Historia lasu Lingstoon cz. 12

37
     Drzwi otworzyły się z trudem i gdy weszli, zauważyli dlaczego. Drogę blokowała kanapa i kilka innych, mniejszych fragmentów z otoczenia. Włączyli latarki i poszli dalej.
- Niezły bałagan. – odezwał się Kalvin. Mówił bardzo cicho. – sprawdźcie szybko, czy nikogo nie ma i idziemy dalej.
     Dave podszedł do kolejnych drzwi i zajrzał przez oszklony fragment. - Musicie to zobaczyć. – zawołał towarzyszy. Zebrali się szybko blisko policjanta i ruszyli za nim. Ich oczom ukazało się coś na kształt klatki schodowej. Elma podbiegła do wind, poprzyciskała wszystkie możliwe guziki i odeszła burcząc pod nosem. Cokolwiek tu się stało, odcięło zasilanie w całej placówce.
- Tyle pięter...- Harry zbliżył się w to samo miejsce i musnął palcami okrągłe przyciski. – Wygląda na to, że jesteśmy na najwyższym.
- A to zostawia nam tylko jeden możliwy kierunek do wyboru. – powiedział Kalvin. – Idziemy w dół. Schodami. Pójdę pierwszy.
     Zeszli jedno piętro niżej i nacisnęli klamkę od kolejnych drzwi. Ani drgnęła. Dave kilkakrotnie jeszcze uderzył barkiem, ale masywne wrota nie zamierzały ich wpuścić. Ruszyli więc dalej i na następnym piętrze udało im się wejść. Światła latarki zatrzymały się na długiej, czerwonej smudze na ziemi. Podeszli bliżej, a Bright zbadał ślad.
- Krew. – zawyrokował zbliżając palce do nosa. – Ciężko określić do kogo, lub do czego należy. Najwyraźniej ktoś ciężko ranny czołgał się tędy.  
- Albo był przez kogoś ciągnięty. – dodał policjant. – musimy to sprawdzić.  
     Ruszyli mając za trasę krwistą smugę. Elma czuła, że spływa jej po plecach pot. Widziała jak skupieni są jej towarzysze i starała się, aby nie trzęsły się jej ręce, jednak światło latarki zdradzało jak bardzo się boi. Trzeba było zostać na górze – pomyślała. Ślad wyprowadził ich na długi korytarz w którym było mnóstwo drzwi. Podeszli do tych, za którymi znikał ich trop. Próbowali otworzyć drzwi, ale po raz kolejny okazały się nie do sforsowania. Gdy mieli już iść dalej usłyszeli cichy chrobot po drugiej stronie.
- Halo!? – zawołał Dave. – Jest tam kto?
     Odpowiedział im kolejny chrobot, odgłos ciągnięcia i tak na zmianę. Coś bez wątpienia zbliżało się w kierunku drzwi, gdyż dźwięki były coraz wyraźniejsze. Wszyscy zrobili kilka kroków do tyłu i zamarli w oczekiwaniu. Myśliwy i policjant wyciągnęli broń. Skrobanie, chrzęst i drzwi ustąpiły.      Oparty o framugę siedział siwy mężczyzna w białym kitlu. Trzymał się za zakrwawiony brzuch i oddychał ciężko. Natychmiast weszli do środka i położyli go na stole znajdującym się pod ścianą.  
- Drzwi... – dyszał mężczyzna. – za.. zamk...
- Nic nie mów, szybciej się przez to wykrwawiasz. – powiedział Dave rozrywając mu koszulę i spoglądając na ranę. Wyglądała paskudnie. – Straciłeś bardzo wiele krwi. To cud, że jeszcze żyjesz.
- Drz...wi...- nie przestawał mamrotać. – zam... knijcie...drzwi...  

38
     Elma usłyszała słowa nieznajomego i nie trzeba jej było dwa razy powtarzać. Odwróciła się na pięcie i zamknęła za nimi. Potem przystąpili do ratowania umierającego.  
- Doktor Brown. – Przeczytała dziewczyna z plakietki na jego piersi. – Co to za miejsce?
- Nie teraz! – syknął Kalvin. – Odsuń się i nie przeszkadzaj. – Potem zwrócił się do stojącego przy nim policjanta. – Musimy szybko zatamować krwotok.  
     Harry złapał Elmę i odciągnął od stołu. Wyrywała mu się w będąc w szoku, ale po chwili ustąpiła i wtuliła się w jego ramiona. Chłopak zaczął głaskać ją po głowie i uspokajać. Po chwili dziewczyna rzeczywiście zaczęła regularnie oddychać i usiadła skulona pod ścianą. Harry natomiast sprawdził resztę pokoju.  
     Wyglądało na to, że znajdują się w najzwyklejszym mieszkaniu. Dalej było łóżko, telewizor i dość zwyczajne meble. Chłopak podszedł do biurka i przeszukał zawartość szafek. Znalazł mnóstwo dokumentów i zaświadczeń podpisanych przez człowieka nazwiskiem Brown. Wszystkie dotyczyły zabiegów na otwartym ciele, jednak o czym dokładnie były – nie rozumiał. Wrócił do dziewczyny i objął ją ramieniem. Siedzieli tak czekając na dalszy rozwój wypadków.  

     Kalvin i Dave usiedli na kanapie, wyciągnęli manierki z wodą i obmywali sobie zakrwawione ręce. Udało im się zatrzymać krwotok, ale pacjent wyglądał bardzo mizernie. Stracił bardzo dużo krwi.
- Nie wiem, czy da radę. – zawyrokował Kalvin. – daję mu dwadzieścia procent szans, że jeszcze się obudzi.  
- Jak myślisz dlaczego tak mu zależało, aby zamknąć drzwi? Myślisz, że coś nam może grozić?
- Ciężko powiedzieć. Równie dobrze mógł majaczyć z bólu.  
     Potem wszyscy zebrali się przy drzwiach i obmyślali, co robić dalej. Pan Brown, nawet jeśli się obudzi, to zrobi to za co najmniej kilka godzin. Może po prostu lepiej go zostawić tutaj.  
- Nie. – zaprotestował Kalvin. – Ktoś cały czas musi być przy nim. Ktoś musi być tutaj kiedy się obudzi. Jeśli nikt z was nie zamierza odpuścić, to ja zostanę.  
- Ja nie chcę iść dalej. – powiedziała Elma. – Coś tu jest nie tak, czuję to. Wracajmy do Lingstoon.
- Nie mamy wyjścia. – Dave wskazał na leżącego na stole Browna. – Być może właśnie uratowaliśmy temu człowiekowi życie. Jeśli jest tu więcej osób potrzebujących pomocy, to mogą liczyć tylko na nas.
- Masz rację. Przepraszam. – Dziewczyna spuściła głowę.
- Weź to. – Myśliwy zwrócił się do Harry’ego podając mu pistolet. – Wiesz jak się tym posługiwać?
- Tak. – odparł chłopak. – Ruszajmy.  

39
     Okazało się, że całe piętro na którym się znajdowali było wypełnione małymi mieszkaniami. Najbardziej przytłaczający był ogrom budynku w jakim się znaleźli. Z całą pewnością mieszkało tu więcej, niż stu ludzi. Co tutaj robili i gdzie się podziali? To wciąż było dla nich tajemnicą.
- Nic tu nie ma, zejdźmy niżej. – powiedział Dave i skierował się w stronę klatki.  
- Chodź, trzymaj się blisko mnie. – odezwał się Harry w kierunku Elmy. Dziewczyna była wciąż bardzo zdenerwowana, ale dzielnie starała się zachować zimną krew i nie panikować.  
     Kolejne piętro przywitało ich kolejnymi pomieszczeniami socjalnymi. Była tu olbrzymia stołówka i mnóstwo miejsc do siedzenia. Wszystko jednak było jednym wielkim pobojowiskiem. Wokół były powywracane krzesła i stoliki, podobnie było z kanapami i licznymi torbami i plecakami. Dave zbliżył się do jednej z toreb i zbadał zawartość.
- Najpotrzebniejsze rzeczy. Wygląda to tak, jakby zorganizowana tu była jakaś akcja ewakuacyjna.
- Która najwyraźniej się nie powiodła. – dodał Harry.
     Przeszukali jeszcze sąsiadujące pomieszczenia, ale wszędzie było tak samo.  
- Gdzie są ci wszyscy ludzie? – zapytała Elma. – szkoda, że pan Brown nie może nic powiedzieć.
- Musimy sprawdzić to sami. – odparł policjant. – zejdźmy jeszcze niżej, skoro minęliśmy mieszkania i jadalnie, to dalej powinny być pomieszczenia związane z przeznaczeniem tej placówki. Tam powinniśmy znaleźć trochę odpowiedzi.
     Zeszli niżej i już po chwili żałowali, że byli świadkami takiego widoku. Rozwiązanie zagadki z destynacją personelu mieli już przed sobą. Byli teraz w miejscu, który bardzo przypominał szpital i tym chyba właśnie był. Wokół leżeli pracownicy, a właściwie to, co z nich zostało.  
     Korytarze przypominały rzeźnię. Biała posadzka tylko w niektórych miejscach była jeszcze biała, całą resztę pokryły hektolitry krwi. Rozczłonkowane ciała stanowiły niemal pewien rodzaj artyzmu. Czerwone rozbryzgi na sterylnych ścianach można by porównać do najlepszych dzieł Jamesa Pollocka. Oderwane kończyny można by układać w stosy, a twarze ofiar przekrzywione pod wpływem niewyobrażalnego bólu, zdawały się niemo płakać na własnym pogrzebie.  
- Chryste...- zdołał tylko wydusić Dave, po czym cała trójka wybiegła z powrotem na klatkę i zwymiotowała. Dygotali i wycierali czoła z zimnego potu. Policjant przypomniał sobie miejsce zbrodni Iana McStarloona i obrzydzenie, jakie wtedy poczuł. Teraz wiedział, że są rzeczy o wiele gorsze.
- Ja pierdolę! – Elma omal nie zemdlała. Cudem utrzymywała się na nogach.  
- Wracamy, - wydyszał Harry. – trzeba ostrzec resztę. To nie wybuch zabił tych ludzi.

40
     Biegli po schodach, przeskakując co dwa stopnie. Światła latarek szalały na ścianach jak reflektory samochodu na bardzo nierównej drodze. Nie mogli wyrzucić z głowy widoku zmasakrowanych ciał i krwawego teatru śmierci. Czuli wręcz na plecach oddech Żniwiarza.  
     Zatrzymali się na piętrze, na którym zostawili Kalvina. Zatrzymali się dopiero pod drzwiami. Czerwona smuga krwi prowadząca do pomieszczenia wcale nie pomagała im w opanowaniu nerwów.
- Kalvin! – policjant zastukał pięścią o drewno.  
     Myśliwy otworzył im drzwi i wpadli do środka. Harry i Elma z rękoma opartymi o kolana łapali oddech. Dave zamknął drzwi i przysunął stojącą nieco dalej kanapę zastawiając przejście. Powoli dochodzili do siebie.
-Co się tam kurwa stało? – dopytywał się myśliwy.
- Ciała...wszędzie...- Harry zaciskał pięści i starał się nad sobą panować. – tam była rzeź!
- Co u licha?
Dave podszedł do Brighta i położył mu rękę na ramieniu. – Cały jebany personel, jaki był w tej placówce, leży rozczłonkowany na jednym z niższych pięter. Nie zginęli od żadnego wybuchu.  
- Nikt nie przeżył?  
- Jak chcesz, to idź sam sprawdź. – powiedział Harry. – uznaliśmy, że dalej nie może być nic lepszego.  
- Nikt nie przeżył, - zaczęła Elma. – z wyjątkiem jego. – wskazała ręką stół na którym leżał doktor Brown. – jak z nim?
- Wydaje się, że może mu się udać. Chyba się ustabilizował. – Kalvin podszedł bliżej rannego i sprawdził puls. Chyba nic się nie zmieniło.  
- Oby się obudził. – wysyczał wściekły Dave. – Mam mu masę kurewsko trudnych pytań do zadania.  
     Gdy skończył mówić usłyszeli hałas. Brzmiało to tak, jakby coś metalowego spadało po schodach. Wszyscy zamarli w miejscu i nasłuchiwali. Ich serca biły tak mocno, że niemal było to słychać. Najciszej jak mogli cofnęli się od drzwi i wycofali do końca pokoju. Usłyszeli jak otwierają się drzwi od klatki schodowej. Ktoś, lub coś zbliżało się korytarzem.
- Niech nikt kurwa nie drgnie. – wyszeptał Kalvin wyciągając broń, która drżała w jego rękach.

SzkarlatnyJenkin

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1861 słów i 10662 znaków.

7 komentarzy

 
  • SzkarlatnyJenkin

    Dzięki za miłe słowa :)

    10 gru 2014

  • KubekXD

    ****,  inaczej tego nie umiem napisać, czytałem wiele opowiadań ale ty jesteś mistrzem. Pisz dalej bo coś czuje ze tu tabun ludzi czeka na kolejną część

    10 gru 2014

  • :)

    Bardzo mi się podoba :) czekam na ciąg dalszy  :D

    10 gru 2014

  • SzkarlatnyJenkin

    To chyba jednak ponad moje możliwości i umiejętności, ale cieszę się, że tak Ci się podoba.

    10 gru 2014

  • Dianka

    Czekam z zapartym tchem na ciąg dalszy. Myślałeś może by rozwinąć to opowiadanie i stworzyć coś na papierze? Chciałabym mieć tą książkę w swojej kolekcji.

    9 gru 2014

  • nienasycona

    Doskonale mi się czytało. ...no i Szanowny Autor zna współczesnych artystów,  o których w szkole nie mawiają.  Ogromny plus.... czekam:)

    9 gru 2014

  • Cam

    Jest i groza... Czekam na kolejną część niecierpliwie :)

    9 gru 2014