Krótkie sceny z bolesnego dojrzewania

– Dobra mamo, już idę, jeszcze tylko zrobię biologię – krzyknął słysząc kolejne ponaglenie. Włączył internet. Zmora ostatnich dni, prezentacja o wielorybach wisiała nad nim tym bardziej, im bardziej od niej uciekał. na wpół senny przebijał się przez wyplute przez Google adresy. Narwale, płetwale... Nagle zastanowił się. Hmmm, Walenie w pociągu. Pewnie coś o transporcie tych pożytecznych zwierząt...
To, co zobaczył, może z transportem miało coś wspólnego, ale na pewno nie z wielorybami. W każdym razie jeśli w tym momencie nie wypadły mu oczy, zawdzięczał tylko przenośnemu znaczeniu tego zwrotu. Wie, powinien to wyłączyć, to grzech. Tak mówił ksiądz na religii, tak mu wpajali od urodzenia w domu. Kiedy był mały, bawił się ptaszkiem, kiedy złapał go na tym ojciec. Dostał po łapach, pamięta to jakby to się zdarzyło przed chwilą. Od tamtej pory nawet nie patrzył jak sika. Tym panom zdecydowanie nie dał nikt po łapach. A powinien.
I tak się zaczęło...

Owe sceny prześladowały go przez następny dzień, i jeszcze następny... Postanowił się przejechać pociągiem, tak, żeby nikt nie wiedział. Może zobaczy jakieś walenie. Ojciec miał samochód i pociąg jako środek lokomocji zupełnie nie wchodził w grę. Korzystając z wolnego dnia i tego, że rodzice akurat byli w pracy, wymknął się chyłkiem z domu. Kupił bilet do Oławy, przeliczywszy czas transportu wyszło mu, że w cztery godziny obróci tam i z powrotem. Pociąg, do którego wsiadł był pusty. Zaczął sobie przypominać sceny zaobserwowane na internecie. Powoli nadciągała mocna fala, fala, której nie wcześniej nie zaznał. Odruchowo chwycił za krocze. Robiło mu się coraz przyjemniej, gdy, patrząc nieprzytomnie w okno usłyszał: Niech będzie pochwalony... Obrócił się. O cholera, zakonnica. Tak, aby nie zauważyła niczego podejrzanego, wymknął się chyłkiem z przedziału. Gdzie teraz? A, toaleta, powinna przecież być. Znalazł ją, zamknął się od środka i ściągnął spodnie. W oczy rzucił mu się napis: Spłukiwanie ustępu pedałem, który jakiś dowcipniś przerobił na: Przez spłukiwanie ustępu zostaniesz pedałem. Tak poznał nowe słowo, którego znaczenia dokładnie nie znał, ale coś tam słyszał. Ustęp był zdezelowany, dolna klapa nie dociskała do końca, w wyniku czego stukanie pociągu przepełniało metalicznym trzaskiem całą toaletę. Gdy już miał przeżyć swe największe szczęście w życiu, zadzwoniła komórka. Przeniósł rękę z członka do kieszeni, wyciągnął wyjące urządzenie. Mama. O, cholera...
Ustępu nie spłukał. Z tej wycieczki wrócił autobusem.

Wpisał do Googli słowo "pedał". Część mechanizmu dźwigniowego służąca do wprawiania go w ruch za pomocą nacisku nogą. – dowiedział się z Wikipedii. Inne wyniki były o wiele ciekawsze. Z coraz większym zdumieniem patrzył, co robią panowie na zdjęciach. Złapał się na tym, że chciałby zobaczyć komuś fiuta. Tak na żywo. Pogrzebał w pamięci – ależ już widział, tyle, że dawno i nie zastanawiał się nad tym specjalnie. Zeszłych wakacji, u kuzyna na wsi. Wszedł do łazienki, nie wiedział, że kuzyn się kąpie. Kuzyn, chłopak dwa lata starszy od niego, nawet nie zareagował, a on wycofał się wstydliwie z łazienki. Nawet zastanawiał się, czy nie powiedzieć tego księdzu na najbliższej spowiedzi. Ale jak to powiedzieć? Siurka? Chuja? Nie, nie będzie klął w kościele, to grzech. I nie powiedział.

Później z jakiejś książki czytanej ukradkiem przed rodzicami poznał słowo prącie. W ogóle mu się nie podobało i pewnie nigdy nie wymówiłby go na głos. Któregoś popołudnia został w szkole zrobić z koleżankami gazetkę ścienną. Na stoliku leżały wycięte z kartonu litery. Jaki wyraz z nich ułożyć? – zastanawiał się. Nie było A, nie było O, większość odpadała. Niewiele myśląc ułożył słowo "prącie" i, gdy już odchodził od stołu, zaczepiła go Krysia, dziewczyna, która bardzo mu się podobała.  
– Co to znaczy prącie? – zapytała.  
Powiedzieć jej czy nie?  
– A wiesz, widziałem je gdzieś, ale co ono znaczyło, nie wiem – zełgał.  
– Dziewczyny, co to znaczy prącie? – zapytała na głos. Tamte zaczęły się śmiać.  
– Jak to, nie wiesz?  
Stropił się i jak niepyszny wycofał się z klasy.  

Przeciętny wymiar członka wynosi od siedmiu do dziewięciu centymetrów w stanie spoczynku, od trzynastu do siedemnastu centymetrów w wzwodzie – czytał. Ciekawe, jakiego on ma. Sięgnął do piórnika po linijkę, gdy przypomniał sobie, że zgubił gdzieś w szkole.
– Mama, gdzie jest centymetr krawiecki?
– A po co ci potrzebny? – tego pytania nie przewidział. Przecież nie powie prawdy...
– Chcę wiedzieć ile mam w pasie – wymyślił na poczekaniu.
– O, dobrze się składa, zaraz cię zmierzę, widziałam ładne spodnie w sklepie, pewnie będą w sam raz dla ciebie. Chodź tu...
– Zaraz – wymruczał i poprawił członka w majtkach tak, żeby nic nie było widać. Będzie mierzyła zaraz nad, na brzuch się nie da go położyć. Wcisnął między nogi, syknął z bólu i lekko podkurczony ruszył do pokoju.

Przypiliło go, wszedł do toalety. Obok, przy pisuarze stał jakiś facet. Ni to przypadkiem, popatrzył kątem oka... i po chwili już nie mógł oderwać wzroku, nie zauważył nawet, że zaczyna sikać po ścianie. Ten facet miał co najmniej dwadzieścia. Zatem w książkach kłamią – zdecydował. Sam nie bardzo miał się czym pochwalić.  
– Co się tak gapisz? – ofuknął go mężczyzna. – Taki młody i już pedał?
– Ja? Nic... – wybełkotał.
– Ale jednak się gapisz...
– Też bym chciał takiego mieć – powiedział cicho, rumieniąc się ze wstydu.
– Pij mleko, będziesz miał wielkiego – zaśmiał się facet, zapiął rozporek i wyszedł z toalety.
Tego dnia na kolację wypił dwie szklanki, ku zdumieniu matki. Do tej pory trzeba go było przymuszać nawet do jednej. Zaczął codziennie go mierzyć, niestety, otrzymywał cały czas ten sam wynik. Postanowił więc kupić nową linijkę, uznając, że ta jest zepsuta, ale wynik był znów taki sam.  

Później było wypracowanie z WOS na temat służby zdrowia. O lekarzach już napisał, baba z WOS chciała też coś na temat pielęgniarek. Wpisał więc do googli "pielęgniarki" i odpalił pierwsze wyszukanie. I od razu zrobiło mu się gorąco. Na zdjęciu była pielęgniarka w samym fartuszku, nawet bez biustonosza, na innych uwolniona od fartuszka, w samym czepku badała pacjenta. "Tak chyba nie pracuje służba zdrowia?" – pomyślał półprzytomnie i bezwiednie przejechał ręką po kroczu. Po raz pierwszy w życiu zapragnął być chory i być przebadany przez pielęgniarkę, nawet w fartuszku, czuć jej dotyk na ciele... Niewiele myśląc, rozebrał się do pasa i, mimo że był listopad, wyszedł na balkon. Po godzinie siny z zimna zrejterował. Następnego dnia pierwsze co zrobił, zmierzył temperaturę. Trzydzieści sześć i sześć.

Z reguły robił to albo późnym wieczorem, kiedy wszyscy spali, albo kiedy nikogo nie było w domu. Jego łóżko trzeszczało, bał się, że będzie coś słychać. Tego dnia mieli WF z dziewczynami, jakieś wyjątkowe zastępstwo czy coś podobnego. Zdziwił się, że patrzy na nie inaczej niż do tej pory. "O czym ja myślę..." – zganił siebie. Stali właśnie w dwuszeregu, przed nim Ewa, która bardzo mu się podobała, choć nie przyznałby się do tego za żadne skarby świata. Bijące od niej ciepło paraliżowało jego myśli, na dobrą sprawę powinien się odsunąć, ale nogi posuwały się dokładnie w odwrotnym kierunku.  
– Ej, zejdź ze mnie. – krzyknęła Ewa. Niechętnie cofnął się.
Wrócił ze szkoły, wszedł do pokoju. Bliskość Ewy była wyczuwalna nawet tutaj. Fajnie by było... rozpiął spodnie. Był już gotowy. Przyjemna fala wstrząsnęła jego ciałem.
– Co ty robisz?
W drzwiach stał ojciec. W piżamie. Skąd mógł wiedzieć, że rozchoruje się i zostanie w domu???
– Jak ci nie wstyd, ty... ty...
Naciągnął dresy, minął ojca i wypadł z pokoju. Zatrzymał się na ulicy. Nie, do domu to on już nie wróci. Ojciec go zabije. Nawet nie ma o czym myśleć. Bez sensu łaził po mieście, nawet nie zauważył, gdy robiło się ciemno. Z kilkugodzinnego odrętwienia wyrwał go dźwięk komórki. SMS.
Gdzie jesteś? Martwimy się o ciebie. Nie wygłupiaj się wracaj, ja to też robiłem jak byłem w twoim wieku a nawet czasem teraz. Ale to męska tajemnica. Mamie ani słowa. Ciii...

Odkrył cenną rzecz: jak się go poleje zimną wodą to opada. Ucieszył się, bo czasem jego mały sprawiał mu niemiłe niespodzianki, zwłaszcza przed wuefem, kiedy musiał się przebierać w szatni ze wszystkimi. Zawsze więc w krytycznym momencie urywał się pod koniec poprzedniej lekcji i w pustej toalecie dokonywał niezbędnych przygotowań.
Nazajutrz po jednym z takich zabiegów obudził się z gorączką. Gdy rozprostował nogi, poczuł silny ból w kroczu. Z przerażeniem uświadomił sobie, że wizyty u lekarza nie uniknie. Nawet pielęgniarka w czepku go nie pocieszała, gdyż to on będzie musiał się rozebrać, a nie ona.  Matka, widząc że synowi rzeczywiście coś dolega, zgodziła się z nim pójść do przychodni. Szczegółów sobie darował. Ale lekarzowi będzie musiał powiedzieć, co martwiło go bardzo. A najgorsze – pokazać. Pewnie też mu stanie. Ostatnio wyobrażał sobie co by było na takim badaniu.
– Następny proszę. I wejść z rodzicem – usłyszał głos. Męski. Jedyna pociecha, na którą czekał, pielęgniarka z obfitym biustem, właśnie się zdematerializowała.  
Musiał pokazać, a matka patrzyła na to z boku. Nie tak sobie wyobrażał moment, po którym sobie obiecywał, że będzie najpiękniejszy w jego życiu.

– Synu, będziemy musieli poważnie porozmawiać – usłyszał, gdy siedział przed telewizorem. Nie zabrzmiało to przyjemnie.
– Pytaj tato – odrzekł po chwili wahania.
– Te plamy na twoim prześcieradle... Wiesz, ja wszystko rozumiem, chyba sobie już coś wyjaśniliśmy, ale w tym domu jest kobieta. Miejże chociaż szacunek dla własnej matki. Pomyśl, jak ona musi się czuć, jak zmienia ci pościel.
Milczał chwilę, wreszcie wydusił z siebie:
– To powiedz jak to robić. Sam mówiłeś...
Starał się nie patrzeć na ojca, który w tym momencie zrobił się purpurowy, nawet nie czerwony.
– Idź do książek. Zdaje się, że jęczałeś, że masz na jutro dużo zadane.
– Ale...
– Ja ci będę zmieniał pościel. Na mnie to nie robi żadnego wrażenia. Idź się uczyć, daj mi spokój...

Właśnie odrabiał lekcje, gdy zapikała komórka. Dzwonił kolega, którego kilka ostatnich dni nie było w szkole. Był piątek, mógł podskoczyć z zeszytami. Drzwi otworzył mu kolega w piżamie. Musiał stwierdzić, że wyglądał ciekawie, nigdy do tej pory nie zwrócił na to uwagi, w innym otoczeniu i stroju prezentował się o wiele korzystniej. Pogadali o szkole, o lekcjach i w zasadzie już miał wyjść, kiedy kolega powiedział:
– Mam coś ciekawego. Obejrzymy?
– Hmmmm... zależy co to jest.
– No chyba się domyślasz.
Zastanowił się chwilę. Właściwie czemu nie? Kolega włączył film. Jakieś dwie blondynki siedziały na kanapie. Po chwili jedna drugiej zaczęła się dobierać do piersi. Patrzył na to z rosnącym zainteresowaniem.
– I? tylko tyle? Kiedy przyjdzie facet?  
– Faceta nie będzie, zaraz do nich przyjdą trzy koleżanki, dopiero się zacznie.
Oglądali dalej. Patrzył na to z coraz większym rozczarowaniem. Najchętniej by to wyłączył.
– Idę sobie zwalić – powiedział kumpel. Jak wrócę, ty też będziesz mógł. – i opuścił pokój.
Gdy panie zaczęły sobie lizać wzajemnie, zrobiło mu się mdło, pragnął zwymiotować. Jak można coś takiego brać do buzi? Czy ten kolega jest w ogóle normalny? Już nie patrzył na ekran. Poszedłby do toalety, ale tam przecież tamten wali... zacisnął gardło i bez pożegnania wyszedł do domu. Zwymiotował za pierwszym drzewem. Zdaje się, że stracił dobrego kolegę.  


To stare notatki sprzed 15 lat do długiego opowiadania, które jednak wyszło trochę inaczej. Ciąg dalszy nastąpi – jeśli będziecie chcieli

PS Jeślim ktoś ma pomysł na fajną scenę tego typu, proszę napisać w komentarzach albo w prywatnej wiadomości. Wykorzysta się :)

trujnik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i komediowe, użył 2171 słów i 12610 znaków, zaktualizował 26 lut 2023.

1 komentarz

 
  • iiswkornaa

    Napisane ciekawie i z humorem. Lubię czytać o problemach dojrzewających chłopców. Łapka w górę. (:  

    ... Ojciec może i zmieni pościel, ale matka będzie prała. 😀 Trzeba mieć nadzieję że nie zauważy.

    26 lut 2023