INSTRUKTOR - Rozdział 13

INSTRUKTOR - Rozdział 13Rozdział 13 - SENSACYJNE NAGRANIE  

Następnego dnia badanie tunelu rozpoczęto już wczesnym rankiem. Do przebycia było jeszcze około dwóch kilometrów, po pokonaniu których, spodziewano się dotarcia do pierwszej z hal. Podziemny korytarz, już krótko po ostatnim zapadlisku, zaczął stopniowo zstępować coraz niżej. Tego się spodziewali. Hale mieściły się przecież kilkadziesiąt metrów w głąb ziemi. Nie wiedzieli też czy nie ma ich tam więcej. Askaniusz i Rafael posuwali się teraz do przodu idąc powoli i przyglądając się dokładnie otaczającym ścianom, przez które zapewne nikt nie szedł od wielu setek, a może tysięcy lat. Pozostali przedzierali się przez gęsty las, pełen drzew, krzewów, i niestety również niezliczonej ilości owadów i przeróżnych stworzeń, które napawały szczególnym lękiem dwie przedstawicielki płci pięknej. Wszyscy byli ubrani w długie spodnie oraz solidne buty. Chroniło to od niebezpieczeństw czyhających w gęstwinie, ale sprawiało, że doskwierało im niemiłosierne gorąco. Dwaj mężczyźni idący tunelem wyraźnie czuli, że są coraz niżej. Mike podał przez radio, że to już około piętnaście metrów. Według obliczeń do hali, którą ostatnio byli zmuszeni opuszczać w pośpiechu, z powodu niezidentyfikowanych do tej pory blokad, został już niecały kilometr. Tunel wciąż był całkowicie pusty. Jego wygląd budził podziw dla dawnych konstruktorów. Od momentu kiedy przebiegał pod lasem, wyglądał jakby zbudowano go co najwyżej parę lat temu. Żadnych pęknięć, gładkie ściany, strop i posadzka. Askaniusz i Rafael posuwali się więc szybko do przodu. Mike poinformował ich, że do hali zostało już niewiele ponad sto pięćdziesiąt metrów.
– W końcu coś musi się zmienić – odezwał się Rafael. – Chyba, że ten tunel prowadzi gdzie indziej.
– Mam nadzieję, że się zaraz przekonamy – odparł Askaniusz.
– Patrz! Wydaje mi się, że tam jest zakręt, albo jakaś ściana – powiedział Costa Diaz świecąc latarką w głąb tunelu.
Pokonali ostatni odcinek i rzeczywiście zatrzymali się przed zagradzającym im drogę murem.
– Skąd my to znamy – Askaniusz pokiwał głową.
– Będziemy potrzebować Klaudię – stwierdził Rafael.
– Tak. Zobacz. Takie samo rozwiązanie jak w Egipcie i tutaj, w tej hali, w której już byliśmy.
– Znam to tylko z twoich relacji – powiedział Costa Diaz, który nie był obecny podczas niedawnych badań w Palenque, i wcześniejszych w Gizah.
– No tak, rzeczywiście – zreflektował się Askaniusz.
– To co, myślę, że przeniesiemy się na zewnątrz i uzgodnimy co dalej.
– Tak. Musimy wszystko dobrze zaplanować. Obawiam się, że znów możemy natknąć się na jakieś dodatkowe zabezpieczenia.
Po chwili byli już na górze, obok ociekających potem pozostałych członków zespołu.
– No i jak? – zapytał Steve Adams. – My tu ledwo oddychamy, a wy sobie spacerowaliście w chłodku.
– Fakt, gorąco tutaj – przyznał Rafael.
– Doszliśmy do końca tunelu – oznajmił Askaniusz. – Zamyka go ściana, którą otworzyć możemy tylko przy pomocy Klaudii.
– No nie – odezwała się dziewczyna – Czyżby to znów ci sami erotomani budowli to przejście?
– Na to wygląda – odparł szef, patrząc na istotę idealną z wyrazem prośby o wyrozumiałość w oczach. – Odpoczniemy chwilę i ustalimy kto schodzi, kto zostaje na górze.
Po ugaszeniu pragnienia postanowiono, że grupę mającą pokonać podziemną przeszkodę stanowić będą trzej Paphnuti: Askaniusz, Rafael i Karim, Klaudia oraz Mike z pięcioma ludźmi ze sprzętem. Steve i Anhal zostaną na górze z Anią i pozostałymi pracownikami. Najpierw Karim przeniósł na dół grupę mającą przygotować odpowiednią temperaturę. Po kilkunastu minutach Askaniusz i Rafael przetransportowali do tunelu pozostałych.  
– Odwrócić się – zarządziła Klaudia. – Co ja mam za los. Rozbierać się przed tyloma facetami.
Mężczyźni posłusznie podporządkowali się jej prośbie. Dziewczyna szybko zrzuciła z siebie wszystko, co miała na sobie. Zrobiła to nawet z pewną przyjemnością, po ukropie jaki panował na górze. Przyjrzała się przez chwilę rozstawieniu miejsc na stopy i dłonie, i powoli zaczęła wchodzić na siedzisko.
Idealne wymiary Klaudii ponownie okazały się niezastąpione. Wejście otworzyło się bez żadnych problemów. Znaleźli się w znanej z poprzedniego pobytu hali, z której z takim pośpiechem musieli się wynosić. Tym razem, pocieszeniem była bardziej naturalna droga ewentualnej ucieczki, jaką stanowił tunel. Zanim zabrali się za manipulowanie przy pulpicie, przeprowadzili precyzyjną lustrację całego pomieszczenia. Sprzęt niczego nie wykazywał. Również trójka Paphnuti nie rejestrowała żadnych przepływów jakiejkolwiek energii. Jednak poprzednim razem coś podziałało na Mike’a i pracowników. Tylko Askaniusz i Klaudia czuli się wtedy normalnie.
– Słuchajcie – odezwał się Rafael. – Postawimy zestaw blokad i spróbujemy. Damy Mike’owi i pozostałym pracownikom indywidualne ochrony.
– Tak zrobimy – zgodził się Askaniusz.
Powiadomili przez radio grupę będącą na powierzchni o swoich zamiarach. Trójka Paphnuti zabrała się za blokady i pola ochronne. Gdy wszystko było przygotowane, podeszli do pulpitu sterowniczego. Pozostał on otwarty, po ich niedawnej wizycie. Askaniusz spojrzał na zebraną wokół grupkę i przekręcił przełącznik w prawo. Tak jak poprzednim razem, usłyszeli lekkie stuknięcie. Postanowili odczekać chwilę przed następnymi działaniami. Teraz miało się okazać, czy pola ochronne spełniają swoją funkcję. Zaczęli nawzajem zadawać sobie pytania, sprawdzając w ten sposób, czy wszyscy są w pełni sprawni. Kiedy minęło dziesięć minut i wszystko wydawało się w porządku, zaczęli działać dalej.
– To musi funkcjonować nieco inaczej niż w Egipcie – odezwał się Mike. – Tam, po przekręceniu pierwszego przełącznika otwierał się ten niby ekran.
– Tak. Masz rację – odparł Askaniusz. – Sprawdziłem zdjęcia z Kairu, tam było mniej przełączników. Widocznie to nie jest dokładnie taka sama konstrukcja.
– Włączaj Askie – odezwał się Karim.
Szef chwycił za drugie od lewej kółko i przesunął je w prawo. Prawie natychmiast zaczęła się podnosić płyta zakrywająca starożytny ekran. Trwało to kilkanaście sekund. Nadal wszyscy byli w swym normalnym fizycznym i psychicznym stanie. Blokady więc działały. Wokół ekranu nie było żadnych przyrządów sterujących. Stanowił on gładki, matowy monolit.
– Wydaje się, że czas na trzecie pokrętło – stwierdził Rafael.
– Czy przyrządy coś rejestrują? – zapytał Askaniusz jednego z pracowników, którzy bez przerwy wpatrywali się w swój sprzęt.
– Zupełnie nic.
Szef Paphnuti pokręcił głową.
– Jak to działa? – zapytał. – Przecież musi istnieć jakaś energia, napędzająca chociażby otwarcie ekranu.
– Musi – odparł Karim. – Oznacza to najwyraźniej, że mamy do czynienia z czymś czego nie stworzyli ludzie.
To co powiedział, uzmysłowiło całej grupie, że są świadkami niezwykłych wydarzeń. Rejestrowano oczywiście całą operację uruchamiania poszczególnych elementów pulpitu sterowniczego. Jeden z ludzi Mike’a, uzbrojony w małą kamerę, bez przerwy zapisywał przebieg ich pobytu w podziemnej hali.
– No cóż. Przekręcam – powiedział Askaniusz.
Trzecie pokrętło również poddało się bez oporu. Przez chwilę nic się nie działo.
– Nie działa? – zapytał Rafael.
Jednak za moment usłyszeli ciche brzęczenie od strony ekranu. Z napięciem czekali co wydarzy się dalej. Nagle, monolit zmienił barwę na prawie czarną. Po chwili zaczął jakby migotać. Wszyscy wstrzymali oddech. Po kolejnych kilkunastu sekundach, ujrzeli pojawiające się kolory, najpierw rozmyte i nieostre. Po chwili jednak oczom zebranych ukazał się … film.  
– To nagranie wideo! – krzyknął Karim.
Ujrzeli bardzo wyraźny, kolorowy krajobraz. Roślinność wskazywała na ciepły klimat. Przypominała ten meksykański. Obraz powoli przesuwał się w prawą stronę, pokazując zalesiony obszar. Wkrótce zobaczyli, że roślinność ustępuje miejsca sporej polanie. Była płaska, wręcz nienaturalnie wygładzona i pusta. Widok wciąż skręcał w prawo. Nagle oczom wpatrującym się w ekran ukazał się obiekt, który nie mógł być niczym innym, jak tylko pojazdem skonstruowanym prze obcą cywilizację.
– Nagrywasz wszystko? – zapytał szeptem Mike swojego człowieka.
Ten tylko skinął głową, nie chcąc zakłócać odbioru tego, co ukazywało się na starożytnym ekranie. Zebrani w podziemnej hali oglądali sceny, które mogły wstrząsnąć podwalinami całej historii ludzkości. Obraz przedstawiał teraz wnętrze pojazdu. Z boku powoli zaczęła wchodzić w kadr jakaś postać. Ku zdumieniu wszystkich wyglądała jak…współczesny człowiek. Był to mężczyzna. Emanowało jednak z niego coś nieziemskiego. Był…taki idealny. "Jak Klaudia” – pomyślał natychmiast Askaniusz. Obraz znów się nieco przesunął, ukazując leżącą na czymś płaskim inną postać, przykrytą białym materiałem. Widoczna była tylko głowa i część ramion. Dawny operator dokonał teraz zbliżenia. Ujrzeli kobietę, wskazywały na to rysy twarzy i widoczny wyraźnie pod przykryciem kształt piersi. Nie była ona jednak tak nieskazitelna jak mężczyzna. Ciemniejszy kolor skóry wskazywał na mieszkankę pochodzącą z jakichś ciepłych stron. Przypominała dzisiejsze Mulatki lub Latynoski. Wszyscy domyślili się, że to mieszkanka Ziemi.
– Kiedy to było nakręcone? – cicho odezwał się Rafael.
– Trudno na razie stwierdzić – odparł Askaniusz. – Patrzmy dalej, może coś się wyjaśni.
Kobieta była nieprzytomna, ale żywa. Jej piersi unosiły się i opadały delikatnie w rytm oddechu. "Nieziemski” mężczyzna podszedł do niej, trzymając w ręku niewielki przedmiot. Zbliżył go do głowy leżącej i uruchomił niewidocznym włącznikiem. Przedmiot zagłębił się nieznacznie w czaszce kobiety. Trwało to około minuty. Obraz na chwilę się ściemnił i widzowie ujrzeli to samo pomieszczenie, z leżącym tym razem pod przykryciem, mężczyzną. Był on też o ciemnej karnacji. Powtórzyła się procedura z umieszczanym w czaszce nieznanym przedmiotem. Ponownie nastąpiło ściemnienie i ujrzano tym razem widok leśnej polany, porośniętej trawą i krzewami. W głębi poruszało się kilka ludzkich postaci. Były nagie, i przypominały kolorem skóry kobietę i mężczyznę z poprzednich ujęć. Osobnicy zachowywali się bardzo prymitywnie. Jeden z nich jadł coś, urywając zębami płaty prawdopodobnie jakiejś rośliny. Przypominało to bardziej zachowania zwierząt niż ludzi.
– To nagranie musi pochodzić sprzed dziesiątek tysięcy lat – powiedział podekscytowany Rafael. – Oni wyglądają na przodków człowieka.
Obraz oddalił się nieco, poszerzając kadr. Z boku widoczni byli teraz trzej "idealni”, którzy prowadzili kobietę i mężczyznę, znanych z ujęć z dziwnym urządzeniem wprowadzanym w czaszkę. Parę skierowano w stronę ich pobratymców. Tamci podbiegli, przyglądając się z zaciekawieniem i trącając rękoma przybyłą dwójkę. Po chwili cała grupka oddaliła się w stronę zarośli i zniknęła z pola widzenia. Niezwykły materiał wideo trwał już kilkanaście minut. Pojawiło się kolejne ujęcie wewnątrz pojazdu. Tym razem, inny "idealny” mężczyzna, wolno podszedł do jakiejś aparatury umiejscowionej na ścianie kabiny. Nagle grupa zebrana w podziemnej hali usłyszała, że obecne podczas całego seansu brzęczenie zaczęło przerywać, obraz również zamigotał kilka razy i nagle zniknął. Zrobiło się zupełnie cicho.
– Wygląda na to, że skończyło się zasilanie – powiedział Karim.
– Niesamowite nagranie – Askaniusz nadal był pod wrażeniem tego, co zobaczyli.
– Tak – powiedział Rafael. – Mamy dowód na to, o czym wiedzieliśmy od dawna. Ingerencja w kod genetyczny.
Askaniusz wciąż kręcił z niedowierzaniem głową.
– Obraz jednak przemawia tak dosadnie – stwierdził. – Słuchajcie, to nagranie ma dalszy ciąg. Problemem jest zasilanie. Musimy spróbować odnaleźć jego źródło i rodzaj.
– To nie będzie łatwe – odezwał się Mike.
– Na pewno nie. Ale wartość tego nagrania jest bezcenna. Trzeba zrobić co tylko można.  
Nagle wszyscy aż podskoczyli słysząc sygnał krótkofalówki.
– Pewnie się o nas niepokoją – powiedział Askaniusz. – Przekaż im Mike, że wszystko w porządku, że zaraz wracamy.
Podjęli decyzję o przerwie w pracach. Wszyscy byli zmęczeni i poekscytowani tym, co zobaczyli na ekranie. Postanowiono wrócić na powierzchnię, a potem pojechać do hotelu na posiłek. Po obiedzie mieli zastanowić się co dalej. Gdy dotarli do miejsca zakwaterowania, było już późne popołudnie. Wchodzących do holu znów dyskretnie obserwowała trójka mężczyzn. Siedzieli przy jednym ze stolików popijając herbatę. Rafael zauważył ich natychmiast. Przypomnieli mu się z poprzedniego dnia. Postanowił wspomnieć o nich Askaniuszowi. Emanowało od nich coś, co go niepokoiło.  
Siedząc, niecałą godzinę później przy posiłku, powiedział szefowi o dziwnej trójce.
– Tak – odparł Askaniusz. – Widziałem ich. Wyglądają na Europejczyków. Skoro twierdzisz, że coś ci się w nich nie podoba, musimy to sprawdzić.
Siedzący obok Stan i Harry słyszeli o czym mówią dwaj Paphnuti.
– Pójdziemy na piwo – odezwał się ten drugi. – Zagadamy recepcjonistę i może się czegoś dowiemy.
– Dobrze – powiedział Askaniusz. – Tylko dyskretnie i uważajcie na siebie.
– Recepcjonistą dziś jest ten sam, który mówił mi o zapadlinach – odezwał się Stan. – Jesteśmy już dobrymi kumplami.
– Mimo wszystko proszę was o czujność.
– Jasne – odparł Richardson.
Gdy wrócili wieczorem z pogawędki z recepcjonistą, wiedzieli już, że trzej mężczyźni zameldowali się jako turyści z Austrii. Przyjechali, tak jak wszyscy odwiedzający Palenque, podziwiać starożytne budowle. Pracownik hotelu zauważył jednak, że słabo zwiedzają, bo sporo czasu spędzają przesiadując w holu przy recepcji. Siedzą pijąc herbatę i prawie się do siebie nie odzywają. Hotelarz stwierdził, że gbury jakieś i tyle.  

***

– Ona tam jest – wskazał Manfred Schulz na zdjęcie przedstawiające Klaudię.
– To na pewno ona? – zapytał Hoover.
– Tak – potwierdził Niemiec. – Nie ma mowy o pomyłce. Moi ludzie nie mogli im zrobić na razie zdjęć, ale mają te same fotografie, które leżą przed nami.
– Hmm – mruknął Amerykanin przyglądając się pięknej istocie idealnej. – Właściwie trudno ją z kimś pomylić.
– Jest ich tam spora grupa – relacjonował dalej Schulz. – To utrudnia robotę. Bądźmy cierpliwi. Moja trójka zna się na swoim fachu.
– No zobaczymy – odparł bez przekonania Hoover.
– Jest jeszcze jedna dziewczyna. Bardzo młoda. Kto to może być? Nie mamy jej zdjęcia. Może to córka któregoś z tych facetów?
– Młoda? – zainteresował się Amerykanin. – Jak wygląda?
– Opisali ją jako blondynkę – odparł Schulz. – Długie włosy. Szczupła.
Hoover już wiedział kto to jest. To ta małolata, którą miał złowić Kurt Latek.
– To właśnie ją śledził Latek – powiedział. – No i skończyło się to dla niego niezbyt dobrze.
– Kim ona jest? – w głosie Schulza zabrzmiała nuta niepokoju. – Skoro tak ją chronią musi być kimś ważnym.
Hoover wzruszył ramionami.
– No właśnie nie wiem – opowiedział. – To było zadanie Latka.
– Może spróbować ją uprowadzić. Wtedy się dowiemy – zasugerował Niemiec.
– Celem jest ta Klaudia – odparł zdecydowanie Hoover. – Tłumaczyłem panu, że ją chcę mieć.
Schulz posiadał już ogólną wiedzę o istocie idealnej i Paphnuti. Niechętnie, ale Hoover musiał powiedział mu o co mniej więcej chodzi. Inaczej Niemiec odmawiał współpracy.
– W takim razie wydam polecenia i będziemy musieli czekać na sprzyjającą okazję – stwierdził przywódca V3 – To może potrwać.
– Trudno. Niech pan robi co trzeba – odpowiedział Gordon Hoover.

***

Anhal Nehru siedział na fotelu ustawionym obok drzwi wejściowych do pokoju zajmowanego przez Klaudię i Anię. Był niewidzialny. Jemu właśnie przypadła warta w czasie pierwszego noclegu w Palenque. Dawno już minęła północ. W hotelu panowała cisza i spokój. W pewnym momencie Anhal dostrzegł kątem oka jakiś ruch na końcu korytarza, od strony schodów prowadzących z drugiego piętra. Patrzył przez kilka minut w tym kierunku, ale nikogo nie zauważył. Odwrócił się w drugą stronę. Tam również panował spokój. Nagle usłyszał lekki świst. Obejrzał się w poszukiwaniu źródła dźwięku i zobaczył małą strzałkę odbijającą się od pola ochronnego, jakim był otoczony. Natychmiast wysłał sygnał do pozostałych czterech Paphnuti. Za moment byli już na korytarzu, oczywiście również niewidoczni. Anhal został obok pokoju dziewczyn, a pozostali szybko ruszyli dwójkami ku obu końcom hotelowego korytarza. Karim z Rafaelem pobiegli na górę, a Askaniusz i Steve na parter. Po paru minutach wrócili wszyscy do Anhala. Cały czas porozumiewali się przy pomocy myśli, panowała więc absolutna cisza. Nikogo nie zauważyli. Na dole drzemał jedynie recepcjonista. Obok fotela leżała jednak nadal mała, prawie na pewno czymś nasączona, strzałka. Askaniusz nie chcąc dotykać, uniósł ją siłą woli i skierował się do pokoju Harry’ego Gregora. Weszli za nim też Rafael i Karim. Steve Adams postanowił towarzyszyć Anhalowi do rana podczas pełnienia warty. Obudzili Brytyjczyka, który przestraszył się nieco, widząc trzech mistrzów Paphnuti u siebie w pokoju, w środku nocy.  
– Spokojnie Harry – odezwał się cicho Rafael. – Mów szeptem.
– Co się stało? – zapytał Gregor przecierając oczy.
– Zbadaj to – powiedział Askaniusz kładąc na stole strzałkę. – Prawdopodobnie jest zatruta.
– Skąd to macie?
– Ktoś strzelił nią w stronę Anhala – wyjaśnił Rafael.
Anglik spojrzał zdziwiony.
– Przecież miał być niewidzialny – powiedział.
– I był – odezwał się Karim.
Harry zrozumiał, że to nie żarty. Podszedł do szafy, gdzie schowana była sporych rozmiarów waliza z podstawowym zestawem do badań chemicznych. Szybko i sprawnie zainstalował przenośne laboratorium. Ostrożnie złapał strzałkę długimi szczypcami i zaczął ją poddawać zabiegom, na których Paphnuti, mimo całej swej potężnej wiedzy, kompletnie się nie znali.
– Znów musiał to być ktoś, kto widzi niewidzialnych – stwierdził Askaniusz. – Tak samo było z tym Latkiem.  
– To świadczy o groźnym przeciwniku – powiedział Rafael. – Sądzicie, że to któryś z tych niby Austriaków?
– Może tak, może nie – pokręcił głową Askaniusz.
– Miałbym ochotę zajrzeć do ich pokoju – odezwał się Karim. – Wiem, że nam nie wolno bez uzasadnienia robić takich rzeczy, ale…
– Też mnie to kusi – dodał Rafael.
– To silny środek paraliżujący – usłyszeli głos Harry’ego. – Działa w ciągu kilku sekund.
– Zabija? – zapytał Karim.
– Nie, po prostu obezwładnia. Działa trochę jak znieczulenie stosowane podczas zabiegów chirurgicznych.
Przez chwilę nikt nic nie mówił. Harry zwijał swoja walizkę, a trzej mistrzowie rozmyślali o niedawnym zdarzeniu.
– Nie ma sensu bawić się teraz, nocą, w kotka i myszkę – powiedział w końcu Askaniusz. – Steve i Anhal pozostaną na straży, a my złapmy jeszcze kilka godzin snu. Rano zastanowimy się co robić.

***
Manfred Schulz wiedział już o nocnej akcji swoich trzech wysłanników. Kiedy zdali mu dokładną relację, dotarło do niego, że musi pomyśleć o jakimś innym fortelu. Wyobraźnia Niemca zaczęła pracować na pełnych obrotach. Prawie nie sypiał. Jego dziwny organizm zadowalał się kilkoma godzinami odpoczynku o dowolnej porze dnia lub nocy. Teraz był bardzo pobudzony. Myślał, w jaki sposób osiągnąć cel, którym było zdobycie Klaudii. Tam jest jeszcze jedna dziewczyna, przypomniał sobie. Kobiety. Tak, kobieta zawsze jest kobietą. Wysunął szufladę z biurka i wyjął swój opasły notes. Przewertował kilka kartek i zatrzymał wzrok na numerze telefonicznym. Uśmiechnął się z zadowoleniem.  

***
Kiedy cała grupa spotkała się na śniadaniu, nie poruszono tematu nocnego incydentu. Tymczasem Stan Richardson, nie mający pojęcia o tym co się wydarzyło, zaczął przedstawiać pomysł, który, jak powiedział, przyszedł mu do głowy wieczorem. Zaproponował przewiercenie w lesie otworu, z powierzchni do tunelu, którym można by dostawać się w celu prowadzenia badań, bez zbędnego marnotrawienia energii, potrzebnej na przenoszenie ludzi na dół. Miał nawet rozrysowany plan prostego urządzenia napędzanego silnikiem, do spuszczania i wciągania osób. Sam odwiert wykonaliby Paphnuti, korzystając ze swych umiejętności. Askaniusz i pozostali stwierdzili, że pomysł Stana jest znakomity. Energia mogła przydać się do ewentualnych, dalszych zmagań, z przeciwnikiem, który dał o sobie znać nocą. Ustalili więc, że Stan zakupi kilka potrzebnych elementów do konstrukcji wyciągu, a pozostali pojadą na miejsce w lesie i zabiorą się za drążenie wejścia do tunelu. Prace te potrwały aż do popołudnia, ale wszyscy byli zadowoleni z końcowego efektu. Po przetestowaniu wyciągu i zabezpieczeniu wejścia, wrócili do hotelu. Od następnego dnia postanowili wznowić badania hali. W holu tym razem nie było trzech Austriaków. Przy barze siedział, sącząc jakiś napój, młody mężczyzna. Odwrócił się, słysząc wchodzących. Kiedy zobaczył Klaudię i Anię, posłał w kierunku tej drugiej uśmiech, od którego dziewczynie zrobiło się, mimo panującego upału, jeszcze cieplej. Przyjrzała się siedzącemu przystojniakowi i kiedy dotarła do jego oczu, poczuła ostre ukłucie w głowie. Spuściła wzrok i szybko skierowała się w stronę schodów prowadzących na piętro. Na górze dogoniła Askaniusza, który otwierał już drzwi do swojego pokoju.
– Muszę z panem porozmawiać – powiedziała cicho.
Ton jej głosu zabrzmiał tak poważnie, jak nigdy jeszcze szef Paphnuti nie miał okazji słyszeć z jej ust.
– Wchodź – odparł.  
Puścił ją przodem i zamknął drzwi. Ania lekko drżała.  
– Ten mężczyzna… – zaczęła. – Tam na dole, przy barze.
– Wyczułaś coś, prawda?
– On jest zły. Nie wiem… – odparła nerwowo.
– Spokojnie. Usiądź i powiedz mi co poczułaś.
Ania nie chciała usiąść.
– Niech mnie pan na chwilę przytuli. Na chwileczkę.
Askaniusz delikatnie objął dziewczynę. Z kolei ona przylgnęła do niego mocno, z całych sił, jakby chciała go zdusić. Wciąż czuł jak drży. Jej drobne palce wbijały mu się w plecy.
– Wystraszyłam się – szepnęła.
– Moja Ania – powiedział cicho, nie zdając sobie do końca sprawy z treści swoich słów. – Kochana Ania.
Trwali tak przez minutę, może trochę dłużej. Do dziewczyny dotarło w końcu znaczenie tego, co usłyszała z ust Askaniusza. Odsunęła się na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy.
– Pan… – wyszeptała, nie znajdując dalszych słów.
– Opowiedz mi o tym mężczyźnie – powiedział stanowczym tonem Askaniusz.
Musiał przerwać tę chwilę, która była tak niezwykła, taka … miła. Bardzo powoli, żeby nie urazić Ani, odsunął się od niej i podszedł do okna.  
– Proszę powiedz mi, to może być bardzo ważne – powtórzył prośbę sprzed chwili.
Czuł się dziwnie. Czy on kiedyś tak się czuł? Skoncentrował się, przywracając umysł do rozsądnego myślenia. Odwrócił się w stronę Ani.
– On… – odezwała się dziewczyna. – Tak mi trudno to wyjaśnić. W pierwszej chwili zrobił na mnie wrażenie. Uśmiechnął się do mnie. Nawet… fajnie wyglądał. No to spojrzałam mu w oczy i… Tak jakby mnie ktoś dźgnął czymś ostrym. Po prostu poczułam, że od niego płynie wielkie zło. To głupie co mówię, wiem, ale tak poczułam.
– To nie jest głupie – odpowiedział Askaniusz. – Znów ujawniło się to, co w tobie tkwi. Masz zdolność odczuwania ludzkich uczuć i nastrojów. Nie panujesz jeszcze nad tym, ale masz to. Nauczę cię to kontrolować.  
Obraz mężczyzny z holu odpłynął szybko w zakamarki pamięci Ani. Wróciły słowa usłyszane, kiedy była tak blisko szefa Paphnuti. "Nie, to było tylko tak dla uspokojenia. Chciał mnie pocieszyć.” – myślała. Jednak złapała się na tym, że nie tak chciałaby tłumaczyć sobie to, co do niej powiedział. Zawahała się jeszcze na krótką chwilę, lecz jej spontaniczność wzięła górę.
– Jeszcze chcę coś powiedzieć – zaczęła nieśmiało. – Właściwie… zapytać. Bo…
Askaniusz wiedział do czego chce wrócić.  
– Aniu – przerwał jej szybko. – Nie mów czegoś, czego nie… to znaczy, nie zadawaj tego pytania.
Spojrzał jej w oczy, które prawie za każdym razem wprawiały go w jakiś dziwny stan. Podszedł i delikatnie uścisnął dłoń dziewczyny.
– Może za jakiś czas… zapytasz. Odprowadzę cię teraz do pokoju.

CDN...

RyszardGwiazdoklucz

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 4138 słów i 25653 znaków.

Dodaj komentarz