Tymczasem Hegen z Locjusem wyruszył. Zabrali tuzin rycerzy. Królestwo Lortanii na końcu jego ziem leżało, więc nie spodziewał się wrogów po drodze napotkać. Zostawił swojego sokoła, na wypadek, gdyby zaszły zmiany jakieś, ptak wiadomość miał mu przekazać. Kilku ludzi zaufanych posiadła, na zamku uszy i oczy otwarte mieć mieli. Poza tuzinem idiotów, na których czary Gargaresa nie działały, miał jednego z ludzi, który za złoto wszystko zrobił. Hajnyt miał imię i sprytem dwukrotnie Hegena przewyższał. Hegen miał jeszcze skrytobójcę, którego jedyną praca było obserwowanie Hajnyta.
Zbudował siatkę zawistnych ludzi, którzy jedni drugich obserwowali. Większość rycerzy i pracowników zamku była ludźmi zwykłymi. Chcieli żyć nie ginąć, ale by głowy nie stracić, nic nie mówili, że im się król nie bardzo podoba. Wielu w duchu czekało na zmianę. W Hermesie odmiany oczekiwali. Nie tylko, że wszystkim się podobała, poza kilkoma wyjątkami, to jej mądrość czuli, mimo że głupiutką udawała. Prawie nikt nie szanował Hegena z powodu, że Amisę zostawił dla tancerza. Sam Farencjo im bardzo nie wadził. Ot za odmieńca go uważali, chociaż kilku rycerzy podobne upodobania miało, bo mężczyzn od kobiet woleli, ale w tajemnicy to trzymali.
Z powodu nowej sytuacji Hermesa rękę na pulsie trzymała i matkę obserwowała, by znowu Gargaresa jej nie uwiodła. Oczywiście Amisa obiecała już Gargaresa nie uwodzić, lecz królewna jej nie wierzyła. Gargares coś nowego tworzył a Hermesa się właśnie szykowala, by do niego pójść. Wiedzy pragną. Pukanie usłyszała.
– Kto tam?
– To ja, Amisa.
,,Dobrze, że jest tu, znaczy, nie ma jej z moim Gargaresem" – pomyślała.
– Wejdź mamusiu – drzwi kluczem otworzyła.
– Dobrze, że jesteś. Nie miałam pewności, czy jeszcze do Gargaresa nie poszłaś.
– Waśnie się wybieram. Co się stało, mamusiu?
– Chciałam cię przeprosić za wczoraj.
Hermesa na nią popatrzyła.
– Mamusiu bardzo gorąca jesteś. Czasem myślę, że ogier by ci może dogodził.
Amisa oczy szeroko otworzyła.
– Co ty mówisz córko!
– Czy przyszłaś z problemem, bo Locjus pojechał? – Hermesa się uśmiechnęła.
– Tak. Nie chcę już marchewki ani bakłażanów. To nie to samo co mąż.
– A nie mówiłam? Chodź, konika ci wybiorę.
– Córko, przestań. Taka wcześniej nie byłam. Faktycznie tylko o tym myślę. Czy mogę iść z tobą się uczyć?
– Powiedz szczerze, czego chcesz. – Hermesa czuła.
– Czy możesz, mi go porzyczać do czasu jak Locjus nie wróci?
– Czy wiesz co to uczucie? Ty tylko ruchać się chcesz dzień i noc!
Amisa usiadła ciężko i w dłonie głowę wzięła.
– Prawdę mówisz, kochanie. Co zrobię? Ogiera nie chcę.
– Ma pyte jak Gargares – Hermesa ze śmiechu się powstrzymać nie mogła.
– Ranisz mnie. Chcę Gergresa, Locjusa i ciebie, ale z koniem nie będę.
– No już dobrze, żal mi ciebie. Porozmawiam z moim lubym. On się tym nie zajmuje, ale może coś pomoże. Zaradzi. W księgach poszpera. Co powiedziałaś? Mnie chcesz? – królewna dopiero pojęła, co matka rzekła.
– Obiecuję raz na dwa dni tylko. Możesz być przy tym.
– No nie! Mam patrzeć jak ci tyłek obrabia!
– Robiłam to z Locjusem i trochę bolało.
Hermesa już chciała powiedzieć, że chce to z nim spróbować, ale zamilczała.
– Powiedz mi szczerze. Jak ze mną to zrobisz, dasz mu spokój?
Amisa już dawno udawać przestała, bo czuła, że córka i tak zna jej wnętrze.
– Szczerze to bym chciała i z tobą i z nim.
– I z nimi dwoma, mówiłaś ostatnio.
– To prawda.
– Nie chcę dzisiaj byś z nim była. Muszę porozmawiać najpierw. Jak się zgodzi, zezwolę. Znaczy z nim tylko. Boże wielki! – oczy do góry wzniosla i ręce uniosła.
– Dziękuję kochanie, ale co z dniem dzisiejszym?
– Nie możesz się powstrzymać?
– Próbuję.
– Jak mam ci pomóc? – Hermesa wzięła ją za ramiona.
– Lubiłam cię całować wczoraj. To było cudowne.
– Jestem twoją córką.
– Wiem.
– Mamy kilka panien ładnych....
– Nie Hermeso. Nikogo nie chcę poza wami.
Poczekaj tutaj. Muszę iść do Gargaresa. Zapytam, czy mogę przyjść później.
– Co mu powiesz?
– Że muszę z tobą porozmawiać.
– Powiesz mu o tym?
– Później. Bądź grzeczna, zaraz wrócę.
Hermesa wyszła i kluczem zamknęła Amise w swojej sypialni. Najpierw pomyślała, że ją tak zostawi, ale żal się jej zrobiło, bo matkę kochała. Zapukała do Gargaresa.
– Wejdź najdroższa. Zaczynamy naukę?
– Muszę z mamusią porozmawiać. Mogę później przyjść do ciebie, umiłowany??
– W zasadzie tak. Buduję lotnię.
– Co takiego?
– Coś, co będzie latać. Ptaki machają skrzydłami i latają, jednak czasem w powietrzu szybują, prawie nie używając skrzydeł. Statek po wodze pływa, może można coś zbudować, co w powietrzu się utrzyma. Jak to zrobię, pomyślę, by coś zrobić, żeby latało samo. Bez wielkiego wykorzystania powietrza. Możesz przyjść za czas straży lub dwóch. Za dzień pewnie Kargulus dojdzie. Chyba że wyczuje, że Locjusa tu nie ma i ruszy za nim. Nie wiem, jak to działa, bo księgi milczą. Czy mag za obiektem co z czaru został uwolnionym podąża, czy raczej za tym, kto klątwę zdjął? Jak się ma Amisa?
– Nie tak źle.
Cmoknęła Gargaresa i wyszła. Czuła się dziwnie. Nie chciała się przed sobą przyznać, że pocałunki z Amisa miło przyjęła. Nie wiedziała tylko, czy o tym Gargaresowi powie, czy nie. Drzwi kluczem otworzyła i zamknęła ponownie. Amisa na łożu siedziała, jak ją zostawiła.
– I co córeczko?
– Lotnie buduje.
– Co takiego?
– Coś, co ma latać jak ptak w powietrzu.
– Twój Gargares jest mądry. I nie jest taki brzydki. Kiedyś tak myślałam, ale już tak nie uważam.
– Dla mnie jest ładny, przystojny. Ładny jest Farencjo.
– Podoba ci się paź? – zdziwiła się królowa.
– Ma twarz jak kobieta, nie zauważyłaś?
– No może tak.
– Muszę cię zapytać. Pomyślałam o czymś. Jesteś zła na ojca, że cię zostawił czy że współżyje z mężczyzną?
– Ze mnie zostawił.
– Czy zanim się to stało, chciał cię w tyłek ruchać?
Amisa spojrzała na nią i się zawahała.
– Czuję, że wiem, do czego zmierzasz. Pytałam go, czy mu dobrze ze mną, czy chce inaczej. Kiedy mu wytłumaczyłam, był zły.
– Aha. Rozumiem. Zobacz, całowałaś mnie. Już nie chodzi, że jesteś matką, jesteś jak ja kobietą. To jest to samo jak on z Farencjo.
– Nie to samo. To on mnie zostawił. Przez niego coś mi się przestawiło.
– Tak uważasz? Czyli wiesz, że jest z tobą coś nie tak?
– Potrzebuje miłości.
– Ruchania?
– Miłości. Gdyby mnie ktoś pokochał, pewnie bym nie pragnęła, tego, co mówisz. Bardzo mi wstyd.
– Czy sądzisz, że Locjus może cię pokochać a ty jego?
– Byłoby miło. To się stało za szybko. To moja wina – otarła łzę.
Hermesa miała miękkie serce. Naprawdę zrobiło się jej żal Amisy.
– Ja kocham Gargaresa już długo. Fantazjowałam o nim i wcale najważniejszym powodem nie był jego organ. Nie umiem wytłumaczyć. Mam nadzieję, że Locjus cię pokocha a ty jego.
Amisa wstała i ją przytuliła.
– Jesteś dobrą osobą, kochanie. Dobrą i odważną. Podziwiam cię. Nie chciałabym, żeby była wojna.
– Może Rementer nie ruszy.
– Ja coś wiem. Twój ojciec ma pełno szpiegów i złych ludzi co potajemnie zabijają. Dlatego Rementer chce to skończyć. Ktoś mu źle powiedział, powinien mieć dziesięć tysięcy ludzi, wtedy.
– Sądzisz, że by nas uwięził, jak ojciec mówił?
– Nie. On by nas uwolnił od Hegena. Mój mąż stał się gorszy, Nie czujesz?
– Ja mam do niego miłość, wybacz. Wiem, że jest zły, ale go kocham.
– Ciekawe czy on kocha ciebie, bo mnie na pewno nie.
– Wkrótce się przekonamy. Zobacz mamusiu, jesteśmy w machinie wojennej. Rycerze nie chcą ginąć, nikt nie chcę, ale nic nie mogą zrobić. Boja się. Gdyby się dogadali, wówczas ojciec byłby bezsilny. A tak jeden boi się, że inny doniesie i go zabiją. Gdybym zebrała dowódców i powiedziała, że powinni usunąć ojca i zawrzeć pokój?
– Może by posłuchali, a jeśli nie, skazałby cię na śmierć.
– To by znaczyło, ze mnie nie kocha.
– Nie rób tego. Jesteś młodą dziewczyną, masz Gargaresa. Zostawmy to losowi.
– Tylko tak powiedziałam. Wiem, że by to zrobił. Nie boję się o siebie jak o ciebie i Gargaresa.
– Tak, mógłby się zemścić na mnie i mnie oskarżyć o spisek. Byłam nie zupełnie szczeliwa, ale było dużo lepiej niż teraz. Jeszcze jak miałaś piętnaście lat. Potem był taki okres chłodu, a potem już całkiem, jak Farencjo się pojawił. Nie rozumiem.
– Ja też mamusiu – wtuliła się w nią.
– Dobrze mi jak mnie tulisz córeczko.
– Naprawdę?
– Tak. Powiem ci coś, ale pewnie nie uwierzysz. Kiedy cię pocałowałam, a potem ty mnie poczułam, że jest tak inaczej. Dałaś mi namiastkę uczucia, którego potrzebuję. Z Gargaresem było, to co nazywasz i z Locjusem też. Z tobą czułam się inaczej, aż byłam zdziwiona.
– Wierzę. Wiesz i ja ci coś powiem. Czułam, że daje ci uczucie. I czułam się dobrze. Kocham Gargaresa, ale ciebie kocham inaczej.
Amisa stała blisko i patrzyła w jej oczy.
– Jestem twoją mamą, dlatego mnie kochasz.
– To zawsze było, ale mówię o czymś nowym.
Amisa nic nie mówiła przez chwil kilka i w końcu powiedziała inaczej, tak cieplej.
– Nie chciałam mówić, ale też coś poczułam. Kochałam cię i kocham jak córkę, ale to jest coś innego. Nie chciałam mówić, bo byłaś zła, że cię pocałowałam. Wiem, że nie powinnam, bo jesteś moją córeczką.
– Ja chciałam, tylko troszkę nie mogła tego sobie ułożyć. Teraz wiem, że daje ci namiastkę miłości. To jest fizyczne, ale nie tylko i pewnie dlatego ty chcesz tego i ja.
– Chcesz? – Amisa miała rozanieloną buzię.
– Tak. To jest coś innego niż mam z Gargaresem, tylko to jest niebezpieczne. Nie chciałbym stracić jego uczucia. Pokochałam go wcześniej, ale on mnie teraz kocha. I waham się, czy powinnam jeszcze się z tobą całować, bo wiem, że chcę więcej.
– Och i ja teraz chcę. Co zrobimy?
– Nie wiem mamusiu. To dziwne. Nie czuję pociągu do innych kobiet, ale do ciebie tak. Może tego nie zrozumiesz, ale chyba mocniej niż do Gargaresa.
Amisa czuła coraz większe podniecenie.
Zaczęła myśleć. Znowu ona to zaczęła. Wcześniej Hermesa odmówiła, teraz inaczej, ona chyba chciała.
– Córeczko, wybacz. Miałaś rację poprzednio. Mamusia znowu chciała zrobić coś złego.
– Wiesz, chciałam dla ciebie dobrze, bo mi trochę cię żal. Gargaresa miłuję, a ty nie masz jeszcze nikogo. Z Locjusem jeszcze nic się nie zawiązało. On dopiero co z papugi w człowieka z powrotem zamieniony, musi do człowieczeństwa wrócić, zły nie jest.
– Chyba nie. Poznać go muszę od innych stron, nie tylko od jednej.
– Tak mamusiu. Masz rację.
– Kochanie, mogę obok ciebie poleżeć? Tak mi dobrze. Obiecuje się poprawić.
– Wiesz, że bym ci i tak wybaczyła.
Położyły się i Amisa w jej ładną buzię patrzyła. W końcu zasnęła.
– Bidulka – szepnęła królewna – może się tak stanie, że Locjus ją pokocha a ona jego.
Nie miała dobrych myśli o ojcu, mimo że jej obiecał. ,,Ojca ma się jednego” – pomyślała.
Westchnęła cicho, wtuliła się w mamę, nakryła ich cienką kołderką i sen ją utulił jak najczulszy kochanek.
Kiedy się obudziła, królowej już nie było. Nie wiedziała, czy matka wstała nad ranem, czy w nocy. Poranne potrzeby załatwiła, ubrała się w bieliznę, koszulkę z jedwabiu w jasnoróżowym kolorze i jej kalesonki, z tego samego materiału, ale niebieskie jak niebo w południe, bo kilka takich par miała. Założyła ciężką suknię królewską i do Gargaresa poszła.
Ten już od rana pracował. Bo wciąż coś tworzył. Teraz nad lotnią pracował.
Zapukała.
– Kto tak? – zawołał, ale pracy nie zostawił, bo kleił do konstrukcji specjalny pergamin. Pomyślał, że jeśli prototyp zda egzamin, z cienkiej blachy to zrobi.
– To ja, Hermesa.
Poszedł szybko i drzwi otworzył.
– Witaj ukochana – pokazał ręką drogę, by weszła.
Delikatnie go pocałowała i usiadła na taborecie.
– Co robisz mój miły?
– Tym w powietrzu latać będziemy. Dopiero zaczynam.
– Mieliśmy naukę poznawać, ale najpierw kilka spraw muszę ci powiedzieć. Nie będzie ci przeszkadzać, kiedy mówić zacznę?
– Och nie, mów proszę.
– Gergeresku, co będzie, jak ten czarodziej przyjdzie?
– Kargelus? Nie wiem, co będzie. Zależy czy jest zły i czy jego moc zaklęć mocniejsza od moich.
– Może ja porozmawiam, w końcu to mąż, a ja kobieta.
– Ech, nie wiem, czy to cóż zmieni. Widziałaś, jaki Sejman inny. Ja też taki byłem, do czasu jak mi objawiłaś, co w sercu skrywasz.
– Postaram się zrobić, co będę mogła. Jak ma trochę serca, zrozumie. Druga sprawa jest inna. Ojciec z Locjusem pojechał, szanse mamy.
– Szanse? O czym ty mówisz, Hermeso najmilsza?
– Pokój zaprowadzić. Może generałów zbiorę i postaram się ich przekonać.
– Wielkie nieba! Wiesz, jak to król przyjmie? Za zdradę to uzna.
– Jeśli wojsko przekonam, obronią mnie przed jego gniewem. Kiedy z nim mówiłam ostatnio o Farencjo, wyglądał, że wolałby z nim być niż królować.
– O paziu z nim mówiłaś? – zdziwił się mag i na chwile zostawił swoje zajęcie.
– Pobiedziłam mu, że wiem co go z nim łączy.
– Och! Pewnie w gniew wpadł i wypytywał, skąd wiesz o tym!
– Dokładnie. O mamę się obawiałam, bo jej by nie przebaczył. Oszukałam, że z paziem mówiłam i że on sam mi to powiedział. Potem stwierdził, że sprawdzi, to mu wygarnęłam, że niby mnie kocha, a sprawdzać będzie. Zapłakał chwilkę i przysiągł, że sprawdzać nie będzie.
– Tak uczyni?
– Obawiam się, że nie. Wiesz co, Gargaresiu, może pójdę do tego Farencjo i mu powiem. Chyba mnie nie zdradzi.
– Och odważna jesteś i z ogniem igrasz. Idź i wybadaj.
– Dobrze, tak zrobię i wrócę niebawem. Jadłeś coś? Mizernie wyglądasz?
– To chyba lepiej niż brzuch stracę, sama prosiłaś?
– Och, nie bierz sobie tego do serca, taki jak jesteś, mi się podobasz.
Uśmiechała się tak, że mag wierzyć musiał. Miał dużo pomysłów i przez to mało czasu, ale od wczoraj ćwiczył ćwierć straży, by brzuch zgubić i już kilka inczy mniejszy się zrobił. Jadł, ale Hermesie się mizerny wydał, bo chyba kilka funtow stracił.
Blondynka poszła do pazia. Po powrocie do maga chciała mu o mamusi opowiedzieć, tylko już sama nie wiedziała, co ma mówić a co nie. Gergeres był dobrego serca i dla niej zrobiłby wszystko, co by to nie było. Przez korytarze przeszła i do komnaty pazia zapukała. Ten nawet nie pytał, kto jest i drzwi otworzył.
– Wejdź pani – ukłonił się nisko – co cię w moje niskie progi sprowadza?
Weszła i na krzesełku usiadła, a Farencjo stal i patrzył.
– Mam do ciebie słowo paziu. Mówiłam z ojcem i mu powiedziałam...
On uśmiechnął się do niej i rzekł.
– Nie trap się. Powiedziałem, że ze mną mówiłaś i że ci wyznałem, że miłuję twojego ojca.
Heresa wielkie oczy zrobiła.
– Powiedziałeś mu tak!
– Wyczułem, że tylko ty mogłaś to powiedzieć, inni by ze strachu przed gniewem jego się bali.
– Och, to mnie uratowałeś.
– Potem o pokoju wspomniałem, wówczas zły się zrobił i wyszedł. Ostatnio się zmienił i boli mnie serce z tego.
– Miłujesz go, prawda?
– Tak. Wiem, że to złe, że z nim miłość uprawiam, ale co będę ci o tym mówił.
Hermesa za dłoń go wzięła, a ona spojrzał zdziwiony.
– Możesz powiedzieć. Nikomu nie powiem, nawet Gargaresowi.
– Czemu chcesz to wiedzieć?
– Bo lubię poznawać.
– Będziesz się brzydzić, jak powiem – zarumienił się na twarzy.
– Nie wiesz nic o mnie. Sądzisz, że jestem głupiutką gąską i dziewicą. Tak nie jest.
– Naprawdę nie powinienem, bo to jest krępujące mówić kobiecie.
– Mężczyźnie byś powiedział?
– Och nie! Z pewnością nie – zamachał dłońmi i kilka razy rzęsami poruszył.
– Powiedzieć możesz. Nie musisz bardzo z drobiazgami.
– Obciągam mu a on mnie w pupę rucha, ot wszystko.
– A ty mu nie obciągasz – Farencjo się zdziwił, że to, co rzekł, nie zrobiło na niej wrażenia.
– Czasem też i czasem ja to robię co on mi.
– I to jest miłe? Czasem mężczyzna kobiecie też to robi.
– Wiem o tym.
– Farencjo, byłeś kiedyś z kobietą?
– Och nigdy! Dla mnie to dziwne i niemiłe by było.
– Skąd wiesz, skoro nie robiłeś tego?
– Może i masz rację, ale nie chciałbym. Miałem kilka kontaktów z innymi mężami, ale nie byli tak mili, jak Hegen. Tylko on się jakiś dziwny zrobił i chyba miłować mnie przestał.
– Nic na to pomóc nie mogę.
– Słuchaj Hermeso droga. Czy on z tym Locjusem...
– Och, głuptas z ciebie Farencjo, ojciec pojechał, aby wojska Lortanni z nim były, kiedy Rementer tu najedzie. Locjus kobiety lubi.
– Och to dobrze, bo się obawiałem – znowu takie dziwne gesty zaczął wykonywać i mrugał ponownie rzęsami.
– To ja już pójdę. Dziękuję za pomoc. W tym się zgadzamy, że pokój być powinien. Nie wspominaj o tym, że rozmawialiśmy ani go od wojny nie odwódź, bo jeszcze i na ciebie gniew zejdzie.
– Wiem to. Dziękuję królewno miła. Przeproś Królowa Amisę. Na początku naszej miłości prosiłam, by jej nie zostawiał, ale on chciał bardziej niż ja i to mnie dziwiło. Ja wiem, że to złe, ale już przestać i zmienić się nie mogę.
– Bywaj, Farencjo. Gdybym mogła, możesz na moją pomoc liczyć.
– Dziękuję, królewno mila – uśmiechnął się, ale inaczej niż każdy.
Hermesa komnatę pazia opuściła i do Gargaresa wróciła.
– I co? – zapytał, gdy weszła.
– On jest dziwny. Wie, że ojciec się zmienił. Martwi się, że wojna idzie, czyli w tym jest po naszej myśli. Chciałam go zapytać, czy gdyby kobietę w druga dziurkę ruchał, byłby mu milo, ale nie zapytałam.
– Och, Hermeso! Nie wszystko mówić można!
– Tylko chciałam wiedzieć.
– Jest tysiąc innych spraw ważniejszych od tego!
– Masz rację Gargaresiu. Muszę ci jeszcze coś powiedzieć, tylko się nie gniewaj.
Wyczul mag, że to coś innego i usiadł, zostawiając całkiem zajęcie.
– Mów, kochanie.
– Mam z mamusią kłopot. Przeszła do mnie i całować mnie zaczęła. Odmówiłam, bo wiesz, czym by się to skończyło.
– Och! To matka twoja!
– Wiesz, kochanie, ja myślę, że ona by z każdym chciała. Co prawda z ogierem nie, bo pytałam.
– Boże wielki! To mówiłaś!
– Potem wróciła i ja chciałam z nią... Na szczęście do rozumu wróciła i ze mną zasnęła. Wiesz Gargaresiu, podniecona byłam i chciałam jej cipkę lizać.
– Hermeso, nie wszystko uchodzi.
– Tak, ale może coś po niej odziedziczyłam. Jak słyszałeś, ona z wami dwoma by chciała.
– Ja się nie zgadzam. Nie.
– Mówiła mi, że by chciała i z tobą i ze mną.
– To też wykluczone!
– No dobrze, na koniec doszłam do wniosku, że gdyby z Locjusem jej wyszło i by się pokochali w sercach, może u niej te sprawy by się ułożyły.
– Byłoby dobrze – westchnął ciężko.
– Gargaresiu? Nie ma na to lekarstwa?
– To wszystko z umysłu i ducha wychodzi. Jak już mówiłem, wszystko można, ale nie wszystko jest pożyteczne.
– Jak wspomniałam, o tobie od zawsze marzyłam, nie wiedząc, że posiadasz taki wielki organ, ale faktycznie, teraz gdy myślę, to miło mi jest, że to z tobą mam, a nie dlatego, że masz to takie.
– Bo mnie kochasz.
– Tak Gargaresiu, dlatego. Mocno wierzę, że jeśli mamusia pokocha w sercu Locjusa, też u niej ten problem się skończy. Do tego czasu będziemy musieli uważać. I ty i ja, żebyśmy w głębiny zmysłu nie popadli.
– Tak najdroższa – Gargares ją delikatnie pocałował.
Gdy skończył... Oboje poczuli się nieswojo, bo oto Kargelus w komnacie się znalazł.
Starzej od Sejmana wyglądał. Długa siwa broda do pasa mu rosła. W suknię błękitną był odziany. Buty kurz drogi miały.
– Witaj Gargaresie.
– Witaj szanowny Kargelusie. Chciałem tylko...
– Milcz lepiej. Gdzie Locjus?
– Z królem Hegenem do Lordanni się udał, rankiem ruszyli.
– Powinien ciebie w papugę zamienić. W kota, w mysz, ale... już mi się nie chce. Czy ten chłystek coś powiedział?
– Że mu przykro i że zły nie byleś. On bardzo żałował, że to powiedział.
– Tak i ja lata miałem, by o tym myśleć. Skoro złamałeś moje zaklęcie, to znaczy magie znasz dobrze. Sejman dobą pracę zrobił.
– On nawet nie wiedział, że istniejesz.
– Wiem i to. Tak jak ty Gargaresie, jak i Sejman pokoju chcemy. Był przede mną zły mag, co duszę diabły sprzedał, Azronel się zwał. Tajemną księgę zaklęć fałszywych sporządził i z mojej wiedzy wynika, że na tym zamku księga przebywa.
– Oby Król Hegen jej nie znalazł.
– Już się to stało i na Melogranin, królewnę, córkę Rementera czar rzucił. Tylko nie wie Hegen, że ona to pokonała, dzielna dziewczyna. Hegen sam nie wie, co uczynił. A teraz jeszcze wojnę chce zacząć.
Źle się to skończy dla niego.
– Szanowny Kergelusie – Hermesa się wtrąciła – córką jestem króla.
– Wiem to, złotko. Wiem wszystko. Daruje Gargresowi i Locjusowi.
– Czy mojemu ojcu pomóc nie można?
– Musiałby chcieć, ale czuję, że ciemna moc go bardziej owładnęła. Dziecko Ognie się objawiło.
– Dziecko Ognie! Szanowny Sejman coś o tym wspominał.
– My moce mamy, ale nad tym wszystkim jest inna siła a nad nią Bóg. Szatan sił nie ma, o ile czlowiek mu ich nie udzieli używać. Dobrze, że Amisa do rozumu doszła, bo i w tych sprawach można źle skończyć.
Struchlała królewna.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.