INSTRUKTOR - TOM DRUGI - Rozdział 3

INSTRUKTOR - TOM DRUGI - Rozdział 3Rozdział 3 - SPOTKANIE PO KOLACJI

Mimo niedawnych wydarzeń, dość szybko wrócono do normalnej pracy w poszczególnych bazach. Wspomnienie tego, czego dowiedzieli się na spotkaniu w Exeter, zostało w umysłach jego uczestników, jednak wydawało się czymś w rodzaju kadrów z filmu science-fiction. Było prawdziwe, a jednocześnie jakby nierealne, odległe. Rafael próbował odnaleźć Gordona Hoovera i nawiązać z nim kontakt. Ten jednak, po ostatnich zajściach w Meksyku, jakby zapadł się pod ziemię.  
Ania nie miała większych problemów związanych z nagłą przeprowadzką na Karaiby. Nadal nazywała bazę Askaniusza Rajem. Pamiętała wciąż o rodzicach i siostrze, którzy wiedli nowe życie w zupełnie innym miejscu Polski. Wiedziała, że tak musi być, że to dla ich dobra i bezpieczeństwa. Szef Paphnuti zaplanował dla dziewczyny intensywny rozkład zajęć. Nie mogła chodzić do szkoły, więc jej nauczycielami stali się mieszkańcy i pracownicy bazy. Klaudia zajęła się nauczaniem języka angielskiego, Harry Gregor matematyki, fizyki i chemii, Len Johnson natomiast, wprowadzał nastolatkę w zakamarki zaawansowanych technik informatycznych. Najważniejsze jednak były lekcje z Askaniuszem, podczas których Ania uczyła się panować nad tkwiącymi w niej potężnymi siłami. Lubiła wszystkich swoich nowych edukatorów, jednak na spotkania z szefem Paphnuti czekała z największą niecierpliwością.
Zbliżała się czternasta trzydzieści. Za pół godziny miała kolejne spotkanie z Askaniuszem. Właśnie wyskoczyła spod prysznica. Stanęła przed wielkim lustrem w łazience i zaczęła przyglądać się swojemu odbiciu. Włosy, pod wpływem zwrotnikowego słońca, nabrały jeszcze bardziej złocistej barwy. Blask niebieskich oczu lśnił mocniej niż kiedyś na tle opalonej, lekko oliwkowej twarzy. Dziewczyna przesunęła wzrok niżej. Kształtne piersi, płaski, gładki brzuch bez jednego, zbędnego grama. Długie, szczupłe nogi, błyszczące od karaibskiej opalenizny. Dziewczyna uśmiechnęła się do swego odbicia.
– Nie jest źle – mruknęła.
Spojrzała na zegar. Został już tylko kwadrans do lekcji z Askaniuszem. Jeszcze raz popatrzyła w lustro. "Gdyby on mnie taką zobaczył” – pomyślała. W tej samej chwili poczuła jak jednocześnie wzdłuż kręgosłupa i pomiędzy piersiami przemyka coś drżącego, nieuchwytnego. Ania przymknęła oczy. To było takie niespodziewane i… przyjemne. Potrząsnęła głową, jakby chciała odegnać to zaskakujące, nieznane odczucie. Pobiegła do garderoby i zaczęła się szybko ubierać. Założyła kremową sukienkę, podkreślającą figurę i kontrastującą kolorem z jej coraz ciemniejszą karnacją skóry.  
Askaniusz czekał w stałym miejscu ich spotkań, na tyłach posiadłości. Siedział na kocu przeglądając książkę. Kiedy zobaczył zbliżającą się dziewczynę, poczuł, jak jego wzrok bezwolnie zastyga, otula jej postać nie mogąc się oderwać. Oczy, te niezwykłe oczy, które działały na niego od ich pierwszego spotkania. Teraz lśniły jakimś niewidzianym wcześniej wilgotnym blaskiem. Błękitne jak niebo i… wpatrzone w niego. Ania podeszła i zatrzymała się metr od Askaniusza. Nie odzywała się przez chwilę, stojąc. Słoneczne promienie, padające na nią z tyłu, sprawiały, że wyglądała jak otoczona złotą aureolą.
– Jesteś piękna Aniu – słowa wypłynęły z jego ust jakby poza kontrolą. Wypowiedziały się same. – Jesteś piękna – powtórzył.
Dziewczyna bez namysłu wskoczyła na koc i wtuliła się kładąc głowę na kolanach Askaniusza. Objęła go ramionami w pasie, wbijając palce w plecy mężczyzny. Chociaż wiedział, że to nie powinno się dziać, nie protestował. Nie potrafił zrozumieć, ale ta dziewczyna zaczynała dla niego znaczyć coraz więcej. To było kompletne wariactwo. Rozsądek, który był jedną z głównych cech Paphnuti, był w tej chwili gdzieś daleko.
– Aniu – odezwał się, czując jak drży mu głos. – Proszę. Proszę cię, nie rób takich rzeczy.
Wiedział, że mówi wbrew sobie. Tak cudownie czuć ją wtuloną, pachnącą młodością, świeżością. Odbierać bicie jej serca, które łomotało jak szalone.
– Ale… dlaczego? – zapytała. – Dlaczego mam tego nie robić? Niech mi pan spojrzy w oczy i powie, że tego nie chce.
Podniosła głowę w kierunku jego twarzy.
– Wiesz, że tego nie powiem. Bo… bo bym skłamał.
Poczuł znów silniejszy uścisk.
– Ale… – mówił dalej niepewnie. – Przecież ty wiesz dlaczego. I jeśli zaprzeczysz, to ty z kolei skłamiesz.
Ania usiadła nagle odrywając się od mężczyzny.
– Bo mam tyle lat ile mam? – powiedziała z wyrzutem. – A pan ma tyle ile ma?  
Askaniusz pokiwał głową.
– Tak, właśnie dlatego.
– A co w tym takiego złego? Mam szesnaście lat. Nie jestem już głupim dzieckiem.
– Nigdy bym nawet tak nie pomyślał – odparł Askaniusz. – To nie tak. Nie jesteś dzieckiem i jesteś cudowną, mądrą, inteligentną dziewczyną.
– No to dlaczego pan mnie odtrąca?
– Boże, Aniu, ja cię nie odtrącam. Nie mów tak. Ale to…  
– I pan i ja – przerwała dziewczyna. – I wszystko co nas otacza, nie mieści się w powszechnie znanych normach. Prawda?
Askaniusza zaskoczyły te bardzo dojrzałe słowa.
– To… dlaczego… – głos dziewczyny zaczął się załamywać. – To dlaczego ja nie mogę…  
Znów przylgnęła do niego, z jeszcze większą siłą.
– Mogę cię o coś poprosić? – głos Askaniusza był łagodny i ciepły.
Ania nie odezwała się.
– Obiecuję, że wrócimy do tej rozmowy. Jeśli chcesz to jeszcze dziś. Ale teraz powinniśmy zacząć pracować i… to nie byłoby dobre, gdyby nas ktoś teraz tak zobaczył. Nie odbierz tego źle Aniu, ja… chciałbym żebyś była tak blisko mnie, naprawdę.  
Dziewczyna poczuła jak delikatnie odgarnął kosmyki włosów zakrywające jej twarz.
– Spójrz na mnie.  
Ania uniosła głowę. Dostrzegła w brązowych oczach, że to co powiedział nie było próbą zbycia jej, uciekania od tego krępującego ich oboje tematu. Odsunęła się niechętnie i usiadła po turecku na drugiej połowie koca.
Lekcja nie przebiegała tym razem zbyt udanie. Oboje czuli, że coś nowego zaczyna pojawiać się między nimi. Ta myśl wracała co chwilę i przeszkadzała w skoncentrowaniu się na coraz trudniejszych ćwiczeniach.  

Askaniusz siedział na fotelu w swoim pokoju. Miał nieco czasu w związku z krótszą niż zwykle lekcją z Anią. Zapalił papierosa i zaczął myśleć o tej intrygującej go coraz bardziej dziewczynie. Zdał sobie sprawę, że bycie od wielu lat szefem organizacji, zajmowanie się tyloma niedostępnymi dla zwykłych ludzi sprawami, odsunęło zupełnie na bardzo odległy plan jego kontakty z kobietami. Czy on potrafił jeszcze obdarzyć kogoś uczuciem? Była przecież Danka, z którą spotykał się tak często. Wiedział, że wystarczyłby tylko drobny gest z jego strony, ale on nigdy jej nie zachęcił. Uważał to za niestosowne, mieszanie pracy z uczuciami. Lubił ją, ale… no właśnie, Danka nie działała na Askaniusza tak, jak ta szesnastolatka, którą poznał zaledwie kilka miesięcy temu. Klaudia. Piękny ideał. Może była za bardzo idealna? Często żartowali, przekomarzali się ze swojej niby wzajemnej fascynacji. Ale to było właśnie takie – na niby. Przypomniał sobie, jak Danka powiedziała mu, że jej kobieca intuicja wyczuwa coś iskrzącego między nim i Anią. Wtedy zignorował te uwagi. A może miała rację? Ale przecież dorosły facet, który mógłby być ojcem tej nastolatki… Askaniusz wciąż słyszał w głowie jej słowa, o tym, że wszystko co nas otacza, nie mieści się w powszechnie znanych normach. Może Ania trafiła w sedno? Jego życie rzeczywiście było zaprzeczeniem wszelkiej tak zwanej normalności. Czy to możliwe, że zatliło się w nim uczucie, właśnie dlatego, że również było nietypowe, nie pasujące do powszechnie przyjętych norm i zwyczajów?
Z rozmyślań wyrwał szefa Paphnuti sygnał przypominający o zbliżającym się wieczornym posiłku. Nie chciało mu się zbytnio jeść. Poszedł jednak na wspólną kolację. Ania siedziała jak zawsze z Klaudią. On z Mikiem i resztą męskiej grupy. Poczuł się jak za szkolnych czasów, kiedy w trakcie przerwy obiadowej z kumplami zerkali na siedzące w pobliżu dziewczyny. Uśmiechnął się do tych wspomnień.
– Co jest? – usłyszał głos Lena Johnsona. – Z czego się śmiejesz?
– Nic takiego – odparł. – Coś mi się przypomniało. Rafael nadal się nie odzywa? – zmienił szybko temat.
– Nie – odpowiedział Mike Paulinson. – Cały czas dyżurujemy. Gdy tylko coś dotrze, zaraz się dowiesz.
Porozmawiali jeszcze trochę o jakichś błahych sprawach i wkrótce rozeszli się do swoich pokoi. Askaniusz znów zasiadł w swoim ulubionym fotelu i zapalił. Wyciągnął z kieszeni telefon i napisał – "Jestem u siebie. Jeśli chcesz wrócić do naszej rozmowy, możesz przyjść”. Był pewien, że zobaczy ją w drzwiach po kilku minutach. Czas jednak mijał, a dziewczyna się nie zjawiała. Kiedy upłynęła już ponad godzina, nagle usłyszał sygnał przychodzącego sms-a. Złapał za telefon – "Proszę, niech pan przyjdzie do mnie, przepraszam” – przeczytał z lekkim zdziwieniem. "Co ona knuje?” – pomyślał. Po chwili jednak już był przed drzwiami do pokoju Ani. Zapukał i nacisnął klamkę. Dziewczyna siedziała na fotelu z naburmuszoną miną. Na ustawionym przed nią krześle trzymała prawą nogę z obandażowaną stopą.
– Co się stało? – zapytał z niepokojem.
– Mmm – mruknęła jak wściekła kotka. – Chciałam się napić i spadła mi szklanka. No i nadepnęłam na szkło. Próbowałam pójść do pana, ale… boli…
– Biedna Ania – powiedział mężczyzna współczująco i podszedł do fotela, na którym siedziała. – Wyjęłaś odłamki?
– Chyba.
– Pozwolisz mi obejrzeć?  
– Mhm – mruknęła znów, potakując głową.
Askaniusz ostrożnie złapał nogę dziewczyny, podniósł z krzesła i usiadł na nim, kładąc zranioną stopę na kolanach. Zaczął odwijać bandaż.
– Zdezynfekowałaś?
– Przemyłam wodą.
– Koniecznie trzeba odkazić.
– Ale to będzie bolało – zakwiliła.
Zdjął opatrunek. Spód stopy był rozcięty na długości około dwóch centymetrów. Z ranki wciąż lekko sączyła się krew. Obejrzał dokładnie, nie zauważył jednak żadnych kawałków szkła.
– Raczej nic tu nie ma – powiedział. – To dobrze. Pójdę po wodę utlenioną.
Znów ułożył nogę dziewczyny na krześle. Po chwili był z powrotem z buteleczką środka odkażającego i kawałkiem gazy. Uśmiechnął się, widząc jej wystraszone oczy.
– Nie rób takiej miny. To nic takiego. Zgoi się szybko.
– Ale mieliśmy… porozmawiać, i wszystko zepsułam.
Była tak słodka w tym swoim naburmuszeniu, z zawiedzioną i trochę przerażoną na widok wody utlenionej miną. Askaniuszowi sprawiało radość, że może jej pomóc, że są znów blisko siebie.
– Chciałaś mnie może kopnąć raz po raz, podczas naszej rozmowy?
Ania natychmiast załapała żarcik i wreszcie się uśmiechnęła.
– Przecież możemy rozmawiać. Chyba, że nie chcesz?
– Chcę! – wykrzyknęła. – Chcę, chcę.
– Wobec tego opatrzę cię, zrobię coś do picia i pogadamy.
Złapał ostrożnie drobną stopę dziewczyny i otworzył buteleczkę.
– Może trochę poszczypać – powiedział. – Ale przeżyjesz. Podmucham – dodał z uśmiechem.
Czuł jak noga Ani naprężyła się. Polał ranę dość obficie. Nastolatka pisnęła lekko. Jak obiecał, dmuchnął kilka razy żeby złagodzić szczypanie.  
– Już po wszystkim.
Pogładził kciukiem górę stopy. Miała taką delikatną, miłą skórę. Ania poczuła przyjemny dreszcz.
– Nie było wcale tak strasznie – powiedziała cicho.
– Mówiłem, że tak będzie.
– Bo… był pan taki delikatny.
Askaniusz nie odpowiedział. Zaczął zawijać ranę bandażem.
– Mogę o coś zapytać? – odezwała się znów Ania.
– Pytaj.
– Bo… jak pan powiedział, że obejrzy mi stopę, to pomyślałam, że zrobi pan to, co z Kają, albo jak miałam tę kapsułkę w głowie.
W umyśle Askaniusza przemknęły obrazy sprzed kilkunastu tygodni.
– No, nie możesz chyba tego porównywać.
– Wiem – szybko zapewniła dziewczyna. – Tylko tak mi się skojarzyło.
– Gotowe – powiedział wstając z krzesła i kładąc na nim zabandażowaną nogę Ani. – Jak się trochę zabliźni, zrobię ci taki magiczny zabieg kosmetyczny, żebyś nie miała śladu. OK.?
– OK.
– Mam ochotę na kawę. A tobie co zrobić?
– Napiłabym się soku. Głupio mi. To ja powinnam być gospodynią w moim pokoju.
– Przestań – Askaniusz poszedł wstawić wodę, a dziewczynie nalał szklankę soku z mango.
– Tylko go nie upuść – powiedział podając i usiadł na drugim fotelu.
– Dziękuję. Nie jestem znów taką niezdarą. Nie wiem jak to się wtedy stało. Spieszyłam się, bo chciałam iść do pana i… tak jakoś wyszło.
– Zdarza się. Będziesz musiała jak najmniej chodzić, żeby rana się szybko zagoiła.
– A lekcje? – zapytała z niepokojem.
– Zrobimy kilkudniowe ferie. Powiem chłopakom.
– Ale… a lekcje z panem? – w jej głosie zabrzmiała nutka zawodu.
– No przecież uczniowie raczej cieszą się z ferii.
– Mmmm – ponownie zamruczała jak niezadowolona kotka. – Bez tamtych lekcji jakoś przeżyję, ale ja tak lubię być z panem.
Słowa dziewczyny sprawiły, że Askaniusz postanowił podjąć ten najważniejszy temat.
– Aniu – zaczął, patrząc jej w oczy. – Wiesz, kiedy ty tak mówisz, nie wiem co myśleć.  
– Ja wiem co pan myśli – odpowiedziała szybko. – Pan myśli, że skoro ja mam szesnaście lat, to jestem nieodpowiedzialna, że to co mówię, to takie nastoletnie flirtowanie, albo coś w tym rodzaju. Że…
– A jak ja mam to rozumieć? – przerwał. – Pojawiłaś się w moim życiu w taki nieoczekiwany sposób. Jesteś taka młoda…
– Znów pan wraca do tego samego. Zaraz mi pan powie, że powinnam szaleć z rówieśnikami i takie tam… A ja nie chcę.
Po raz kolejny zaskakiwała Askaniusza swoją dojrzałością, wręcz jakby czytała w jego myślach.
– Może to dlatego, że jestem… też nieco inna. – powiedziała cicho. – Tak jak pan.
Askaniusz słuchał jej słów zdając sobie sprawę, że z każdą chwilą rodzi się w nim coś więcej niż tylko lubienie tej niezwykłej dziewczyny.
– Dlaczego pan nic nie mówi? – zapytała łagodnie.
– Nie potrafię nic mądrego powiedzieć – odparł niepewnie. – Tak trudno uwierzyć, że spotyka mnie coś takiego, o czym mógłbym sobie tylko pomarzyć. Może to głupio zabrzmi, ale teraz ja się czuję jakbym miał szesnaście lat i był na pierwszej randce z dziewczyną.
Oczy Ani momentalnie pokryły się tak charakterystyczną dla niej mgiełką. Na ustach pojawił się uśmiech.
– To najcudowniejsza randka – powiedziała. – I wszystko to, co mówię, jest… tak jak to czuję.
Przesunęła się próbując dosięgnąć fotela, na którym siedział Askaniusz. Zraniona noga zsunęła się z krzesła i uderzyła o podłogę.
– Ałł! – krzyknęła dziewczyna.  
Mężczyzna podniósł się szybko, kucnął przy Ani i położył dłoń na obandażowanej stopie. Skoncentrował się i nastolatka poczuła rozpływającą się falę ciepła w dolnej części nogi. Ból natychmiast ustąpił. Askaniusz odwinął zrobiony przez siebie parę minut wcześniej opatrunek. Dotknął jeszcze raz palcami miejsca, gdzie widniała już tylko mała blizna po ranie. Po chwili kreseczka zniknęła.  
– Nie ma już śladu po przecięciu – powiedział i wrócił na swój fotel.
Ania złapała stopę i przyglądała się ze zdumieniem gładkiej skórze.
– To znaczy, że mogę wstać i normalnie chodzić? – zapytała.
– Tak.
W oczach dziewczyny pojawiły się wesołe iskierki.
– To ja wiem, gdzie pójdę.
Wstała i wskoczyła Askaniuszowi na kolana, przytulając się do niego.
– Dziękuję – powiedziała cicho.
– Nie ma za co – odpowiedział.
– No nie, skąd, nie ma za co.
Nagle pocałowała go szybko w policzek.
– Dziękuję – powtórzyła, wtulając się jak potrafiła najmocniej.  
– To ja tobie dziękuję – powiedział Askaniusz obejmując ją delikatnie. – Za to, że jesteś Aniu. Wiem, że to brzmi jak w tanim romansidle, ale nic na to nie poradzę.  
– To brzmi bardzo miło – dziewczyna podniosła głowę spoglądając na szefa Paphnuti.
– Co ty ze mną robisz? – powiedział patrząc w jej oczy, które go zawsze rozbrajały.
– A ty ze mną? – szepnęła. – Boże, przepraszam. – Usiadła raptownie uwalniając Askaniusza z uścisku. – To znaczy, co pan ze mną robi? Tak mi się to samo powiedziało.  
Mężczyzna pokiwał głową.
– Jeżeli chcesz mówić po imieniu do kogoś, kto już dwadzieścia lat jest szefem tej organizacji – nawiązał do niedawnej rozmowy w Anglii. – Nie ma problemu.
– Dlaczego pan jest taki uparty? – w głosie dziewczyny zabrzmiała nutka zawodu. – Pewnie, że chcę mówić po imieniu, ale nie chcę już słuchać o tym ile mamy lat. Przecież wiem, że pan…że jesteś dorosłym facetem, starszym ode mnie. Ale… no ja nie wiem jak mam już to powiedzieć, żebyś zrozumiał. Jest mi dobrze z tobą, takim jakim jesteś.  
Askaniusz zobaczył jak niebieskie oczy Ani wypełniają się łzami, które po chwili zaczynają spływać powoli po jej policzkach.
– Aniu, co to? – powiedział ocierając maleńkie kropelki z kącików jej ust.
– Bo pan… bo mi nie wierzysz.
Przytulił dziewczynę i pocałował delikatnie w policzek, czując słony smak łez.
– Wierzę, przepraszam. Ale ty też mnie zrozum. Ja wciąż nie jestem pewien czy mi się to nie śni. Jesteś tutaj ze mną, a boję się, że za chwilę znikniesz, rozpłyniesz się.
– Nie zniknę. Tylko pozwól mi być. Nie broń się przede mną.
– Na ciebie nie znam żadnej blokady – odparł Askaniusz z uśmiechem.
– Bo ja i tak bym wszystkie pokonała.
– Złotowłosa Ania – wymówił na głos to, jak do tej pory nazywał ją tylko w myślach.
– Twoja Ania, Askaniuszu.

Kiedy godzinę później leżała już w łóżku, myśli kotłowały się w jej głowie jakby miały eksplodować mocą bomby atomowej. Ania czuła na przemian fale szczęścia, przeplatające się z tęsknotą, że on już poszedł. Chciałaby przylgnąć do Askaniusza i zasnąć przy nim. Kiedy o tym pomyślała zwinęła się w kłębek obejmując poduszkę, marząc, żeby to się spełniło. Była już pewna, że najzwyczajniej w świecie się zakochała. Coś jej mówiło, że to nie jest takie nastoletnie oczarowanie. Choć skąd mogła wiedzieć? Poza paroma szkolnymi "chodzeniami” nie miała innych miłosnych doświadczeń. Nigdy jednak nie czuła tego co teraz. Chłopaki, z którymi wiązała się na kilka tygodni, byli bardziej po to, bo wypadało mieć chłopaka. Owszem, lubiła się z nimi pośmiać, było parę imprez, pocałunki, ale to wydawało się takie płytkie, szczeniackie. Oni szybko zaczynali skupiać się tylko na tym, jak wygląda. Widziała jak błądzili wzrokiem po jej ciele, wyobrażając sobie nie wiadomo co. Wtedy kończyła znajomości. Askaniusz nigdy nie był taki. Nawet dziś, kiedy była tak blisko niego, żadnym najmniejszym gestem, żadnym słowem nie dał jej odczuć, że interesuje go dlatego, bo nieźle wygląda. Kiedy powiedział, że jest piękna, to też było takie inne. W jego głosie brzmiała szczerość, że po prostu jest ładna. Przypomniała jej się jednak letnia rozmowa z Danką. Siedziały na leżakach i opalały się w ogrodzie. Jej starsza znajoma powiedziała wtedy, że każdy facet zwraca uwagę na wygląd dziewczyny, że mają to jakby zaprogramowane. Może Askaniusz powiedział, że jest ładna tylko z uprzejmości? Może dla niego ona nie jest wcale atrakcyjna? Myślowy galimatias trwał jeszcze przez jakiś czas w głowie Ani. W końcu zasnęła zwinięta w kłębek, wciąż trzymając w objęciach poduszkę.

CDN...

RyszardGwiazdoklucz

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda i science fiction, użył 3457 słów i 20362 znaków.

1 komentarz

 
  • Drum2010

    Juz 10 dni od ostatniej czesci :( i wszyscy czekaja co dalej.

    19 paź 2017