Wakacje 1

Wakacje 1I tak połowy z tych rzeczy najprawdopodobniej w ogóle nie będę używała, ale zabrać trzeba. Typowa kobieca logika, że lepiej mieć na zapas. Na szczęście moja walizka domknęła się bez problemu. Bartusia spakowałam wcześniej, wiadomo matka zawsze najpierw myśli o dziecku, a dopiero potem o sobie. Mój mąż Darek miał przyjechać za chwilę z pracy i sam miał się spakować. Zresztą on za wiele do życia nie potrzebuje. Czekałam na ten dzień od dawna. Wspólne wakacje były tym, czego wszyscy potrzebowaliśmy. Darek przez ostatnie miesiące pracował cały czas do późna. Widywałam go tylko chwilę rano i chwilę wieczorem. W weekendy był tak zmęczony, że prawie całe przesypiał. Nasz synek zaczynał za nim tęsknić, jakby tata był gdzieś daleko. On był z nami, ale jakby go nie było.
Nasze małżeństwo także bardzo ucierpiało na tym jego pracoholizmie. Oddaliliśmy się od siebie, a o sprawach związanych z sypialnią nawet nie chce wspominać. Miałam nadzieje, że dwa tygodnie spędzone nad jednym z mazurskich jezior pozwolą nam nadrobić pewne zaległości.
- Witaj kochanie — powiedział Darek, kiedy tylko przekroczył próg.
- No część. Jak tam? Gotowy na urlop? Musisz się tylko szybko spakować, bo ja nie wiedziałam, co chcesz zabrać i możemy ruszać. Szybciej pojedziemy, to szybciej dojedziemy.
Mina mojego męża nie zwiastowała niczego dobrego, a już na pewno nie radości z wyjazdu z rodziną.
- Kochanie, nie mogę z wami jechać.
- Że co, bo chyba czegoś nie zrozumiałam.
- Wiesz, jak jest. Domykamy ostatni etap budowy i muszę być na miejscu. Nikt inny nie może wsiąść za to odpowiedzialności.
- Ale Darek do cholery jasnej! Jak możesz? Czy dla ciebie praca jest ważniejszą od rodziny? Czekaliśmy na te wakacje cały rok.
- Wiem, ale ktoś musi na to wszystko zarabiać — powiedział, po czym urwał w połowie, jakby szybko się zmitygował, że w ten sposób może doprowadzić do kłótni.
- Acha! Rozumiem. Czyli ja nic nie robię! - powiedziałam mocno zdenerwowana.
- Wiesz, że nie to miałem na myśli, ale zrozum, że nie mogę teraz wyjechać i koniec.
Poszłam do pokoju Bartusia. Nasz synek spał. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się, jak powiem mu, że wakacje, o których marzył, jednak nie dojdą do skutku. Nie wyobrażałam sobie tej rozmowy. Doszłam do wniosku, że pojedziemy na nie sami, skoro jego ojciec nie potrafi wygospodarować dla żony i synka dwóch tygodni spośród pięćdziesięciu dwóch w całym roku.
- Jedziemy sami — powiedziałam do Darka, znosząc walizkę.
Mój mąż nie protestował. Kiwnął głową tak, jakby był zadowolony z takiego obrotu spraw. Dało mi to do myślenia, ale nie chciałam zaogniać sytuacji. Chciał pomóc mi z walizką, ale nie pozwoliłam mu na to. Wykorzystałam to, że Bartuś śpi i nie będzie pytał o to, dlaczego tata z nami nie jedzie. Na miejscu na pewno będzie mi łatwiej wytłumaczyć ten fakt, kiedy chłopak będzie pod wrażeniem miejsca.
Droga przede mną była długa, a ja nie byłam przyzwyczajona do nocnej jazdy. Dałam sobie rade i około szóstej rano byłam już blisko miejsca.
Kilkaset metrów przed kempingiem zauważyłam biegacza. Wysoki brunet, bardzo dobrze zbudowany. Widać było, że miał kondycje i, że często uczęszcza na siłownie. Podobał mi się. To było takie klasyczne ciacho. Złapałam się na tym, że przecież nie powinnam oglądać się za innymi facetami. Mam męża a na tylnym siedzeniu siedziało w foteliku moje dziecko. Najwyraźniej moja podświadomość wiedziała lepiej czego mi potrzeba. Przystojniak biegł z bramy kempingu i byłam pewna, że jeszcze go tam spotkam.
Wynajęty domek był bardzo miły. Bartuś tak jak sadziłam, popłakał się na początku, że taty z nami nie ma, ale wytłumaczyłam mu, że dorośli czasem, tak muszą. Mnie samej także zrobiło się smutno, kiedy zobaczyłam wielkie małżeńskie łóżko. Chwile potem po raz kolejny popadłam w nostalgię, kiedy wyjmowałam komplet bielizny, jaki kupiłam sobie specjalnie na ten wyjazd. Liczyłam, że nadrobimy zaległości w łóżku, ale niestety nic z tego nie wyszło.
Położyłam się i zaczęłam marzyć o tym, że kocham się z zobaczonym godzinę temu przystojniakiem. Mój organizm zareagował tak, jak powinien. Od razu zrobiło mi się przyjemnie.
Odespałam podróż i zabrałam Bartusia nad jezioro. Spędziliśmy tam cały dzień. Okolica była bardzo przyjemna.
- I jak wrażenia? Podoba się? - usłyszałam za plecami, kiedy pakowałam zabawki synka.
Zdębiałam. Przede mną stał on. Wysoki brunet, jakiego widziałam dzisiaj rano. Z bliska był jeszcze bardziej przystojny.
- A tak, bardzo — powiedziałam grzecznie i z uśmiechem na twarzy.
Widziałam, jak lustruje moją sukienkę. Była zwiewna i mógł zobaczyć więcej, niż normalnie bym chciała, ale w tym wypadku nie stanowiło to dla mnie problemu.
- Robert Kozłowski — przedstawił się.
- Agnieszka Chmielarz.
-Jesteśmy sąsiadami, mieszkam w domku obok.
- A to miło mieć takiego przystojnego sąsiada — powiedziałam, po czym szybko zorientowałam się, jak głupio do zabrzmiało. Ruszyłam przed siebie, chcąc jak najszybciej zapaść się pod ziemię.
Wieczorem Bartuś zasnął szybko, a ja wyszłam na niewielki taras naszego domku. Obok faktycznie zobaczyłam jego. Udawałam, że go nie widzę, i czekałam na to, aż pojawi się jego żona, czy partnerka. Wszystko wskazywało na to, że jest tutaj sam, podobnie jak ja. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Myśl o nim, nie dała mi długo zasnąć. Do rana zastanawiałam się, czy mam moralne prawo wdać się w wakacyjny romans, skoro mąż traktuje mnie tak, jak mnie traktuje. Ta opcja miała wiele „za”, jak i „przeciw”, ale ostatecznie postanowiłam z decyzją zdać się na los. Mimo wszystko, gdyby tylko chciał, na pewno nie będę się opierała.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik izabela

    Mam tylko że mnie nigdy nie spotka taka sytuacja bym musiała zmieniać plany  urlopowe.

    16 sie 2021