Nagle zaraz po ogromnej rozkoszy Melogranin zobaczyła jak żywe żmije, czarne i śliskie pełzają po całym łożu.
Och! – jęknęła, lecz jakże inaczej niż poprzednio.
– Co się stało kochanie? – szepnęła Vessa.
Melogranin na łoże spojrzała, lecz gady znikły, jednak to okropna wizja odgoniła już na dobre uciechy, jakie jeszcze planowała.
– Vesso, to nie było dobre.
– Nie? Było rozkosznie. Nie chcesz już?
– Żmije widziałam. Pełno, na całym łożu. To znak.
Czarnulka posmutniała.
– Już mnie nie chcesz?
– Chcę. Raczej inaczej powiem. Miłuje cię serce moje i rozkosz z tobą miałam, ale szły, byśmy w to dalej i dalej. Może czar kto na nas rzucił?
– Czar? Dlaczego?
– Nie wiem. Popatrz trzeźwo. Przyszłam do ciebie by twoje i swoje podniecenie ugasić. Stalkes nam złego nic nie uczynił. My same się nakręciłyśmy. Zamiast podniecenie ugasić, większą żądzę mamy. Nie mówię, że cię nie chcę. Całować delikatnie się możemy, dotykać. Tamto co chciałam, nie. Jaki mąż dla nas będzie atrakcyjny po tym? Wszystko można, ale nie wszystko jest dobre. Widziałam dzisiaj, jak mój ogier Stalkesa klacz krył. Jak kobieta nie umie zobaczyć granicy, to dalej pójdzie. Z dwoma, trzema, z ogierem. To złe.
Vessa się skuliła.
– Ta kobieta mu mówiła, to samo, tylko miałam wtedy wiosen jedenaście, to tego nie rozumiałam, lecz złe mi się to wydawało. Ona też mówiła, że ludzie robią orgie i wiele ich może to robić razem. Wybacz, że ci nie powiedziałam.
– Nic złego nie zrobiłaś. Winę na siebie biorę.
– Czyli żałujesz? – łzy na czarnym licu się pokazały.
– Nigdy niczego nie żałuję. Kocham cię w sercu i dla mnie piękna jesteś. Może kiedyś blisko będziemy, ale możemy się tylko delikatnie całować i dotykać. To też rozkoszne.
– A jak mężów poznamy, zapomnimy o sobie!
Teraz i Melogranin płakać zaczęła.
– Nie zapomnę cię nigdy, kochanie. Może nie szukajmy mężów i bądźmy razem?
– Jak? Jesteś królewną. Ojciec twój syna nie ma, ty będziesz królować, potem twoje dzieci. Syna może porodzisz.
– Ciężkie życie – jęknęła królewna. – Stalkes niewinny. Ja i tak bym go pokochała za to, jaki jest. Ty może inaczej byś zareagowała, gdybyś nie widziała, tego, co ma.
– Może.
– Vesso, nie smuć się dłużej – Melogranin łzy jej ustami zmyła.
Stały wtulone w siebie, mimo że gołe były, rozkoszy nie czuły, za to miłość większą.
Nie wiedziały, że decyzja Melogranin da możność Lami zadziałać. Wiedziała Córka Ognia, że czar paskudny Hegen na Melogranin rzucił, by Rementerowi zaszkodzić. Dziwny i bardzo fałszywy czar, w zasadzie żądze spełniający. Powodował, że kawałek po kawałku człowiek tracił kontrolę nad sobą i wchodził głębiej w coś mniej naturalnego. Nie wiedział Hegen, że czar ten na obie strony działa. Kiedy go rzucił na Melogranin i sam w jego macki się oddał. Nigdy by nie przypuszczał, że królewna czar zwycięży, chociaż pojęcia nie miał, co w owym czasie robiła. Ubrały się szybko. Szatynka delikatnie usta Vessy pocałowała i wyszła.
Melogranin zjadła obiad z rodzicami i Stalkesem. Wciąż jej się podobał, ale rozkosz z Vessą osłabiła zupełnie jej pożądanie do niego. On nie czuł niczego. Cieszył się, że jej wybaczył i sądził, że ona zrozumiała. Zaufani króla znaleźli rycerza, któremu podobała się Vessa i zanim noc zapadła pozwolili im rozmawiać. Byłej niewolnicy spodobała się Remles, a on po krótkiej z nią rozmowie pokochał ją w sercu. Rementer i Marisa poprosili Stalkesa, by swoim sposobem sprawdził młodego rycerza. Nie trwało to długo. Stalkes odkrył, że mężczyzna jest szczerego serca. Uczucie w piersi Vessy zaczęło rosnąć do swojego obrońcy, jednak w głębi serca rozkwita już u niej miłość do Melogranin. Królewna pierwszy raz osąd bruneta podważyła i sama z młodym gwardzistą porozmawiać postanowiła.
Królewna poszła do swojej sypialni. Po obmyciu ciała położyła się do łoża. Ponieważ noc ciepła była, nakryła się tylko cienkim prześcieradłem i cienkiej jedwabnej koszulce zasnęła.
Coś ją obudziło w środku nocy.
– Kto tu? – szepnęła.
Dziwne, bo nie czuła strachu, a powinna, bo z pewnością nikt z ludzi do jej komnaty wejść nie mógł, a jednak pewność miała, że jest tu ktoś.
– Nie boisz się, to dobrze, bo i nie masz czego.
Królewna poczuła lekki strach, a jej włoski na ciele stanęły.
– Kim jesteś? Nie widzę nikogo, a głos słyszę. Jesteś aniołem czy diabłem?
– Diabłem? Dlatego, że kochałaś się z Vessą?
– Skąd wiesz?
– Wiem.
Lamia ukazała się w swojej postaci.
– Kim jesteś i jak się tu znalazłaś? – Melogranin wiedziała, że jest bezcelowe wzywać straż.
Postać wyglądała jak podlotek. Może trzynastoletni. Miedziane włosy spadały na ramiona i płaski tors. Na Melogranin patrzyły najpiękniejsze oczy, jakie widziała.
– Kim jesteś? – powtórzyła królewna.
– Lamia.
– Lamia? Stalkes powtarzał twoje imię w śnie. Czy jemy, się też ukazałaś?
– Posłuchaj Melogranin. Posłuchaj uważnie. Będziesz wiedzieć, że widziałaś Lamię. Jest bezcelowe mówić o tym Stalkesowi, bo on mnie nie pamięta. Ja mu dałam moc i on mnie kocha. Widzisz, twoja kochanka, Vessa miała w tym rację. Dlatego nie mógł jej wziąć, dlatego między innymi z tobą się nie kochał. Jednak ważniejszym powodem jest to, że jest szlachetny. Wie, że jesteś zaręczona z Wilisem.
– Och! I co teraz będzie? Powiesz Wilisowi? To, co miałam z Vessą to... nie do końca byłam ja. Nie żałuję, ale co teraz będzie? Żaden chłop nam nie dogodzi, chyba że będzie miał, co Stalkes lub Gargares.
Lamia pogładziła jej włosy, Melogranin wiedziała, że ta osoba wygląda jak młodziutka dziewczynka, ale jest kimś innym.
– Człowiek ma wybór. Padłyście ofiarą czarów. Bardzo tajemnych, raczej wypełniających dzikie żądze. Gdyby nie to, twój kontakt z Vessa byłby delikatniejszy.
Melogranin odczuła, że przed tą istotą nic nie jest zakryte. Chciała rozmawiać ze Stalkesem by jej i Vessie pomógł, bo z jednej strony chciały tego, z drugiej uważały, że to było złe. Może nie to, że były blisko, jak to, co robiły.
– Czy ta część dlatego tak urosła? Jak teraz będę blisko z Willisem?
– Czy będziesz, to się zobaczy. Za to jest odpowiedzialny Hegen. Znalazł coś ukrytego jeszcze przez jego dziadka, to tajemna księga zaklęć. Uwolnię cię od tego, ale będziesz pamiętać Vesse i już zawsze czuć do niej coś specjalnego. Pamiętaj jednak, że masz w sobie możliwość wyboru.
Melogranin się zarumieniła.
– Wyglądasz jak kobieta, ale nie jesteś człowiekiem, jednak może rozumiesz kobiety.
– Tak kochanie, rozumiem, bo uczę się wszystkich waszych cech, bo chcę być dobrą żoną dla Stalkesa.
– Wiem, że to będzie wyglądać, że się tłumaczę i winę chce zwalić na niego, ale jest piękny, a gdy usłyszałam o jego intymności, przestałam się kontrolować. Z Vessa wchodziłyśmy głębiej i głębiej. Chciałabym być normalna. Możesz zdjąć to zaklęcie?
– Ono zniknie, jak Hegen umrze. – Lamia wiedziała, że Melogranin nie mówi całej prawdy.
To, co robiła z Vessą, bardzo ją podniecało i rozkosz sprawiało, chciała jedynie to kontrolować, a nie żeby tamto kontrolowała ją.
– Dlaczego ja?
– To zły człowiek. Walczył ze sobą czy woli być z Farencjo, czy mieć władzę i wybrał to drugie. Wybrał ciebie, bo wie, żeś najdroższa ojcu.
– Zabije go – powiedziała królewna z powagą.
– A jak zginiesz?
Lamia nie odwodziła jej od tego zamierzenia. Mogła pomagać, jak pomagała Stalkesowi. W pewien sposób podziwiała Melogranin. Jakaś jej kobieca część czuła atrakcyjność do królewny, podobnie jak odczuwała ją Vessa. Jednak Lamia w odróżnieniu od nich nie była człowiekiem i nie mogła zgrzeszyć. Ona była zbyt silna i grzech jej unikał. Znała przyszłość, choć nie tak doskonale, jak Bóg.
– Najwyżej zginę. Jestem królewną i ojciec nigdy mi nie pozwoli walczyć. Inni giną także. Nikt nie chce umierać, a rycerze nie mają wyboru. Maja rozkaz. To nie jest sprawiedliwe.
– Masz racje. Wy ludzie nie potraficie się wznieść na wyższy poziom miłości. To wasz problem. Czyń, co uważasz. Będziesz wszystko pamiętać, ale nikt ci nie uwierzy, nawet Stalkes. Ja już niedługo się objawię wszystkim. Nie martw się zbytnio. Jesteś dobrą osobą. Powiem ci jednak, co się stanie. Oczywiście wszystko zapomnisz. Tak jak Stalkes. Willis będzie chciał przyjechać. Napadną go ludzie Hagena i on umrze.
– Umrze! Nie może to być!
– Nie? Ludzie umierają, lecz jest tu Stalkes i go ożywi. Ja jestem Dzieckiem Ognia, ale dałam mu moc, by wszyscy łącznie z nim myśleli, że on nim jest.
Posłuchaj tego, co ciebie dotyczy. Wilisowi spodoba się Vessa tak jak tobie Stalkes. Ten, komu ją dacie, marzył o tobie. Jest zwykłym rycerzem i nigdy by cię nie mógł mieć. To dobry człowiek. Stanie się coś, ale tylko wasza czwórka będzie wiedzieć.
– A wojna? Będzie wojna?
– Zobaczysz.
– Hegen jest zły, sama powiedziałaś.
– Ja wiem i mój ojciec wie, ale my mamy swoje prawa. My nie ingerujemy w wasze sprawy, przynajmniej nie tak jak byście chcieli. Czasem zły staje się w końcu dobry, lecz dobry schodzi z prawej drogi i oddaje się złu. Dlaczego więc mielibyśmy zabijać kogoś, zanim zdoła się poprawić?
– Jeżeli Stalkes cię kocha i ty jego, dlaczego z nim nie jesteś?
– Nie możesz wiedzieć wszystkiego. Powiedziałam, nie trap się zbytnio.
Lamia podeszła i pocałowała Melogranin w usta, ale nie tak jak Stalkesa.
Zniknęła.
Królewna siedziała na łóżku i wszystko pamiętała, ale po chwili sen ją zmorzył i zasnęła.
Obudziła się rano i pamiętała jedno imię. Lamia.
*
Sejman odnalazł komnatę Stalkesa i zapukał do drzwi.
– Wejdż Semnanie – rzekł wiedziony przeczuciem.
– Witaj Stalkesie.
– Witaj Sejmanie.
– Nie sądziłam, że będzie mi dane poznać Dziecko Ognia.
– To już słyszałem. Jestem nim?
– O tak! Ja wojny nie powstrzymam, lecz ty to uczynisz.
– Rozmawiam z Rementerem i on jest szlachetny. Muszę do Hegena się udać.
– Hegen jest przewrotny. Uważaj. On nie waży na innych. O sobie ma wysokie mniemanie.
– Porozmawiam z nim.
– Będziesz wiedział co czynić. W jego zamku inne kłopoty będą mieli.
– To znaczy?
– Gargares jest poczciwy. Z powodów, o których ci nie powiem, odczarował postać.
– Nie rozumiem?
– Miał papugę i sądził, że to samiczka. Okazało się, że to zamieniony przez innego maga książę Locjus. Kto złamie czar drugiego maga, ma gwarantowane kłopoty.
– Czy tamten czarodziej jest silniejszy od ciebie?
– Może. Nie wiedziałem, że istnieje. Teraz kiedy cię poznałem, będę wracał do Gargaresa, by mu pomóc.
– Ja pojadę konno. Pojedź ze mną.
Sejman się uśmiechnął.
– My magowie możemy tylko wędrować. Gdyby chodziło o co innego, mógłbym lecieć na skrzydłach wiatru, a tak muszę iść. Dwa dni mi zajmie, może więcej, bo nie śpię w nocy jak ludzie.
– Sejmanie, mam prośbę. Córka króla Rementera, Melogranin chyba się we mnie zakochała. Nie możesz jej pomóc?
– W tych sprawach też nie możemy działać. Powiem ci tylko, że ona da radę. To silna i prawa osoba.
Czyli zrobi wszystko uczciwie w stosunku do Wilisa?
– Może nie wszystko i nie od razu. Nie chcę zaglądać w przyszłość, bo to nie wychodzi na dobre nikomu. Pamiętaj, że cię przestrzegłem przed Hegenem.
– Dziękuję Sejmanie.
Mag się pokłonił i wyszedł z komnaty. Użył czaru i znalazł się poza bramą. Ciemniało, więc nikt go nie dostrzegł z murów. Pomyślał tylko, że królową Marise pozna innym razem, jeśli taki się przydarzy. Czuł się zmęczony. Pomyślał, że już niedługo odejdzie. Teraz musi pomóc Gargeresowi, bo szczerze go miłował. Jak syna, którego nigdy nie miał.
*
Gargares zapukał do pokoju Hermesy.
– Och, to ty Gargaresie, nie jesteś z królową? Nie robisz jej zabiegów?
– Mogę wejść? Nie chcę mówić w drzwiach.
– Wejdź, proszę.
Mag wszedł i usiadł ciężko.
– Pójdziemy do ciebie? Lubię być w twojej komnacie.
– Hermeso!
Po sposobie mówienia i jego wyrazie twarzy królewna odczuła, że coś się stało.
– Mów – powiedziała, ale czuła jakby siły od niej odeszły.
– Zgrzeszyłem.
– Mów – powtórzyła głucho.
Gargares powiedział w skrócie, co się stało. Blondynka patrzyła na niego długo i milczała.
– Kocham cię tak samo, ale jest mi przykro. Czułam, że tak będzie. Wybaczam ci, bo się przyznałeś i w końcu zrobiłeś, co trzeba. Musimy iść do ciebie.
– Kochanie, oni tam... no wiesz.
– Nic mnie to nie obchodzi. Matce muszę swoje powiedzieć. Jej spragnione pieszczot ciało zrobiło z niej... no nie powiem, bo to moja matka.
Gargares czuł, że Hermesa aż się gotuje w środku.
– Nie zobisz jej nic?
– To jeszcze się zobaczy. Wracając, do Locjusa w końcu musi wyjść z twojej komnaty. Musimy powiedzieć ojcu.
– Chcesz mu powiedzieć, że oni...
– Och, nie Gargaresie – pogładziła go po policzku – tego nie zrobię. Wiesz, co by wtedy było. Kazałby zabić i ją i jego. Zacząłby węszyć. Niczego mu nie powiem.
Tymczasem Locjus i Amisa nadal zażywali rozkoszy. Dupka jej królewskiej mości była nieco obolała, ale powoli ten dyskomfort przechodził, więc pomyślała, że jutro powtórzy te pieszczoty. Siedziała nabita na organ Locjusa i sama się poruszała. Odwrócona plecami do niego, a on dotykał jej piersi jedną dłonią. Druga lizała Amisa, będąc blisko kolejnego szczytu. Gargares otworzyła drzwi i wszedł z królewną.
– Co to ma znaczyć! – Amisa była mocno zaskoczona i nie wiedziała, czy ma zasłaniać łono, czy piersi.
– Kontynuujcie, miło popatrzeć – powiedziała Hermesa.
Królowa nadal była nadziana na organ Lucjusa, ale zastygła w bezruchu.
– Córko, nie powinnaś patrzeć. Nie uchodzi.
– O tak? A uchodzi gwałcić Gargaresa? Rozumiem go, bo któż by się oparł pokusom. Może chcesz ich obu naraz, co?
– No wiesz! Zabraniam ci mówić tak do królowej! Poza tym jestem twoją matką!
– Zabraniasz? Odpowiedz. Jednorazowa oferta.
Królowa spojrzała na Gargaresa, ale jego mina nie wskazywała, że ta propozycja mu pasuje.
– Tak tylko mówisz. Może bym i chciała. Łatwo ci mówić. Masz Gargaresa. Kocha cię, to wiem i dlatego jest mi przykro, że tak zrobiłam – wstała i poszukała wzrokiem sukni.
Hermesa dostrzegła ją wcześniej i zabrała.
– Wstydzisz się? – spojrzała na Locjusa.
– Wybacz pani.
Książę zasłonił wciąż nieco nabrzmiałą intymność.
– Gargaresie, użyczysz mi szaty? Wiesz, że odziany byłem w pióra – wskazał wzrokiem zielone pióra leżące na podłodze.
– Coś znajdę – mag poszedł do komody i wyjął purpurową suknię w zielone kropki.
Podał Locjusowi, a ten się odziała. Amisa stała goła i zasłaniała łono jedną ręką a piersi drugą.
– Zlituj się córeczko i daj mi suknię.
– Odpowiedz na pytanie.
– Dobrze, chciałbym. Jestem spragniona. Myślałam, że Gargares ugasi ten ogień. Teraz Locjus go tylko wzmógł.
– Czyli to moja wina, pani? – książę okazał zdziwienie.
– Ja się nie piszę – Gargares odzyskał mowę.
– Jeszcze porozmawiamy, matko – rzuciła jej suknię.
Królowa Amisa szybko się ubrała.
– To ja już pójdę – rzekła i zaczęła się kierować ku drzwiom.
– Zostawiasz mnie mamusiu? Z dwoma mężczyznami? Wiesz, co może się stać?
Amisa spojrzała na nią, potem na Gargaresa i w końcu na Locjusa.
– Nie zrobią tego!
– Nie? A jak poproszę? Skąd wiesz! Siadaj na tyłku i nie pójdziesz, dopóki nie powiem.
Dziwne, ale Amisa posłuchała. Widocznie ciężar win ją do tego zmusił.
– Musimy coś postanowić. Po pierwsze musimy powiedzieć, co się stało.
– Ależ... – Locjus nie wytrzymał.
– Cicho. Nie powiem ojcu, że coś z matką robiłeś. Nic o tych sprawach. Powiem, że przypomniałeś, sobie kim jesteś i Gargares cię odczarował. To na początek. Strzeż się Hegena, bo ojciec jest cwany i chytry. Czy twoje państwo jest silne?
– Nie. Jest małe. Czwartą część ziem, jak wasze posiada.
– To zawsze coś. Jak znam ojca, będzie cię chciał zjednać do wojny przeciw Rementerowi Wielkiemu. Nie daj się zwieść.
– Nawet nie wiem, kto tam rządzi.
– Kto ma rządzić, pewnie twój wnuczek lub prawnuczek.
– Jak mi uwierzą?
– Z pewnością zostały jakieś twoje portrety. Podasz, co wiesz o przodkach, jakieś tajemnice. Z pewnością uwierzą.
– Nie zapominaj Hermeso, że mag tu przybędzie.
– Zostawcie to mnie. Może mu złość po stu latach przeszła i odpuści.
– Nie był taki zły – wspomniał Locjus.
– Dobrze, to idziemy. Chcesz Gargaresie iść z nami?
– Chyba muszę.
– Co ja powiem? – zapytała Amisa.
– Powiesz, że byłaś ze mną. Bo to prawda. Ojciec nie będzie dociekał. Nie widziałaś wielu z zamku, kiedy tu szłaś?
– Może jednego czy dwóch.
– No widzisz. Możemy iść wszyscy.
Po chwili poszli prosto do króla. Ten właśnie jadł obiad.
– O, właśnie myślałem, gdzie jesteście – spojrzał na Locjusa – A to kto?
– Dlatego do ciebie przybywamy, najjaśniejszy panie – zaczął mag.
– To, Locjus, tatusiu – Hermesa się ładnie uśmiechnęła.
– Locjus? Był księciem i królem sto lat temu w sąsiednim państewku, Lortanni – Hegen się roześmiał.
– Ten właśnie – książę się pokłonił.
– Dość żartów! Straże!
– Tatusiu, daj wytłumaczyć – blondynka nie rezygnowała.
– Co wytłumaczyć! Robicie sobie żarty z króla?
– Panie – rzekł Gargares – Locjus został zamieniony w moją papugę, Zelde. Odzyskał pamięć, powiedział, kim jest i go odczarowałem. Mamy kłopot, bo czarodziej Kargelus tu przybędzie. Nikt nie lubi, jak się łamie jego zaklęcie.
Hegen odesłał straż i chciał posłuchać. Kiedy Gargares skończył, rzekł.
– Pomogę ci Locjusu, a ty pomożesz mnie. Pojadę z tobą z małą grupą wojska i upewnię się, że z powrotem obejmiesz władzę.
– A jeśli prawnuczek nie będzie chciał oddać władzy po dobroci?
– Mam większe wojsko. Jeżeli chcę wojny ze mną, to będzie ją miał.
– No dobrze, a co chcesz w zamian, królu.
– Powiem ci po drodze. Teraz każę ci podać szaty właściwe dla twojej pozycji i zjesz ze mną obiad.
– Dzięki ci szlachetny Hegenie. Gargares, twoja żona, królowa Amisa i wasza córka, królewna Hermesa wspomnieli mi o twojej mądrości i szczodrości. Wcale się nie mylili. Chętnie z tobą zjem, panie.
Król działał szybko. Posłał po szaty i nakazał przynieść złote talerze dla Locjusa.
– Chcesz zjeść z nami, Amiso? – spojrzał na nią beznamiętnie.
– Chętnie, mój panie.
– W takim razie wszyscy zostańcie. W końcu jest co świętować.
Król już zjadł, ale nigdy nie jadł do syta, dlatego mógł im towarzyszyć.
– Lubisz Locjusu muzykę?
– Dawno nie słuchałem – odrzekł – w ludzkim ciele, rzecz jasna.
– Grajków wołać – rzekł król.
Po chwili grać zaczęli.
– Panie, a któż to taki? – wskazał na pazia.
– To nadworny tancerz, Farencjo.
– Ma budowę jak młoda dziewczyna.
– Tak, to prawda. Tańczy jak motyl, jakby nic nie ważył.
– Farencjo, zatańcz dla nas.
– Panie – baletmistrz skłonił głowę przed królewską rodziną, magiem i gościem.
Spojrzał na nich. Hermesa widziała go wiele razy, ale nigdy mu się specjalnie nie przyglądała. Był pewnie w jej wieku. Oczy miał duże, o szarym kolorze z odrobiną błękitu. Włosy miał ciemne, prawie czarne. Nie mogła powiedzieć, że jest przystojny, bo miał rysy kobiece. Uznała, że jest ładny. Przyszedł jej pomysł, ale sama się go wystraszyła. Chciała z nim porozmawiać. Poznać go. Dziwiła się, że mężczyzna może to robić z drugim. Miała jednak odwagę i postanowiła porozmawiać. Czekała na właściwą okazję.
Farencjo zaczął tańczyć. Miał kolorowy kaftan, który wyglądał jak skrzydła motyla: Pazia królowej. Nogi miał smukłe, ale umięśnione. Zamiast spodni miał krótkie szorty, a te zakończono falbankami. Zamiast butów lub sandałów miał coś jak skórzane skarpety, ale Hermesa nie mogła dobrze dostrzec, bo paź szybko przebierał nogami. Skakał wysoko, a jeżeli stał, to jedną lub drugą nogę zadzierał wysoko, czasem stał na palcach jednej, a drugą trzymał prawie przy piersi, wyciągniętą prosto w górę.
Kiedy skończył, wszyscy bili brawo. Tylko Amisa robiła to jakby z musu.
Farencio ukłonił się nisko i odszedł.
Podano pieczone bażanty w winie. Przepiórki w sosie grzybowym i klopsy w sosie pomidorowym. Na stole pokazały się świeże i gotowane jarzyny a na deser dano owoce i piekarz przyniósł tort ze świeżymi truskawkami i kremem z bitej śmietany. Osłodzono go lekko miodem, a z truskawkami smakował wybornie.
– Co za rarytasy – odrzekł Locjus – nie pamiętałem, jak smakuje jedzenie dla ludzi.
– Dostaniesz specjalną komnatę. Wyśpij się dobrze, bo jutro wyruszymy.
Amisa spojrzała krótko na męża i księcia Lortanni.
– Już tak ci śpieszno, mężu? Pozwól się nacieszyć księciu Locjusowi, że jest w końcu człowiekiem.
– Zdąży się nacieszyć. Czasy złe. Musimy się zbroić i sojuszników szukać przed najeźdźcą, Rementerem. Niechybnie zemste szykuje za swoją sromotną porażkę. Dlatego spieszyć się muszę, by więcej sojuszników zebrać. Pewnie ten łotr będzie chciał pomoc od innego króla. Po to przecież Wilisowi swoją córkę obiecał, by w unię z królem tamtych ziem wejść.
– Podobno Melogranin piękna i dobra w walce. Niestety ja tylko na koniu jeździć umiem – spojrzała wymownie na Gargaresa.
– Przecież nie umiesz, co pleciesz córeczko – rzekł Hegen.
– Och, powiedziałam, że umiem? Co za pomyłka. Chciałam powiedzieć, że chciałbym umieć. Za to pewnie więcej wiem o świecie niż Melogranin. Szkoda, że w wojnie z królem Rementerem jesteś tatku, bo chętnie bym ją poznała.
– Jak go pokonam, to ją poznasz. Będziesz mogła ją w lochach odwiedzać.
– Co mówisz ojcze! – Gargares a Amisa z pewnością czuli, że królewna się nie opanuje – to z Rementerem wojujesz, co ci jego córka winna! Jej matkę, królową Marisie, też uwięzisz, o ile wygrasz?
– Wiem, że nawet we własnym pałacu nie wierzą we mnie. Sądzicie, że silniejszy zamek mi zniszczy i mnie do lochów wtrąci – odezwał się zły Hegen.
– Tatku, czy nie lepiej pokój zawrzeć? Po co ludzie mają ginąć?
– Nie będę ci tłumaczył córko, spraw męskich. Powiedziałem Sejmanowi i wam mówię. Rementer nie najedzie mnie powtórnie, wojny nie będzie.
– Och, to dobrze. Wprawdzie na koniu nie umiem jeździć, ale w karocy sama pojadę i sama z nim porozmawiam, by zaniechał.
Wszyscy na Hermesę spojrzeli zdziwieni.
– Sama chcesz jechać? – król nie mógł zdziwienia pohamować.
– No może Gargaresa wezmę. Podobno dobrą uczennicą jestem. Może mnie pouczy co mówić, a czego nie. Nie masz tatku mądrzejszego w królestwie niż mój nauczyciel.
– Bardziej go tu bym potrzebował. A właśnie, Gargaresie. Wspomniałeś mi o nowych wynalazkach. Jak idą?
– Panie mój. To trudniejsze niż sądziłem. Miałem w głowie projekt specjalnego prochu, co wybucha i spustoszenie czyni, ale kilkanaście prób niepowodzeniem się skończyło. Próbuję nadal.
– To się staraj. Mam wojska dość, ale nie wiem, ile ten szubrawiec ze sobą przyprowadzi. Naszych zginęło więcej niż ich. Dobrze, że mam szpiegów sprytnych co mi donieśli, że szykują się na mój zamek. Gdybym wojska nie sprowadził na czas, nie rozmawialibyśmy teraz.
– Nie wierzę, że Rementer by mnie i mamusię do lochów wsadził – oczy Hermesy paliły się jasno.
– Boś głupia córeczko. Sądzisz, że wszyscy jak ty są? Ludzie gwałcą, mordują, tortury zadają. Nic o tym nie wiesz i głupstwa przy stole wygadujesz.
Hermesa wstała, aż krzesło wywróciła, odwróciła się na pięcie i odeszła.
Cisza nad stołem panowała.
– Nie powinieneś tak mówić, mężu. To dziewczę młode. Głupia nie jest, to wiem – rzekła Amisa.
Hagen po brodzie się podrapał i na Amisę spojrzał.
– Porozmawiam z nią. Wzburzyłem się, bo sytuacja trudna. Może i masz rację, królowo – wstał i pokłon wszystkim złożył i za córką się oddalił.
Amisa na Gargaresa i Locjusa spojrzał.
– I co teraz? Pojedziesz z nim, Locjusu?
– A mam wybór?
– Może i Hermesa ma rację. Nie sądziłem, że taka odważna.
– Może i jest głupiutka trochę – powiedziała ciszej królowa – jak w złotej klatce tu żyje. Poucz ją Gargaresie o świecie, jaki jest, ale zrób to delikatniej niż Hegen.
Gargares, jak i Locjus pomyśleli, że królowa nie powiedziała mąż lub król, a tylko użyła imienia.
Hagen do komnaty córki zapukał.
– Kto tam? – cicho zapytała.
– Ojciec. Otwórz, kochanie.
Hermesa po chwili drzwi otworzyła.
Król na córkę popatrzył.
– Wybacz mi, proszę. Uniosłem się niepotrzebnie.
Spojrzała na niego. Nadal go kochała, w końcu ją spłodził i nigdy do dzisiaj tak się nie odezwał.
Podbiegła do niego i objęła go czule.
– Zrobiłeś mi przykrość ojcze. Może i nie znam się na sprawach wojny i mało wiem o świecie, ale głupia nie jestem.
– Wiem, kochanie. Wybacz.
– Przeprosiny przyjmuję. A co z nimi? Gargaresem i Locjusem i mamusią?
– Co z nimi? – zdziwi się król.
– Nie żądam od ciebie tato, być powtórzył swoje słowa ze mną, ale możesz im powiedzieć, co mi.
– Już to zrobiłem. Powiedziałem, że idę cię przeprosić. Coś więcej żądasz? – rzekł, ale bez złości.
– Siadaj tatku – wskazała łoże.
W ułamku chwili pomyślała, że zamiast z tancerzem, ojca wprost spyta. Ryzykowała wiele, lecz naprawdę odważna była.
Usiadł, wcale się nie spodziewając, co mu powie.
– Co się stało córko?
– Wiem, że to nie moja sprawa, ale nie myślę udawać przed tobą. Nie wiń matki, bo ona nigdy mi by nie kazała rozmawiać o tym z tobą. Cały zamek wie o tobie i Farencjo. Tylko udają, że nie wiedzą. Czemu mamę zostawiłaś dla niego? Ona cierpi na tym.
Krew odpłynłęa z twarzy Hegena, pięści zacisnął.
– Kto ci to powiedział!
Hermesa nie lubiła kłamać. W mig dostrzegła, że dotknęła bardzo czułego punktu u ojca. Co miała powiedzieć? Że od matki usłyszała? Od Gargaresa? Wiedział, że jego gniew by na nich spadł.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.