Historia Inkuba

Kora siedziała na ławeczce w samym centrum galerii handlowej. Ludzie opływali ją z obu stron rwącym, szemrzącym strumieniem, a ona im się przypatrywała. Miała cichą nadzieje, że w takim właśnie miejscu znajdzie swoje natchnienie. Przychodzili tu najróżniejsi, czasem bardzo oryginalni ludzie w każdym wieku. Wierzyła, że takim tłumie powinien znaleźć się, choć jeden interesujący okaz. Widziała dziewczyny tak śliczne i doskonałe jak modelki. Kręciły się to tu to tam, oglądały ciuchy. Byli mężczyźni sunący ze swoimi kobietami ze zwieszonymi ramionami i znudzonym wyrazem twarzy. Byli też inni. Ci z ciekawością oglądali marynarki, koszule, spodnie, z namysłem wybierając coś dla siebie. Przez jakiś czas zastanawiała się, który typ bardziej jej odpowiada. Lecz to żaden materiał do opisania, a pewnie i tak ktoś to już zrobił. Westchnęła cicho. Ciężko jest być początkującą pisarką. Raz chciała wydać coś dobrego i błyskotliwego. Coś, co wstrząsnęłoby umysłami i sumieniami. Innym razem wystarczyło jej by przyniosło to sukces i pieniądze. Czasem chciała stworzyć coś na wzór Lipińskiej czy James, ale w tym temacie nie miała wiele doświadczenia i bała się ośmieszenia.

Chciała już zrezygnować, tłum wydawał się dziś bardziej jednolity niż zazwyczaj i przejść się trochę po sklepach, gdy zobaczyła mężczyznę. Szedł środkiem korytarza, krokiem kowboja idącego na pojedynek. Zupełnie jakby całe to miejsce należało do niego. Uśmiechał się do siebie intrygująco – niebezpiecznym uśmiechem, mówiącym, że wie coś ważnego. Kora poczuła jak od samego tego uśmiechu robi jej się gorąco. Potrząsnęła głową próbując uspokoić przyspieszający puls, a jego ocenić na chłodno. Ubiór; spodnie dobrego gatunku, drogie buty, biała koszula z rozpiętymi dwoma guzikami. Niewymuszona elegancja bez nachalnego rzucania w oczy. Choć on nie sprawiałby wrażenia zniewieściałego nawet w damskiej koszuli nocnej. Przeciwnie, od razu miało się wrażenie, że drzemie w nim jakaś siła. Kocia gracja ruchów przywodziła na myśl tancerza, albo szermierza. Szerokie barki, mocne ręce i nogi. Całą jego sylwetkę otaczała aura tajemnicy i niebezpieczeństwa. Dziwne było to, że żadna z mijanych kobiet nie zwracała na niego uwagi. Ani zaniedbane mężatki, ani chichoczące nastolatki. A przecież każda z nich oddałaby mu swoją cnotę na jedno skinienie. Mężczyzna wpatrywał się w ich twarze przez dwie trzy sekundy zanim przenosił uwagę na inną kobietę.
  
„Boże – pomyślała ze zgrozą Kora – on poluje”.  

Przez chwilę, króciutką, lecz silnie pociągającą, miała ochotę rzucić mu się w oczy i sprawdzić co w nim takiego jest. Co zrobiłby z nią? Czuła przez skórę, że byłyby to rzeczy, które bardzo by jej się podobały. I kilka takich, które byłyby straszne. Mimo tego przeczucia omal się nie podniosła by do niego podejść.

Wreszcie przystanął zapatrzony w grupkę nastolatek. Kora od razu wiedziała o którą z nich mu chodzi. Posągowa piękność, smukła i piersiasta, królowała swemu małemu dworowi służek. Białe zęby błysnęły, gdy uśmiechnął się z satysfakcję i podszedł prosto do tego chodzącego ideału. Przez chwilę rozmawiali, a blondynka śmiała się co chwila nie odrywając wzroku od oczu mężczyzny. Korze wydawało się jakby coś oddzieliło tych dwoje od reszty ludzi. Z fascynacją przyglądała się jak dziewczyna mięknie. Nie minęło pięć minut i już była jego. Jasnym było, że już w tej chwili mógłby zrobić z nią wszystko na co miałby ochotę, ale został jeszcze chwilę czarując resztę dziewczyn. Gdy Kora patrzyła jak odchodzą szerokim korytarzem nie mogła nie poczuć dreszczu niepokoju. Dziewczyna wyglądała jak czerwony kapturek nieświadomie idący w paszczę wilka. Ledwie to pomyślała mężczyzna obrócił głowę. Przez chwilę szukał jej wzrokiem, a gdy znalazł uśmiechnął się szeroko, puścił oko, a po chwili już ich nie było.

                                                            *

Poddała się wreszcie i z westchnieniem odchyliła się na krześle trąc zmęczone oczy. Od dwóch godzin tkwiła przy komputerze starając się napisać cokolwiek sensownego. Niestety wena jak to się już działo od kilku tygodni, nie chciała nadejść. Tym razem uparcie myślała o tajemniczym drapieżniku z galerii upatrując w tym szansy, ale nawet to nie przełamało tamy. Może spowodowało tylko, że stała się podniecona. Było w nim, coś takiego, że uparcie kojarzyło się z seksem. Każdy rodzący się w głowie pomysł zostawał ściągnięty w tamte rejony.  

Nie było sensu ciągnąć tego dalej, wstała więc i ściągnęła z siebie koszulkę. Było już po jedenastej, a ponieważ nie mogła pisać, to chociaż się wyśpi. Po szybkim prysznicu, przebrana w pidżamę kładła się spać po raz tysięczny tego dnia myśląc o mężczyźnie z galerii.

- A co tam do cholery. Jestem przecież dorosła – stwierdziła i zdjęła spodenki zostając tylko w luźniej koszulce. I znów, gdy chciała się położyć coś ją powstrzymało. Tamten facet nie byłby czułym kochankiem. Nie, on wziąłby ją ostro, może nawet brutalnie? Nie mogła leżeć na łóżku jak śmiertelnie znudzona mężatka. Klęknęła, więc wyginając plecy w kształt bardzo seksownej skoczni narciarskiej, wypinając tyłek i rozkładając nogi. Gdy tylko zamknęła oczy i wyobraziła sobie mężczyznę patrzącego na jej poddańczą postawę, widziała, że jest zadowolony. Nie potrzebowała wiele wysiłku by wyobrazić sobie, co działo się dalej. Jej dłoń poruszała się między pulchnymi wargami mocno pocierając łechtaczkę, a jej kochanek brał ją mocnymi pchnięciami, które czuła głęboko w sobie. Jej ciało poruszało się w ich rytm, piersi tarły o pościel.  Choć nigdy wcześniej tego nie robiła, dziś jęczała z rozkoszy nie próbując się nawet powstrzymywać. Orgazm przeszedł jej najśmielsze marzenia. Gdy odpoczywała leżąc na brzuchu z nogami ciągle rozrzuconymi na boki pomyślała, że z tamten mężczyzna nie zostawiłby jej tak, ale brał dalej aż nie mogłaby się ruszać. Pomyślała o tamtej blondynce i nie wiedziała czy bardziej jej zazdrości czy żałuje.  

                                              *

Do galerii przychodziła, gdy tylko miała odrobinę czasu. Krążyła korytarzami, zachodziła do sklepów szukając go wytrwale. Myśl o tych wszystkich godzinach, kiedy była w pracy czy w domu doprowadzała ją do szału. Zadręczała się myślami, że gdy ona jest na jednym piętrze on może być na drugim i będą tak krążyć aż do końca świata. Nie wiedziała czemu tak bardzo zależy jej na ponownym spotkaniu tajemniczego mężczyzny, jednak powoli popadała przez to w obłęd.  

Koniec końców to nie ona go znalazła, ale on ją. Siedziała zmęczona na kanapie jak zawsze obserwując tłum, gdy ktoś usiadł obok niej. Nawet nie zauważyła jak nadszedł. W pewnej chwili poczuła zapach tego kogoś, upajający, burzący rozsądne myśli i już wiedziała, że to on.

- Czemu mnie szukasz?

Głos. O Panie! Głęboki pomruk od którego zadygotały jej wnętrzności, a włoski na rękach i karku stanęły dęba. Walcząc z tremą i emocjami spojrzała na niego. Pamiętała jak wyglądał, ale z bliska! Z trudem przełknęła ślinę patrząc w oczy o bardzo dziwnym fiołkowym kolorze. Był tak piękny, tak idealny. Kasztanowe włosy, gęste, falujące. Usta pełne, ale męskie, stworzone do całowania. Z trudem oderwała od niego wzrok dysząc ciężko.

- Nie szukałam cię.
- Jeszcze raz mnie okłamiesz, a odejdę i już nigdy mnie nie zobaczysz.
Jego głos nie był zimny jak mógłby być. Zakomunikował jej prosty fakt i dalej jej się przyglądał. Przygryzła wargę walcząc ze wstydem.  
- Chciałam o tobie napisać. Fascynujesz mnie.
Nie roześmiał się. Czekała, a on odchylił się rozsiadając wygodniej. Milczał, ale czuła, że nie jest zły ani zdziwiony.  
- Napisać? A skąd pewność, że jest o czym?
- Mam przeczucie.
Wreszcie odważyła się  ponownie na niego spojrzeć. Patrzył zamyślony gdzieś w przestrzeń, minę miał poważną.  
- Nie wiesz na co się porywasz.
- Nie wiem – potwierdziła – ale od dawana nie mogę nic napisać. Potrzebuję cię! Tak myślę…
- Podoba mi się ta myśl – uśmiechnął się lekko do siebie, a jej serce znowu fiknęło koziołka – zawsze byłem próżny. Tyle lat się ukrywałem… dobrze zgadzam się na twoją propozycję. Teraz nikt nie uwierzy. Nie w czasach internetu. Zanim jednak pozwolę ci się poznać muszę wiedzieć, że twoja wola jest mocna.  
- Moja wola? Co ona ma do rzeczy – głos zadrżał jej z niepokoju.  
- Muszę wiedzieć, że naprawdę ci na tym zależy. Że nie rzucisz tego w połowie, bo przestraszysz się… nieważne, poddajesz się?
- Nie, nie poddaję się. Co muszę zrobić?
- Widzisz tamtego mężczyznę? – Potwierdziła, że wie o kogo chodzi – podejdziesz od niego i zaproponujesz, że zrobisz mu loda w łazience. Ale najpierw zdejmiesz z siebie bieliznę. Widzę, że masz na sobie spódnicę więc majtki wystarczą.
Spodziewała się wielu rzeczy, ale to? To było całkowicie wbrew jej zasadom. Pomyślała, że nie ma mowy by zrobiła. Po chwili szoku przyszło opamiętanie. Właściwie, co to jej szkodziło. Mężczyzna którego wskazał nieznajomy był w średnim wieku, zadbany i całkiem przystojny, a ona od kilku miesięcy nie miała nikogo. Cnotką ani dewotką też nie była. Sięgnęła pod spódnicę starając się zrobić to możliwie dyskretnie i ściągnęła z siebie majteczki. Stringi, bo w taki upał nie chciała zakładać nic więcej.
- Proszę – podała mu je i wstała. Tylko raz obejrzała się na nieznajomego. Wciąż siedział w niezmienionej pozycji, rozluźniony i patrzył na nią z uśmiechem. Jej czarne majteczki owinął wokół nadgarstka jak bandanę. „Dobrze mu” pomyślała „ to nie on musi się teraz wstydzić”. Mimo tremy podeszła do wskazanego mężczyzny i dotknęła lekko jego dłoni.
- Przepraszam – uśmiechnęła się jak miała nadzieję miło – mam dla pana propozycję.  
- Tak? – mężczyzna obrzucił ją bacznym spojrzeniem, więcej uwagi poświęcając jej piersiom i twarzy. Nie była uderzająco piękna, ale miała ładne ciało, piękne, długie, jasne włosy i miłą twarz z zadartym lekko noskiem. Mężczyźni zauważali ją i często za nią oglądali. – Czy miałby pan ochotę żebym zrobiła panu loda? Pójdziemy do łazienki i wie pan… .
Patrzył na nią zbaraniały. Po raz kolejny otaksował wzrokiem jej nadal dziewczęcą sylwetkę. Widziała, że ma na nią ochotę, ale się boi. Teraz, gdy wypowiedziała najgorsze, trema jakoś ją opuściła. Myślała tylko o tym by spełnić zadanie i nawet czuła się odrobinę podniecona.
- Widzi pan, przegrałam zakład i teraz muszę się z niego wywiązać – skłamała żeby go uspokoić.
- Dobrze, chodźmy – starczy mężczyzna chwycił ją za rękę jakby bał się, że mu ucieknie i pociągnął w stronę łazienek. W tym momencie obok niej pojawił się tajemniczy szatyn i chwycił jej drugą dłoń.
- Dobrze wystarczy, zdałaś. Nasza umowa obowiązuje.
- Hej, o co chodzi? Ona idzie ze mną!
- Radzę ci po dobroci, odpuść. Chyba, że chcesz żeby o wszystkim dowiedziała się Helena. Bardzo ułatwiłoby to wasz rozwód gdyby wiedziała o twoim apetycie na gorące usteczka młodych panien.
Mężczyzna speszył się i odstąpił dwa kroki w tył, a potem prawie biegiem oddalił.
- Skąd wiedziałeś, że jest żonaty?
- To kochanie, jest już częścią opowieści.
- Wiesz, nie jestem taką młodą panną jak ci się wydaje. I mam na imię Kora.
- Klaudiusz. W dzisiejszych czasach odrobinę przestarzałe imię, więc dla skrócenia Klaudio. Czyli chcesz wiedzieć kim jestem?
- Tak, bardzo.  
- To długa opowieść i pewnie w nią nie uwierzysz. Chyba lepiej będzie jak ci pokażę. Łatwiej zrozumiesz.
- Zrozumiem, co?
- Wybierz jakąś kobietę, ale postaraj się żeby nie była łatwa. Potraktuj to jak wyzwanie i wybierz kogoś kto absolutnie nie zgodziłby się pójść ze mną do łóżka.  
Szli szerokim korytarzem mijając po drodze mnóstwo osób. Większość stanowiły kobiety. Kora przyglądała się mijanym kobietom starając się wybrać odpowiednią, choć nadal nie widziała w tym żadnego sensu. Jak podryw, nawet najbardziej niedostępnej i stanowczej hetery miałby jej coś wytłumaczyć? Mimo to zastanawiała się kogo wybrać. Nastolatki odrzuciła od razu. One wpadną w jego objęcia, gdy tylko na nie spojrzy. Najlepiej byłoby znaleźć wierną mężatkę, ale jak taką poznać po wyglądzie. Coś jednak musiała wybrać. Wskazała na idącą naprzeciw nich wysoką elegancko ubraną bizneswoman. Doskonale skrojona garsonka, makijaż, zbyt idealny, zbyt doskonale podkreślający jej rysy. Do tego obrączka i telefon przyciśnięty do ucha oraz szybki krok świadczący o pośpiechu upewniły ją, że będzie bardzo trudnym, jeśli nie niemożliwym przeciwnikiem.
- Doskonały wybór. Masz naprawdę dobre oko. Nie oddalaj się zbyt daleko, zawołam cię za chwilę.

Podbiegł do kobiety i coś do niej powiedział. W pierwszej chwili wydawała się zirytowana, pokazała na telefon, ale z każdą sekundą miękła. Po chwili śmiała się cicho, co chwilę spuszczając skromnie wzrok, ale jej ciało mówiło wszystko za nią. Ciągnęło do Klaudiusza jakby był magnesem ściągającym ją ku sobie. Po chwili stali już blisko siebie, a on szeptał jej coś na ucho obejmując w tali.  

Kora nie mogła w to uwierzyć. Zerkając na zegarek przekonała się, że nie minęło nawet pięć minut od kiedy się rozstali, a on już kiwał do niej żeby szła za nimi. Niewiarygodne! Weszli do podziemnego garażu, ona kilka kroków w tyle jak szpiedzy w filmach. Celem był sportowy mercedes, ale to wydawało się oczywiste. Klaudiusz otworzył drzwi damulce, a potem tylne dla niej i ruszyli. Kobieta szczebiotała jakieś głupoty nie odrywając ani na chwilę wzroku od Klaudia, kręcąc się na siedzeniu jakby nie potrafiła pozostać w bezruchu.  
- Chyba nie mogę cały czas zwracać się do ciebie per „piękna”. Zdradzisz mi jak masz na imię?
- Podoba mi się „piękna”, ale jeśli się upierasz to mam na imię Wiktoria.
- Piękna Wiktorio, nie będziesz miała nic przeciwko temu jeśli weźmiemy ze sobą Korę? Jest moją siostrzenicą i chce żeby zobaczyła jak wyglądają sprawy między mężczyzną i kobietą.  
Pani „idealna” odwróciła się do tyłu i zamrugała jakby po raz pierwszy dostrzegła obecność Kory. Dziewczyna dobitnie poczuła jej oceniający wzrok prześlizgujący się po całym ciele. Ocena widać nie wypadła pozytywnie, bo na ustach damulki pojawił się ironiczny uśmieszek. Chyba nie uznała jej za liczące się zagrożenie o względy boskiego Klaudiusza.
- Ależ skąd. Mam nadzieję, że jej za bardzo nie zgorszymy?  
- To już zależy od tego jak daleko przesuniemy granicę.
- Och, nie wiem czy takie mam.

Przekomarzali się tak dalej i Kora zastanawiała się czy jest tym bardziej zniesmaczona, czy rozbawiona. Na pewno była zła na „Panią Wiktorię” i w myślach obiecywała jej zemstę za lekceważące traktowanie, gdy tylko nadarzy się okazja.  
Oczywiście mogła spodziewać się, że dom Klaudia będzie duży i elegancki, ale to co zobaczyła i tak ją zaskoczyło. Przez sam las zaczynający się przy wysokiej, kamiennej bramie i kończący przed domem jechali ponad dziesięć minut. Sam dom był olbrzymi z mnóstwem okien i krzywizn. Korze podobało się połączenie nowoczesności przy zachowaniu klimatu dworku myśliwskiego, do którego pasowała puszcza wokoło. Wysiadając z samochodu(sama! Nie czekała na Klaudia jak pindrząca się Wiktoria) wciągnęła w płuca zapach zieleni. Cieszyło ją chłodne „zielone” powietrze. Wiele by dała, żeby tu zamieszkać.

Dziwnie się czuła idąc do drzwi za obejmującą się i całującą parą. Dłoń Klaudiusza co chwilę zapuszczała się pod rąbek obcisłej, ale dość krótkiej spódnicy. Wiktorii wydawało się to bardzo podobać, bo przyklejała się do mężczyzny jeszcze bardziej i poruszając biodrami ułatwiała dłoni wędrówkę. A Kora? No cóż, nie wiedziała co ma robić, gdy para zajmie się sobą. Nigdy, nawet na studiach nie widziała pary w tak intymnej sytuacji. Mogło to być bardzo interesujące doświadczenie. Nie wątpiła, że kiedyś wykorzysta te doświadczenia w jakiejś książce. Co tam książka! Samo przyglądanie się nagiemu Klaudiuszowi będzie bardzo, ale to bardzo podniecające i nie mogła się tego doczekać.  
Para całowała się namiętnie stojąc w salonie, więc Kora pozostawiona sama sobie ruszyła na obchód domu. Był tak wielki, że mogła mieć uzasadnione powody by bać się w nim zgubić i oglądała fascynujące przedmioty umieszczone w podświetlonych gablotach. Jeśli choć część z nich była oryginalna, a nie miała powodu w to wątpić, to były warte sporo pieniędzy. Widziała miecze, z każdej epoki, europejskie i pochodzące z Azji. Księgi tak stare, że każde muzeum dałoby się za nie pokroić, obrazy, rzeźby. Nie znała się na tym, ale chyba dostrzegła coś pędzla Rafaela. Samo podziwianie tych eksponatów zajęłoby jej kilka dni.  

Jakimś cudem udało jej się ponownie trafić do salonu. Nieśmiało stanęła w progu rozglądając się. Zobaczyła ich od razu. Klaudio siedział rozparty na olbrzymiej kanapie już bez spodni i bielizny, a Wiktoria klęczała między jego nogami. Jej spódnica leżała na podłodze, majtki zaraz obok. Kora musiała przyznać niechętnie, że jej pupa wyglądała naprawdę nieźle. Klaudiusz, do tej pory przypatrujący się pochylonej nad jego biodrami kobiecie, dostrzegł ją i uśmiechnął się kiwając jej ręką żeby podeszła. Nie wiedziała czy dobrze robi, ale bardzo chciała zobaczyć jak wygląda penis Klaudia.  Stanęła za kanapą i aż sapnęła cicho. Nigdy nie widziała tak wielkiego. W chwilach, gdy usta Wiktorii nie obejmowały go, czyli zaledwie przez chwilę robił piorunujące wrażenie. Gruby, twardy, żylasty. Wydawał się mocny i potężny. Wątpiła by jej cipka mogła go w siebie przyjąć, a jednocześnie pragnęła się o tym przekonać. Pani bizneswoman też bardzo się podobał, bo jej zachwycone pomruki i mlaskanie słychać było pewnie na dworze.
Na Klaudiuszu jej wysiłki robiły niewielkie wrażenie i Korze wydawało się, że więcej przyjemności sprawia to kobiecie niż jemu. W sumie, widząc tego kutasa bardzo jej to nie dziwiło.  

- Kochanie – Klaudio ujął ją za brodę i odciągnął od błyszczącego od śliny penisa. Oczy kobiety długo odzyskiwały ostrość spojrzenia. Pochylił się i pocałował ją, a potem podniósł i położył na stoliku w środku salonu. Kobieta oparła stopy na krawędziach, szeroko rozkładając kolana, a jej cipka rozchyliła się ukazując wilgotne, różowe wnętrze. Gdy Klaudiusz zdejmował z siebie koszulę, Wiktoria pieściła się wpatrując w górującego nad nią mężczyznę. Drżała, wyraźnie nie mogła się doczekać by poczuć go w sobie.

- Chcesz mi pomóc? – Dopiero po chwili Kora zdała sobie sprawę, że to do niej zwrócił się Klaudio. Z trudem oderwała wzrok od jego fantastycznie wyrzeźbionej sylwetki i skupiła na tym co powiedział.

- W czym mam ci pomóc?

- Pomóc mu wejść, oczywiście – kiwnął na swojego penisa.

Kora z trudem przełknęła ślinę, ale skinęła głową. Klaudiusz stał już między nogami rozgrzanej, dyszącej z pożądania kobiety. Dziewczynie serce biło szybko, gdy ujęła w dłoń wciąż wilgotny penis, zauważając mimochodem, że kciuk i palec wskazujący nie są nawet blisko siebie. Chciała trzymać go tak by nie pokazać po sobie jak bardzo go pożąda, ale gdy poczuła jego gorąco i niesamowitą twardość przegrała. Tylko wstyd sprawiał, że nie rzuciła się na kolana skamląc by ją wziął. Zamyśliła się na dłużej i dopiero jęk zniecierpliwionej Wiktorii przywrócił jej rozsądek. Zorientowała się, że masuje go powolnymi ruchami i zarumieniła się.

Choć w głowie czuła pustkę wysiliła się i przypomniała sobie, co lubiła, gdy robił jej chłopak. Przesunęła główką penisa między pulchnymi wargami, potarła łechtaczkę z satysfakcją słysząc jak kobieta wzdycha z rozkoszy, a potem zeszła w dół aż poczuła jak penis natrafia na dołeczek i zagłębia się odrobinę.

- Już – szepnęła, a Klaudiusz pchnął. Wiktoria jęknęła, usta ułożyły się w duże O. Kora patrzyła tylko na ten olbrzymi penis. To, z jakim trudem wbijał się w ciało kobiety wiele mówiło o jego rozmiarze.  Doskonała pani bizneswoman wiła się na stole próbując dopasować do niego i pomóc mu wbić głębiej. Wyglądała teraz jak zwykła napalona dziwka i jej widok sprawiał dziewczynie niemałą satysfakcję. Spocona, z makijażem rozmytym pod oczami i szminką wokół ust nie była już tak idealna. Kora wiedziała, że sama pewnie wyglądałaby i zachowywała tak samo, ale satysfakcję miała.

Po chwili ciało Wiktorii dopasowało się do rozmiaru Klaudia i przyjmowało go w siebie coraz łatwiej.  Przyspieszał i jego jądra uderzały o pośladki z głośnym klaskaniem. W takich momentach jęki i okrzyki doskonałej damuli brzmiały nieprzerwanie. Kora nie mogąc się powstrzymać i nie dbając, co o niej pomyślą położyła dłoń na wzgórku łonowym tak aby o jej palce ocierał się mokry penis. Jej samej soki spływały aż po udach.  

Ciałem kobiety targnął potężny spazm wyginając ciało w łuk, ale Kora nie zwracała na nią uwagi. Odpięła spódniczkę i omal nie zapłakała z ulgi dotykając nabrzmiałej i chętnej łechtaczki. Orgazm dopadł ją, gdy Klaudio zabawiał się wychodząc z cipki Weroniki i bardzo powoli w nią wbijając. Ten widok był zbyt niesamowity. Musiała chwycić się stołu by nie upaść. By cały czas mieć przed oczami ten widok.

- Moje panie, zapraszam na górę, mam tam naprawdę wielkie i nieprawdopodobnie wygodne łóżko – zaproponował.  

Popatrzyły na siebie po raz pierwszy doznając czegoś na wzór porozumienia, braterstwa. Korze przemknęło przez myśl, że Klaudiusz chce mieć je we dwie, może marzą mu się lesbijskie sceny. Przemyślawszy to odkryła, że jest to jej obojętne. Nie, nie obojętne. Ona zrobiłaby wszystko, złamała każdą swoją zasadę żeby tylko go poczuć. Westchnęła, pomogła podnieść się Wiktorii i wspólnie poszły na górę. Łóżko było rzeczywiście olbrzymie. Pani bizneswoman została ustawiona na jego krawędzi, a zazdrosna Kora po raz kolejny musiała przyglądać się jak wije się nabita na wielki drąg. Jak kolejne orgazmy przechodzą przez jej ciało. Jak drży i krzyczy do zachrypnięcia. Nie chciała nawet się masturbować, bo byłoby to jak picie destylowanej wody, gdy inni raczą się doskonałym winem.  

Dlaczego Klaudiusz nie chciał się z nią kochać. Czy była o tyle gorsza od starszej kobiety? Zbliżyła się do nich czując zapach rozgrzanych seksem ciał. Boże jakże by chciała do nich dołączyć.

- Chcesz poczuć jak to jest?
- Tak – odrzekła gorąco. Jej duma nic już dla niej nie znaczyła.
- Dobrze, rozbierz się.
Szybko pozbyła się reszty ciuchów i stanęła obok nich, ale Klaudio wciąż zajmował się Wiktorią, popatrzyła na niego pytająco.
- Obejmij mnie od tyłu.  

Zrobiła to przyklejając się do potężnych pleców, przesuwając dłońmi po twardych muskułach na klatce piersiowej aż ujęła w dłoń mokre jądra i trzon penisa Klaudia. Poruszała się razem z jego ciałem czując jakby i ona pieprzyła klęczącą Wiktorię. Było to przyjemne zwłaszcza, że cały czas trzymała wielkie jądra i od czasu do czasu dotykała rozciągniętej kutasem cipki.

- Chodź – Klaudio obrócił się do niej i ustawił przed sobą – połóż dłonie na jej pośladkach, o tak, rozchyl je na boki. Widzisz jaki to cudowny widok.
Widziała i rozumiała. Kobieta przed nią klęczała z policzkiem przyciśniętym do materaca, czerwona od orgazmu, zmęczona, zadowolona, mokra od potu. Ten widok dawał poczucie władzy, wyższości, spełnienia może nawet większego niż orgazm.

- Zrób ze mną to co z nią – wyskamlała wbrew sobie odwracając się do niego. Penis opierał się czubkiem o jej brzuch – proszę.
- To by cię zniszczyło maleńka, a ja chcę żebyś mnie opisała z czystym umysłem. Widzę, że musimy to kończyć, długo już nie wytrzymasz.

Odsunął ją delikatnie na bok i przekręcił Wiktorię na wznak. Musiała być bardzo zmęczona, bo tylko cicho jęknęła, gdy Klaudio położył się na niej wchodząc jednocześnie w jej ciało. Tym razem poruszał się powoli z rozmysłem, a gdy kobieta po raz kolejny osiągnęła orgazm pocałował ją zachłannie. Mięśnie na jego plecach uwydatniły się na chwilę, a później rozluźniły i Kora zrozumiała, że i on osiągnął spełnienie. Ciekawsze rzeczy działy się z kobietą. Klaudiusz nadal ją całował, a ona trzepotała pod nim jak maleńki ptak zamknięty w garści. Po długiej chwili uwolnił ją wreszcie.

                                                  *

- To nie była godna przeciwniczka. - Godzinę później siedzieli w kuchni, wykąpani i okutani w puszyste szlafroki. Taksówka zabrała otępiałą Wiktorię jakiś czas temu, ale ona została. Klaudio zaparzył zieloną herbatę i wreszcie zdecydował się zdradzić coś więcej. – Pozornie dobrze wybrałaś. Obrączka, więc mężatka. Telefon i szybki krok, spieszy się. Drogi, elegancki kostium, może spotkanie biznesowe, pewnie myśli tylko o karierze. Niestety nie ze wszystkim trafiłaś. Uległa tak łatwo, bo już od dawna nie znajduje wspólnego języka z mężem fajtłapą. Zresztą zdradziła go już dwa razy i nie miała zamiaru wahać się jeżeli nadarzy się taka okazja jak ja. To nie była trudna ofiara i mało z niej satysfakcji. Czasem takie lubię. Za kilka dni pokażę ci prawdziwie niedostępną i czystą kobietę… i to co wtedy robię. Do czego stworzyły mnie ludzkie pragnienia. Dziś idź już spać. W większość faktów nadal jeszcze nie uwierzysz.  

Kora nie protestowała, gdy zaniósł ją do sypialni, rozebrał i położył obok niej w łóżku. Pozwoliła sobie wtulić w niego, czując jak bardzo jest drobna przy jego muskularnej postaci. Była bardzo zmęczona. Zasnęła.

Inkub (łac. incubus od incubare – "leżeć na czymś") – w demonologii inkubami nazywa się demony przybierające postać uwodzicielskich mężczyzn nawiedzające kobiety we śnie i kuszące je współżyciem seksualnym (zespół "demona nocy"). Często przedstawiane są jako postacie z rogami poruszające się na koniach.
Według Malleus Maleficarum ("Młot na czarownice") miały zdolność zapładniania kobiet nasieniem, które sukkuby zbierały od skuszonych przez siebie mężczyzn.

Gdyby coś było nie tak z opowiadaniem bardzo proszę o komentarz, albo wiadomość. Może to próżność, ale myśl, że tygodniami tkwi w poczekalni ( jak ostatnie) wydaje mi się straszna.

horus33

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 5005 słów i 27313 znaków, zaktualizował 14 kwi 2020.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Wanda

    Podobało mi się i z przyjemnością przeczytam następne części.

    3 cze 2023

  • Użytkownik horus33

    @Wanda Brakuje mi tylko końcówki

    8 cze 2023

  • Użytkownik Stała Czytelniczka

    Bardzo miło się czytało  Cieszę się że wracasz do publikowania! Planujesz wznowić Grę? To była jedna z moich ulubionych serii, podobnie jak praca idealna

    14 kwi 2020

  • Użytkownik horus33

    @Stała Czytelniczka Dzięki. Miło wiedzieć, że ktoś czekał :rotfl: Chyba nie ma sensu ponowne publikowanie tych opowiadań. Choć na Grę miałem już świetny pomysł, kawałek opowiadania i nawet podtytuł. "Cesarski poker"

    14 kwi 2020

  • Użytkownik Stała Czytelniczka

    @horus33 Jak uważasz ;) Ja chętnie je przeczytam ponownie. A nawet jeśli nie będzie to możliwe to z chęcią przeczytam Cesarskiego Pokera. Będę czekać!

    16 kwi 2020

  • Użytkownik PikkuMyy

    Dziękuję Ci za tą historię Horusie. Czytałam ją z wielką przyjemnością i mam nadzieję, że na jednej części się nie skończy. Chociaż z drugiej strony, jakby na tym zakończyło się to opowiadanie, pozostawiłoby to wielkie pole dla wyobraźni, zwłaszcza dla osoby która z inkubami i sukubami jest zaznajomiona nie od dziś. Dzięki temu tekstowi przypomniałam sobie dlaczego kiedyś tak bardzo zafascynowały mnie te istoty.

    12 kwi 2020

  • Użytkownik horus33

    @PikkuMyy Teraz jestem pewny, że napiszę kolejną część. Dzięki twojemu komentarzowi wiem, że warto to zrobić. Ja też kiedyś czytałem książkę (fantastyka) o nich i od tej pory ciekawi mnie ten temat.

    13 kwi 2020

  • Użytkownik PikkuMyy

    @horus33 Niezmiernie się cieszę, że powstanie kontynuacja tej historii. Czekam na nią z niecierpliwością. Mogę zapytać od jakiej książki rozpoczęła się twoja przygoda?

    13 kwi 2020

  • Użytkownik horus33

    @PikkuMyy O kurczę, nie pamiętam to było tak dawno, że ledwie kojarzę ogólny zarys.

    14 kwi 2020

  • Użytkownik horus33

    @PikkuMyy Przypomniało mi się, że mam spis wszystkich książek jakie przeczytałem( z odrysowanymi okładkami) teraz już tego nie robię ale wtedy bardziej mi się nudziło. Książka nosi tytuł Sukub autor Robert Blak

    16 kwi 2020

  • Użytkownik emeryt

    Autorze, przeczytałem twoje opowiadanie z prawdziwą przyjemnością. Bardzo ciekawie napisałeś je. Mam nadzieję że jest to dopiero pierwszy odcinek tego opowiadania. Przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia i czekam na kolejne części.

    5 kwi 2020

  • Użytkownik Marcin3867

    Bardzo fajnie napisane  :faja:

    1 kwi 2020