INSTRUKTOR - TOM DRUGI - Rozdział 2

INSTRUKTOR - TOM DRUGI - Rozdział 2Rozdział 2 - ANGIELSKA POGODA

– Nigdy tu nie byłam – odezwała się Klaudia.
– A co ja mam powiedzieć – odparła Ania, rozglądając się z ciekawością.
Stali obok starego domu usytuowanego na przedmieściach Exeter. Piętrówka z czerwonej cegły, białe drzwi, z przodu niewielki parking otoczony potężnymi drzewami.
– Ja też rzadko się tu zjawiam – dodał Askaniusz.
– Twój wybór nie była przypadkowy, prawda? – zapytała istota idealna.
– Dlaczego tak uważasz?
Klaudia uśmiechnęła się.
– Po prostu cię znam.
Decyzja Askaniusza o spotkaniu w Exeter była podyktowana względami bezpieczeństwa. Chociaż mogło okazać się, że nie ma żadnego zagrożenia, to jednak profilaktycznie postanowił nie narażać karaibskiej bazy oraz domu w Kazimierzu Dolnym.  
Białe drzwi otworzyły się raptownie i z budynku wybiegł Stuart Stainton, pełniący funkcję kierownika w Exeter. Anglik był wyraźnie podekscytowany. Nigdy wcześniej nie gościli u niego razem wszyscy Paphnuti. Dodatkowo jeszcze Klaudia i Ania.
– Witam – powiedział dysząc. – Miło was widzieć. Wszystko jest przygotowane.
– Cześć Stu – odparł Askaniusz. – Czy mistrzowie już są?
Wzrok Staintona bezwiednie spoczął na Klaudii. Znał ją tylko ze słyszenia, a olśniewająca uroda dziewczyny jak zawsze robiła wrażenie na każdym mężczyźnie.  
– Stu?  
– Tak, są – odparł Stainton, wracając do rzeczywistości. – Zjawili się dziesięć minut temu.
– Rozumiem – odparł szef Paphnuti. – Prowadź.
Weszli do budynku. Stu skierował ich do sali zebrań. Był to po prostu duży salon, w którym ustawiono fotele mogące pomieścić około dwadzieścia osób. Zamontowano też najnowszy sprzęt elektroniczny, wielki monitor i nagłośnienie. Czterej mistrzowie Paphnuti siedzieli już tam rozmawiając półgłosem. Na widok wchodzących wstali, przywitali się i wrócili na miejsca. Wiedzieli, że musiało stać się coś niezwykłego, nie zaprzątali więc szefowi głowy zbędną rozmową. Klaudia skinęła na Anię, dając do zrozumienia, że też powinny usiąść. Askaniusz widząc to, poczuł niepokój. Umknął mu fakt, że za chwilę zacznie opowiadać o czymś, co w przeciwieństwie do pozostałych uczestników spotkania, dla nastolatki może być szokiem. Nie zdążył z nią prawie zamienić słowa, nie przygotował jej w żaden sposób do spotkania w Exeter, potraktował jak kogoś, kto wie wszystko o Paphnuti i tym, czym się zajmują. Tymczasem znają się zaledwie trzy miesiące. Nie było już jednak odwrotu. Ania musi się uporać z tym, co usłyszy.
– Kilka godzin temu – zaczął mówić Askaniusz. – W mieszkaniu Klaudii zmaterializowała się nieznana kobieta. Już tylko ten fakt upoważniał mnie do użycia złotego koloru w oznaczeniu wezwania mistrzów Paphnuti. Ilość i rodzaj blokad, jakie chronią dostęp do Klaudii byłby trudny do pokonania, zarówno dla mnie, jak i dla każdego z was. Tymczasem Klaudia poczuła zaledwie delikatną wibracje w chwili kiedy ta kobieta zjawiła się u niej. Myślę, że to nie wymaga dalszego komentarza.
Askaniusz zrobił pauzę. Na twarzach słuchających widział ogromne skupienie. Klaudia tłumaczyła Ani wszystko z angielskiego na polski.
– Ta wizyta, czy jakkolwiek to nazwiemy, trwała około dwóch minut – kontynuował. – Przed dematerializacją nieznajoma wręczyła Klaudii to.
Mężczyzna wyjął z kieszeni prostokątny przedmiot. Podał go Rafaelowi. Po kolei obejrzeli go wszyscy pozostali Paphnuti.
– Tego też raczej nie trzeba komentować – odezwał się Rafael. – To jest wykonane z tego samego materiału, co ekran pod Świątynią Inskrypcji w Palenque.
– Tak – potwierdził Askaniusz. – Ja też natychmiast to zauważyłem.
Szef Paphnuti westchnął głęboko.
– W związku z tym, trzeba z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że Klaudia miała kontakt z przedstawicielem obcej cywilizacji.
Nie licząc Ani, wszyscy pozostali spodziewali się takich słów. Salę wypełniła chwila ciszy. Przerwał ją Karim.
– Opowiedz nam jak ta osoba wyglądała – zwrócił się do Klaudii. – Askie mówił, że to była kobieta.
– Tak, kobieta – odparła dziewczyna. – Emanowało od niej tylko coś nietypowego. Wiecie, że ja potrafię wyczuwać takie rzeczy. Gdyby nie to, byłabym przekonana, że to człowiek. Młoda, całkiem ładna. Miała niesamowicie czarne włosy oraz oczy.  
– Powiedziała coś? – pytał dalej Karim.  
– Nie, nie wydała żadnego dźwięku.
Klaudia przetłumaczyła Ani to, co przed chwilą powiedziała.  
– Ona była u mnie w szkole! – krzyknęła dziewczyna.  
Wszyscy spojrzeli na Anię.
– Jak to była w szkole? – zapytał zaskoczony Askaniusz po polsku.
– Nie miałam kiedy panu o tym powiedzieć.  
Ania zrelacjonowała zdarzenie, które miało miejsce przed południem. Wspomniała o dziwnym zachowaniu dyrektora i sekretarki. Askaniusz szybko przetłumaczył pozostałym słowa dziewczyny.
– Jeśli to była ta sama osoba, mamy kolejny dowód, że Annie jest kimś bardzo wyjątkowym – powiedział Rafael. – Kimś, kto jest znany nie tylko nam.
– Może ten dziwny przedmiot nam coś wyjaśni – odezwał się Anchal. – Zbadałeś go Askie?
– Nie, stwierdziłem, że musicie być przy tym wszyscy. Nie wiadomo co to jest. Zaraz go dokładnie obejrzę. W razie czego będziecie mogli jakoś zareagować.  
– Obawiasz się, że to coś niebezpiecznego? – zapytał Rafael.
– Nie musicie się obawiać – odezwała się Klaudia. – Ja to po prostu wyczuwam. Nie wiem czym jest ta rzecz, ale na pewno nie jest niebezpieczna.
Askaniusz wziął do ręki prostokątny obiekt i zaczął mu się z uwagą przyglądać. Nie trwało to jednak długo.
– Sprawa jest prosta – powiedział. – Na jednym z boków wyraźnie widać przycisk. Poza tym nie ma nic więcej.
– Widocznie chodziło o to, żeby nie było żadnych wątpliwości co robić – stwierdził Rafael.
Askaniusz spojrzał na całą siedzącą przed nim grupę.
– Wciskam – powiedział cicho.
Wszyscy wstrzymali oddech czekając co się stanie. Mijały kolejne sekundy jednak nic się nie działo. Askaniusz powtórnie nacisnął maleńki guziczek. Powtórzył tę czynność jeszcze kilka razy, ale wciąż bez rezultatu.
– Może to Klaudia powinna go włączyć – odezwała się nagle Ania. – W końcu to jej został wręczony przez tę kobietę.
Wszyscy spojrzeli na dziewczynę, kiedy Askaniusz przetłumaczył jej słowa.
– No przepraszam – bąknęła Ania, widząc, że zwyczajnie zawstydziła piątkę mistrzów Paphnuti.
– Faceci – skwitowała całą sytuację Klaudia. – Daj mi to – zwróciła się do Askaniusza.
Wzięła przedmiot do ręki i zdecydowanie nacisnęła włącznik. Wszyscy natychmiast poczuli wdzierającą się do ich umysłów falę energii. Nagle, u każdego z zebranych, gdzieś w głowie pojawił się ruchomy obraz, przypominający nieco marzenie senne.  
– Czy wy też to widzicie? – zapytał zdumiony Askaniusz.
Wszyscy potwierdzili, że odczuwają to samo.  

Informacje, jakie za pośrednictwem urządzenia zostawionego przez nieznajomą kobietę dotarły do umysłów piątki Paphnuti, Klaudii i Ani, okazały się wręcz niewiarygodne. Najpierw wszyscy zobaczyli w całości film, którego fragment oglądali dzięki odkryciom w Palenque. Jego treści się domyślali, więc znieśli to w miarę spokojnie. Lecz to, co było później, wywołało strach.
– Boże, co to oznacza – odezwała się Ania, na której odebrany przekaz zrobił największe wrażenie. – Ja… to jest dla mnie zbyt skomplikowane.
Nikt się nie odezwał. Wszyscy siedzieli zamyśleni, przetrawiając to, o czym się dowiedzieli. Ania rozejrzała się z przestrachem.
– Słyszycie mnie? – zapytała drżącym głosem.
Askaniusz otrząsnął się pierwszy z dziwnego letargu.
– Słyszę cię Aniu, słyszę – odpowiedział zaczynającej pochlipywać nastolatce. – Mówisz po polsku, oni cię nie rozumieją i… wszyscy jesteśmy… oniemiali, po tych wiadomościach.  
Za oknem rozległ się szum rozpoczynającej się ulewy.  
– Angielska pogoda – odezwał się Rafael.
– Tak – mruknął Anchal.
Nikt nie miał odwagi zacząć rozmowy o tym, co zawierał przekaz. Askaniusz podszedł do okna i spojrzał na lejącą się z nieba ścianę deszczu. Zaczął powtórnie widzieć wszystko od początku. W dalekiej przeszłości dwie cywilizacje z tej samej galaktyki, nazywające się Enemos i Carrios, rywalizowały o opanowanie naszej planety. Mieszkańcy Carrios ostatecznie zwyciężyli, i wylądowali na Ziemi. Zaszczepili inteligentne życie poprzez ingerencję w kod genetyczny. Stworzyli ludzi na swój obraz i podobieństwo, o czym mówi Biblia. Ten fakt był mistrzom Paphnuti już częściowo znany. O tym mówił też film z Palenque. Przekaz wyjaśnił również pochodzenie Klaudii. Dziewczyna urodziła się na Carrios, i znalazła na Ziemi jako małe dziecko. Dorastała w nowych warunkach, a po osiągnięciu dojrzałości, Carrios skierowali ją ku Paphnuti. Askaniusz rozpoznał niezwykłość Klaudii, i wykorzystał tak, jak to zostało zaplanowane. Kolejne informacje dotyczyły samych Paphnuti. Plan pozaziemskich gości nie powiódł się do końca. Mieszkańcy Ziemi stali się istotami rozumnymi, inteligentnymi. Pierwotny ludzki genotyp okazał się jednak bardziej odporny na modyfikacje niż zakładano. Dotyczyło to fizycznej budowy. Z biegiem czasu, na skutek krzyżowania się, a potem niewłaściwego odżywiania i coraz większego wpływu chemii, fizycznie mieszkańcy Ziemi stali się coraz słabsi. Jakimś szczęśliwym trafem, zapewne przypadkiem, historia bardzo nielicznej grupy ludzi potoczyła się w taki sposób, że trafiali na wyjątkowo dobrych partnerów pod względem genetycznym. Uszkodzenia kodu okazały się na tyle niewielkie, że do dnia dzisiejszego kilka osób zachowało pradawne cząstki tego, co wszczepiono ludzkim przodkom dawno temu. To właśnie Paphnuti i… Ania. Najgorsze były informacje zawarte na końcu niesamowitego przekazu. Mieszkańcy Enemos zapragnęli znów dać znać o sobie i spróbować odebrać Ziemię, opanowaną w przeszłości przez Carrios. Dlatego właśnie przedstawicielka tych drugich przybyła na Ziemię kilka dni temu, aby przekazać Klaudii niezwykły przedmiot zawierający przekaz i zarazem ostrzeżenie. Wylądowała w okolicach Kalisza, stąd dziwne historie o trzęsących się drzewach, które odkryła Danka. Czarnowłosa kobieta podała też swoje imię, Lilith.  
– Askie – głos Rafaela wyrwał szefa Paphnuti z rozmyślań.
– Tak?
– Musimy podjąć jakieś decyzje – słowa, które wypowiedział Costa Diaz zabrzmiały jak wyrok.
– Wiem – odparł Askaniusz z westchnieniem.
– Dlaczego oni nie podpowiedzieli nam co robić? – odezwał się Karim.
– Na końcu była informacja, żebyśmy robili to, co do tej pory, tylko zwiększyli czujność – powiedział szef.
– Nie rozumiem o czym mówicie – rozległ się zapłakany głos Ani. – Przysięgam, że będę się uczyć anielskiego, zresztą się uczyłam ostatnio jak wariatka, ale nie rozumiem.
Askaniusz podszedł do dziewczyny i podał jej chusteczkę.
– Nie płacz. Jesteś z nami, jesteś jedną z nas i będziemy się tobą opiekować. Klaudia – zwrócił się do milczącej cały czas istoty idealnej. – Tłumacz, proszę cię.
Kobieta kiwnęła tylko głową. Wiadomość o prawdziwym pochodzeniu wywarła na niej również wielkie piętno. Nie tak łatwo pogodzić się szybko z faktem, że jest się z innej planety. Chcąc uspokoić Anię, spróbowała ją przytulić.
– Nie dotykaj mnie! – Ania traciła kontrolę nad sobą. – Jesteś kosmitką!  
Zerwała się i pobiegła do holu, chcąc dostać się do drzwi wyjściowych. Askaniusz ruszył za nią błyskawicznie.  
– Aniu stój! – zawołał. – Proszę cię, uspokój się!
Złapał ją i przytulił mocno do siebie. Czuł jej mokry od łez policzek.
– Już dobrze – powiedział, przekazując dziewczynie lekką dawkę fali uspokajającej. – Przepraszam cię. To wszystko spadło na ciebie z mojego powodu. Przepraszam.  
Dziewczyna drżała i oddychała szybko.  
– Ty przecież wiesz, że jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym – mówił dalej Askaniusz. – Jest mi tak przykro, że płaczesz.  
– Ale ja… tego jest za dużo. Ja już właściwie nie wiem kim jestem.
– Wszyscy jesteśmy zaszokowani przekazem. Ale to bardzo ważne. Chcesz usiąść obok mnie?
– Tak – jej głos zabrzmiał nieco spokojniej.
– Dobrze, ale… to co powiedziałaś Klaudii, było niepotrzebne. Ona jest samą dobrocią. Naprawdę. Chciała cię tylko uspokoić.
Ania nic nie odpowiedziała. Pozwoliła Askaniuszowi zaprowadzić się powoli z powrotem do salonu. Usiadła przy nim na sofie. Mężczyzna spojrzał na istotę idealną. Ania nazwała ją kosmitką. Choć nie zabrzmiało to dobrze, właściwie miała rację. Świadomość, że dziewczyna nie jest Ziemianką, sprawiała, że mimo woli poczuł do niej większy dystans. Klaudia jakby odczytała jego myśli.
– Ja też nie wiedziałam kim tak naprawdę jestem – powiedziała z nutą smutku w głosie. – To, że teraz wszystko jest jasne, wcale mnie za bardzo nie cieszy. Czuję, że momentalnie stałam się dla was kimś obcym.
– Nie – odezwała się Ania. – To nie tak. Przepraszam za to, co powiedziałam. Ale to jest takie… niewiarygodne.
Nastolatka zerwała się, usiadła obok Klaudii i położyła głowę na jej ramieniu.
– Będziesz mi tłumaczyła? – zapytała cicho.
Klaudia uśmiechnęła się i uścisnęła dziewczynę. Widząc, że Ania odzyskała już nieco równowagę, mistrzowie Paphnuti postanowili wrócić do przerwanego wątku.  
– Mamy być bardziej czujni – odezwał się Steve Adams z przekąsem. – Straciliśmy niedawno Franka, cały kontynent jest bez opieki i jak mamy być bardziej czujni.
– Masz rację, strata Franka narobiła nam kłopotu – powiedział Askaniusz. – Cholera, tak ważny kontynent, Stany Zjednoczone, mocarstwo i nie ma żadnego Amerykanina, który mógłby być mistrzem.
– A może jest? – powiedział powoli Rafael.
Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni.
– Przyszła mi do głowy myśl, która wyda wam się szalona, ale… w obliczu tego, o czym się dowiedzieliśmy…
– Wiem – odezwał się Askaniusz kiwając głową. – Wiem co ci zaświtało.  
– I? – Rafael spojrzał pytająco na swojego szefa.
– O kim wy mówicie? – zapytał Anchal.
– Nie myślcie nawet o tym – odezwała się Klaudia. – To fałszywy człowiek, dbający tylko o swój interes.
– Czy wy mówicie o Hooverze? – Anchal złapał się za głowę. – Zwariowaliście?
– Ja pamiętam Gordona kiedy był młody – mówił spokojnie Rafael. – To nie jest do końca zły człowiek. To prawda, że w ostatnich kilkunastu latach był naszym wrogiem, ale dlaczego nim był? Wiecie to wszyscy?
Rafael był najstarszym z mistrzów Paphnuti. Pamiętał wiele zdarzeń z przeszłości.  
– Zanim Frank Russell został szefem Ameryki Północnej, było to ponad dwadzieścia lat temu, na to stanowisko kandydowały trzy osoby. Oczywiście Frank, George Christie i… właśnie Hoover. Na dzień przed głosowaniem u Gordona zjawili się Japończycy. Zaproponowali mu jakąś astronomiczną sumę pieniędzy za zrezygnowanie z kandydowania, na rzecz szefowania w sponsorowanej przez nich organizacji, którą dziś znamy jako Spadkobierców.  
– A Christie? – zapytał Steve Adams.
– Zginął w wypadku lotniczym dwa lata później – uzupełnił opowieść Rafaela, Askaniusz.
– Tak – potwierdził Costa Diaz. – To osobna, dość tajemnicza sprawa. Wracając do Hoovera. Przyleciał wtedy do mnie na Montserrat. Mówił, że Japończycy naciskają, że organizacja ma mieć charakter naukowy. Szukanie obcych cywilizacji, wysyłanie sond. W grę wchodziły potężne pieniądze, podobno ze sfer rządowych. Początek dominacji Japończyków w dziedzinie elektroniki był związany z tą samą nieznaną, wysoko postawioną grupą ludzi. Gordon w końcu dał się namówić. Opiekunem Ameryki został Frank.
– Czyli Spadkobiercy to organizacja japońska? – zapytała Klaudia.
– Tak – odparł Rafael. – W każdym razie finansowana przez Japończyków.
– Jak poznałeś Hoovera? – zapytał Askaniusz.
– Na studiach. Obaj byliśmy na Harvardzie w tych samych latach. Mieliśmy podobne zainteresowania. Mogę powiedzieć, że nawet przyjaźniliśmy się w tym czasie. Kiedy ujawniły się nasze zdolności miałeś nas obu na szkoleniach Askaniuszu. Nie pamiętasz po prostu Hoovera.
– Jak to? – zawołała Ania.
Słuchała całej opowieści Rafaela, którą Klaudia tłumaczyła na polski.
– Przecież pan… – spojrzała na Askaniusza. – Przecież… Pan był już szefem dwadzieścia lat temu?
Tak naprawdę nie wiedziała ile lat ma przywódca Paphnuti. Askaniusz nie wspominał o tym nigdy.  
– Mistrzów Paphnuti, tak jak kobiet, nie należy pytać o wiek – odpowiedział Rafael, starając się obrócić pytanie Ani w żart.
– Ale… – dziewczyna nie ustępowała. – Przecież pan jest jeszcze całkiem młody, panie Askaniuszu.
– To miłe z twojej strony – odparł uśmiechając się mężczyzna. – Zostawmy jednak teraz ten problem. Wróćmy do Hoovera.
Ania jak zawsze, kiedy nie uzyskała zadowalającej odpowiedzi, zrobiła nadąsaną minę. Nie odezwała się już jednak więcej.
– Ostatnie wydarzenia w Meksyku trochę przytarły mu nosa – odezwał się znów Rafael. – Stracił kompana w osobie tego szalonego Niemca, więc teraz pewnie nie bardzo wie co robić.
– Chyba masz rację – wtrącił Karim. – Może faktycznie to jest jakiś pomysł.
– Uważam – odezwał się Askaniusz. – Że jedyne wyjście to spotkać się z Hooverem i z nim porozmawiać.
– Mogę się zająć próbą nawiązania z nim kontaktu – zaproponował Costa Diaz.
Dyskusja nad pomysłem Rafaela trwała jeszcze jakiś czas. Gordon Hoover nie cieszył się sympatią nikogo z zebranych. Tylko autorytet Costy Diaza, sprawił, że ostatecznie zaakceptowano jego propozycję nawiązania kontaktu z Amerykaninem. Mistrzowie Paphnuti ustalili na koniec, że należy wrócić do normalnej pracy i dyżurowania. Galaktyczne spory pozostawały i tak poza ich zasięgiem. Jedyne co mogli zrobić, to maksymalnie zwiększyć ochronę Klaudii, Ani i samych siebie, jako jedynych ludzi wiedzących o zagrożeniu i mogących próbować w jakikolwiek sposób mu się przeciwstawić. Pewnym problemem stało się, co zrobić z rodzicami Ani, ponieważ dziewczyna musiała na stałe przenieść się do karaibskiej bazy.  
Askaniusz spojrzał w bure niebo nad Exeter. Deszcz na chwilę przestał padać, wyszli więc z Rafaelem na papierosa.
– Ciągłe korygowanie pamięci nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem – powiedział Costa Diaz.
– Wiem – odparł Askaniusz. – Masz jakiś pomysł?
– Nie można im powiedzieć, to odpada – Rafael zamyślił się. – Wiesz, przypomniało mi się, że kiedyś zrobiliśmy zmianę tożsamości pewnemu małżeństwu w San Lorenzo. Ich syn jest dziś jednym z moich najlepszych uczniów. Sporo umie. Też musiałem go zabrać do siebie, żeby robił większe postępy.  
– Tak, przypominam sobie – odpowiedział Askaniusz. – Opowiadałeś mi kiedyś o tym. Ale jak to sobie wyobrażasz?
– Musielibyśmy przenieść rodzinę Ani w jakieś odległe miejsce, skorygować im pamięć, zmienić nazwisko.
– Gdzie ich przenieść? Pamiętaj, że po polsku mówi się tylko w Polsce. To nie hiszpański.
– Fakt, to pewna przeszkoda – Costa Diaz zaciągnął się dymem – No ale Polska nie jest znów taka maleńka.
– Rafaelu, ale to nie jest też Ameryka Południowa. To nie przejdzie.  
– Musimy zaryzykować – powiedział stanowczo najstarszy z mistrzów Paphnuti – Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Trzeba wybrać jakąś małą miejscowość, bardzo małą. Skorygować nieco mieszkańców i będzie dobrze. Ty wybierzesz miejsce, a my wszyscy ci pomożemy w działaniu.
– A pomyślałeś jak przyjmie to Ania, i jak ja mam jej o tym powiedzieć?
– To mądra dziewczyna – odparł Rafael. – Zrozumie.
– Oby było tak jak mówisz.
Kiedy wrócili do środka Askaniusz poprosił nastolatkę na mały spacer, podczas którego przedstawił plan dotyczący jej rodziców. Tak jak oczekiwał, dziewczyna najpierw była zupełnie zaszokowana pomysłem. Ich wspólna przechadzka trwała ponad godzinę, nim w końcu szefowi Paphnuti udało się przekonać Anię. Szalę przeważyło to, iż mieli razem wybrać miejscowość, do której przeniosą się rodzice i młodsza siostra dziewczyny.  
Wreszcie nadszedł czas na opuszczenie Anglii. Pożegnali się wszyscy ze Stuartem Staintonem i jego ludźmi. Rafael po drodze zabrał ze sobą Klaudię na Karaiby. Pozostali udali się na swoje kontynenty. Ania i Askaniusz przenieśli się do Polski. Już na drugi dzień razem wybrali nowy dom dla rodziny dziewczyny. Znajdował się w małej wsi w Bieszczadach. Zgodnie z umową pozostała czwórka zjawiła się natychmiast po sygnale od Askaniusza, i razem zabrali się za błyskawiczną akcję wtopienia rodziców i siostry Ani w nową społeczność. Musieli uruchomić swoje najwyższe umiejętności i włożyć w pracę maksimum wysiłku, aby wszystko poszło sprawnie i bez przeszkód. Po dwóch dniach dawni państwo Wieczerscy, zasiedli do pierwszego wspólnego obiadu w nowym domu już jako Czerscy. Ania uparła się, że nie chce jakiegoś zupełnie innego nazwiska. Urwała więc trzy pierwsze litery. Askaniusz widział turlającą się po policzku dziewczyny łzę, kiedy przenosili się aby odwiedzić jeszcze na chwilę Dankę, w domu na Szkolnej. Po krótkiej rozmowie przy herbacie udali się w końcu do karaibskiej bazy.
– Życie potrafi naprawdę zaskakiwać – stwierdziła Ania, kiedy stali już wśród szumiących palm.
Askaniusz spojrzał na nią kiwając potakująco głową.
– Kilka miesięcy temu rajcowało mnie łażenie z Izą po ulicach, gadanie o bzdurach i gapienie się na chłopaków. A teraz…
– Tak, życie to wielka zagadka – odparł mężczyzna.
– Jak pudełko czekoladek – zaśmiała się Ania. – Oglądał pan Forresta Gumpa?
Askaniusz uśmiechnął się szeroko. Ona jest naprawdę niesamowita. Nie zawsze miał czas, ale uwielbiał kino. Film z Tomem Hanksem, był jednym z jego ulubionych.
– Nigdy nie wiesz na co trafisz – odpowiedział z radością, delikatnie przytulając dziewczynę do siebie.
Ania odwzajemniła gest ściskając mocno jego ramię. Ruszyli w stronę budynku.  
– Jak to się wszystko skończy? – zapytała cicho.
Nie była do końca pewna o czym tak naprawdę myślała mówiąc te słowa. Jednak jej wzrok powędrował w kierunku brązowych oczu szefa Paphnuti. Askaniusz nie odpowiedział.

CDN...

RyszardGwiazdoklucz

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda i science fiction, użył 3703 słów i 23040 znaków.

1 komentarz