Jednak kiedy zszedł z łoża, poczuł parcie na pęcherz, a ponieważ córka tu była, potrzeby nie mógł załatwić. Wyszedł zza firanek.
– Co się stało, kochanie? – minę miał nietęgą.
– Chciałam na koniu pojechać, a straż mnie puścić nie chciała. Ponoć rozkaz wydałeś, że z obstawą mam jechać.
– Tak, kochanie. Czasy niespokojne. Szpiegów się obawiam.
– Miecz wezmę i kuszę z tuzinem strzał. Myślisz, że o moich porannych wycieczkach wiedz i na mnie się zasadzili?
– Całkiem możliwe. Wie ten cwany lis Hegen, że cię miłuję ponad życie. I gdyby ci się co stało, większej krzywdy by mi nie mógł zadać.
– On też ponoć miłuje Hermesę, jako jedyna jego zdanie zmienić może. Królową Amisę ma za nic i z tancerzem swawoli od lat już kilku.
– Melogranin, pęcherz mi pęknie. Weź czwórką i jechać możesz.
– Nie chcę czwórki. Zapytam Stalkesa, czy ze mną pojedzie. Dobre siły nad nim i w nim, przy nim krzywdy sam diabeł mi nie zrobi – powiedziała i sama nie mogła pojąć, czemu to wyrzekła.
– Dobrze, niech tak będzie. Straż ci uwierzy. Idź już, bo naprawdę nie wytrzymam.
Królewna szybko pochyliła głowę na znak szacunku i z komnaty wyszła. Król do wiadra szybko podążył i z radością załatwił ranną potrzebę. Do łoża wrócił i delikatnie królową Merisę przygarnął. Ta westchnęła miło i w jego szeroki tors się wtuliła.
Melorganin już do komnaty Stalkesa zmierzała. Dopiero przed samymi drzwiami zwolniła kroku.
,, A, jak i z nim tak będzie”? – pomyślała.
Wiedziała, że z naturą trudno wygrać. Pomyślała, że go obudzi i sama zada to bardzo intymne pytanie.
Delikatnie zapukała. Stalkes już nie spał. Stał w kalesonach przy oknie i kości prostował.
– Kto tam? – zapytała.
– To ja, Melogranin – powiedziała.
– Chwileczkę, wasza królewska mość.
Pospiesznie portki odział i koszulą założył. Do drzwi podszedł i otworzyła.
– Wejdź, proszę – ruchem dłoni wejście pokazał.
– Nie przystoi zaręczonej królewnie do komnaty mężczyzny wchodzić. Słowo mam do ciebie, Stalkesie.
– To na zewnątrz rozmawiać mamy? – zdziwił się nieco.
– Tak, chyba musimy.
Zrobił minę zdziwioną, ale wyszedł.
– Co się stało jaśnie pani, że do mnie sama przybywasz?
– Pojedziesz ze mną na spacer? Zwykle robię to o tej porze, ale wczoraj ojciec rozkazy zmienił. Obawia się o mnie. Wyprosiłam, że zamiast czwórki, z tobą pojechać mogę.
– Rzekłam mu, że nad tobą i w tobie dobre siły są i z pewnością mnie ochronisz, gdyby coś stać się miało.
Brunet spojrzał na nią. Dwudniowy zarost dodawał mu uroku i królewna, mimo że tego nie chciała, poczuła ponownie dziwne prądy w dole brzucha, a nawet w dole pleców.
– Skoro tak, odmówić nie mogę – rzekł.
– Weź broń – powiedziała szybko.
– Wiesz, że nie mam. Straż mi zabrała wczoraj i rano obiecali oddać.
– O to się nie troskaj. Zaraz przy bramie ci zwrócą. Nie chcę więcej ludzi. Przy tobie będę bezpieczna.
Brunet dostrzegł w jej oczach coś i nieco się poczuł dziwnie. Znał ten rodzaj spojrzenia.
– Pozwól, że buty odzieję. Skoro wejść nie możesz, poczekać musisz.
Królewna została, a on do komnaty wrócił. Buty założył i po chwili wyszedł. Szli razem w milczeniu, aż do wyjścia doszli. Szatynka konia odwiązała i do stajni poszli.
– Daj mu konia najlepszego – zwróciła się do stajennego.
– Nie ma lepszego, niż na którym przybył. Piękne zwierze.
Kiedy przyprowadził, królewna od razu poznała.
– To klacz. Piękna jest.
– Klacz? – zdziwił się Stalkes – głowę bym dał, że na mustangu jechałem.
Melogranin zdecydowana była prawie we wszystkim. Do konia Stalkesa podeszła pewnie i po zadzie klacz pogładziła i dopiero wówczas delikatnie jej ogon uniosła. Z pewnością racje miała.
– Nie trzeba być znawcą – rzekła.
– To dziwne – podrapał się po swojej głowie.
Po chwili prowadząc swoje konie, do bramy zwodzonej doszli.
– Broń mu dajcie. Z królem rozmawiałam i udzielił zezwolenia, że ze Stalkesem pojadę.
– Masz pani jakiś dowód?
Dowódca zmiany nie przemyślał, co swoim pytaniem spowoduje. Melogranin poczuła, jak coś w niej narasta. Jej twarz z gniewu zaczerwieniała.
– Kłamca mnie nazywasz! Jak śmiesz! Głowę chcesz stracić! – podniosła głos, ale nie krzyczała.
Biedak na kolana padł, bo się pomiarkował, co wyrzekł.
– Pani wybacz. Słowo szybsze niż myśl. Wybacz, pani. – teraz już na twarz przed nią padła.
– Coś podobnego – złość jej powoli przechodziła – otwierać albo cała ósemka dwa tygodnie w ciemnicy spędzi.
Pozostali nie chcieli popełnić głupstwa, jakie ich zwierzchnik dokonał i szybko most opuszczono a wcześniej broń Stalkesowi wydano.
– Miecz dobry i kuszę ze strzałami dla mnie – powiedziała – nie zabrałam swojej broni.
Po chwili dostała, o co prosiła. Most już opuszczono i dwójka przejechała. Po chwili stępa, a potem kłusem ruszyli. Po parunastu chwilach na powrót w kłus przeszli, by koni nie męczyć.
– Niesłychane! Kłamca mnie nazwał!
– Pani, on to bezmyślnie uczynił. Przebacz mu.
– Już to zrobiłam – spojrzała na bruneta.
Poczęła myśleć. Odkryła, że łagodnieje przy nim. W normalnej sytuacji biedak już by pod sąd został wzięty. I król by pewnie nie miał wyboru, tylko życia go pozbawić.
– Spałeś dobrze Stelkesie? – zapytała królewna.
– Tak, jaśnie pani.
– Możesz mówić mi po imieniu. Podoba ci się moje imię?
– Tak, jest ładne.
– To je wypowiedz, ...proszę.
– Melorganin.
– Ja też lubię twoje imię. Bardzo ci dziękuję za wczoraj. Nic mi nie dokucza.
– To dobrze, pani.
Zatrzymała konia.
– Możesz darować sobie tytuły.? Mów mi Melogranin, to wszystko. Dobrą miałeś wczoraj kąpiel?
– Tak, dobrą.
Zajechała drogę jego klaczy.
– Co jest do cholery! Zawsze taki jesteś? Wybrałam dla ciebie najpiękniejszą dziewczynę i pewnie miałeś dobre z nią chwile.
– Nie rozumiem, czemu się złościsz, Melogranin – odrzekł spokojnie.
Złagodniała, ale coś nie dawało jej spokoju. Cała drżała w środku. Oczywiście, że pamiętała ranek i swoją obietnicę. Czuła, że ciężko jej będzie dotrzymać przysięgi narzeczeńskie.
– Możemy tu się zatrzymać? Chciałam wypróbować z tobą walkę na miecze. Co ty na to?
– To nie najlepszy pomysł. Możesz odnieść ranę i co wtedy?
– Ja? Ty nie?
– Też mogę. Nie jestem mistrzem.
– Jestem dobra w walce, ale mistrzem też nie jestem. Wilis znacznie mnie przewyższa.
– Twój narzeczony?
– Tak, ten właśnie. Chłop wielki i silny.
– Wzięliśmy broń na wszelki wypadek. Sądzę, że nic nam nie grozi. Nie będę z tobą walczył. Możemy zrobić to drewnianymi mieczami. Jest dużo mniejsza szansa wypadku.
– No dobrze, masz rację. Tu czasem przyjeżdżam. Lubię las.
– Nie boisz się wilków albo i niedźwiedzia?
– Pewnie, że się boję. Walczyłabym, gdybym musiała.
– Przed niedźwiedziem trzeba zwiewać. Koń ma szanse, człowiek nie. Wilki nie atakują za dnia i w zasadzie tylko w zimie. W innych porach mają dość pożywienia.
Zeskoczyła na ziemię, więc i Stalkes musiał to zrobić.
– Co myślisz o tej Vessie, co cię myła – spojrzała mu w oczy.
– Co mam sadzić?
– No czy jest ładna?
– Ma nietypowy kolor skóry. W życiu widziałem dwoje ciemnoskórych ludzi.
– Piękna jest, moim zdaniem. To ja ją wybrałam, żeby cię myła.
– Żeby mnie myła? – zadał to pytanie tak, że Melogranin zrozumiała.
– Powiedziałam jej, żeby była miła i spełniła twoje prośby. Do wczoraj była dziewicą – spojrzała na niego wymownie.
– A już nie jest? – spojrzał na królewnę z delikatnym uśmiechem.
– A nadal jest? – teraz ona się już mocno zdziwiła.
– Zapytaj ją. Skoro o niej mowa. Twój ojciec chciał mi ofiarować złoto, za to, że ci pomogłem. Złota nie mogłem przyjąć, bo dar darmo otrzymałem. Jeżeli możesz królowi przekazać, proszę o wolność dla niej. Wolność i opiekę do czasu jak znajdzie dobrego męża.
Królewna patrzyła na niego ze szczerym zdziwieniem.
– Wybacz, Stalkes. Jestem głupia i bezczelna. Powiedziałam jej, by to zrobiła z tobą, ale widzę, że jesteś kimś większym i lepszym, niż sądziłam.
Brunet był daleki od tego, by jej opowiadać szczegóły wczorajszej kąpieli.
– Wnioskuję, że z nią nie rozmawiałaś od wczoraj?
– To prawda. Nawet nic nie jadłam. Pierwsze co robie rano to przejażdżka... Stalkesie, zobacz – dotknęła mu ręki i wskazała głową.
Ich konie zostały nieco w tyle. Mustang królewny wyraźnie miał na klacz ochotę.
– To dziwne. Po pierwsze miałem pewność, że to samiec, po drugie nie jest czas. To powinno być ze cztery miesiące wcześniej.
– Nigdy jeszcze nie widziałam. To, co ma, jest wielkie – czuła się dziwnie.
– Konie są duże. Wiesz, że źrebię biega zaraz po urodzeniu?
– O tak? Czy one... chcą tego?
– Na to wygląda. Tak jak by twój od razu ją polubił.
– Tak jak ja ciebie – powiedziała to i zasłoniła dłonią usta.
On spojrzał na nią i powiedział coś, czego by się po nim nie spodziewała.
– Skoro tak, to czemu dałaś rozkaz niewolnicy, by ze mną współżyła?
– Wybacz – teraz już nie tylko, że trzymała mu dłoń, to całkiem przywarła do niego.
– Masz narzeczonego, Melogranin.
– Tak i do wczoraj nie myślałam ani sekundy o innym mężu. Stalkes, miałam sen z tobą – zaczęła gładzić mu twarz gołą dłonią, bo rękawice już dawno zdjęła.
– To nie jest dobry pomysł – miał trudności, by ją tak wprost odsunąć.
– Tak, masz rację – delikatnie się odsunęła.
Odetchnął.
– Będziemy wracać – rzekła – zjesz ze mną śniadanie?
– Skoro prosisz.
Nie zapomnij, wspomnieć o Vessie.
– Nie obawiaj się. Powiem ojcu. Muszę wybadać, komu się podoba i czy ten ktoś jest dla niej odpowiedni.
– Nie musi mieć złota. Ważne by ja kochał i szanował. Ona wie, że nie ma szans wrócić, skąd ją porwano.
– Porwano! Nie wiedziałam. Chyba nie zrobił to nikt od nas?
– Nie. Dziewczyna miała szczęście, że nikt jej nie ruszył. Pewnie dlatego, że jest ładna a za dziewicę płacą więcej.
– Skoro tak, musiała być ładna już wcześniej. Złe czasy. Ludzie są źli.
– To prawda.
Odwróciła się i patrzyła na konie. Królewna pewnie widziała to po raz pierwszy, on widział wiele razy. Najpierw jego klacz zaczepiała mustanga królewny. Skubała mu szyje. On zaczął to odwzajemniać. Napinał się i rozdymał nozdrza. Zaczął lizać jej kark, delikatnie podgryzał. Był moment, że poszła na niego z zębami, ale po chwili odwróciła się i uniosła ogon. W końcu ogier królewny ją pokrył. To trwało krótko. Jednak konie były zmęczone i musieli im dać czas na odpoczynek.
– Myślisz, że będą małe? – zapytała, nadal trzymając go za rękę.
– Zwykle jest jeden. To, że to robiły, niczego nie gwarantuje. To tak jak u ludzi. Musi być dobry czas. Teraz mogą to robić jeszcze kilka razy. Musisz powiedzieć stajennemu, żeby były razem. Inne ogiery mogą też czuć, że twoja klacz ma ruje. Dziwne, że nie wiedziałem, przecież od lat jestem z końmi.
Zostali jeszcze razem, pół straży. Teraz wracali wolno. Konie zachowywały się inaczej, od razu było widać, że traktują się, jakby coś między nimi zaistniało.
Melogranin zrezygnowała z zalotów do Stalkesa, ale nie dlatego, że zrozumiała, że to nie w porządku w stosunku do Wilisa. Powstał w jej głowie plan. To, że widziała, co robiły konie nie, wpłynęło na nią ani więcej, ani mniej w tej materii. Wrócili spokojnie. Dziewczyna powiedział stajennemu i on obiecał zadbać, żeby konie oddzielono od innych. Królewna nie chciała, by inne ogiery kryły klacz Stalkesa. Kiedy weszli do zamku, udała się z nim do sali, gdzie właśnie król i królowa jedli śniadanie.
– Długo byłaś córko – odezwała się królowa.
Brunet widział królową Merisą po raz pierwszy.
– Panie, pani – skłonił głowę przed królewską parą.
– Czy Stalkes może z nami zjeść? Jeżeli nie, sama z nim zjem – Melogranin miała swoisty sposób, dostawania tego, co chciała.
– Oczywiście, córko – odrzekła matka – dziękuje wam Stalkesie, że uzdrowiliście moją córkę. Wielu medyków próbowało. Nie była to choroba do śmierci doprowadzająca, ale nasza Melogranin wiele wycierpiała. Może i mnie zbadasz i coś znajdziesz – uśmiechnęła się królowa.
W młodości musiała być ładną kobietą, teraz wciąż zachowała resztki urody, jednak miała małą nadwagę. Król jednak nie zwracał na to uwagi i nadal ją kochał tak samo, jak dwie dekady wcześniej.
– Jesteś pani zdrowa – odrzekł.
– O! Tak szybko to wiesz?
– Nie wiem pani czy uwierzysz, ale ja widzę poświatę. Każdy człowiek i żywa istota ją ma. Jeżeli człowiek jest zdrowy, świeci jasno, jeżeli chory, ma ciemne plamy. Ja nie wiem, jak to wiem, ale wiem.
Królowa wstała i ku zdziwieniu i córki i męża, wzięła bruneta za rękę i na bok odsunęła.
– Chcę ci coś powiedzieć. Król mnie kocha i jest nam dobrze. Jednak nie mam już figury jak w młodości. Wcześniej, zanim urodziłem Melogranin, wyglądałam jak ona. Czy mógłbyś coś zaradzić, by moja figura stała się szczuplejsza?
Mężczyzna jej nie przerywał, wiedział jednak kiedy jeszcze nie zaczęła mówić, co mu chce powiedzieć.
– To trochę potrwa i będzie wymagać od ciebie dyscypliny. Pokaże ci pani ćwiczenia, które powinnaś robić co drugi dzień. Jedz mniej chleba, klusek i ziemniaków. Więcej jarzyn i owoców. Chude mięso. Jeżeli to zrobisz, za dwa miesiące stracisz trzydzieści funtów i figurę będziesz miała jak córka. Niestety skóra nie będzie aż tak gładka i elastyczna. Na to nie ma leku. Można kłaść tłuszcz z ryby na ciało, ale to trochę cuchnie. Olej z oliwek czy innych roślin, też pomóc może i mniej śmierdzi.
– A jakie to ćwiczenia, o których wspomniałeś?
– Pokażę ci po śniadaniu. Jeśli możesz, królowo, zjedz mniej. Będzie musiał być ktoś z nami, może być królewna Melogranin?
– Mój mąż ci ufa, jak i córka. I oczywiście ja również. Wejdziemy do naszych pokoi, a potem możemy być sami. Nie będę musiała niczego zdejmować? – zarumieniła się lekko.
– Nie, pani. Jednak ćwiczenia nie da się wykonać w sukni. Musisz być w luźnym ubraniu niekrepującym ruchu. Pokażę ci, ale sama musisz je potem robić, a są pewne istotne sprawy i wymagają pokazania i zrozumienia. Powiem potem, a ty zadecydujesz, czy możesz tak zrobić lub nie.
– Dobrze. Porozmawiam z mężem. On ma o tobie bardzo dobre zdanie. Wyczuwam, że moja córka też cię polubiła. Wiesz, że jest zaręczona?
– Tak, pani. Królewna Melogranin mówiła mi o księciu Wilisie, że jest przystojny i silny. Chyba jest zakochana.
Twarz królowej się wygładziła. Miała obawy nie w stosunku do bruneta, tylko raczej obawiała się, czy przystojny brunet nie zamieszał jej w głowie i sercu. Jego odpowiedź ją uspokoiła. Cóż, nawet dobra matka czasem nie rozpozna zamysłów i tajemnic serca u córki.
– Wybaczcie, że rozmawiałam ze Stalkesem na osobności. Powiem ci mężu potem detale – zwróciła się do króla.
– Dobrze żono. Jedzmy, bo czekaliśmy na was, a umieram z głodu – uśmiechnął się król.
– Większość mężów, w zasadzie wszyscy mają brody. Ty Stalkesie nie masz. Dlaczego? – zapytała królowa Merisa.
Brunet poczuł dziwny prąd w ciele. Oczywiście, że nic nie pamiętał, o to Lamia zadbała. Zrobiła to w pewnym ważnym dla niej i dla Stelkesa celu.
– Tak chciałem. Ściąłem brodę, bo chciałem zobaczyć, jak wyglądam bez niej.
– Wyglądasz dobrze, Stelkesie – wyrwało się Melogranin – jesteś przystojnym mężem, chociaż nie tak jak mój Wilis.
Królewna wykazała spryt i opanowanie. Ukryła swój błąd, przecież nie chciała, by ktokolwiek wiedział, że Stalkes na nią działał jak nikt do tej pory. Najgorsze w tym było to, że sam brunet tego nie czuł. Uspokojony jej ustąpieniem na leśnej polanie uznał, że zrozumiała i nie musi się obawiać i mieć na baczności.
Jedli iście królewskie potrawy. Królowa miała apetyt. Brunet pomyślał, że ciężko jej będzie schudnąć, jeżeli będzie tyle jadła. Jedli królika w sosie pieczarkowym, przepiórki w czerwonym winie, pieczona sarnę. Do tego chleb i jarzyny. Morele, poziomki i pieczone jabłka. Dano wino, skok z owoców. Stalkes zastanawiał się, czemu Melogranin jest szczupła, bo jadła więcej niż król i królowa razem. Brunet pomyślał, co będzie na obiad, skoro śniadanie było tak obwite. Po posiłku poszli na pokoje i królowa po rozmowie z mężem weszła do swojej osobistej komnaty, a lekko niezadowolona królewna została z ojcem.
– Czy sądzisz Stalkesie, że jem odpowiednio dużo?
Spojrzał na nią i odpowiedział szczerze.
– Jesz pani trzy razy za dużo. Musisz mieć mocny organizm, skoro tylko tyle masz nadwagi. Postaram ci się wytłumaczyć. Ciało potrzebuje jedzenia. Jednak jeżeli jesz zbyt dużo, to twoje ciało pracuje ciężko. To tak jakby koń miał ciągnąć wóz z połową węgla, a by musiał z całym. Jeżeli chcesz schudnąć, musisz jeść mniej i unikać tych potraw, które wymieniłem. Gdybyś nie jadła nic przez miesiąc, schudłabyś za szybko.
– Miesiąc! Po trzech dniach bym umarła!
– Tak nie jest, pani. Dostosujesz się do tego, co mówię, a osiągniesz, co prosisz. To zależy od ciebie. Melogranin je więcej, ale widocznie jej organizm spala. Jeżeli tak będzie robić przez następne dwadzieścia lat, będzie miał większą nadwagę niż wasza królewska mość.
– Nie gniewam się na ciebie, bo mówisz prawdę. Wiedz, że kobiety czasem są wrażliwe na tym punkcie. Nie rozumiem jednak słowa: spala. Pali się coś w nas?
– Wybacz pani, tak powiedziałem. Organizm zamienia pożywienie na coś, co potrzebuje. Odnośnie do tego, co powiedziałaś, wiem o tym, pani. Prosiłaś, to powiedziałem. Twój mąż kocha cię szczerze. Nie będzie kochał cię więcej, jeżeli schudniesz.
– Wiem, Stalkesie. Chce to zrobić dla siebie. Po ciąży z Melogranin przybyłam na wadze i od tego czasu nie mogę schudnąć, a bym chciała. Jesteśmy we dwoje i mów co mam robić. Obiecuję ci od następnego posiłku zacząć mniej jeść. Jeżeli będę głodna, zjem następnego posiłku, tylko troszkę więcej. Rozumiem, że jem za dużo.
– Skoro tak mówisz, dobrze. Mówiłem ci, że nie będziesz musiała się rozebrać, ale zmieniłem zdanie.
Królowa spłonęła rumieńcem.
– Och! Doprawdy? Będę się wstydzić. Czemu muszę?
– Chcę zobaczyć, gdzie masz nadmiar ciała. Zwykle u kobiety w twoim wieku są to pośladki, brzuch i uda. Czasem piersi. Poza tym chce być czuła, kiedy mięśnie pracują, a kiedy nie. W zasadzie nie musisz się rozbierać, jeżeli sama wiesz, że masz w tych miejscach więcej ciała.
– Czy to jest ciało? Co nazywasz ciałem?
– Wszystko. Masz rację. Powiem dokładniej. Człowiek ma kości, ścięgna skórę mięśnie i tłuszcz. Oczywiście jeszcze krew i dużo innych rzeczy. To, co się odkłada, to tłuszcz. Nie można wcale nie mieć tłuszczu, bo to nie jest zdrowe. Kiedy się ćwiczy odpowiednio, określone miejsce pracuje mocniej i organizm spala tłuszcz w tym miejscu więcej.
Stalkesie już przywykłam. Mogę zdjąć wszystko, lecz to, co wymieniłeś, jest właśnie tymi miejscami.
– W takim razie nie musisz, pani.
To, co mam zdjąć? – królowa była w szerokiej sukni, aż do podłogi.
– Wybacz, że zapytam. Co masz pod suknią, pani.
Stalkesie, możesz mi mówić po imieniu. Nie mów pani, królowo, jej królewska mość. Mów mi: Marisa.
– Dobrze, Mariso.
– Aha, co mam pod spodem. Koszulkę do połowy ud i kalesonki z jedwabiu – znowu się zarumieniła.
– W takim razie zdejmij suknię, ja się odwrócę – mówiąc to, odwrócił twarz.
Królowa zdjęła suknie i z miejsca poczuła się zawstydzona. Patrzyła na bruneta i próbowała sobie wytłumaczyć, że tak trzeba, skoro prosił.
– Już – powiedziała cicho.
Stalkes się odwróciła. Królowa nie była gruba, ale z pewnością dobrze określił jej nadwagę. Zaczął jej pokazywać ćwiczenia. Prosił, by zapamiętała. Kiedy je wykonywała, prosił, by dotykała miejsc, gdzie pracują mięśnie. Do ćwiczeń należały przysiady, skłony, podnoszenie tułowia, kiedy królowa leżała. Wygięcia tułowia w obie strony, kiedy królowa stała. Pokazał jej wiele ćwiczeń, o których nie miał sam wcześniej pojęcia. Po czasie jednej ósmej straży królowa była wykończona.
– I mam to robić codziennie i powtórki mają być po dziesięć razy?
– Na początek. Dobrze jest robić do trzydziestu razy. Kiedy dojdziesz do tej wartości, możesz to robić z podnoszeniem ciężaru. – Podszedł do złotego wazoniku, który ważył z dziesięć funtów.
– Poproś kowala, by ci zrobił coś takiego – brunet narysował kawałkiem węgla drzewnego na pergaminie obciążnik. Narysował go z dwóch widoków.
– Stalkesie, nie lepiej jak ty sam mu to pokażesz, co ma zrobić?
– Tak Meriso, doskonały pomysł. Powiem. Przyszedł mi pomysł inny. Będziesz biegać, ale w swojej komnacie, ale okno musi być otwarte.
Stalkesowi przyszedł do głowy projekt bieżni na obracających się tulejach. A bieżnię miano wykonać z bardzo grubego materiału. Postanowił dać plan dla kowala i innych pracowników zamku.
– Jestem zmęczona. I już głodna.
– Meriso, to kwestia przyzwyczajenia. Trzy pierwsze dni będą trudne. Dodatkowo możesz ćwiczyć walkę na drewniane miecze z córką. Każdy ruch dobrze robi.
– Och, ona jest świetna w walce. Lepsza od większości naszych rycerzy. Wierzysz?
– Mamy walczyć, przekonam się. Powiem jej by była dla ciebie wyrozumiała.
– Dziękuję Stalkesie – królowa się ubrała.
Podeszła do mężczyzny i pocałowała go w policzek.
– Nie poznasz mnie za trzy miesiące.
– Nie wiem, gdzie wówczas będę. Idzie wojna, o ile nie zdołam namówić króla, by tego nie robił.
– Królowa z miejsca zmieniła się na twarzy.
– To Hegen jest winny. To zły człowiek. Jedynie Hermesa może zmienić jego zdanie w niektórych sprawach, wątpię, czy w kwestii wojny.
– Tak też słyszałem.
– Ma na dworze magika, ucznia czarodzieja Sejmana. To dziecko leśnego karła i kobiety. Jest bardzo mądry i wymyśla dla króla różne maszyny wojenne.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.