– Tak, to ja. Znacie mnie, czy tylko słyszeliście o mnie?
– Słyszałem. Jesteście głodni, panie?
– Nie tak bardzo. Trochę spragniony jestem drogą. Macie co do picia dobrego?
– Piwo przednie, wino, wodę i sok z poziomek leśnych.
– To dobry wybór. Dajcie soku. Mam pytanie karczmarzu. Wasze imię jest Kelbus, a waszej ciężarnej córki, Nija?
– Tak – odrzekł karczmarz i poczuł gęsią skórkę na rękach.
– Czy niedawno ktoś nietypowy was odwiedzał? – czarodziej w oczy karczmarza patrzył, że ten prawdę musiał powiedzieć.
– To lepiej z moją córką rozmawiajcie, mnie nie było sporo czasu, ona wie lepiej.
Właśnie Nija się pojawiła w drzwiach kuchni.
– Podejdź córko miła, pan Sejman przybył w nasze niskie progi i ma pytania.
– Witaj Nijo, miła. Widzę, że ciąża ci służy. Ruszasz się żwawo, mimo, że za tydzień porodzisz. Nie widziałaś nikogo specjalnego w ostatnim czasie?
Ciemna szatynka bliżej podeszła i z uśmiechem powiedziała.
– Niezupełnie. Odwiedził mnie mój przyjaciel, druh dobry, Stalkes. Odmienił się mocno od ostatniego razu. Z wielkiej rzezi z życiem uszedł. Coś go odmieniło. Uleczył mnie z bólu pleców, puchnięcia łydek i krwawienia. Prawdę mówiąc, obawiałam się o dziecinę – dotknęła brzucha – lecz teraz już świetnie się czuję.
– Tak, tak. Stalkes, wojak. Brunet postawny, o spojrzeniu jasnym.
– Właśnie.
– A dawno poszedł?
– Dwa dni będzie. Szukał sukni pięknej. Chyba znalazł w chacie na końcu osady. Konia mu sprzedałam i pojechał w kierunku ziem Rementera Wielkiego.
– Sukni szukał, może i ja porozmawiam w tej chacie, to więcej mi może powiedzą.
– Dobry to pomysł szanowny Sejmanie. To dobrzy ludzie i powiedzą może więcej.
Wielki mag napój wypił, srebrną monetę położył.
– Pójdę zapytać, a za pokój dziękuję. W drogę mi spieszno. Do króla Rementera udać się muszę.
– Tak, wojna wielka idzie. Wy szanowny Sejmanie pokój chcecie wyjednać. My mali ludzie, co możemy zmienić?
– Tak. Ja znam czary i zaklęcia, ale nie mogę ich dowolnie używać. Za gościnę dziękuję.
Wstał i wyszedł. Z sakwy ususzona roślinkę rzuć, zaczął i sił od razu mu przybyło. Po paru chwilach już rozmawiał z właścicielami szwalni. Dowiedział się, że rycerz postawny o pięknym i jasnym obliczu kupił suknię z jedwabiu, dla córki pewnie, bo rozmiar na dwunastoletnie dziecko chciał. Kiedy się tego wszystkiego dowiedział, ruszył w drogę niezwłocznie.
Wszystko mu się zgadzało. Tym razem Dzieckiem Ognia został człowiek przemieniony przez te same siły co zawsze w takich razach. Nie musiał wątpić w ich słowa, bo zanim zaczął rozmowę, wszyscy pod klątwą byli i kłamać nie mogli. Kiedy wyszedł z osady noc na ziemie spadła. Stary mag nie spoczął i szedł dalej. Kiedy się oddalił o milę, zaklęcie z nich zdjął.
Nija na ojca patrzyła i nic nie rozumiała.
– Czemu nie mogliśmy mówić, że Stalkes z dziewczynką przybył?
– Nie wiem córko. Bardzo chciałem Sejmanowi to powiedzieć, a jakby coś mi nie dawało. Z pewnością zaklęcie złożył, by prawdę słyszeć. Jak więc to wszystko powiedzieć mogliśmy?
– Nie wiem ojcze. Może nam się jednak zdawało, że dziecko widzieliśmy?
– Może. Dziwnie się czuję, ale już sam nie wiem, jak było.
– I ja chyba na spoczynek się udam. Służbie rozkazy wydam, chociaż noc już i nikt nowy nie przybędzie. Goście śpią, kuchnia wysprzątana.
– Tak córko, na spoczynek iść trzeba.
– Ojcze?
– Co córko miła?
– Chcesz ty nową żonę mieć? Matka już dawno odeszła do Pana, a tobie trudno samemu. To dziewczę za młode dla ciebie...
– Ona tylko uczyć się chce jadło przyrządzać. Nie tknąłem jej i nie zamierzam. Przyjdzie czas, że kogoś poznam, wówczas może drugi raz żonę wezmę.
Stalkes i Lamia jechali równym tempem, by nie męczyć koni.
– Dokąd jedziemy? Tak przed siebie? – zapytał mężczyzna. – Jak wiesz nie ma domu, gdyby tak było, tam bym cię zabrał i był z tobą.
– Wiem Stalkes. Dobrze już ma się twoja dusza, prawda?
– Wiesz, że tak. Nie wiem kim jesteś, ale większe szczęście mnie nie mogło spotkać. Mówiłem ci już, że wiele ci zawdzięczam, lecz najbardziej z tego, że moją duszę uzdrowiłaś.
– Cieszę się, że tak czujesz. Dziękuję ci za wszystko, lecz najbardziej za tę suknię śliczną. Wiem, bo czuję, że z dobroci serca mi ją kupiłeś. Chciałeś się mi odwdzięczyć za wszystko. Nie martw się, że nie masz domu. Gdyby taka potrzeba przyszła, wybudowałbyś dla siebie, lecz teraz już tak nie myślisz, bo chcesz być ze mną. Ja chce być także z tobą, lecz na razie nie mogę. Ja wybuduję dom, jakiego jesteś warty.
– Tu gdzie stoimy? – powiedział to, bo zatrzymali konie. – Ty wybudujesz? To męska robota.
Uśmiechnęła się do niego.
– Gdybym była zwykłą niewiastą, tak by było, ale wiesz, że nie jestem. Zrobiłam z twojego sztyletu brzytwę i dziwiłeś się jak to zrobiłam, prawda? Daj mi ją, a zrobię z niej sztylet znowu.
– Nie musisz. Przyda się mi, to najlepsza brzytwa, jaką widziałem.
– Daj, proszę.
Stalkes wyjął brzytwę, co trzonek sztyletu nadal miała i podał dziewczynce. Ona wzięła ja w dłonie, przejechała dwoma palcami po ostrzu. Te do białości się rozgrzało, dziwne jednak, że drewniany trzonek na tym nie ucierpiał. Dmuchnęła i ostrze syczenie wydało i od razu ostygło. Zobaczył, że na powrót widzi swój sztylet.
– Rozumiem czemu to zrobiłaś. Jestem pewny, że dom możesz zbudować. Jesteś czarodziejką?
– Och, nie. Po prostu mogę to robić. Posłuchaj mnie uważnie. Wyzwoliłam twoją duszę z trosk, ale raczej ty sam to zrobiłeś, ja ci tylko troszkę pomogłam. Teraz muszę cię zostawić. Jeżeli twoje uczucie do mnie wytrwa próbę, znajdę cię znowu. Wybuduję dom i jeszcze rzecz ważniejszą muszę zrobić. Pokazać prezent od ciebie mojemu ojcu. Myślę, że mu się spodoba. Mówię ci to wszystko, byś wiedział. Udasz się do króla Rementera i będziesz o pokoju z nim rozmawiał. Tam też przybędzie Sejman w tej samej sprawie.
Stalkes nie wierzył co słyszy.
– Zostawisz mnie? Dlaczego? Chcę być z tobą. Kocham cię.
– Wiem, lecz tak musi być. Musisz mieć wybór, a będąc przy mnie, nie masz.
Stalkes chciał ja dotknąć, przytulić, zatrzymać, ale nie mógł wykonać ruchu.
– Czy ty mnie kochasz? – zapytał.
– Co czujesz?
– Czuję, że tak, lecz chcesz mnie zostawić! Gdybyś mnie kochała, nie zrobiłabyś tego.
– Nie? Czy ty prawie nie kochałeś Niji? Jednak ją zostawiłeś, prawda? Posłuchaj uważnie, bo powiem ci więcej. Nie tylko, że cię zostawię, ale ty zapomnisz o mnie. Nie dlatego, że chcesz tego. Ja to sprawię. Zostawię jedynie małe ziarenko wspomnienia o mnie, w twoim sercu. Nie wiesz co się dzieje z ziarnem w ziemi, ale wiesz, że wzrasta na wiosnę. Jeżeli kochasz mnie wystarczająco teraz, to wystarczy. Uwierzysz, we wszystko, co usłyszysz od innych i w końcu sam w to uwierzysz. Nie mógłbyś znieść rozłąki ze mną, gdybyś wszystko pamiętał. Może to wszystko nie jest tak ważne, jak ten pocałunek. Dlatego sprawię, że o tym wszystkim zapomnisz. Teraz muszę już odejść. Koń też zniknie, inaczej byś nie mógł zrozumieć czemu masz dwa rumaki.
Stalkes poczuł się bardzo źle. Nie odczuł tego jako zdrady z jej strony. W jakiś sposób zrozumiał, że tak być musi, chociaż nie wiedział dalszego.
– Chciałem i nadal chcę cię przytulić, ale nie mogę, więc ty to zrób, zanim mnie opuścisz.
Ona spojrzała na niego najpiękniejszymi oczami, jakie kiedykolwiek widział i szepnęła.
– Gdybym to zrobiła, nie miałabym siły cię zostawić. Nie martw się, ty zaraz zapomnisz.
– A ty? Też zapomnisz?
– O nie! Będę pamiętać i będzie mi bardzo źle – mówiąc to upuściła na ściółkę łzę, a podłoże zaczęło płonąć. Stalkes zeskoczył z konia i zaczął deptać płomienie. Udało mu się zgasić, ale kiedy podniósł oczy, nie było nikogo.
– Skąd ten pożar – powiedział cicho.
Rozejrzał się wkoło. Pomyślał, że jedzie z pola walki. Wiedział, że był ranny, a potem zemdlał. Kiedy doszedł do przytomności zobaczył, że jego przyjaciel nie żyje. Wszystko sobie przypomniał, lecz nie pamiętał Lami. Czuł, że nie czuje się tak jak zawsze. Nie obwiniał się, że zabijał. Wiedział, że ma moc. Pomógł Niji. Teraz musi rozmawiać z królem i postarać się doprowadzić do pokoju. Ruszył kłusem, lecz po chwili zwolnił, bo nie mógł męczyć ogiera. Przed wieczorem dojechał do jakiejś osady. Znajdowała się ona na terenie należącym do króla Rementera Wielkiego. Coś jednak czuł w głębi serca, lecz nie wiedział co to jest.
*
Po wyjściu królewny Hermesy Gergeres nie mógł ochłonąć. Nie rozumiał jak taka piękna kobieta mogła pokochać takiego kogoś jak on. Wiedział, że nie jest zły w swoim sercu, ale urodziwy nie był z pewnością. I ma się u niego uczyć! Pewnie Hegen na wieść o tym zmieni do niego nastawienie i jeszcze może go wygna. Jednak kiedy zaczął o tym myśleć, doszedł do wniosku, że jednak król tego nie uczyni, lecz z pewnością się nie zgodzi, by królewnę uczył wiedzy i magii. Mag zaczął zastanawiać się, że z drugiej strony byłby to dobrze, mieć ucznia. Tylko czy to, że ona podobno ma do niego uczucie, tego nie popsuje? Sam, nie czuł do niej niczego, poza świadomością, że jest bardzo ładna w jego oczach. Z miejsca zrobił postanowienie, że nie będzie myślał o tych sprawach. Podszedł do mniejszej komody i ją otworzył. Po chwili znalazł proszek, który działał odwrotnie niż lubczyk. Po wypiciu proszku z wodą nie mógłby nawet być w stanie jej dać rozkoszy.
– Co rrrobisz Garrrgarrres? – zaskrzeczała Zeldera.
– Co robię? Jeżeli będę ją uczył, muszę zahamować to, co powoduje popęd, wiesz jaki, bo mądra jesteś.
– Garrrgarrres tchórz. Myślałam, że z ciebie chłop i wyzwanie podejmiesz.
W pierwszej chwili złość do papugi poczuł, ale niemal w zarodku to złe uczucie zdławił. Uznał, że ma racje zielone, wielkie ptaszysko.
– Masz rację, Zeldera. Pohamuje się, tylko żeby ona niczego nie próbowała.
– Grrrra, grrra, grrra – zaśmiala się papuga.
Jedyne czego nie potrafiła to naśladować śmiechu ludzkiego.
– Garrrgarrres naiwniak, Garrrgarrres, naiwniak. Ona nie jest jak ta kucharrrka, ale jest kobietą. Z pewnością będzie chciała. I nie dlatego, co myślisz.
Mag stanął i podparł się pod boki.
– Co myślę?
– Wiesz dobrze. Mówię ci, że ona jest inna. Może i jestem zaczarowana lub po prostu jako samica ptaka, też to rrrrozumiem.
– To będzie ciężko – sapnął.
– Przynajmniej nie będzie brrrudu i sam zaczniesz się myć i o siebie dbać. Dziwne, że Herrrmesa nie czuła jak śmierrrdzisz. Bo ja czuję.
Zły mag rzucił w nią pustym flakonikiem po miksturze.
– Jesteś paskudnym ptaszyskiem!
– Prrrawda boli, prrrawda? Jak mnie nie przeprrrosisz, więcej nic ci nie powiem. – odwróciła się tyłem, bo siedziała na wyższej komodzie.
Gargares się zmieszał, wiedział, że ptak ma rację.
– Dobrze, przepraszam. Masz rację. To z powdu braku czasu, ale może i masz rację.
Podszedł w róg pokoju i wziął garść orzechów pekana, pokroił pomarańcz i dorzucił świeżych jagód. To Zeldera najbardziej lubiła. Usiadła i zaczęła jeść, a on ją gładzić począł.
– Poprawię się. Już nigdy nie wpadnę w gniew i będę się mył raz na dzień.
– W gorrrącej, dwa rrrazy. Rrrrano rrraz i wieczorrrem drrrugi – zaskrzeczała.
– Dobrze, dwa.
Od razu poszedł do przeciwnego rogu i zaczął się rozbierać. Miał tu urządzenie, które lało wodę z góry. Zimną, ale i ciepłą. Kiedy wziął kąpiel, wypuścił wodę z wielkiej balii, a ta wyleciała poza zamek, bo w ścianie miał rurkę. Nawet król nie miał takiej wygody. Gargares przyciął brodę i wąsy. Ubrał się w nowe, czyste szaty. Miał kilka sukien, ale nigdy w nich nie chodził. Zanim się odział, popatrzył krytycznie na swój brzuch. Znał anatomię i wiedział, że może robić ćwiczenia i trochę tłuszczu spalić. Niestety nie mógł urosnąć albo spowodować, by jego twarz miała nieco lepszy wygląd. Nie wiedział, że królewnie to nie przeszkadza. Wyczuwała, że jest dobrym człowiekiem, a to, że miał wiedzę, niwelowało wszystko inne.
Gargares kończył inny projekt. Nie wiedział czemu zbudował coś, jak dużą misę z rurkami z miedzi i mosiądzu. Prawie to skończył, a teraz szmatami wielkimi stało zakryte, blisko jego urządzenia do mycia. Zrobił takie dwie rzeczy i też nie wiedział czemu. Po czasie jednej straży usłyszał pukanie do drzwi. Kiedy otworzył, zobaczył królewskiego sekretarza.
– Witaj Gargaresie. Król cię wzywa.
– Czy wiesz, o co chodzi?
– Ma jakąś ważną sprawę. To stało się zaraz po wizycie u jego królewskiej mości przez jej królewską mość, królewnę Hermesę.
– Dobrze, zaraz przyjdę.
– Wybacz, Gargaresie, ale król ponagla.
Mag zaklął w duchu, bo trochę się obawiał. Pomyślał również, że Hermesa nie traci czasu. To było sprytne posunięcie z jej strony. Wiedział, że on wie. Nie chciała pytać wcześniej. Poszli razem, ale zanim mag zamknął drzwi, Zeldera również wyfrunęła. Chciała wiedzieć wszystko na bieżąco. Nie miała pewności, czy król będzie rozmawiał z nim prywatnie u siebie, czy też w sali tronowej. Gdyby zrobił to prywatnie, mogłaby nie móc tam wlecieć. Na szczęście dla niej, rozmowa odbyła się w sali tronowej. Poza królem była też jego żona i królewna. Kilku gwardzistów i oczywiście w rogu sali, siedział paź.
– Witaj Gargaresie. Córka moja wyjawiła mi tajemnice, że od wielu lat chce zgłębiać wiedzę, a tylko ty możesz ją tego nauczyć. Wiem też że szukałeś ucznia, ale nie znalazłeś. Czy nadal potrzebujesz kogoś, komu pragniesz przekazać wiedzę?
– Tak królu. My magowie przekazujemy wiedzę głównie ustnie. Istnieją ksiegi, ale ważniejsze są formuły rymowane. Tak uczył mnie Sejmana, a jego tak uczył jego mistrz.
– Ile czasu się uczyłeś na dzień u Sejmana?
– Królu, cały czas.
– To nie jest możliwe w przypadku Hermesy. Może spędzać z tobą cztery straże.
– Ależ ojcze! Cztery straże! Co nauczę się w tak krótkim czasie, zezwól na pięć i jak będzie potrzeba, zostanę dłużej.
– Dłużej? W takim razie każę przebudować część pałacu i dobudujemy pokój dla ciebie. Na wypadek, gdybyś chciała zostać do nocy. Tylko czy mogę ci ufać, Gergeresie.
Hegen spojrzał wymownie na maga.
– Drogi królu! Twoje pytanie mnie obraża.
– Tak tylko chciałem się upewnić. Znam cię długo i wiem, że tylko raz coś się stało. Wiedz, że to moja córka – spojrzał znowu magowi w oczy.
Gargares dobrze zrozumiał. Nie miał zamiaru skończyć na szafocie. Pomyślał, że będzie naprawdę ciężko, jeżeli królewna nie zachowa się odpowiednio. Postanowił porozmawiać z nią o tym, od razu. Tylko zaraz pomyślał, że tego nie zrobi. Ze zrozumiałych powodów. Mógłby ją urazić śmiertelnie. Pomyślał, że da radę. Spojrzał na twarz Hermesy, a ta promieniowała radością. Podbiegła do ojca i uklękła, a potem objęła jego kolana.
– Wstań, wstań, córeczko. Nie trzeba. Kiedy chcesz zacząć naukę?
Ona popatrzyła na ojca i powiedziała bez namysłu.
– Najlepiej już teraz.
Hegen przeniósł wzrok na maga.
– Czy to ci odpowiada, drogi Gergeresie?
– Chciałbym najpierw nieco posprzątać. Zrobiłem porządki, bo miał przybyć Sejmana, ale dla waszej córki, może być nadal zbyt brudno.
Zanim król otworzył usta, królewna odezwała się pierwsza.
– Chętnie pomogę, jestem pewna, że już nawet w tym czegoś się nauczę. Muszę się tylko przebrać. Nie będzie mi wygodnie w sukni.
Nie oglądając się na nikogo, pobiegła w podskokach do swojej sypialni.
– Czasem i ja was odwiedzę – odezwała się Amisa.
Spojrzała krótko na maga, ale w ten sposób, że poczuł się słabo. Na szczęście pomyślał, że Hermesa będzie z nimi, więc nie musi się niczego obawiać. Nie wiedział, że niezaspokojona królowa już myślała o tym, co zrobić, żeby czasem przy tych spotkaniach nie było córki.
Gergeres skłonił się przed królem i królową i udał do swojej komnaty.
– Gdzie Herrrmesa? – zaskrzeczała Zeldera.
Kiedy rozmawiali, papuga odleciała na chwilkę, by coś innego obejrzeć, w komnacie pazia, ale zastała drzwi zamknięte. Kiedy wróciła do sali tronowej już nie było tam maga, więc do niego wróciła do komnaty i pracowni.
– Zaraz przyjdzie, poszła się przebrać.
– Gerrrgerrres, jak dojdzie między wami do czegoś, wejdę do klatki a ty ja nakryj szmatą.
Mag spojrzał na nią zdziwiony.
– O czym ty mówisz, ptaku!
– Mówię, co wiem, a ty tak zrób.
Gergeres nie zawsze rozumiał papugę. Sądził czasem, że ona bredzi, tymczasem nie zdawał sobie sprawy z faktu, że Zeldera rozumiała więcej niż on. Rzucił okiem na swoją pracownię i jednocześnie pokój, kuchnie i łazienkę.
– Tak być nie może – powiedział do siebie – będzie tu cały dzień, muszę porobić zmiany.
Pierwsze co pomyślał, nie dotyczyło podziału komnaty, ale o przydatnym urządzeniu znanym dopiero za osiem wieków. Bidet. Gergeres miał kibel, ale dla królewny wymyślił w mig urządzenie dla jej higieny. Znał przecież anatomię. I zrobił dwa urządzenia i teraz tylko pomyślał, jak mógł to wiedzieć wcześniej. Sam do tej pory podcierał tyłek miękkim pergaminem, ale dla Hermesy chciał stworzyć coś lepszego. Posiadał wiele złotych i mosiężnych rurek. Zabrał się do pracy i zanim piękna blondynka przyszła, skończył.
– Już jestem – weszła bez pukania – co robisz, drogi Gergersesie?
– Coś udogadniam.
– Udo... co? – niezrozumiała.
– Zobaczysz, możesz sprzątać jak chcesz – powiedział, nawet nie patrząc jak wygląda.
Królewna miała na sobie błękitne jedwabne kalesonki i cienką poziomkową koszulkę, również z jedwabiu. Na to zarzuciła ciężką suknię w kolorze ciemnej zieleni, wyszywaną perłami i udekorowaną złotymi klamerkami. Nie chciała chodzić w tym, co miała pod spodem przy innych mieszkańcach zamku, lecz dla Gergeresa chciała wyglądać inaczej. Poza tym sądziła słusznie, że się może spocić i nie chciała mieć zbyt wiele na sobie. Zrzuciła ciężką suknię, zamknęła komnatę na klucz od wewnątrz i wzięła się za porządki. Mag ani nie widział, że zdjęła suknię ani, że zamknęła drzwi na klucz. Kiedy w końcu Gargares ją zobaczył aż złapał się za gębę z wrażenia.
Cieniutkie ubranie nie zasłaniało wiele, szczególnie jego dolną część. Przez jaśniutki blady błękit prześwitywały włoski na jej łonie, a krągły, acz jędrny tyłeczek poruszał się przy każdym ruchu Hermesy. Uwolnione z gorsetu kule jędrnych, sporych, choć nie ogromnych piersi, czuły się doskonale pod cieniutką bluzeczką.
– Pani, tak będziesz sprzątać?
Posłała mu uśmiech.
– Tak mi wygodnie, jak zrobi się mi cieplej, może zdejmę koszulkę.
– Wasza królewska mość nie zrobi tego!
– Na razie nie – wypięła swoje biodra i pochyliła się w dół, bo zbierała z podłogi, czego on poprzednio nie zdołał.
Zszycie jedwabnych kalesonek weszło miedzy jej dorodne płatki kobiecości i Gargaers poczuł, że czerwienieje. Odwrócił szybko oczy.
– O Bogowie, co ja pocznę skoro pierwszy dzień tak czyni! – powiedział prawie szeptem.
W prawdzie królewna nie robiła tego specjalnie. Była kobieta już dawno, ale przy nim czuła się inaczej i nie zdawała sobie sprawy, że on przez to, zamiast się poświęcić pracy, walczy, by nie mieć erekcji, lata nieużywanego ogromnego przyrodzenia. Cóż, kucharka oszukała wszystkich. Ona go zobaczyła i co posiada, bo chciała swawolić, jednak wielkość jego przyrodzenia ją wystraszyła. Gargares i tak zawstydzony wystarczająco nie dementował fałszywej plotki, że z nią chędożył.
Umiał pracować szybko. W czasie połowy straży zrobił dwa bidety. Miał złoty sedes, na którym sam się załatwiał, a teraz zainstalował drugi, bo wówczas kazał odlać królewskiemu kowalowi dwa, nie wiedząc czemu. Pomyślał, że chłodna woda nie będzie dobra. Szybko połączył sieć rurek i przeprowadził jedną stalową nad kominkiem. Tuż przy tronie do załatwiania potrzeb zrobił szybko zaworek regulujący ciepłotę wody. Prowizorycznie poprzedzielał część pomieszczenia jako kuchnię, część jako toaletę, część jako sypialnie a reszta stanowiła pracownia. Ona sprzątała jedną i pół straży.
– Bardzo się spociłam, chyba zdejmę koszulkę. Jesteś dorosły, więc ci chyba nie będzie to przeszkadzać. A tak przy okazji, dziękuję, że się umyłeś. Nic nie mówiłam, ale wcześniej trochę źle pachniałeś. Zobacz jak się spociłam.
Mag stanął jak zamurowany i w zwolnionym niejako tempie widział, że królewna podchodzi do niego, zdejmująć koszulkę. Piersi trzymały się wysoko i przypominały małe melony, takie co je mógłby objąć swoimi dłońmi. Kołysały się uroczo, kiedy podchodziła.
– Czujesz? – stanęła pół goła przed nim.
– Pachniesz ładnie, choć w istocie jesteś trochę spocona. Zrobiłem coś dla ciebie. To pierwsze, kiedy będziesz się załatwić. Pokażę.
Zaczął. Otworzył jeden kranik i zaczęła lecieć woda.
– Tu ustawiasz ciepłotę wody. Drugie jest do sikania. Działa tak samo, tylko tam nie rób tego, co tu.
Patrzył na jej jędrne piersi, to znowu zerkał na jej prześwitujące włoski łona i szeptał zaklęcia, by odgonić pewien stan, ale z wrażenia mylił słowa.
– To jest cudowne! Właśnie bardzo chce mi się siusiu. Nie sądziłam, że to też można tak myć. Czasem tam brzydko pachnę jak niezbyt świeża rybka.
Mówiąc to, zdjęła kalesonki, usiadła i zaczęła sikać. Miała kotarę, co ją Gargares zawiesił, ale nie zasłoniła. Po chwili odkręciła kranik i przy nim myła swoją intymność. Gargares patrzył chwilę i uciekł w drugi koniec komnaty, bo jego organ nie wytrzymał. Co prawda miał na sobie suknię, ale to nie mogło nie pozostać niezauważone przez królową. Nawet nie zastanawiał się czemu się go nie wstydzi. Poszła za nim goła.
– Co się stało Gerga....resie.
– Garrrgarrres, szmata! – zaskrzeczła papuga, pakując się do klatki.
Mag nakrył klatkę Zeldery ciemną, wielką szmatą. Królewna patrzyła zdziwiona.
– Gargaresie, co ci się stało, że suknia ci się uniosła!? Mogę zobaczyć?
– Nie możesz!
Królewna jednak nie usłuchała. Cóż była ciekawa wszystkiego. Podwinęła jego ciężką suknię i zdębiała.
– O rety! Toż ogier w stajni nie jest tu grubszy. U ogiera jest dłuższy, bo widziałam, ale nie jest grubszy. Czemu on taki wzniesiony?
Gergeres nie sądził, że to kiedykolwiek się zdarzy, a już z pewnością, że będzie to pierwszego dnia nauki. Stał jak zamurowany, a rozkoszne prądy krążyły w jego ciele, ale nie rozbił ruchu.
– Widzę, że i tobie gorąco – mówiąc to zdjęła mu suknie i oboje stali nadzy.
– Nie masz zbyt tęgiej miny, mój miły Gergeresie, czy ja ci się wcale nie podobam? Ty mi bardzo, może sądzisz sam, że nie jesteś urodziwy, ale mi się podobasz. Czy możemy zacząć naukę od tego, czemu to tak stoi, jak drąg i czemu ja jestem tu mokra?
Hermesa wcześniej dotknłea jego ogromnego przyrodzenia, a później wzięła jego dłoń i położyła na swoim, by się przekonał, że mówi prawdę i jest istotnie mokra. Gargares nie mógł pojąć, że wciąż stoi w miejscu.
– Hermeso miła. Jesteś dla mnie najpiękniejszą, jestem podniecony i ty również, ale wiedz, że twój ojciec mnie zabije, kiedy cię tknę.
Hermesa jednak chyba zrobiła to specjalnie a już na pewno wiedziała coś niecoś o tych sprawach. Podeszła do niego zupełnie blisko, tak, że jej jędrne piersi znalazły się na jego twarzy.
– Po pierwsze, zamknęłam drzwi na klucz, po drugie nikt się nie dowie. Ja nie powiem i ty również, prawda? Po trzecie kocham cię już długo, lecz nigdy, ale to nigdy nie myślałam, że tak się stanie, lecz teraz niczego więcej nie pragnę. Po tym nie będę cię kochać więcej i pragnąc równie, ale to nam nie przeszkodzi w nauce, obiecuję. Będziemy się kochać raz na dzień, może dwa, a resztę czasu będę się uczyć, bo tego również bardzo pragnę. Nie chciałam słuchać co inni mówią o tym, bo wierzyłam, że pewnego dnia ty mi to powiesz. Chcę to robić z tobą i jednocześnie słuchać o tym, dobrze? – odsunęła się nieco i pogładziła mu policzek.
– Dobrze, niech tak będzie. – Nie rozumiał czemu jej nie chwyci i nie zacznie pieścić, bo rozkosz prawie utrudniała mu stanie na nogach.
– Na początek powiedz mi czemu jestem wilgotna – znowu wzięła jego dłoń i tam umieściła.
– Twoje ciało wydziela płyn. On jest śliski, by ułatwić.
– Ułatwić co?
– Zwykle to wchodzi tam, do środka – pokazał co ma na myśli.
– Aha. Nie sądzę, że to ułatwi. Kiedy myślałam o tobie prawie każdej nocy przez ostatnie lata, czyli tyle ile jesteś na zamku, wsuwałam tam jeden, potem dwa, potem trzy paluszki i wówczas było już ciasno. A to jest grubsze niż całą moją ręka w łokciu, powiem... – spojrzała na siebie – jest grube jak moja łydka, a może nawet grubsze. To jak to zrobimy?
– Wcale tego nie zrobimy, to nie jest możliwe.
– Och, Gargerysie, wszystko jest możliwe. Wiem, że kobiety rodzą tym, a główka dziecka jest chyba grubsza niż to.
– To jest penis, członek, intymność, kutas, chuj – tak się nazywa. Te dwie ostatnie nazwy są niezbyt ładne.
– Mnie się podobają. Czy mogę? – spojrzała mu w oczy.
– Co czy możesz?
– Dotknąć, wydaje mi się, że tam coś jest ukryte – wskazała na jego wielki łeb, ukryty w napletku.
– Nic tam nie ma – rzekł szybko.
– Mnie się zdaję, że jest. Natura poszukiwacza mi to mówi. Masz piękne oczy, Gargaeesie, podoba mi się twój nos, uszy, brwi. Twoja twarz mi się podoba. Twój tors i nawet twój brzuch, chociaż, gdyby był nieco mniejszy, bardziej by mi się podobał – obeszła go w koło. – Podobają mi się, twoje uda i łydki i twój tyłek.
– Teraz sprawdzimy, bo chyba mam rację – objęła mu główkę dwoma dłońmi i ściągnęła skórkę.
Ogromny siny, trójkątny łeb ukazał się w całej okazałości. Gargares jęknął.
– Widzisz kłamczuchu! Miałam rację. Też pachnie rybką, ale nie mamy czasu tego umyć, sama to zrobię.
Nie wierzył. Ukucnęła i zaczęła lizać mu łeb członka swoim różowym języczkiem. Wcale nie był mały, tylko dość pulchny i bardzo miły i wilgotny od śliny. Hermesa czula jak sliny jej przybywa i tłumaczyła sobie, że tak być musi, bo lizała mu główkę członka jak dobry krem ze śmietany z miodem.
– Hermeso, litości!
Przerwała i spojrzała mu w twarz.
– Czy coś nie tak? Staram się być delikatna, to bardzo miłe dla mnie, dla ciebie nie?
– Jest miłe – sapnął.
Sądził, że go doprowadzi do kulminacji i na razie problem w umieszczaniu tego tam, się oddali, lecz nie doceniał Hermesy. Przerwała.
– Już jest bardzo czysty, teraz czas na pouczenie mnie o moim ciele. Co prawda się umyłam po siuśkach, ale bardzo bym chciała, żebyś mnie posmakował, czyli też umył, jak ja ciebie. Myślę, że to pomoże mi poznawać naukę, poza tym, co robimy teraz, też nią jest, prawda?
– Tak, Hermeso, prawda.
Królewna rozejrzała się po komnacie i podeszła do łoża.
– Tu będzie dobrze, na tamtym gdzie się myłam, było za twardo.
Usiadła na łóżku i rozchyliła swoje smukłe uda, jej intymność otworzyła się nieco jak piękna rozwijająca się róża.
Tak w prawdzie jej intymność wyglądała, jak rozkrojona na pół brzoskwinia. Dojrzała i soczysta od nektaru.
– Tu jestem mokra i jest miło, ale najmilej jest tutaj – wskazała sporą fasolkę – to też można zsunąć, bo sprawdzałam i dotykanie wówczas jest milsze, ale ciebie proszę, byś mnie poodtykał palcami, potem polizał jak ja ciebie, a potem zobaczymy. Wiesz, że czekałam na to całe lata! Aha, najważniejsze. To nie ty mnie bierzesz, a ja ciebie, więc w prawdzie jesteś niewinny przed ojcem moim, królem Hegenem II.
1 komentarz
Marek 49
Ten odcinek to już cały erotyk, a nawet prawie seks w delikatnym, twoim wydaniu. Dzięki Tobie za tę kolejną część.

Sapphire77
@Marek 49 Jak widać to, preludium do czegoś tam. Następna część nie będzie tak delikatna, chociaż usilnie się staram opisywać te śmieszne ruchy, nieco inaczej niż większość. Mam na tej stronie dwoch lub więcej niedoścignionych mistrzów, którym nie jestem godzien ścierać kurzu z butów. Dziękuję za miły komentarz.