I wówczas... z jej oczu spłynęła łza. Czysta, krystaliczna łza spadła na drewnianą podłogę i wówczas, natychmiast ta zaczęła płonąć, ale Lamia zadeptała pożar, gołą stopą, bo miała tylko spodnie i lnianą koszulkę na sobie i pozostała bez butów. On oczywiście to dostrzegł, ale nic nie wyrzekł w tym momencie, a dopiero po chwili.
– Wiesz, pomyślałem wcześniej, że chcę ci kupić suknie. Twoja spłonęła, a pewnie była z jedwabiu. Zapytam Niji, bo może w tej osadzie ktoś takie ma. Mam złoto – spojrzał na sakiewkę – to kupię choćby i miała kosztować sporo.
– Tak, spłonęła. Musiałam dużo mocy użyć na ciebie, bo trucizna był mocna. Dlatego spłonęła, wyczerpała mnie i zasnęłam, teraz pamiętam.
– Tak, pewnie tak było, skoro mówisz – przystał na to normalnie, jakby chodziło o coś zupełnie zwykłego.  
Wstał i zaczął wszystko pakować. Lamia tym razem się nie uśmiechnęła, ale jej wnętrze napełniło się radością. Tym specjalnym pocałunkiem Lamia napełniła bruneta wielką siłą, prawie jej mocy, sięgającą. I tak nieświadom, stał się on Dzieckiem Ognia. Zrobiła to nie tylko z miłości, lecz również z tak prostego powodu, że suknię chciał jej kupić. Ciało Lami znowu nieznacznie się zmieniło po pocałunku. Piersi nieco urosły, biodra nadal wąskie, zaokręgliły się nieco i wszędzie troszkę ciała przybrała. Stalkes zbyt był przejęty tym co się stało, żeby to dostrzec.

*

Bitwa dawno już się skończyła. Trupy się rozkładały, ku uciesze kruków i gawronów, niekiedy pomiędzy nimi wolno latały sępy, a na dole już przybyły hieny. Smród docierała za do zamku i król zastanawiał się co z tym zrobić. Ostatecznie podjął decyzję zalać pole trupów czarnym płynem. Kiedy płonął, ciężko było go ugasić, bo woda tylko wzmacniała ogień. Gargares to wymyślił. Sejman przywykł do wielu rzeczy, sam czasem łączył niektóre substancje gorzej i mocniej śmierdzące, lecz teraz musiał zasłonić nos chustką skropioną kilkoma kroplami mikstury. Ubrany w czarną prawie, lecz naprawdę granatową szatę, aż do ziemi. Kaptur zasłaniał głowę i twarz z boku. W prawicy dzierżył kawał kija, który służył mu do podpierania. Nie miał miecza lub żadnej broni, lecz nie obawiał się ataku. Wielu go znało z wyglądu, jego szatę zdobiły złote gwiazdy. Znał czary i gdyby ktokolwiek chciałby go zaatakować gorzko, by żałował. Mógł zamienić człowieka w jaszczurkę lub zająca. Zwykle tego nie robił. Przez kilka straży nieszczęśnik naprawdę tak wyglądał, lecz potem wracał do swojej postaci, lecz nadal sądził, że jest zwierzęciem. Czasem delikwent nie wytrzymywał presji i umierał, dlatego Sejman nie czynił tego często. Wystarczało proste zaklęcie i jeden lub wielu napastników zostawało sparaliżowanych, że nie mogli wykonać najmniejszego ruchu. Spędzał większość swojego do tej pory dwieście i ośmioletniego życia w górach, gdzie mieszkał w jaskini, pojawiał się rzadko, kiedy ziemia znajdowała się w potrzebie. Teraz po masakrze wojsk drugiego króla szykowała się wielka wojna, a ponieważ obie strony miały podobnej ilości wojsk i broni, spodziewał się ogromnej ilości przelanej krwi. Stanął przed bramą zbudowane z wielkich okutych stalą bali. Dostrzeżono jego znajomą posturę, otworzono bramę i podniesiono zwodzony most.
– Chcę widzieć króla – rzekł szybko.
Nikt nie pytał go o imię, wszyscy wiedzieli, kim jest. Po niedługim czasie sam Hegen się ukazał z szóstką straży.  
– Witaj Sejmanie, wiem, że miałeś przybyć. Twój uczeń Gargeres mnie uprzedził.
– Wielka wojna się szykuje. Nakazałeś nie brać jeńców i tym rozsierdziłeś Rementera Wielkiego, za trzy miesiące najpóźniej sprowadzi sto tysięczną armię i zamierza nie zostawić tu niczego, poza popiołem.
– Czy on w podobnej sytuacji inaczej by postąpił? Gdyby nie moi szpiedzy i zostawiłbym tylko załogę zamku, sam życie bym stracił, córka, żona i wszyscy.
– Nie przyszedłem cię pouczać o wojnie, tylko uprzedzić, byś do swojego wielkiego zamku się udał, tam trzy miesiące przetrzymasz oblężenie. Co mogę powiedzieć od ciebie do Rementera, bo i do niego się udaję, co może przelew krwi zatrzymać?

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i erotyczne, użył 4506 słów i 24943 znaków, zaktualizował 11 maj o 7:22.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Marek 49

    W tym odcinku sporo wyjaśniasz, lecz i sporo gmatwasz. Wprowadzasz kilka wątków, a one nie kłócą się ze sobą, raczej czekają na rozwinięcie i wyjaśnienie. Serdecznie pozdrawiam, życzę Tobie, aby kłopoty omijały Ciebie szerokim łukiem, oraz abyś znajdywał czas na kolejne odcinki tego opowiadania.

    9 godz. temu

  • Użytkownik Sapphire77

    @Marek 49 Dziękuję. Możesz dać przykład? Co gmatwam? Fakt, moje opowiadania są raczej tak napisane, że to, co jest nie, jest tym, co jest. Inne. Nie to. Dlatego chętnie przeczytam, co uznałeś za gmatwanie. Może odpowiesz. Poprzedni komentator, w poprzednim odcinku, był zachwycony, ale nie napisał czym.  Same zagadki mam w komentarzach.

    6 godz. temu