– Nie pani. Czy czujesz?
– Serce matki jest tajemnicze. Kocham ją ponad życie moje i nawet chyba więcej ją miłuję niż męża swojego.
– Nie mam dzieci, ale moje serce mi mówi, że matka swoje dziecko najbardziej miłuje.
– Tak, miła. Ona zawsze była inna. Nie chciała nigdy być chłopcem, ale uwielbiała od maleńkości rzemiosło wojenne. Nikogo nie zabiła i oby to się nie stało, ale wiesz, jaka jest.
– Pani...
– Mów mi Marisiu. Jesteś mi droga jak córka.
– Dobrze pani... Marisiu. Kiedy ją tylko dostrzegłam po raz pierwszy, coś w moim sercu zadrgało, ale to się wzmogło, gdy Stalkes tu przybył. Nasze losy się zbiegły dzięki temu.
– Kochanie, pytam, bo wyczuwam zażyłość. Wiem, że w sercu ja miłujesz, ale jest coś więcej. To czasem widać, gdy ludzie się miłują. Ja to bardziej okazuje niż Rementer... To zwykle między mężem a kobietą istnieje. Czy wy....
– Marisiu. Jeśli zechcesz, powiem, jak było. Teraz Wilisa miłuje, ale nadal w moim sercu Melogranin jest i do końca będzie. Nigdy jej nie zapomnę.
– Wiem, że z nią rozmawiać powinnam, ale nie wiem, czy zdołam.
Objęła ją Vessa bardzo ciepło.
– Wciąż wątpisz? Cóż, nie widziałaś tej cudownej istoty, jaką jest Lamia. Ja całkowicie jej wierzę. Melogranin włos z głowy nie spadnie.
Mimo słów otuchy z ust Vessy , serce Marisi płakało. Lamia to czuła i nie mogła nic nie zrobić. Zostawiła na swoich umiłowanych w lochu, bo na chwilę ich nie opuszczała. Nie obawiała się o Remlusa, bo jego też otoczyła mocą. Widziała przyszłość i o nich się nie martwiła. Nagle przed Vessą i Marisią się ukazała.
Królowa aż zaniemówiła, czarna piękność tylko chwilkę dziwnie się czuła, bo jak inaczej ciało ma reagować na takie rzeczy.
– Królowo – rzekła – przyszłam, by pewność tknąć w twoje serce strapione.
– Kim jesteś? Jak dziecko wyglądasz.
– Ja jestem Dzieckiem Ognia, córką króla podziemi, wielkiego ognistego smoka Algahora i matki, Królowej oceanów bezkresnych, rzek i jezior. Mam Lamia na imię. Moc swoją Stalkesowi oddałam. Czy teraz wierzysz?
– Czemu zatem tak? Wiem z ust wszystkich, że Hegen winny. Czemu jego nie można odsunąć od władzy i pokój zaprowadzić?
– Marisiu miła. Bóg tak działa i my tak musimy. Każdy człowiek ma wybór, między dobrem a złem. Do końca. Bóg to widzi, bo zna przyszłość i przeszłość. Człowiek łatwo pomyłki czyni, bo nie pamięta przeszłości dokładnie, a przyszłości nie zna. Otoczyłam mocą Stalkesa, lecz także Melogranin i Relusa. Ni miecz ani ogień, ani broń ludzka ich nie może ukrzywdzić.
– A co z Hermesą, jej matką i Gargaresem?
– Wiedz, że jestem z nimi. Jeszcze krótki czas niewidzialna pozostanę, ale wkrótce mnie wszyscy ujrzą i dotkną. Kilka osób wybrałam i pocałunek na ich ustach złożyłam. Ty będziesz żyć długo w zdrowiu i szczęściu i nie zginiesz. Jednak jeśli chcesz, pocałują cię usta moje, by ukoić twój smutek i łzy osuszyć.
– Już ci wierzę, wybacz, że zwątpiłam w słowa Vessy. Miłością jesteś, czuje serce moje.
– Dobrze mówisz, królowo. Ty jedna to powiedziałaś, chociaż inni czuli. Mogłabym cię odmłodzić w okamgnieniu, ale tobie się to przyda, co Stalkes ci polecił. Ponieważ jako jedyna powiedziałaś, kim jestem, pocałują cię usta moje. Chcesz tego?
– Wiesz, że tak.
Lamia delikatnie w dłonie skronie Marisi ujęła i jak muśniecie motyla, królowa jej usta poczuła.
– Och! – tylko westchnęła z rozkoszy duszy.
To nie miało nic z fizycznością, jakby cała miłość co do męża miała i córki a wcześniej do swoich rodziców w jednym pocałunku się znalazła.
Lamia zniknęła i tylko zapach kwiatów leśnych w komnacie pozostał.
Vessa i Marisia w ramionach się trzymały.
– Wybacz, że nie ufałam.
– Teraz już nie płacze serce twoje, prawda?
– Nie. Tylko o Rementera, mojego męża się martwię. Czemu i jego Lamia nie odwiedziła?
– Tego nie wiem, pani. Pozwól, że wrócę do Wilisa. Powiedzieć mu wszystko muszę.
– Idź, miła. Ja już spokojna jestem.
Rementer na czele wojska jechał. Wydal ostatnie rozkazy. Maszyny oblężnicze, miotacze kul ognia za nimi szły. On z setką najlepszych rycerzy jechał, lecz o konie dbali. Dwa dni drogi do zamku mieli. Planowali krótki odpoczynek dla koni zrobić i w noc jechać.
Sejman i Kargelus w tej samej chwili odczuli, co się stało. Obaj natychmiast ze swoich dróg zawrócili i do zamku Hegena zaczęli iść. Kargelus był bliżej, ale z powodu nogo iść, szybko nie mógł. Tymczasem straż po wschodzie Hegen do zamku wrócił. Konia na dziedzińcu wewnętrznym zostawił bez uwięzi i niezwłocznie do zamku się udał. Locjus mu towarzyszył.
– Do lochów prowadzić – wydał rozkaz dla jednego z rycerzy, co w zamku służył dekadę i porządku pilnował.
– Nie karzesz przyprowadzić córki do siebie? – zdziwił się dowódca gwardii wewnętrznej, Aloniusz.
– To zdrajczyni! Głową zapłaci – rzekł wzburzony.
Skulił się w sobie Aloniusz i niezbyt dobrze o królu pomyślał. Od dawna nie podobał mu się związek króla z Farencjo, ale teraz zrozumieć nie mógł. Pomyślał tylko, że służbę złoży, kiedy będzie okazja pierwsza. Szedł teraz z pochodnią w dół do lochów. Ciemno było, bo kaganków tylko kilka. Chłód panował i wilgoć. Kraty dwie otworzyć kazał i dopiero do celi gdzie szóstka siedziała, wszedł w otoczeniu czterech debili, co trochę więcej rozumu mieli niż zwykły głupek. Co dziwne ponad sześć stóp wysokości mieli i posturą Remlusa przypominali. Wiedział król chytrym, że inaczej Gargares mógłby ich czarami zmamić. Szlachetny mag zamiaru takiego nie miał, w sprawiedliwość wierzył i Bogu ufał.
– Ojcze – Hermesa wstała i podeszła.
– Ojcze? Nie jesteś już moją córką. Zdrajczynią jesteś! Wiem, że matka twoja cię namawiała, ale rozum mieć powinnaś. Gargares też maczał w tym swoje wielkie paluchy! Wszystkie wasze głowy polecą.
– Wojny chcesz. Ludzi życia pozbawić. Teraz już wiem, moje serce płacze, bo cię nadal miłuję.
– Zamilcz albo każę ci język wyrwać, mała żmijo, zanim wielki topór ci głowę zetnie. Twoja matka to zobaczy, by więcej cierpiała i na końcu zginie. A kogo my tu mamy?
Melogranin.
– Oto ja jestem, królu Hegenie. Jesteś królem surowym, ale mniemam, że honor posiadasz. Oto na pojedynek cię wyzywam. Jeśli przegram, zabić mnie możesz, a mój ojciec w niewolę ci się odda z całym królestwem.
Otworzył usta Hegen, ale najpierw intrygi i kłamstwa w tym szukał.
– Przemyślę twoje słowa. Słyszałem, żeś dzielna. Jak zaświadczysz, że Rementer mi się podda?
– Spisz moje słowo, a krwią podpiszę. Jeśli jednak przegrasz, na wygnanie pójdziesz, chociaż wisieć powinieneś, bo niewart jesteś katowskiego topora.
Zazgrzytał zębami Hegen, bo nie mógł nic na to rzec.
– Kanclerza pieczęci wezwać. Mam nadzieję, że ze zdrajcami nie paktował?
– Nie królu – rzekł Aloniusz.
– Pospiesznie na górę zaczął wchodzić, ale po chwili złapać tchu musiał, bo schody strome były.
– Moich przyjaciół uwolnisz – rzekła Melogranin.
– O nie. Jesteś pewna, że wygrasz? Nie zabije cię, tylko na hak wbije.
– Królu – zaczął Stalkes – jesteś gorszy niż wąż. Melogranin wygra, bo niebo dość ma twojego rządzenia i krwi przelewania. Opamiętaj się i zmień decyzję!
– A ty kto, że śmiesz do mnie mówić!
– Stalkes. Jedyny ocalały z rzezi.
– O to ty! Coś mi ten głupek Sejman wspominał. O jakimś Dziecku Ognia mówią. Może dla mnie cud jakiś uczynisz, to cię puszczę wolno?
– Nie jesteś dobrym człowiekiem, ale masz szanse, póki dech w piersi posiadasz. Pamiętaj Melogranin miła, co masz zrobić. Nie zabijaj tego łotra.
– Straż! Zabrać tego chłystka i język mu wyrwać – rozkazał.
Dwóch odzianych w śmierdzące szaty do Stalkes podeszło. Jeden ręce wyciągnał, by go chwycić, ale z jękiem je zabrał. Drugi próbowal, ale z bólu jęknął, spalona skóra jego rąk w całym lochu śmierdziała..
– Królu on gorący jak węgiel w piecu.
– To pewnie Gargares czar zrobił. Merech – zabij tego karła.
Głupol o wyglądzie osiłka nóż zakrzywiony wyjął i do Gergeresa się zbliżył. Cios wymierzył, ale nóż z ręki mu wypadł i palił się żywym ogniem. Rękojeść pierwsza spłonęła, potem ostrze się stopiło.
– Gołymi rękami go zabij – ryknął Hegen.
Merech na króla spojrzał i na ziemie padła nieprzytomny.
– Dość tego. Chcesz walczyć mała żmijo, to idziemy – to rzekł, bo nic uczynić nie mógł.
– Każ ich uwolnić – powiedziała zimno.
– W łańcuchach zostaną.
– Niech i tak będzie. Stalkesie, zezwól.
Hermesa słowa nie rzekła, tylko wciąż na ojca patrzyła. Po chwili cała piątka w łańcuchach na górę iść zaczęła. Przy wyjściu z lochów kanclerz pieczęci z Aloniuszem spotkali.
– Pisz – król nie tracił czasu – Ja z łaski bożej panujący Hegen II oświadczam, że jeśli w pojedynku na miecze, z Melogranin, córka Rementera Wielkiego wygram, do niewoli go wezmę i rozporządzać królestwem jego będę. Takie oświadczenie Melogranin, córka jego złożyła i krwią własna podpisała, ja Hegen II na to przystałem.
– Zgłaszam poprawkę. Na szable walczyć będę. Mam nadzieję, że broń ci jest znana, Hegenie.
– Nawet wolę. Szybciej macham. Dobrze, nanieś poprawkę.
Kanclerz pieczęci poprawił. Podał pięknej królewnie ostry szpikulec i kałamarz mały na jej krew z palca. Królewna ukuła palec serdeczny i patrzyła, jak kilka kropel do kałamarza wpadło. Wówczas piórem co jej kanclerz podał dokument, podpisała.
– Odczytać zgromadzonym. Wszystkich aresztowanych sprowadzić, zaraz po zabiciu tej małej żmii, wszystkich co w spisku udział brali i co z moją córką zgodę mieli, stracić.
Odszedł wzburzony, by się do walki przebrać.
– Melogranin miła, już na miecze było walczyć, on szable lubi. Widziałam nie raz, jak walczył.
– Co z nami będzie – jęknęła królowa – gdzie Locjus?
– Tego nie wiemy. Na dole był, teraz go nie ma.
Tymczasem Locjus do komnaty króla o pokolenie wejść prosił.
– Królu, mam do ciebie słowo.
– Mów, bo mi spieszno tę żmijkę posiekać – świsnął szablą, bo jego ulubioną bronią była.
– Królowej Amisy nie miłujesz, prawda to?
– Prawda, wszyscy to wiedzą, czemu pytasz?
– Daj mi ją za żonę. Rozwód najpierw nakaż.
Odwrócił się król i spojrzał na Locjusa jak na rozdeptanego robaka.
– Uratować ją chcesz, widzę. Myślę, że jesteś spiskowcem jak oni. Aresztować tego drania – rozkazał.
– Prawdę mówią o tobie. Jesteś złym królem i złym człowiekiem.
– Jeszcze słowo i język stracisz.
Lamia stał i na wszystko patrzyła. Czuła radość w sercu, bo wiedziała, że za niedługi czas umiłowanego zobaczy.
Po połowie straży na placu zebrał się cały zamek. Po jednej stronie ci, co za królem i wojną byli, po drugiej pod strażą stali ci, co Hermesą się zgadzali. Rycerze z murów wszystko obserwowali. Całe wojsko czekało jak w gorączce, bo powstanie na włosku wisiało, bo prawie połowa armii za Hermesa była. Reszta bała się powiedzieć, ale prawie wszyscy zwykli żołnierze uwielbiali młodą królewnę. Jednak na wynik pojedynku czekali.
Stalkes przyjaciół uspokajał. Amisa ucieszyła się, gdy w powrozach Locjusa zobaczyła. Pozwolono mu się zbliżyć.
– Jesteś wreszcie. Gdzie byłeś?
– Poprosiłem o twoją rękę króla. Za buntownika mnie uznał i oto jestem.
– Chcesz mnie za zonę?
– Po drodze z nim jechałem i tylko o tobie myślałem. Chcesz być ze mną?
– Tak, Locjuszu. Mam nadzieję, że ta Melogranin wygra, bo inaczej wszyscy umrzemy.
– Ufajmy.
– Dasz mi miłości? Nie mówię o chędożeniu a o miłość w duchu. Tego potrzebuję bardzo. Byłam jak dziwka i tylko mi o to chodziło, ale naprawdę miłości w sercu potrzebuję. Będę dobrą żoną.
Przytulił ją mocno, a ona radość w sercu poczuła. Śmierci się już nie bała.
– Melogranin, jesteś odważna. Wielu takich znałem, ale ty jesteś najbardziej odważna i prawa. Nie tylko buziaka dostaniesz, jeżeli zechcesz. Nie ode mnie – uśmiechnął się miło, a od Remlusa.
Remlus się ucieszył, bo go królewna za rękę uścisnę i delikatnie w usta pocałowała.
Stanęła z własną bronią, a Hegen wyszedł na plac. Miał nieco dłuższą szablę, machnął kilka razy. Melogranin dostrzegła, że łatwo nie będzie.
Dokument przeczytano wszystkim i szmer powstał po całym zamku.
– Stawaj żmijo, nie mogę się doczekać, aż cię posiekam.
Nic nie odrzekła. Stanęła. Zaczęli. Nie atakowała szaleńczo, tylko miękko na nogach chodziła. Już po kilku chwilach Stalkes zrozumiał, że tylko cud będzie, jeżeli Melogranin wygra. Lamia musiała coś zrobić. Sprawiła zwiedzenie na wszystkich, żeby rany Melogranin widzieli, bo podobnie jak jej umiłowany nie była na ludzką broń wrażliwa. Hegen ją skaleczył. Wszyscy to widzieli. Po chwili i jej się udało. Trafiła Hegena w lewicę, chociaż walczył prawą. Melogranin zwątpiła, ale nadal walczyła.
– Walcz kochanie, prawda i sprawiedliwość po twojej jest stronie – usłyszała głos Lami.
Odwróciła oczy, by ją dostrzec, a Hegen to wykorzystał i znowu ją zranił. Melogranin jako jedyna ran nie widziała i nie czuła, jednak zdawała sobie sprawę, że nie jest lepsza w walce.
Walczyła nadal i lekką przewagę na chwilę osiągnęła. Nagle Hegen uderzył tak silnie, że jej szable wytrącił.
– Poddaj się, żmijo – syczał.
– Nigdy.
Odskoczyła i zrobiła fikołka w kierunku leżącej broni. Hegen również skoczył, by ją posiekać i by mu się udało, ale muszka mała mu w oko wpadła i niecelnie ciął w powietrze. Szatynka broń złapała i w udo go cięła, że potknął się zły Hegen. Ona koniec szabli do szyi mu przystawiła.
– Przegrałeś – rzekła.
– Żmijo, zabij mnie – szepnął – wstydu oszczędź.
– O nie! Z radością bym to zrobiła, ale swoje słowo szanuję.
Większość brawa bili i wiwatowali imię królewny.
– Melogranin, Melogranin. Hegen na wygnanie!
Słyszał to król i zgrzytał zębami ze złości. Melogranin na ludzi patrzyła i nisko się kłaniała. Szablę na ziemie złożyła. Hegen wstał i cierpiał, bo jego ego cierpiało. Melogranin stała tyłem o jard od niego. Hegen podjął decyzję. Skoczyć nie mógł, bo ranny w udo, ale jakaś siła w niego weszła i zadał cios w plecy królewny. I zabiłby ją niechybnie, ale nagle nikt nie widział, skąd Farencji znalazł się przed nim i królewnę ciałem osłonił. Hegen przebił go i bardzo się zdziwił. Jednak ułamek to chwile trwało, bo ze złością wyrwał szable i ponownie chciał w Melogranin uderzyć. A ona stal tylko tym razem przodem. Lamia uznała, że dość tego. Teraz ona między Melogranin a ostrzem szabli stanęła. Hegen uderzył, ale szabla się złamała. Wszyscy zobaczyli drobną postać w ślicznej delikatnej sukni.
– Kim jesteś? – zdołał wyszeptać, a drżał ze strachu.
– Lamia, Dziecko Ognia. Córka Algehora. Jesteś skończony. Ty i ci, co za tobą byli, na wygnanie idziecie.
Melogranin się uśmiechnęła.
– Nareszcie.
Ze wszystkich łańcuchy spadły i czymkolwiek ich skrępowano, w pył się rozpadło.
– Lamia – szepnął Stales.
– Mój umiłowany – odrzekła i do niego podeszła – pocałować cię mogę?
– Pytasz? Czemu mnie zostawiłaś? – dwie łzy spadły na ziemię i płonąć zaczęły.
– Wszystko ci opowiem, ukochany. Muszę tylko na chwilkę zniknąć i prawdę wojsku ogłosić. Rementera z troski wyzwolić, bo z Marisia już to uczyniłam. Potem już na zawsze będziemy. Zniknęła.
– Hegen, won. Hegen precz! – wszyscy nawet ci, co byli za nim krzyczeli.
Stalkes ukląkł przy ciele Ferencjo. Żył jeszcze, ale życie z niego uchodziło. Hermesa podbiegła i łzy z niej kapały.
– Uratuj go Stalkesie, Wilisa ożywiłeś!
– Zrobię, co mogę. Ta moc nie ode mnie zależna.
– Nie czyń tego, Stalkesie. Tak moje winy zmazałem. Prosiłem Pana i mnie wysłuchał. Widzę już kwiaty i drzewa i strumień z wodą kryształową. Dziękuje Hermeso to dzię... Skonał.
Hermesa nad ciałem pazia klęczała, gładziła mu włosy, a łzy na jego martwą twarz padały.
Lamia po raz ostatni mocy nadzwyczajnych użyła i do wszystkich żołnierzy przemówiła. Czy chcą wojny, czy pokoju? Tylko garstka chciała wojny. Wróciła do swoich wybranych.
Zabrano ciało Farencjo, w atłas zawinięto, na pochówek przygotowano.. Lamia siłą swoją przeniosła Kargelusa i Sejmana do zamku Hegena. Oczywiście im się objawiła i zapytała wpierw, czy zezwalają. Ponieważ się zgodzili, razem z nimi się pojawiła na placu.
Uwolniono wszystkich i dano im ubrania czyste.
Lamia do Hegena przemówiła.
– Pójdziesz precz zamku i z Kargelusem będziesz mieszkał. Sam się z własnej woli zgodził, by ci pomóc. Jesteś zły, ale pod wpływem czaru, który rzuciłeś na Melogranin, się znajdujesz, a czaru tego nie można zdjąć, można go tylko samemu pokonać, jak to Melogranin uczyniła. Amisa jest królową i swoim dekretem rozwód przeprowadziła. Z Locjusem w jego królestwie zamieszka, a od jego prawnuków zależy czy zechcą, by był dla nich królem, czy nie. Hermesa będzie królową w miejscu, gdzie ty byłeś, a Gargares będzie jej mężem. Nie pytam cię, tylko ci oświadczam. Wyruszacie natychmiast.
Hegen coś w chciał powiedzieć, ale ponieważ było to niemiłe, nie mógł wypowiedzieć. Kargelus zaczął iść.
– Poczekaj mój przyjacielu – rzekł Stalkes – czy mogę ci pomóc, być nie kulał?
– Tego nie da się uleczyć. Wada wrodzona.
– Nie ma czegoś, co Bóg nie zdoła naprawić. Pytam, czy chcesz chodzić dobrze.
– Pewnie, że chcę.
Stalkes dotknął mu biodra, a stary mag się uśmiechnął.
– To już? Czuje się dobrze. Dziękuję.
– Nie ma za co. Do zobaczenia.
– Żegnaj, przyjacielu.
Hegen niechętnie zaczął z nim iść. Szli już dwie straże. Mieli wodę i jedzenie.
– Daleko do tej twojej pustelni?
– Dwa dni drogi. Nie żal ci tego Farencjo?
– Głupiec, Czemu to zrobił?
– Bo miał to, czego ty nie masz. Moja pieczara jest tam – pokazał ręką.
– To, czemu idziemy inaczej?
– Bo inaczej jest niebezpiecznie.
– Jesteś starym durniem jak Sejman. Dojdę przed tobą.
Hagen zaczął iść dokładnie w kierunku wskazanym przez maga. Uszedł ćwierć mil i tylko w oddali widział Kargelusa. Nagle poczuł, że prawa noga w trawę się zapada. Spojrzał, bo wcześniej nie widział, że tu bagno się rozciąga.
– Ratunku! Pomocy!
– No tak, ja jestem durniem – mruknął Kargelus i zaczął iść w kierunku Hegena, by mu pomóc. Kiedy doszedł, zobaczył tylko wyciągniętą prawicę, którą zły król kochanka przebił. Po chwili i ręka zniknęła w gęstej mazi.
– Ech, szkoda go, mógł się poprawić. Mag na drogę wrócił.
Na zamku zmiany zachodziły. Hermesa wymieniała ministrów i innych ważnych, na takich co pokój cenili. Inni obiecali jej wierność, ale potracili stanowiska i dostali ciężkie i brudne prace do wykonywania. Żołnierze się podporządkowali rozkazom. Wiedzieli, że era pokoju nastąpi, więc inne zajęcia wykonywać będą za żołd. Dostali wyrównanie, bo Hegen z zapłatą wszystkim zalegał. Hermesa wygnała jego zaufanych. Nie żyli długo, pozbawieni ochrony króla szybko dostali się w ręce swoich wrogów, a ci nie mieli litości. Lamia z Stelkesem siedziała razem z Melogranin i Remlusem.
– Rozmawiałam z Hermesą i Gargaresem. Chciałam go upiększyć, ale Hermesa nalegała, że takiego go miłuje. Sam Gargares za ćwiczenia się wziął i za dwa tygodnie brzuch straci.
– O tym z nimi rozmawiałaś Lamiu?
– Nie, o czymś innym. Zezwolicie mężowie, że na stronę z Melogranin pójdę? Mamy kilka spraw do omówienia.
– Ja się zgadzam miła – rzekł Stalkes.
– Ja oczywiście też nie mam nic przeciw – odparł Remlus.
– Z tobą też mam słowo. Potem do zamku Rementera się udamy. Swojego Sewii zabierzesz. Chyba polubią się z Melo.
Królewna i Lamia wyszły. Córka Ognia na łąkę ją przeniosła, pełna kwiatów.
– Hegen umarł. Z drogi zboczył, Kergelusa nie posłuchał i w bagnie się utopił. Do ostatniej chwili klął i pomstował, o przebaczenie nie prosił. Ciężko będzie Hermesie, kiedy się dowie.
– Pomożesz jej, by nie cierpiała?
– Jak zechce.
– Nie o tym chciałaś ze mną rozmawiać, Lamiu.
– Dobrze czujesz. Jesteś niesamowita.
– Wiesz, czasem taka być bym nie chciała. Wiesz, wszystko to pewnie wiesz, o co Stalkesa prosiłam.
– O lanie.
– Właśnie.
– Ważniejszą mam sprawę do ciebie. Kochasz Remlusa i Stalkesa. Chcesz z nim się kochać.
– To silniejsze ode mnie.
– Silna jesteś.
– Wiesz, że nie chodzi tylko o to, co ma. Jak sobie dasz radę?
– Nie troszcz się o to. Wiem, że z nim o wszystkim mówić możesz, ale nie wszystko uchodzi. Pomyśl.
– Zezwolisz mi być z nim raz?
– To jego decyzja. A co z Remlesem? Jak on to przyjmie?
– Kocha mnie to zrozumie. Dla wyrównania z Vessą być może blisko.
– A co na to Vessa?
– Zrobi dla mnie wszystko.
– A co Wilis powie?
– Jak ją kocha, to się zgodzi.
– Melogranin, tak miłość wygląda?
– Może nie, ale to ciężko zwyciężyć.
– Mówiłaś Stalkesowi, że to kontrolujesz.
– Bo tak jest. Żyć z tym mogę, ale jeśli zgodę dostane od ciebie i jego, chciałabym. Czy ja mogę się ciebie coś zapytać?
– Pytaj, umiłowana.
– Czemu go zostawiłaś i o tobie nie pamiętał?
– Miałam ku temu powód. Powiem ci, bo cię lubię. Bez tego nigdy by się taki nie stał. Wybrałam go, bo jest wyjątkowy.
– Masz śliczne oczy.
– Twoje też są ładne.
– Dziękuję. Vessy są piekne, jest cudowna.
– Wiesz, że Stalkes uważa, że ty jesteś piękniejsza?
– Och, doprawdy? Teraz go jeszcze więcej miłuję.
– Z pewnością. Wyprosiłam u Boga najwyższego, żeby zezwolił Stalkesowi z tobą spać i poprosiłam jeszcze o jedno.
– O co?
– Żeby spać z tobą.
– Och! Pragniesz mnie? – Melogranin poczuła dziwne prądy.
– Owszem, ale coś ci powiem. Zwalczyłam to, jak człowiek, chociaż nim nie jestem. Bo człowiek ma władzę nad sobą.
– Chciałabym mieć taką.
– Wracajmy, ze Stalkesem porozmawiamy o tobie i nim.
– Lamio. Ty go kochasz, a on kocha ciebie, Remlus będzie cierpiał.
– Tak?
– Bardzo bym chciała to zwalczyć. Pomożesz?
– Pomogę.
Wróciły natychmiast. Stalkes siedział z Remlusem i patrzyli na siebie.
– O już jesteście – rzekł blondyn.
– Pożegnajmy Hermesę i Gargaresa oraz jej matkę i Locjusa, czas do domu wracać.
Pożegnali się i za pół straży już jechali. Lamia zawiadomiła w duchu Rementera o wszystkim. Uradował się i z garstką rycerzy czekał na córkę. Lamia na ładnym koniku jechała i z Remlusem rozmawiała, a Melogranin ze Stalkesem, nieco z tyłu.
– Stalkesie. Chciałam cię za wszystko przeprosić. Nadal cię pragnę i o to prosiłam Lamię, bym z tobą raz mogła się pokochać, jeżeli się zgodzisz, ale sama to uznałam, że nie powinnam. Obiecała pomóc, by mnie to nie dręczyło.
– To dobra decyzja. Zawsze będziesz w moim sercu, miła.
– Ty w moim także. Postaram się kochać mocniej Remlusa.
– Nie można się starać, miłość taka nie jest.
– Nie jesteś zły na Lamię, że cię zostawiła?
– Ja nie cierpiałem, bo mi z pamięci to zabrała. Ona zaś cały czas tęskniła.
– Jest cudowna. Pokochałam ją od razu.
– Tak, to prawda. Ona jest Córka Ognie, tylko dała mi moc. Jak dojedziemy do twojego zamku, pobędziemy, dni kilka, a potem do jej ojca jedziemy.
– On jest smokiem ogromnym, z lawy ma ciało, jak go zobaczysz?
– Już Lamia to zrobi. Polegam na niej. Będziesz bardzo szczęśliwa. Lud cię miłuje i pieśni o tobie będą śpiewać.
– Och Stalkesie. Chciałbym, żeby i Vessa szczęśliwa była, bo Gargares z Hermsą są, jak i Amisa z Locjusem.
– Zawsze chcesz dobra dla kogoś, jesteś dobrą istotą.
– Chciałbym być lepsza.
– Lanie ci coś daruję, może Remlesa poproś.
– Może poproszę. Kocha mnie mocno.
– Ty jego też.
– Tak, inna przy nim jestem.
Remlus odnalazł konika, ale nie chciał tracić Melo. Porozmawiał ze swoja nową klaczą, a ona zgodziła się z nim zostać.
– To już szkoda czasu. Zabiorę was wszystkich z twoim ojcem włącznie i do zamku dojedziemy jak błyskawica. Chcecie?
– Och mamusię chce uścisnąć, Vessę i Wilisa – powiedziała królewna.
– To zamknijcie oczy.
Kiedy je otworzyli, w komnacie gdzie posiłki jedli, się znaleźli. Koniki w stajni. Rementer wiedział, bo mu Lamia wszystko wyszeptała. Marisia popłakała się z radości. Stalkes uleczył strapione serce Rementera i obiecał, że siwizna mu zejdzie. Marisia zjadła mały posiłek. Szóstka znalazła się w komnacie Wilisa. Vissa tuliła Melogranin i coś tam szeptały.
– Lamio, też proszę o pomoc – rzekła czarnulka.
– Chodzi o twoje nastawienie do Melogranin?
– Tak. Pragnę, bym ją kochać, w sercu mogła, ale proszę, by pożądanie ciała zniknęło.
– Skoro tak, zrobię to dla was. I coś otrzymacie, bo rozmawiałam o tym z Wilisem i Remlusem.
– Kiedy z nami rozmawiałaś? – zapytali mężczyźni.
– Właśnie teraz to robię.
Obaj się nieco zawstydzili, ale Lamia wiedziała, że się zgadzają.
– To mój upominek ślubny. Może wpadniemy zobaczyć wasze dzieci – uśmiechnęła się miło.
Wyściskali się wzajemnie. Wyszli. Melogranin długo się żegnała ze Stalkesem. Kochała go teraz jak brata, on ją jak siostrę. Lamia pożegnała króla i królową. Oni uścisnęli Stelkesa i oczywiście Marysia łzy dwie zgubiła.
– Odwiedzimy ich, kochanie?
– Oczywiście, teraz chcę cię rodzicom pokazać.
– Co im darowałaś? – zapytał.
Lamia cicho mu w ucho szepnęła.
Stalkes się uśmiechał.
– To się zdziwi Melogranin, a Vessa ucieszy.
– Wiesz mi, że to nie jest tak ważne, ale nich mają. Melogranin na wszystko zasłużyła.
– Naprawdę być zła nie była, gdybym z nią był blisko?
– Nie kochanie, ale wiedziałam, że tego nie będzie. Jeżeli chcesz, zmienię nieco swoje ciało.
– Och nie! Jesteś cudowna. Tak cię już miłuję od dawna.
– Wcześniej ci się nie podobałam tak bardzo.
– Wcześniej taki nie byłem.
– Melogranin mnie zapytała, czemu cię zostawiłam. Każdą chwilę tęskniłam.
– Och umiłowana, wynagrodzę ci to wszystko.
– Wiesz, że jestem gorąca z natury.
– Nie masz w tym doświadczenia, mniemam.
– Uczyłam się od Melogranin, Amisy i Hermesy. Więc uważaj. Gotowy?
– Z tobą zawsze.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Pumciak
Piękne opowiadanie i piękne zakończenie pozdrawiam
Sapphire77
@Pumciak To nie koniec. Jeszcze jeden odcinek bedzie.