Historia lasu Lingstoon cz. 8

25

     Dotarcie na wyższy teren zajęło im mniej, niż się spodziewali. Cieszyli się niezmiernie, że spędzą noc na suchym lądzie. Wędrowcy porozbijali namioty, a Andreas rozpalił małe ognisko, przy którym suszyli mokre buty i skarpety. Rozsiedli się dookoła, zadowoleni z przebytej dziś drogi.
- To Sznaps. – Andreas wyciągnął zza pazuchy srebrną piersiówkę i podał Harry’emu. – dobre, ja?
- Dobre. – odparł chłopak pociągnąwszy łyk.  
     Gdzieś w oddali usłyszeli przeciągłe wycie.
- Co to było? – zapytała cicho Amy.
- Wilki. – Helga gotowała wodę w małym pojemniku. – Bez obaw, nie podejdą do nas. Musiałyby być bardzo zdesperowane, aby to zrobić. W lesie mają dużo pożywienia i żadnego naturalnego wroga. Przecież jesteście poszukiwaczami potworów, prawda?  
- Po prostu nie lubię wilków. – odparła wymijająco czarnowłosa dziewczyna.  
     
     Robiło się coraz ciemniej i po pewnym czasie jedynym źródłem światła, jakie mieli było ognisko. Wszyscy uzgodnili, że lepiej będzie trzymać w nocy warty. Nie chcieli, aby coś zaskoczyło ich w tym czasie. Poza tym, byli tu przecież w poszukiwaniu krwiożerczej bestii. Lepiej, aby nie zastała ich śpiących. Przyjaciele nie siedzieli długo, byli zmęczeni i szybko ulokowali się w namiotach. Zostali tylko Tom i Lisa, dla których przypadła pierwsza warta.
- Hej, o czym myślisz. – zapytał ją.
- Zastanawiam się, czy kiedykolwiek wybierzemy się jeszcze na taką wyprawę. Cud, że zebraliśmy się tym razem, następny może się nie udać.
- To prawda, ale przecież kiedyś przyjdzie pora się ustatkować.  
- Mówisz poważnie? – spojrzała na niego zdziwiona. Siedzieli oparci o drzewo, mając widok na cały obóz. Słaby blask ogniska szalał na ich twarzach. – Chcesz się ożenić, mieć dzieci? Już?
- Nie tak od razu, wszystko po kolei. – przytulił ją i pocałował w głowę. – Nie martw się wybiorę lepszy moment, żeby się ci oświadczyć.
- Daruj sobie romantyzm. – Odwróciła się i dała mu całusa. – Uh.. zaczynasz drapać, nie wziąłeś niczego do golenia?
- Ha! Niestety nie. Zapytam jutro Harry’ego, może coś ma i mi pożyczy.  
- Oby.
     Siedzieli w milczeniu i obserwowali palenisko. Tommy wstawał kilkakrotnie, aby dorzucić chrustu. W lesie nie było wcale ciszej, niż za dnia. Koncert dawały liczne owady i ptaki, które dopiero teraz budziły się do życia. Usłyszeli nawet ponownie wilki, ale tym razem ciszej. Noc była przejrzysta i ciepła. Para w spokoju doczekała do końca swojej warty, po czym poszła zbudzić następną dwójkę.
  
26

   Harry i Elma siedzieli przez chwilę nie zamieniając ze sobą nawet pojedynczego słowa. Chłopak zerkał ukradkiem na siedzącą niedaleko przyjaciółkę i zastanawiał się o czym myśli. Wyglądała na bardzo skupioną, ale jednocześnie dość śpiącą. Ogień zaczął powoli przygasać, a kończyło im się drewno. Harry postanowił poszukać trochę chrustu.
- Dokąd idziesz?
- Poszukać czegoś do ogniska.
- Idę z tobą.
     Odeszli kawałek od obozu i za pomocą latarek przeszukiwali runo leśne. Z dala od ognia zaczęło robić się zimno. Było tu też mnóstwo insektów, które kąsały niemiłosiernie w każdy centymetr odsłoniętego ciała. Dwójka sprężyła się i w kilkanaście minut nazbierali opału na kilka ładnych godzin. Z ulgą usiedli przy większym płomieniu.
     Harry zerknął na dziewczynę i dostrzegł pewien ruch na jej głowie.
- Nie ruszaj się.
- O Boże! Co tam jest? Powiedz mi, że nie pająk.
     Kazał jej się odwrócić, aby w blasku płomieni lepiej zobaczyć problem. Pająk? Zabierz go. – Domagała się Elma. Harry rozejrzał się po ziemi i podniósł mały patyk. Odgarnął nim delikatnie pukiel włosów. Jego oczom ukazała się pokaźna skolopendra. Ostrożnie przesunął patykiem po wiju, a ten (całe szczęście) owinął się wokół. Wtedy Harry szybko wyrzucił patyk razem z problemem.  
- Co to było? – Dziewczyna gorączkowo badała włosy. – nie ma tam nic więcej?
- Eee... nic takiego. Już możesz być spokojna.  
Elma względnie się uspokoiła, podciągnęła kolana pod brodę i kołysała delikatnie. Chłopak po raz kolejny złapał się na tym, iż podziwiał jej gładkie rysy twarzy i ogromne oczy. Oczy, które patrzyły na niego.  
- Taaak? – zapytał nerwowo i przeciągle.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie.
- Co byś zrobił, gdyby jutra miało nie być?
To pytanie zbiło go trochę z pantałyku. Spojrzał w dłonie jakby miał tam wypisaną odpowiedź. Przez głowę przebiegło mu tysiąc myśli. Walczyć. Kochać. Podziwiać. Cieszyć się. Bawić się. Dotykać. Słuchać. Wąchać. Czuć. Biec. Śmiać się. Płakać. Krzyczeć. Szaleć. Delektować się. Pożądać. Żyć.  
- Nic. – odparł. – siedziałbym przy tym ognisku i wypatrywał wschodu słońca.  


27

   Amy i Jessica były następną dwójką. Obie chętnie oddałyby królestwo za przespanie całej nocy, jednak umowa, to umowa. Usiadły przy ogniu i oparły się o siebie plecami.
- A tylko zaśniecie, to będzie to wasza ostatnia rzecz jaką zrobicie na tym świecie! – zagroziła Elma i zniknęła w swoim namiocie. Groźby nie robiły na dziewczętach żadnego znaczenia i po kilku minutach obie drzemały w najlepsze.
- Cooo? – Powiedziała przez sen Jessica i okazało się to być niezwykle fortunne, gdyż w ten sposób wybudziła Amy. Dziewczyna przetarła kłykciami zaspane oczy i spojrzała na zegarek. Przysnęły pół godziny. Ruszyła plecami i obudziła przyjaciółkę.
- Wstawaj, musimy dorzucić do ognia i się rozruszać.  
Jessica ziewnęła szeroko i rozmasowała szyję. – Muszę siku. – Powiedziała.  
     Dziewczyna sennym krokiem odeszła kawałek od obozu. Zdjęła spodnie i spełniła potrzebę. Gdy zapinała pasek usłyszała trzask. Zamarła.  
- Amy?
- Tu jestem. – Czarnowłosa dziewczyna pojawiła się za jej plecami. Odgłos pochodził jednak z drugiej strony. – O co chodzi?
     Jessica cofnęła się kilka kroków szukając ręką przyjaciółki. Gdy ją znalazła zacisnęła mocno i nie zamierzała puścić. Obie spoglądały w mrok nocy, wyczekując i trzęsąc się ze strachu. Senność uleciała z nich, jak powietrze z dziurawego baloniku. Kolejny trzask. Szmer.
     Wreszcie, po chwili wydającej się trwać godzinę, z ciemności wyłonił się mężczyzna. Miał na sobie jasną kurtkę, takież spodnie i biały kowbojski kapelusz. Na biodrach przepasaną miał brązową kaburę. Był cholernie przystojny.
- Wszędzie was szukałem. – odezwał się głębokim głosem.
- Uszczypnij mnie. – Wyszeptała Jessica w ucho przyjaciółki. – To musi być sen.

28

   Myśliwy nie potrzebował wiele czasu, aby złapać właściwy trop i rytm. Bert powiedział im tyle, ile wiedział i musiało to wystarczyć, aby skutecznie poprowadzić pościg. Jednak w momencie gdy Kalvin wszedł do lasu, Dave od razu poczuł się pewnie i zrozumiał, że tak naprawdę nie potrzebowali żadnych wskazówek, aby odnaleźć turystów. Bright czuł się jak ryba w wodzie. Wyjątkowo sprawna i śliska ryba.  
- Jak dobrze znasz ten teren?  
- Jak własną kieszeń. – odparł myśliwy.
- A podobno już nie polujesz.
- Bo nie poluję. Gdy miałem dwanaście lat, ojciec zabrał mnie do lasu. Od tego czasu nie było tygodnia w którym bym do lasu nie wchodził. Tego się nie zapomina. To mój drugi dom.  
- Rozumiem.  
     Przedzierali się przez mokradła i Dave całą swą uwagę poświęcił naśladowaniu kroków jego przewodnika. Kalvin szedł tak szybko, że obawiał się, że gdy choć na chwilę spuści go z oczu, to zgubi drogę. Zaopatrzenie które zdobyli u Berta pozwoliło im przemieszczać się z największą możliwą prędkością. Dogonią turystów, nie ma innej opcji.  
     Mijały godziny, a Dave tracił zapał i energię. Łapał się na tym, iż myśli o swoim łóżku. Musi wziąć się w garść, jego towarzysz ani na chwilę nie zwolnił tempa. Nie zamierzał być gorszy. Zapadł zmrok i Bright powiedział, że turyści nie mogli odejść daleko. Jeśli będą szli dalej, wykorzystując fakt, że prawdopodobnie ich cel przestał się poruszać, mogą dogonić wędrowców. Niech i tak będzie. Noc, czy dzień, trzeba wykonywać swoje obowiązki.
     Szli przez pół nocy zanim dostrzegli światło. Dave wyprzedził Brighta, ale ten zatrzymał go gestem.
- Spójrz. – powiedział. Policjant zmrużył oczy i zobaczył dziewczynę, która zbliżała się w ich kierunku. Znieruchomiał. Dziewczyna kucnęła, a myśliwy zachichotał. Dobra, poczekamy – pomyślał. Wyszliby na niezłych zboczeńców, gdyby to się wydało. Faktem było jednak to, że i tak niewiele było widać. Właściwie tylko zarys dziewczyny na tle obozu. Przystanął z nogi na nogę i w tym momencie jakaś gałązka pękła pod jego stopą. Dziewczyna zamarła, a potem zaczęła się cofać. Zza namiotu wyłoniła się kolejna osoba.  
- Idę. – zawyrokował Dave.

c.d.n.

SzkarlatnyJenkin

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1584 słów i 8989 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik nienasycona

    Czekam niecierpliwie na kolejną część:)

    5 gru 2014