INSTRUKTOR - Rozdział 7

INSTRUKTOR - Rozdział 7Rozdział 7 - BADANIA

Wczesnym rankiem wszyscy byli gotowi do rozpoczęcia badań pod piramidą. Askaniusz zabrał ze sobą tę samą grupę osób, która była z nim dwa dni temu. Uzupełniała ją oczywiście Klaudia. Przedostanie się do pomieszczenia stanowiącego cel badań, zajęło im nieco czasu. Pojedyncze przenoszenie pięciu osób przez kilka blokujących dostęp skalnych ścian, było dla Askaniusza dość wyczerpujące. W końcu jednak wszyscy znaleźli się na miejscu. Ogromna hala, odkryta jako pierwsza, nie zawierała nic godnego uwagi oprócz znajdujących się w sklepieniu otworów. Sąsiadująca z nią, ta którą mieli zbadać, pełna była zagadkowych elementów. Znajdowały się tam różnej wielkości bloki skalne, przypominające olbrzymie szafy. Każdy precyzyjnie obrobiony i, jak ocenili by to tradycyjni naukowcy, ozdobiony różnego typu płaskorzeźbami, o dość prostych kształtach, których interpretacja zależała tylko od fantazji oglądającego. Mogły być wszystkim. Askaniusz i jego ludzie wiedzieli jednak, że to nie zwykłe ozdoby, lecz coś w rodzaju elementów sterujących. Mieli już do czynienia z czymś podobnym w Egipcie. Odkryli tam wówczas skomplikowany system pełniący kiedyś rolę potężnej machiny zasilającej. Nie doszli jednak do tego, co miała zaopatrywać w energię. Udało im się wtedy uruchomić na trochę ponad minutę starożytne urządzenie. Jak stwierdzili, musiała tam przetrwać przez wieki jakaś maleńka resztka paliwa. Jednak co nim było, pozostało zagadką. Tutaj, w Palenque, nadarzyła się okazja by dowiedzieć się czegoś więcej. Pracownicy Mike’a zabrali się za montowanie oświetlenia oraz ogrzewania. Pomieszczenie znajdowało się pod ziemią i było tam po prostu chłodno. W tym czasie Askaniusz odpoczywał, odzyskując straconą wcześniej energię. Po około godzinie mogli zacząć szczegółowe badania. Temperatura wzrosła już do ponad dwudziestu stopni.  
– To wygląda prawie tak samo jak w Egipcie – odezwał się Mike przyglądając się jednemu z bloków skalnych. – Jest tylko trochę mniej znaków.
– Tak, masz rację – powiedział Askaniusz. – Pytanie czy zadziała tak jak w Egipcie.
– Próbujemy?
– Spokojnie. Wszystkie czujniki są włączone?
– Tak. Wszystko gotowe – odezwał się jeden z pracowników.
Askaniusz zbliżył dłoń do znaku przedstawiającego dwie grube linie przypominające literę V zamknięte w okręgu. Po prawej stronie znajdowała się wypukła kropka. Logiczne wydawało się przestawienie koła w prawo. Mężczyzna złapał za starożytny przełącznik i spróbował go przekręcić. Wszyscy usłyszeli lekki zgrzyt i mechanizm ustąpił. Teraz miało się okazać, czy działa podobnie jak w Egipcie. Nastąpiły pełne oczekiwania sekundy. Po chwili rozległ się znacznie głośniejszy dźwięk, dobiegający od największego bloku skalnego, znajdującego się obok. Olbrzymia, szeroka na około pięć metrów konstrukcja, zaczęła się bardzo powoli otwierać. Dwie równe części skały rozjeżdżały się na boki.  
– Niesamowite – odezwał się szeptem Mike. – Identycznie. Chciałbym widzieć tych wszystkich niedowiarków, wątpiących w powiązanie Meksyku i Egiptu.
Cała grupa przyglądała się w napięciu działaniu niezwykłej, starożytnej konstrukcji.
– Tu idzie jakby płynniej – powiedział Askaniusz. – Musi być nowsze.
– Tak, nowsze, o parę wieków – zaśmiał się Paulinson.
– Jest szansa, że może zadziała coś więcej niż w Gizah.
Po kilku minutach mechanizm zakończył pracę. Znów zapadła całkowita cisza. Nikt nie miał wątpliwości, mieli przed sobą jednoosobowe stanowisko, przeznaczone do dalszej obsługi procesu uruchamiania tajemniczej maszynerii. Był to prawdziwy majstersztyk, skonstruowany z niesamowitą precyzją. Pracować mogła tam tylko osoba o konkretnych wymiarach. Musiała mieć odpowiednią wagę, wzrost, długość rąk, nóg, kształt i rozmiar dłoni oraz stóp. Musiała to być istota idealna. Klaudia patrzyła na to niezwykłe dzieło wykonane wiele wieków temu. Wiedziała, że teraz zacznie się jej rola.
– To musieli być jacyś erotomani – powiedziała z przekąsem.
– Wiem co czujesz – odezwał się Askaniusz. – Oni na pewno tak tego nie odbierali.  
– No nie wiem.
– Jesteś jedyną osobą, która może to zrobić. Przecież wiesz o tym.
Dziewczyna przyjrzała się dokładnie stanowisku zbudowanemu przez nieznanych twórców z przeszłości.
– Zrobię to – powiedziała. – Przecież po to tutaj jestem. Podnieście jeszcze trochę temperaturę.  
Pracownik odpowiedzialny za ogrzewanie przekręcił potencjometr o kilka stopni. Klaudia była istotą idealną, miała potrzebną wagę, wzrost i spełniała wszystkie pozostałe wymogi. Urządzenie było jednak tak przemyślnie skonstruowane, że aby móc je obsłużyć i podjąć próbę uruchomienia, dziewczyna musiała pozbyć się wszystkiego co miała na sobie. Musiała być zupełnie naga. Askaniusz dyskretnym ruchem głowy dał znak trzem pracownikom, żeby odeszli za któryś z bloków skalnych. Wiedział, że to niezwykle krępujące rozbierać się przed piątką facetów.
– Zawołaj jak będziesz gotowa – powiedział do Klaudii. – Dasz radę sama wejść?
– Tak – odparła krótko dziewczyna.
– Wiesz, że nie można inaczej – powiedział i uścisnął dłoń dziewczyny.
Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
– Spadajcie – powiedziała.
Askaniusz i Mike również oddalili się za pobliską skałę. Temperatura wzrosła do dwudziestu siedmiu stopni, więc Klaudia miała chociaż ten komfort, że nie musiała trząść się z zimna. Szybko zrzuciła ubranie i podeszła do konstrukcji. Wspięła się na niewielkie podwyższenie i mogła już zająć miejsce na precyzyjnie wyprofilowanym siedzisku. Dalszy etap polegał na umieszczeniu stóp w specjalnych wgłębieniach. Znajdowały się one w takiej odległości, że tylko odpowiednia długość nóg pozwalała na ich dosięgnięcie. Klaudia pamiętała jak to wszystko jest skonstruowane z egipskich badań, w których brała udział. Dzięki temu mogła na razie być sama, co sprawiało, że czuła się swobodniej. Umieściła delikatnie lewą stopę w wyżłobieniu. Pasowała, jakżeby inaczej, idealnie. Po chwili to samo zrobiła z prawą. Następnie zbliżyła dłonie, do umieszczonych przed nią kolejnych wyprofilowanych miejsc. Również one znajdowały się w odmierzonej precyzyjnie odległości. Teraz musiała już zawołać Askaniusza. Na razie tylko jego. W Egipcie Mike również towarzyszył jej podczas całej procedury. Dziś nie chciała by ją oglądał, jeśli nie jest to konieczne.
– Jestem gotowa – zawołała.  
Mężczyźni stojący za skalnym blokiem drgnęli na dźwięk głosu dziewczyny.  
– Askie, możesz już podejść – Klaudia dała do zrozumienia, kogo chce widzieć obok siebie.
Szef Paphnuti zbliżył się do starożytnego stanowiska sterowniczego. Mimo, iż chciał tego uniknąć, nie mógł nie zachwycić się widokiem dziewczyny, której nagie ciało wyglądało niesamowicie w tym podziemnym pomieszczeniu. Opalona skóra połyskiwała w świetle reflektorów. Nogi o idealnym kształcie, ułożone w przeznaczonych na nie miejscach, przyciągały wzrok niczym magnes.  
– Czy coś jest nie tak? – zapytała Klaudia z lekkim uśmiechem.
– Przepraszam – szepnął Askaniusz. – Wyglądasz…no jesteś taka piękna.
– Dziękuję, ale tu nie jest zbyt wygodnie – spojrzała na niego wymownie.
Mężczyzna natychmiast skupił się na zadaniu, które mieli wykonać.
– Połóż najpierw lewą dłoń, powoli i dokładnie dopasuj ją do wgłębienia.
Dziewczyna wykonała polecenie. Teraz miał nastąpić najważniejszy moment. Askaniusz był przekonany, że podobnie jak w Egipcie, w momencie kiedy stopy i dłonie jednocześnie będą już stykały się z powierzchnią przeznaczonych na nie miejsc, odsłoni się kolejne stanowisko.
– Uwaga – powiedział głośno, żeby Mike i pracownicy byli przygotowani na to, że coś zacznie się za chwilę dziać.  
– Prawa dłoń – zwrócił się do Klaudii. – Pamiętaj, nie możesz się teraz ruszyć tak długo, aż ci nie powiem.
Dziewczyna skinęła głową i powoli wykonała ostatnią część procedury. Po kilku sekundach oczekiwania, Askaniusz zobaczył jak nogi Klaudii zaczęły delikatnie drżeć.
– Czuję mrowienie – powiedziała dziewczyna. – Jest mocniejsze niż wtedy.
Gdy tylko umilkły jej słowa, wszyscy usłyszeli zgrzyt dobiegający od bloku znajdującego się po prawej stronie. Był nieco mniejszy od tego, który otworzył się jako pierwszy. Askaniusz i pozostali mężczyźni podeszli bliżej, aby zobaczyć co będzie się działo. Tym razem rozsuwanie połówek skały, trwało znacznie krócej. Po niecałej minucie ujrzeli coś w rodzaju pulpitu sterowniczego. Po lewej stronie znajdowało się kilka przypominających płaskorzeźby znaków. Po prawej umieszczony był prostokątny, ustawiony pod kątem około sześćdziesięciu stopni do patrzącego z przodu, płaski przedmiot przypominający współczesny telewizor plazmowy. Całość wykonano z tworzywa, które trudno było zdefiniować. Wydawało się połączeniem jakiegoś metalu z czymś w rodzaju plastiku. Kolor utrzymany był w tonie złota, przełączniki miały nieco ciemniejszy odcień.
– Klaudia, musisz jeszcze trochę wytrzymać – odezwał się Askaniusz.
– Te przełączniki są identyczne jak egipskie – powiedział jeden z pracowników.
– Tak, powinniśmy je włączać od lewej do prawej – odezwał się Mike.
– Czy nie uważacie, że to idzie nam trochę zbyt łatwo? – stwierdził Askaniusz.
– Dlaczego tak sądzisz? – zapytał Mike. – Po prostu mamy już doświadczenie.
– Niby tak, ale mam jakieś złe przeczucia.
– Czy to są przeczucia, czy wyczuwasz coś? – Anglik spojrzał uważniej na swojego szefa.
– Właśnie dlatego, że absolutnie nic nie wyczuwam, mam złe przeczucia.
Askaniusz zmarszczył czoło.
– Ty decydujesz – powiedział Mike.
– No dobrze – szef Paphnuti przełknął ślinę. Miał ogromną ochotę na zapalenie papierosa. Tutaj, pod ziemią, nie było to jednak wskazane. – Przekręcam pierwszy przełącznik.
Usłyszeli ciche stuknięcie dobiegające z wnętrza starożytnego pulpitu. Nic więcej się jednak nie działo. Odczekali kilka minut.
– Zdejmij prawą dłoń! – Askaniusz krzyknął w stronę Klaudii.
Nadal wszystko wydawało się w porządku.
– Powoli zdejmij drugą dłoń i stopy. Jeśli nic się nie zmieni możesz zejść i się ubrać.
Klaudia wykonała polecenia. Nic się nie działo. Oba stanowiska pozostawały otwarte. Kiedy dziewczyna była już ubrana podeszła do grupy mężczyzn.  
– Drugi przełącznik? – powiedział Mike do Askaniusza.
– Zaraz, zaraz – odparł tamten. – Przełączniki wyglądają identycznie jak w Egipcie. Jednak po przekręceniu pierwszego, tam odsłoniła się płyta zakrywająca ten jakby monitor. Zapomnieliście już?
– Tak pamiętam to – potwierdziła Klaudia.
Askaniusz spojrzał na mężczyzn. Nikt z nich się nie odzywał.
– Mike nie pamiętasz?
Paulinson patrzył na pulpit.
– Mike słyszysz mnie? – zapytał głośniej.
Cała czwórka mężczyzn stała nieruchomo patrząc przed siebie. Askaniusz poczuł, jak po plecach przebiega mu złowrogi dreszcz.
– Cholera. Co jest? Klaudia ty mnie słyszysz?
– No tak, słyszę – odparła nieco zdziwiona dziewczyna. – O co chodzi?
– Szlag by trafił! No nie wiem o co chodzi.
Askaniusz przekręcił pierwszy przełącznik do pozycji wyjściowej. Znów dało się słyszeć lekkie kliknięcie.
– Mike! Chłopaki! – krzyknął do swoich ludzi.
Mężczyźni nadal stali bez ruchu. Zaczął się coraz bardziej denerwować.
– Pomóż mi – powiedział szybko do Klaudii. – Spróbujemy odciągnąć ich po kolei do ściany zza której przyszliśmy.
Złapali najpierw Mike’a. Odwrócili mężczyznę i poprowadzili w stronę skalnego muru. Nie stawiał żadnego oporu, ale wydawał się zupełnie nieobecny. Podobnie postąpili z pozostałą trójką.
– Co im się stało? – spytała zaniepokojonym głosem Klaudia. – Ja czuje się zupełnie normalnie.
– Kochanie, przecież ty wiesz kim jesteś – odparł. – Cholera, to moja wina.
Do Dziewczyny zaczęło docierać, że dzieje się coś niedobrego, choć nadal trudno było jej zrozumieć, że Askaniusz mógłby sobie z tym nie poradzić.
– Dlaczego twoja wina? Tobie też nic jest – powiedziała.
– Bo ja też jestem trochę inny. Oprócz tego cały czas mam pole ochronne wokół siebie. Im nie założyłem nic.
– A ja?
– Boże, Klaudia ty zawsze masz ochronę. Nawet o tym nie wiesz.  
Askaniusz był coraz bardziej zdenerwowany.
– Cholera jasna. Dlaczego ja nic nie czuję? Wiedziałem. Mówiłem, że idzie za łatwo.
– Ty zawsze wiesz co robić. Nie denerwuj się – mówiła dziewczyna patrząc na szefa swoimi idealnymi oczyma. – Zaraz coś wymyślisz. Jesteś Mistrzem Paphnuti.
Jej pozorna naiwność brzmiąca w słowach, które powiedziała, podziałała na Askaniusza uspokajająco. Dawno tak się nie wystraszył. Miał jednak do czynienia z czymś nieznanym. Nie wyczuł żadnego zagrożenia. Coś jednak podziałało na czwórkę mężczyzn.  
– Musimy po prostu stąd się wydostać – powiedział już nieco łagodniejszym tonem. – Przeniesiemy się razem do tej hali obok. Będziesz musiała tam poczekać, a ja poprzenoszę ich po kolei.  
Askaniusz wiedział, że powinien najpierw sam to zrobić, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku. Nie chciał jednak narażać Klaudii. Gdyby nie mógł powrócić, będzie ją miał ze sobą. Była skarbem, który musiał strzec.
– Chodź – powiedział. – Przytul się.
Dziewczyna przylgnęła do niego jak tylko umiała najmocniej. Im większy kontakt, tym mniej energii Askaniusz musiał dla niej zużyć. Klaudia wiedziała o tym i starała się mu pomóc. Mężczyzna skupił się i po chwili oboje poczuli nietypowe drgania podczas próby przeniknięcia przez ścianę. Coś odrzuciło ich i upadli kilka metrów od muru. Mieli fart nie trafiając na skalny blok, gdyż groziłoby to wtedy poważnym urazem. Askaniusz spojrzał na dziewczynę. Miała zamknięte oczy.
– Klaudia! Klaudia! – krzyknął przestraszony.
Na szczęście po chwili jej powieki zaczęły drgać i poruszyła głową.
– Klaudia! Słyszysz mnie?
Dziewczyna powoli otworzyła oczy.
– Tak. Słyszę – powiedziała rozmasowując skroń. – Uderzyłam się. Co się właściwie stało?
Mężczyzna przytulił ją.
– Bałem się o ciebie. Nie wiem co jest. Nie mogliśmy się przedostać na drugą stronę.  
– Hej! Dlaczego leżycie? Co to za tulenie? – usłyszeli nagle głos Mike’a.
Askaniusz natychmiast się podniósł.
– Mike, poznajesz mnie? – zawołał.
– Co za pytanie? Dlaczego miałbym cię nie poznawać? – zapytał zaskoczony Anglik.
– Coś tu się dzieje dziwnego – odparł Askaniusz. – Naprawdę nie wiesz dlaczego leżeliśmy?
– Nie. Nie wiem.
– Nic nie widziałeś?
– No…nie. Nie wiem. Trochę się tylko dziwnie czuję.
Trójka pracowników również dochodziła do siebie. Zaczęli rozmawiać ze sobą.  
– Uwaga! – odezwał się Askaniusz. – Słuchajcie wszyscy. Mamy problem i musimy go rozwiązać. Przed chwilą próbowałem się przedostać do hali obok i niestety nie mogłem tego zrobić. Podejrzewam, że otwarcie tych dwóch kamiennych stanowisk sterowniczych, automatycznie uruchamia jakieś blokady – zrobił pauzę, spoglądając na skupione twarze swoich ludzi. – Nie wyczuwam ich niestety.  
Po ostatnim zdaniu zapanowała złowroga cisza.
– W Gizah nic takiego się nie wydarzyło? – odezwał się Mike.
– Tam cała ta maszyneria musiała być widocznie starsza, nie wszystko działało – starał się znaleźć wyjaśnienie Askaniusz.
– Może po prostu spróbować zamknąć te dwa stanowiska – rozległ się głos jednego z pracowników. – Wtedy blokada ustąpi.
– Też pomyślałem o tym samym – powiedział szef Paphnuti. – Tylko jak to zrobić?
– W odwrotnej kolejności – odezwał się Mike.
Askaniusz potarł czoło.
– Chwileczkę – powiedział. – Ja przekręciłem z powrotem przełącznik na drugim stanowisku i wy doszliście do siebie po paru minutach. Może blokada też już ustąpiła.
Poczuli, że rozwiązanie problemu jest jednak możliwe.
– Chcesz spróbować jeszcze raz? – zapytał Paulinson.
– Tak. Spróbuję – odparł Askaniusz. – Stańcie kilka metrów od ściany. W razie czego będziecie mnie łapać jeśli znów się odbiję.
Mike, Klaudia i trzej pracownicy ustawili się obok siebie, tworząc mały półokrąg. Askaniusz skoncentrował się i po chwili zniknął.
– Udało mu się! – krzyknęła Klaudia.
– Tylko żeby mógł wrócić – szepnął Mike głosem pełnym napięcia i nadziei.
Po chwili szef Paphnuti był już z powrotem. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
– Mamy szczęście – powiedział. – Dajcie mi kilka minut i wynosimy się stąd. Czy wszystko jest dokładnie pomierzone? – zapytał pracowników.
– Tak, oczywiście – odparł jeden z nich.
– Musimy pomyśleć jak się tutaj dostać tradycyjnym sposobem – mówił Askaniusz. – Nie możemy ryzykować, nie wiedząc z czym mamy do czynienia.  
– To nie będzie łatwe – stwierdził Mike.
– Wiem, ale nie widzę innego wyjścia. Wyobrażacie sobie, co by było gdybyśmy nie mogli się stąd wydostać?
Wszyscy spojrzeli na otaczające ich pomieszczenie zbudowane ze wszystkich stron z litej skały. Dzięki umiejętnościom Askaniusza pokonywanie przeszkód w postaci grubych, wydających się na pozór nie do przebycia ścian, stawało się czymś tak prostym. Dostawali się do ukrytych pomieszczeń niczym duchy. Tym razem jednak coś im przeszkodziło. Powoli do wszystkich docierało, że znajdują się kilkadziesiąt metrów pod ziemią, pod kilkoma warstwami skał, w starożytnej konstrukcji zbudowanej nie wiadomo przez kogo. Całe to zdarzenie przypomniało im, że to Askaniusz i jego niezwykłe zdolności, niemal magiczne, pozwalają na badanie, odkrywanie, poznawanie największych tajemnic jakie znajdują się na kuli ziemskiej. Zrozumieli jednak, że ich szef nie jest jednak wszechmogący i niezniszczalny.
Po około godzinie wszyscy znaleźli się na powierzchni. W obozie, w pobliżu zabytkowego kompleksu, pozostali tylko dyżurujący pracownicy. Cała reszta udała się do hotelu. Askaniusz zarządził odpoczynek do czasu kolacji i ustalił spotkanie po wieczornym posiłku, na którym mieli ustalić dalsze poczynania. Zdążył jednak tylko wziąć prysznic, kiedy do jego pokoju wpadł zdyszany Mike.
– Eduardo nie żyje – oznajmił z przerażeniem.  
– Jak to? Przecież zawieźli go do szpitala – odparł zaskoczony i sięgnął natychmiast po papierosa.
– No właśnie w szpitalu ktoś go zamordował – Anglik usiadł na fotelu i złapał się za głowę.
– Co? Zamordował? – Askaniusz nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
– To znaczy, niby wyskoczył oknem.
– Mike uspokój się. Co ty wygadujesz?
Askaniusz podszedł do barku i nalał szybko solidną porcję whisky.
– Wypij – powiedział podając mu szklankę. – To cię uspokoi.
Mike opróżnił naczynie jednym haustem.
– Przed chwilą otrzymałem wiadomość z naszej karaibskiej bazy – zaczął mówić już nieco spokojniej. – Chłopaki jechali go odwiedzić. Lekarz zadzwonił, że Eduardo czuje się lepiej i koniecznie chce się z nimi zobaczyć. Kiedy dotarli na miejsce, Eduardo już nie żył. Wyskoczył oknem z szóstego piętra. Rozumiesz już?
– Rozumiem.  
Askaniusz usiadł na sofie.
– Mike, to nie może być przypadek. Zbyt dużo zaczęło się dziać w ciągu kilku ostatnich dni.  
Anglik wskazał na pustą szklankę.
– Mogę jeszcze odrobinę? – zapytał.
Askaniusz bez słowa napełnił naczynie i podał swemu kierownikowi bazy. Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Jeden paląc papierosa, drugi popijając whisky.
– Ale o co tu chodzi, Askie? – odezwał się wreszcie Paulinson.
– No właśnie Mike, o co tu chodzi?  
Askaniusz westchnął i spojrzał w jakiś nieokreślony punkt w przestrzeni.
– Wszystko zaczęło się od tej dziewczyny – powiedział cicho, bardziej do siebie niż do Mike’a.
– Od jakiej dziewczyny? Od Klaudii?  
– Nie. Nie mówiłem ci o tym. Nie było czasu.
Askaniusz wstał i podszedł do okna. Po chwili odwrócił się do Paulinsona.
– Słuchaj stary. Muszę się nad tym wszystkim zastanowić – oznajmił. – Wieczorna narada jest nadal aktualna. Informuj mnie jeśli się czegoś dowiesz na temat śmierci Eduardo.
Kiedy Mike wyszedł, Askaniusz położył się na sofie i zaczął myśleć o ostatnich wydarzeniach. Nie chciał na razie mówić za wiele o Ani. Sam nie wiedział co myśleć o tej nastolatce. Coraz bardziej jednak dochodził do wniosku, że dziewczyna musi odgrywać jakąś rolę w tym co się dzieje. Tylko czy ona o tym wie? No i kim właściwie jest? Co dalej zrobić z badaniami w Palenque? Jeszcze do tego śmierć Eduardo. Askaniusz nawet nie bardzo go pamiętał. Rzadko bywał ostatnio na Karaibach, a jeśli już, to spotykał się głównie z czwórką Brytyjczyków. Tyle pytań, tyle niewiadomych. Musiał jednak podjąć jakieś decyzje.  
Obok szefa Paphnuti, w naradzie wzięli udział: Mike, Len, Harry, Stan i Klaudia. Rozmowa nie trwała długo. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że muszą przerwać badanie podziemnych pomieszczeń pod Piramidą Inskrypcji. To co zdarzyło się kilkanaście godzin wcześniej, świadczyło o istnieniu czegoś, co jest nieznanego pochodzenia. Istniały dwie drogi pozwalające na kontynuację działań. Pierwsza, bardzo trudna, to próba dostania się do podziemnych hal tradycyjną drogą, czyli wydrążenie tunelu. Drugą było poproszenie o pomoc pięciu pozostałych mistrzów Paphnuti. Żadne z tych rozwiązań, nie mogło jednak być wprowadzone w życie z dnia na dzień. Askaniusz postanowił więc, że zostawią w Palenque kilku pracowników, którzy na bieżąco będą monitorować i rejestrować jakiekolwiek dziwne zjawiska. Reszta zespołu, już następnego dnia, miała odlecieć do karaibskiej bazy. Również Askaniusz zdecydował się na podróż samolotem. Nie chciał tracić energii. Tajemnicza śmierć Eduardo zwiastowała kolejne kłopoty, warto więc było się oszczędzać.

Szef Paphnuti wracał ze szpitala, gdzie udał się żeby porozmawiać z dyrektorem. Poza wielkokrotnymi przeprosinami i zapewnieniami, że Eduardo miał najlepszą opiekę, jaka tylko była możliwa, nie dowiedział się niczego ciekawego. Askaniusz jednak był pewien, że ktoś pomógł Latynosowi. Tylko kto i dlaczego? Niemal całą godzinę, jaką zajęła mu jazda samochodem do bazy, poświęcił na planowanie dalszych poczynań. Szybko jego myśli powędrowały ku Ani. Podświadomie wyczuwał, że pojawienie się tej dziewczyny nie było przypadkiem, i ma jakiś związek z wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Póki co, nie potrafił jednak w żaden sposób tego wyjaśnić. Niepokoił się o nią. Przecież ma wakacje. Może ściągnąć ją tutaj? Będzie lepiej chroniona, zaczną wspólne lekcje.  
– Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie – mruknął do siebie widząc już poruszane delikatnym, zwrotnikowym wiatrem wielkie liście palm, otaczających ogrodzoną potężnym murem posiadłość.
Brama wjazdowa otworzyła się automatycznie, odczytując zakodowany sygnał wysyłany przez zamontowany w samochodzie Askaniusza nadajnik. W głębi stał sporych rozmiarów dwupoziomowy dom, zbudowany w typowy dla ciepłych krajów sposób. Ściany z koralu i kamienia, dach pokryty drewnianym gontem, tarasy wypełnione kwiatami i zielenią. Centrum posiadłości zajmował duży plac, otoczony drogą dojazdową do budynku mieszkalnego. Plac ten przypominał mały park pełen roślinności, kolorowych kwiatów, ławek ukrytych w cieniu, chroniącym przed palącym słońcem. Na prawo od części mieszkalnej znajdowały się zbudowane w szeregu parterowe budynki. Niektóre z nich były krótsze, inne znacznie dłuższe. Pełniły funkcje użytkowe. Po lewej stronie nieco krótszy rząd stanowiły garaże.
Wjeżdżając, Askaniusz dostrzegł wychodzącego z budynku laboratorium Mike’a.
– Jesteś! – krzyknął Anglik. – Dowiedziałeś się czegoś?
– Wiesz dobrze, co ci odpowiem.
– No … miałem nadzieję.
Askaniusz wyciągnął papierosa i zapalił.
– Nie lubię tego – zaczął mówić – Ale będziemy musieli przeprowadzić drobiazgowe, wewnętrzne śledztwo. Poleć komu trzeba, żeby sporządził dokładny spis wszystkich pracowników i ludzi współpracujących z nami. Trzeba zebrać informacje na ich temat, jak najwięcej, nawet z pozoru nieistotne drobiazgi.
– Jasne – mruknął Mike.
Szef Paphnuti zaciągnął się mocno dymem i po chwili kontynuował serię poleceń, jakie zaplanował podczas jazdy samochodem.
– Poleć również przejrzenie klatka po klatce wszystkich zapisów z kamer, z ostatnich kilku tygodni.  
– Dobrze – kiwnął głową Mike.
¬– Wiem, że to cholernie nudna i żmudna robota, ale musimy spróbować znaleźć jakiś trop.
– W porządku, rozumiem. A co z Palenque? – zapytał Pulinson.
– Na razie musimy z tym poczekać. Nie możemy prowadzić tak poważnych badań mając być może zagrożenie wśród nas.
– OK. Zaraz się tym wszystkim zajmę – powiedział Mike.
Askaniusz zgasił niedopałek.
– Dzięki – klepnął Anglika w ramię. – Jeszcze jedno.  
Paulinson spojrzał uważnie na swojego szefa.
– Ja przeniosę się do Polski i wrócę tu z tą dziewczyną, o której ci wspominałem. Cały czas mam wrażenie, że ona może być kluczem do rozwiązania ostatnich wydarzeń.
Mike pokiwał głową.
– A Klaudia? – zapytał.
– Klaudia tu zostanie. Jest chroniona, ale macie jej mimo wszystko nie spuszczać z oka ani na chwilę kiedy mnie nie będzie.
– Dobrze. Wszystko jasne. Kiedy wyruszasz do Polski?
– Zjem coś i znikam. Nie mów nikomu gdzie jestem. W razie czego pojechałem szukać jeszcze jakichś informacji o śmierci Eduardo.
– Jasne. W takim razie idę wydać rozporządzenia. Do zobaczenia.

CDN...

RyszardGwiazdoklucz

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 4237 słów i 26470 znaków.

4 komentarze

 
  • Drum2010

    Czekam z nieciepliwoscia na dalszy ciag :)

    12 lip 2017

  • RyszardGwiazdoklucz

    Dziękuję Wam za sympatyczne słowa :)

    10 lip 2017

  • Somebody

    Przyłączam się do poniższej opinii :)

    9 lip 2017

  • Jo

    Kolejna świetna część :)

    9 lip 2017