Śnieżka

ŚnieżkaJej obecność w tamtym miejscu była nierzeczywista. Młoda, bardzo szczupła, z wielkimi, niebieskimi oczami i burzą czarnych loków. Ubrana w klasyczną czarną sukienkę ładnie opinającą ciało, ale nie odkrywającą zbyt wiele. Siedziała w fotelu i paliła papierosa jakby zupełnie w oderwaniu od zimnej piwnicy, kilograma koksu na stoliku i siedmiu dilerów rozliczających tygodniowe zyski. Wydawała się pochodzić z innej bajki. Adam nie mógł uwierzyć, że to właśnie ona za wszystko odpowiada… a może po prostu nie chciał uznać prawdy? Ta dziewczyna była taka krucha i delikatna, że nie mógł pozwolić, by więzienie ją zniszczyło. Dzień przed nalotem umieścił ją na kwaterze, pocałował w policzek i obiecał, że wszystkim się zajmie. Następnego popołudnia, już w mundurze, razem z oddziałem z wydziału antynarkotykowego aresztowali siedmiu dilerów kokainy, którzy przez ostatnie dwa lata rządzili wrocławskim rynkiem narkotykowym. Zakuwał w kajdanki ludzi, z którymi jeszcze tydzień temu pił piwo i którzy nawet przez moment nie podejrzewali, że mają policyjnego szpicla w drużynie.  

Teraz patrzył zza weneckiego lustra, jak dwóch funkcjonariuszy przesłuchuje aresztowanych. Na stole leżały dwa zdjęcia czarnowłosej kobiety.  
– Karolina Szymanowska – odezwał się policjant i podniósł jedną z fotografii. – Wasza szefowa. Gdzie ona jest?  
– A ja pytam, gdzie mój adwokat?  
Mężczyzna odchylił się na krześle.  
– Adwokat ci niewiele pomoże. A wydanie Szymanowskiej… tu już coś możemy zdziałać.  
Podejrzany uśmiechnął się tylko i pokręcił przecząco głową. Adam był pewien, że żaden z ekipy nie piśnie nawet słowa o Karolinie. Otaczali ją niemal boską czcią, chronili i kochali. Zebrała tych zagubionych w życiu chłopców i stworzyła rodzinę, której im brakowało.  
– Dobrze się spisałeś – powiedział komendant i poklepał Adama po ramieniu. – A tę sukę jeszcze dorwiemy.  
Po godzinie przesłuchanie przerwano.

***

Karolina siedziała w kącie, z dala od okien. Mieszkanie było jeszcze niegotowe. Poza materacem w pokoju znajdowała się tu mała, turystyczna lodówka, a drzwi po prawej prowadziły do naprędce wykończonej łazienki. Zawsze miała jasną skórę, ale teraz, gdy mijały kolejne miesiące bez słońca, cera stała się biała jak proszek, który niegdyś sprzedawała. Często zastanawiała się, gdzie popełniła błąd – wydawało jej się, że może ufać Adamowi. Był taki podobny do reszty: zagubiony, niepewny, pragnącym bliskości i przynależności do grupy. Lubiła go, naprawdę. A teraz poza policją na głowie siedziała jej konkurencja, która już usłyszała o aresztowaniach i teraz próbowali przejąć teren. Karolina czuła, że traci budowane przez ostatnie lata poczucie bezpieczeństwa, a wrogowie, których przez ten czas narobiło się całkiem sporo, mogą niebawem zapukać do drzwi. Dlatego ukrywała się jak szczur, siedziała w tej norze bez kontaktu ze światem. Zresztą Adam powtarzał, że to dla niej najlepsze, że musi wytrzymać jeszcze chwilę. Każda policyjna syrena sprawiała, że całe jej ciało spinało się, a w głowie galopowały myśli, czy to już ten moment, kiedy Adam ją wyda.  

Klucz zazgrzytał w zamku i chwilę później w mieszkaniu pojawił się policjant z torbą zakupów. Na widok kobiety uśmiechnął się promiennie.  
– Kupiłem ci coś do czytania – powiedział.  
Przychodził dwa razy w tygodniu, przynosił jedzenie i informacje, a potem kładł dłoń na udzie Karoliny, a ona wiedziała, czego oczekuje. Pieprzyli się mocno, intensywnie, a ich jęki niosły się echem po nieumeblowanym wnętrzu. Podobnie i teraz torba z zakupami wylądowała na podłodze, a Karolina uderzyła plecami o ścianę, kiedy Adam rzucił się na jej ciało. Choć robili to już dziesiątki razy, on zawsze zachowywał się tak jak za pierwszym. Jakby sprawdzał, czy jest prawdziwa. Badał każdy skrawek jej ciała, od kręconych włosów, po palce u stóp. Dużą uwagę przykładał do małych piersi, na których zatrzymywał się dłużej, by possać sutki i wsłuchać się w jęki Karoliny. Chyba nie wiedział, że udawała.  
– Na ziemię – wyszeptał  
Karolina przygryzła wargę i posłusznie uklęknęła. Chwilę później spodnie Adama leżały na poziomie kostek, a przed twarzą kobiety prężył się nabrzmiały penis. Nie miała jednak czasu, żeby mu się przyjrzeć, bo Adam wyraźnie nie lubił czekać. Kiedy wzięła go do ust, przycisnął jej głowę do swojego krocza. Za pierwszymi razami krztusiła się – teraz już była przyzwyczajona. Na przemian pieściła go wargami i językiem. Z trudem łapała oddech, ale mężczyzna tego nie zauważał.  

Lubił wchodzić w nią na stojąco. Był na tyle silny, że z łatwością utrzymywał ją w powietrzu. Chciał patrzeć, jak te drobne piersi podskakują, jak Karolina krzyczy z rozkoszy i prosi o więcej. Lubił dawać to, o co prosiła.  

Ale ona miała już dość. I dlatego, kiedy znowu nie zareagował na jej prośbę o założenie gumki i spuścił się w środku, ledwo powstrzymywała gniew. Jednak dopiero jego słowa przelały czarę.
– Kocham cię – powiedział i pocałował ją w czoło.  
Karolina parsknęła śmiechem. Okryła ciało czerwonym, satynowym szlafrokiem i pokręciła głową z niedowierzaniem.  
– Naprawdę się zakochałeś?  
– To takie dziwne? Przecież też mówiłaś…
– Mówię to, co się opłaca – przerwała mu.  
Adam wyglądał jakby ktoś dał mu w twarz. Stał na środku pokoju w samych gaciach, wryty w podłogę. Karolina za to po raz pierwszy od miesięcy czuła się silna. Tak jak za dawnych czasów, to ona górowała.  
– Ty tak serio myślałeś, że stworzymy tu sobie domek z siódemką dzieci?  
Zareagował szybciej niż pomyślał i z otwartej dłoni uderzył ją w policzek. Karolina krzyknęła, trochę z bólu, a trochę z zaskoczenia. Jednak to tylko podsyciło jej złość.  
– Pierwszy raz nie musiałam udawać – rzuciła z uśmiechem.  
Tym razem zaciśnięta pięść spotkała się z twarzą dziewczyny. Zatoczyła się, a z przeciętego łuku brwiowego polała się krew. Próbowała zasłonić się przed kolejnymi ciosami, ale te padały zbyt szybko i zbyt chaotycznie. Głowa, brzuch, piersi… Adam nie wiedział, co robi. Napędzany wściekłością, żalem i własnym bólem uderzał silnie, bez opamiętania.  

Jej obecność w tym miejscu była nierzeczywista. Biała jak papier skóra. Ciemna kałuża krwi pod jej głową. Lekko rozchylone usta. Chyba spała. Tak, po prostu spała.

Sinner

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1165 słów i 6646 znaków.

Dodaj komentarz