Wstałam bardzo wcześnie. Kochałam oglądać wschody i zachody słońca. Cały czas myślałam o swoim małżeństwie i o tym, co będzie dalej. Nie wiedziałam jak mam zinterpretować zachowanie mojego męża. Zastanawiałam się, czy on teraz nie leży w moim małżeńskim łóżku z jakąś swoją koleżanką z pracy. Od razu pomyślałam o przystojniaku z domku obok. Musiałam przyznać sama przed sobą, że miałam na niego ochotę.
Po śniadaniu siedziałam na tarasie i obserwowałam jak mężczyzna około sześćdziesiątki i dużo młodsza dziewczyna szykują się na jakąś wycieczkę po okolicy. Domyśliłam się, że są kochankami, po tym, jak się zachowywali. Na ojca i córkę to raczej nie wyglądało. Kiedy tylko ruszyli, z domku obok wyszedł Robert. Szybkim krokiem wsiadł do swojego samochodu i ruszył w stronę bramy ośrodka. Zwróciłam uwagę na wielką torbę, jaką w pośpiechu wrzucił na tylne siedzenie swojego auta.
Dzień minął mi szybko. Spędziłam go na opalaniu się i zabawie z moim synkiem. Chciałam, by pomimo numeru, jaki wykręcił jego ojciec, mały zapamiętał dobrze te wakacje. Czułam się samotna. Widziałam, jak wokoło chodziły trzymające się za ręce pary, a ja byłam sama. Liczyłam, że nawiąże tu jakąś nową znajomość, ale Roberta nie było cały dzień. Wieczorem pojawił się bogaty sześćdziesięciolatek i jego o połowę młodsza dziewczyna. Widać było, że spędzili miło dzień. Jakiś czas po nich pod swój domek podjechał Robert. Wyglądał na poirytowanego. Upust swoim emocjom dał, mocno trzaskając drzwiami swojego auta. Myślałam, nawet żeby pójść do niego z zapoznawczą wizytą, ale raczej nie miał na to ochoty. Spojrzał dziwnie na mój domek jakby ze złością i pretensją w oczach. Nie wiedziałam jak mam to zinterpretować.
Położyłam się spać. Już zasypiałam, kiedy nagle usłyszałam szum i szelest. Założyłam szlafrok i wyszłam przed domek. Pod drzewem obok mojego domku leżał na ziemi wijący się z bólu Robert.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nie chcesz wiedzieć, uwierz mi — powiedział, łapiąc się za kostkę.
- Chyba jest zwichnięta.
Katem oka zauważyłam, jak Robert spogląda raz po raz na swoją nogę i na mój biust, który było widać spod szlafroka. Nie miałam zamiaru go za to karcić, jeżeli tylko mój widok miał w jakimś stopniu złagodzić jego ból.
- Zawiozę cię do szpitala — powiedziałam.
- Nie trzeba, to pewnie nic groźnego.
- Jasne, noga jest zwichnięta i trzeba się tym profesjonalnie zająć, bo potem w przyszłości możesz mieć poważne problemy.
Pomogłam mu się podnieść, i zaprowadziłam go do mojego auta.
- Bardzo cię proszę, tam powinna być gdzieś jeszcze moja torba. Przynieś mi ją.
Odnalazłam jego torbę i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jest dość ciężka. Ważyła może siedem kilogramów. Ubierając się w domu, zastanawiałam się, co w niej było i jak doszło do tego, że Robert w środku nocy chciał wyjść na drzewo. To, że z niego spadł, nie ulegało wątpliwości.
Droga do szpitala minęła szybko, a Robert nie krył złości na samego siebie i na ból jaki go rozdzierał.
Od razu skierowano go na rentgen, na którego wynik czekaliśmy w szpitalnej poczekalni.
- Może mi wyjaśnisz, chociaż jak do tego doszło. Wiem, że słabo się znamy, ale...
- Chciałem wyjść na drzewo.
Wypiłam solidny łyk kawy ze szpitalnego automatu. Zapach nie powalał, ale smak był całkiem niezły.
- A powiesz mi, chociaż w jakim celu?
- Ale to musi zostać między nami.
- Nie ma problemu — zapewniłam go.
Robert oparł tył głowy o siedzenie i zamknął oczy.
- Jestem detektywem — oznajmił, a ja otworzyłam lekko usta ze zdziwienia.
Nie skomentowałam tego, co powiedział. Dopiero teraz wszystko zaczęło mi się układać.
- Obserwujesz tę parę z domku naprzeciwko mnie?
- Tak, żona tego faceta chce dowodów na to, że oni razem się bzykają — powiedział to bez żadnego skrępowania i ogródek.
- Nieźle — skomentowałam.
- Dziś byli w mieście. Cały dzień jeździłem za nimi i ich obserwowałem. Zachowywali się, jakby byli obcy. Żadnego pocałunku, nic! Jedynym sposobem na udowodnienie ich relacji, jest zrobienie zdjęcia, jak uprawiają seks w wynajętym domku nad jeziorem. Tylko że to nie jest tak jak na filmach, że włamujesz się, montujesz kamerkę, a potem oglądasz na tablecie. Żeby to miało jakakolwiek wartość dla sądu, musi być zrobione z poszanowaniem prawa.
- Zdjęcie z drzewa się kwalifikuje?
- Tak, bo nie naruszam ich prywatnego terenu, czy tam miru, jak wolisz.
- Z mojego domku jest idealny widok na ich.
- Wiem i dlatego chciałem się tam nawet przenieść, ale właścicielka kempingu się nie zgodziła. Zaczęła zadawać pytania, a jej nie mogłem wtajemniczyć w tło sprawy.
- No tak rozumiem.
Pielęgniarka przyniosła wynik, a Robert udał się z nim do gabinetu. Wyszedł po kilkudziesięciu minutach z zabandażowaną nogą.
- No to teraz już po wszystkim. Nie dość, że wywalą mnie z roboty, to jeszcze noga będzie mnie napieprzać długie tygodnie.
Nie skomentowałam jego narzekania, tylko wzięłam go pod ramie i zaprowadziłam do samochodu.
- Mogę ci jakoś pomóc z tym twoim śledztwem? - zapytałam, kiedy opuszczaliśmy teren szpitala.
- Raczej nie. Dowody muszą być dostarczone przez licencjonowanego detektywa. Poza tym jesteś na wakacjach.
- No przecież ty się pod tymi dowodami podpiszesz. Dla mnie taka przygoda na wakacjach to tylko dodatkowa atrakcja. Przynajmniej popatrzę sobie, jak inni się pieprzą, skoro sama nie mam z kim...
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, jak to zabrzmiało i co musiał sobie pomyśleć Robert. Druga gafa w ciągu kilku dni.
- Jesteś samotną matką? -zapytał.
- Nie, ale chyba niedługo zostanę — opowiedziałam enigmatycznie. Skoro był detektywem, miał do czynienia z takimi sprawami to liczyłam na to, że się domyśli.
Dojechaliśmy na miejsce. Pomogłam mu wysiąść i zaprowadziłam go do jego domku. Potem przyniosłam jego torbę.
- W środku jest aparat, prawda? - zapytałam.
- Tak potwierdził i zachęcającym ruchem ręką pozwolił mi otworzyć.
Czarny NIKON robił wrażenie. Miał ogromną ilość przycisków i długi na trzydzieści centymetrów obiektyw. Niczym nie przypominał naszego starego OLYMPUSA. Musiał kosztować majątek.
- Napijesz się kawy? - zaproponował, a ja nie miałam najmniejszego zamiaru odmawiać.
- Dlaczego przyjechałaś sama? - zapytał, kiedy usiedliśmy przy stole.
Opowiedziałam mu, co się wydarzyło kilka dni temu, w dniu naszego wyjazdu. Zadał kilka krótkich pytań o moje małżeństwo.
- Kochasz go? - zapytał niespodziewanie.
- Tak — odpowiedziałam, choć z lekką nutką niepewności. Kiedy ją wychwyciłam przeraziłam się.
Robert spojrzał na mnie wymownie, jakby dając mi do zrozumienia, że chyba powinnam przemyśleć swoje życie.
Przez kilka następnych godzin rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Sama nie wiem, kiedy na dworze zrobiło się jasno. W trakcie naszej rozmowy ustaliliśmy, że Robert będzie leżał i leczył swoją kostkę, a ja postaram się z mojego domku zrobić kilka zdjęć, które będą dowodem w sprawie, jaką prowadzi.
W zamian za to Robert miał mi się solidnie odwdzięczyć i nie mam na myśli żadnych pieniędzy....
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
eksperymentujacy
Niezłe tylko popraw nagłą zamianę Roberta w Radka, i postarzenie faceta o 40 lat