INSTRUKTOR - Rozdział 15

INSTRUKTOR - Rozdział 15Rozdział 15 - SPOTKANIE ZA MIASTEM  

Siła, która emanowała z dziewczyny już tak bardzo, iż miała wrażenie, że za chwilę sama uniesie się w powietrze, zniknęła jak ucięta nożem. Czwórka porywaczy runęła na ziemię. Ania poczuła tylko drżącą falę, unoszącą się z brzucha w stronę głowy, i zemdlała. Askaniusz podbiegł do niej natychmiast. Przeraził się wyglądem nastolatki. Jej twarz była pomazana krwią sączącą się ze skroni, zalepionej niedbale kawałkiem brudnego bandażu. Podrapane ręce, podziurawiona, zakrwawiona koszulka. Co ona tutaj musiała znosić? Co oni jej zrobili? Odruchowo spojrzał na czwórkę porywaczy, unieszkodliwionych przez Karima, Rafaela i Anhala.  
– Trzej z nich to ci niby Austriacy – powiedział Costa Diaz, podchodząc razem z dwoma pozostałymi Paphnuti do klęczącego obok Ani, Askaniusza.
– Co z nią? – zapytał Anhal.
– Straciła przytomność z wyczerpania. Zobaczcie jak wygląda.
– To niezwykła dziewczyna – z zadumą powiedział Rafael. – Zrobić coś takiego. Ile miałeś z nią lekcji?
– Kilka, trzy, może cztery – odparł Askaniusz. – Tego nie nauczyła się na lekcjach. To jest coś, co w niej tkwi.
– Jakiś impuls musiał wyzwolić energię – powiedział Karim.
– To niebezpieczne – mówił Rafael. – Jak najszybciej musi nauczyć się okiełznać taką siłę.  
– Uwaga panowie – prawie szeptem powiedział Anhal. – Ktoś nas obserwuje od kilkunastu sekund.
– Spokojnie – powiedział Askaniusz. – Pola działają. Na razie nic nie róbmy.
Nagle, od strony zarośli, zaczęła do nich płynąć w powietrzu kartka papieru. Jej zachowanie wyraźnie wskazywało, że była kierowana czyjąś siłą woli. Karim złapał ją i zaczął czytać.
– Umożliwicie zabranie naszych czterech przyjaciół. Panienka ma wszczepiony chip, który rozsadzi jej śliczną główkę jeśli spróbujecie nam przeszkodzić. G.H.
Askaniusz i Rafael wciąż doskonale pamiętali, co stało się z Kurtem Latkiem. Wymieni tylko spojrzenia. Nie było o czym dyskutować.  
– Odpisz, że się zgadzamy – powiedział szef do Karima.
Po chwili kartka wyruszyła w drogę powrotną.
– Zabierajmy się stąd – powiedział Rafael.
– Tak – odparł Askaniusz zrezygnowanym głosem. – Ja zabiorę dziewczynę.
Wziął Anię na ręce, przytulił jej bezwładne ciało i przenieśli się wszyscy do hotelu w Palenque. Wylądowali w pokoju Harry’ego Gregora, który aż podskoczył, ujrzawszy pięć materializujących się osób.
– Co się jej stało? – krzyknął przestraszony widząc trzymaną przez Askaniusza Anię. – Żyje?
– Tak, żyje – odparł szef – Nawet nie myśl o tym, że mogło by być inaczej.
Położył dziewczynę ostrożnie na łóżku.
– Jest cała we krwi – mówił dalej zdenerwowany Harry.
– Mamy problem – odezwał się Rafael. – Pamiętasz tego faceta, któremu stopiło mózg?
– Jasne. Okropność.
– Ania ma to samo w głowie – powiedział Askaniusz wskazując krwawiącą skroń.
– Co? – zdumiał się Gregor. – Wszczepili jej to? Skąd wiecie?
– Bo nam powiedzieli.
Dziewczyna poruszyła się lekko.  
– Zawołajcie Klaudię. Lepiej, żeby była przy niej kobieta – powiedział Askaniusz.
Harry ruszył do wyjścia.
– Nie, ty zostań – zatrzymał go szef. – Przygotuj jakieś opatrunki, coś do odkażenia.
– Tak, tak. Cholera zdenerwowałem się – zreflektował się Anglik. – Przepraszam.
Rafael poszedł po Klaudię, a tymczasem Ania zaczęła odzyskiwać powoli przytomność. Askaniusz usiadł obok i zaczął delikatnie przemywać czoło dziewczyny woda utlenioną. Po chwili zjawiła się Klaudia, niosąc czyste ubrania.  
– Ja z nią zostanę, wyjdźcie – powiedziała.
– Sprawdź – zaczął trochę niepewnie Askaniusz – To znaczy, mam nadzieję, że…
– Wiem, o co ci chodzi – głos istoty idealnej był poważny i zdecydowany. – Wynocha.
Mężczyźni opuścili pokój. Klaudia obmyła twarz i ręce Ani. Dziewczyna czując to, otworzyła oczy.
– Klaudia – wyszeptała.
– Spokojnie. Już po wszystkim. Jesteś bezpieczna.
– Wszystko mnie boli – powiedziała z grymasem na twarzy. – A najbardziej tu – podniosła dłoń do skroni.
– Nie dotykaj. Harry się tym zaraz zajmie. Przyniosłam świeżą bieliznę i ubranie.
– Dziękuję – Ania spróbowała się podnieść.
Klaudia pomogła jej usiąść.
– Dasz radę sama? – zapytała.
– Chyba tak. Tylko ta koszulka. Boję się zdjąć ją przez głowę.
– Rozedrę, i tak już do niczego się nie nadaje.
Powoli udało się Ani przebrać w świeże rzeczy.  
– Słuchaj – Klaudia zaczęła niezręczny temat. – Czy… czy oni tam nie zrobili ci jakieś krzywdy? To znaczy, wiesz, to byli faceci.  
Ania spojrzała nieco zdziwiona.
– Czy nie próbowali się do ciebie dobierać? – kontynuowała istota idealna. – Bo…
– Och, rozumiem. Nie, nie. Chociaż jeden z nich złapał mnie… no tutaj – wskazała na piersi. – Ale uderzyłam go zaraz w twarz.  
– Na pewno nic więcej? – zapytała Klaudia z troską w głosie.
– Nie. Dlaczego miałabym kłamać.
– Martwimy się o ciebie wszyscy. Dlatego pytałam. Nie gniewaj się.
Wzrok Ani padł na stertę jej zniszczonych ubrań.
– Oj, możesz mi podać te stare spodnie na chwilę? – poprosiła.
Klaudia podniosła brudne i podarte dżinsy. Ania sięgnęła do przedniej kieszonki.
– Pokaż to Askaniuszowi – pokazała maleńki, podłużny przedmiot. – Wyjęłam to sobie… z głowy.
– Co takiego? Wyjęłaś z…? – zapytała zdumiona dziewczyna.
Ania kiwnęła potakująca głową. Klaudia ruszyła do drzwi. Otworzyła je i krzyknęła.
– Chodźcie tutaj natychmiast!
Askaniusz, Rafael i Harry wbiegli do środka.
– Ona mówi, że wyjęła to sobie sama z głowy. Rozumiecie? – Klaudia wskazała na trzymany przez nastolatkę przedmiot.
Harry wziął z ręki Ani kapsułkę. Wystarczył jeden rzut oka.
– To jest to samo cholerstwo co u Latka – powiedział.
– Boże, dziewczyno – odezwał się Askaniusz. – Jak ty to zrobiłaś?
– Muszę natychmiast zdezynfekować ranę – przerwał mu Harry. – Później porozmawiacie.
Delikatnie zdjął brudny opatrunek z głowy dziewczyny.
– Boże, ja muszę tu założyć szwy – powiedział nerwowo Gregor.
Wszyscy ujrzeli rozcięcie, długie na około cztery centymetry.
– Nie – odezwał się Askaniusz. – Użyj plastra. Kiedy wróci mi pełna moc zabliźnię tę ranę.
– Narobiłam wam tyle kłopotu – odezwała się słabym głosem Ania.
– Nie opowiadaj głupstw – powiedział Askaniusz.  
Harry przygotował co trzeba.
– Muszę najpierw oczyścić ranę. Będzie trochę bolało.
– Nie będzie – stwierdził Askaniusz.
Położył dłoń na czole dziewczyny. Poczuła jak spływa na nią łagodna, ciepła fala i ból zanika. Harry szybko zabrał się do pracy. Odkaził rozcięcie i bardzo starannie zalepił je specjalnym plastrem.
– Najlepiej jak co najmniej do jutra nie będziesz wstawać. Staraj się bardzo ostrożnie poruszać głową.
Klaudia przetłumaczyła słowa Anglika.
– Dobrze. Dziękuję – oczy Ani zaszły łzami. – Dziękuję wam wszystkim.
Askaniusz pogładził ją delikatnie po czole. Widniał tam ślad po jakimś dawniejszym wypadku.
– A to? Też coś wyjmowałaś sobie z głowy? – spróbował zażartować.
Ania uśmiechnęła się.
– Nie. Jak byłam mała, spadłam z piętrowego łóżka u koleżanki i rozbiłam czoło o kant.
– Myślę, że powinnaś teraz spróbować zasnąć – odezwała się Klaudia. – Zostanę tu z tobą.  
– Pójdę do swojego pokoju – powiedziała Ania.
– Niech ona zostanie – odezwał się Harry. – Ja zamelinuję się u któregoś z chłopaków. Nie wolno się jej ruszać.
– A ty co? Nauczyłeś się polskiego? – zapytała istota idealna.
– Słucham? – zdziwił się Anglik. – Kto byłby w stanie opanować ten wasz język.
– Chodźmy panowie – powiedział Askaniusz. – A ty postaraj się zasnąć Aniu.
Mężczyźni udali się do pokoju szefa. Ledwie zaczęli rozmawiać, a już parę minut później zajrzała do nich na chwilę Klaudia, oświadczając, że Ania śpi. Powiedziała im też, że nie spotkało dziewczyny nic o podłożu seksualnym ze strony porywaczy. Kiedy istota idealna wróciła pilnować nastolatkę, Harry zabrał się za badanie kapsułki. Nie dane mu jednak było zrobić tego spokojnie. Do środka wpadł Mike przynosząc kopertę, którą zostawiono w recepcji, z prośbą o przekazanie Askaniuszowi. Szef otworzył przesyłkę i zaczął czytać. Pozostali patrzyli na niego wyczekująco.
– Ania zaskoczyła nie tylko nas – zaczął Askaniusz. – Są przekonani, że kapsułka nadal tkwi w jej głowie. Chcą, żebyśmy przekazali im Klaudię, grożąc… – trudno mu było wymówić to słowo –... zabiciem Ani.
– Bydlaki – skwitował Mike.
– Wiemy, że plan im się nie powiedzie – zaczął Rafael. – Moglibyśmy tę sytuację wykorzystać na utarcie nosa Hooverowi.
– Dobra myśl – odparł Askaniusz. – Mam już serdecznie dość tego, na co ostatnio sobie pozwala.
– Jak myślicie, czy on wie, że jesteśmy tutaj całą piątką? – zapytał Karim.
– Na pewno – odparł Rafael. – "Austriacy” już zadbali, by nam zrobić piękne zdjęcia.
– Chcą odpowiedź do ósmej wieczorem – powiedział Askaniusz.
– W porządku – Rafael uśmiechnął się lekko. – Damy im ją. Do roboty. Trzeba obmyślić sprytny fortel.
Poprosili pozostałych dwóch Paphnuti, Anhala i Steve’a. Pełnili oni cały czas wartę przy wejściu do pokoju Harry’ego, w którym znajdowały się dziewczyny. Na czas narady, Askaniusz zablokował drzwi silnymi blokadami i postawił kilku ludzi na korytarzu.  
– To chyba w tej chwili dwie najlepiej chronione kobiety na Ziemi – powiedział wracając.
Spotkanie miało odbyć się na południowych obrzeżach Palenque. Steve Adams został w hotelu, aby pilnować Ani. Askaniusz, Rafael, Anhal, Karim i Klaudia pojechali na ustalone miejsce. Choć niechętnie, musieli zabrać dziewczynę, inaczej próba rozprawienia się z Hooverem nie miała szans powodzenia. Zapowiadał się kolejny upalny dzień. Rankiem jednak temperatura była jeszcze do zniesienia. Trzej Paphnuti wysiedli kilometr wcześniej. Mieli przenieść się do punktu spotkania wcześniej, i zająć dogodne pozycje do działania. Askaniusz z Klaudią pojechali dalej jeepem. Zabezpieczeni najbardziej wymyślnymi polami ochronnymi, zatrzymali samochód w umówionym miejscu kilka minut przed szóstą. Nikogo na razie nie dostrzegli.
– Trochę się denerwuję – odezwała się Klaudia.
– Wiem, ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze – odparł Askaniusz.
Sam jednak też czuł lekką niepewność, czy aby nie wydarzy się coś nieprzewidzianego.
– Hoover zjawi się osobiście? – zapytała dziewczyna.
– Tak ustaliliśmy, ale kto go tam wie.
– Rozmawiałeś z nim kiedyś?
– Tak. Kilka razy. To inteligentny człowiek. Sporo potrafi. Jednak jest raczej sam. Reszta jego ludzi nie posiada żadnych, specjalnych umiejętności. Podejrzewam, że wszedł ostatnio w kontakt z kimś nowym. Wskazują na to coraz bardziej brutalne metody, którymi zaczyna się posługiwać.
– Wiesz z kim?
– Niestety nie. Może dziś się dowiemy.
Zauważyli nadjeżdżający z bocznej drogi czarny samochód. Chwilę później zatrzymał się około dwudziestu metrów od nich. Dostrzegli Hoovera w towarzystwie szczupłego blondyna. Rafael przesłał Askaniuszowi wiadomość, że za zakrętem, jakieś trzysta metrów dalej, zatrzymał się drugi samochód z czterema ludźmi w środku.
– Wychodzę – powiedział Askaniusz do Klaudii. – Siedź spokojnie i czekaj.
Dziewczyna kiwnęła głową. Szef Paphnuti zamknął drzwiczki samochodu i zrobił kilka kroków do przodu. Z czarnej limuzyny wysiadł, jak zawsze ubrany w elegancki garnitur, Gordon Hoover.  
– Witam – powiedział. – Dawno się nie widzieliśmy.
Anhal zbliżył się do terenowego samochodu na dystans pięćdziesięciu metrów. Posuwał się wzdłuż niewielkiego, żwirowego wału, obok drogi. Wiedział, że niewidzialność może nie być skuteczna, w przypadku ludzi, z którymi ostatnio mają do czynienia. Z tej odległości powinno mu się udać unieszkodliwienie czwórki pasażerów pojazdu. Nagle zobaczył, że wszystkie drzwi się otworzyły i mężczyźni wyszli na zewnątrz. To był ostatni moment. Anhal pchnął silny impuls w ich stronę. Zachwiali się, zaskoczeni. Powinni paść jak ścięci. Muszą mieć pole ochronne. Błyskawicznie wezwał Rafaela i prawie równocześnie wysłał kolejną, znacznie mocniejszą dawkę. Tym razem przeciwnicy stracili równowagę. Chwilę później Nehru dostrzegł pojawiającego się znikąd Rafaela, który rąbnął impulsem, w próbujących się podnieść mężczyzn, z taką mocą, że najpierw unieśli się prawie metr nad ziemię, i dopiero potem upadli nieprzytomni. Anhal podniósł kciuk w geście podziękowania. Costa Diaz zniknął, wracając w pobliże miejsca, gdzie znajdowali się główni bohaterowie spotkania.
– Wątpliwa przyjemność – odpowiedział Askaniusz na powitanie Hoovera.
– Wobec tego nie przeciągajmy tego. Mój towarzysz – Amerykanin wskazał na siedzącego w samochodzie Schulza – trzyma w ręku włącznik, uruchamiający kapsułkę znajdującą się w głowie waszej młodej przyjaciółki. Kiedy piękna Klaudia znajdzie się w naszym samochodzie, przekażę nadajnik.
– Jaką mam gwarancję, że nie macie drugiego? – zapytał Askaniusz.
W tej samej chwili wiedział już od Anhala, że czwórka z drugiego pojazdu jest obezwładniona.
– No cóż… – rozłożył ręce Hoover. – Nie chcę ponaglać, ale mój znajomy jest dość niecierpliwy.
Szef Paphnuti odwrócił się i skinięciem głowy dał znak Klaudii, żeby wyszła z samochodu. Dziewczyna otworzyła drzwi i powoli wyłoniła się z wnętrza pojazdu, jak zawsze oszałamiająco piękna. Askaniusz wiedział, że obaj mężczyźni, choćby na ułamek sekundy, poddadzą się nieodpartemu urokowi istoty idealnej. Zgodnie z ustalonym planem, właśnie teraz zaatakowali. Askaniusz i Karim posłali impulsy w stronę Hoovera, a Rafael zajął się Schulzem. Amerykanin musiał mieć bardzo mocne pole ochronne wokół siebie, gdyż odrzuciło go metr na bok, ale nie stracił przytomności. Kątem oka dostrzegł, że jego niemiecki partner leży bezwładnie na fotelu w samochodzie. Nie namyślając się ani chwili dużej, zniknął.  
– Cholera, zwiał! – krzyknął Karim.
– Co z tamtym? – zawołał Askaniusz w stronę Rafaela.
– Miał pole, ale przebiłem się. Jest uziemiony.
Zobaczyli nadjeżdżającego jeepa z Anhalem za kierownicą. Z tyłu leżeli czterej unieszkodliwieni wcześniej mężczyźni.
– Musimy pilnować żeby nie odzyskiwali przytomności – odezwał się Askaniusz. – Bardzo prawdopodobne, że mogą mieć też jakieś elektroniczne urządzenia w czaszkach.
– Trzeba zrobić im prześwietlenie głów – powiedział Anhal.
– Tak, ale gdzie? W hotelu? – zapytał Rafael.
– Musi być w Palenque jakiś szpital – stwierdził Askaniusz.
– No jasne, racja – Costa Diaz wyciągnął telefon. – Dzwonię do Mike’a. Niech bierze Harry’ego i spotkamy się przy wejściu.
– Świetnie. Wsiadajmy do samochodów. Nie ma na co czekać – zarządził Askaniusz.
Pracownia rentgenowska szpitala w Palenque znalazła się na prawie trzy godziny we władaniu Paphnuti. Najpierw Harry prześwietlił Schulza i czterech jego ludzi. U każdego z nich widoczna była umieszczona pod skórą głowy kapsułka. Gregor przeprowadził pięć błyskawicznych zabiegów, wyjmując niebezpieczne drobiazgi. Teraz do akcji przystąpili Paphnuti. Przebudzili pojmanych i rozpoczęli przesłuchanie. Dowiedzieli się o kierowanej przez Schulza organizacji V3. Stwierdzili, że zajmą się pozostałymi jej członkami po zakończeniu prac w Palenque. Cała piątka mężczyzn została następnie poddana zabiegom, jakich całkiem niedawno Paphnuti musieli użyć w stosunku do Franka Russella. Manfred Schulz i jego czterej ludzie staną się wzorowymi obywatelami Niemiec. Po przestępczej działalności zostanie im tylko pamiątka, w postaci małych blizn na skroniach. Rafael, Karim i Anhal bezpośrednio ze szpitala, przenieśli mężczyzn na teren ich ojczyzny. Zaraz potem wrócili do Palenque. Pozostali udali się do hotelu samochodami.
Pierwsze kroki Askaniusz skierował do pokoju, gdzie leżała Ania. Kiedy tylko wszedł, zobaczył po minie Steve’a Adamsa, że coś jest nie tak.
– Przebudziła się – odezwał się Australijczyk. – Ma chyba jednak silną gorączkę, jest cała rozpalona. Boli ją też skroń. Nie możemy się za bardzo porozumieć.
Askaniusz zapomniał, że tylko on i Klaudia mówią po polsku.
– Dziękuję Steve. Jesteś wolny. Zajmę się nią.  
Adams wyszedł z pokoju. Ania leżała z zamkniętymi oczami, oddychając szybko. Była cała zlana potem. "Dlaczego ja od razu jej nie pomogłem?” – pomyślał szef Paphnuti. Złapał delikatnie dłoń dziewczyny. Była gorąca. Ania lekko zacisnęła drobne palce na kciuku Askaniusza. Otworzyła oczy i spojrzała w jego stronę.
– Boli – wyszeptała.
– Zaraz przestanie – powiedział uśmiechając się do niej. – Wszystko będzie dobrze.
Mężczyzna znów poczuł uścisk. Odwzajemnił go i odsunął rękę. Będzie mu teraz potrzebna do czego innego. Mimo zmęczenia, skoncentrował się mocno. Przyłożył jedną dłoń do czoła, a drugą do piersi dziewczyny. Trwał tak kilka minut. Ania czuła jak przez jej ciało przepływa kojąca fala. Oddech staje się łatwiejszy, temperatura wraca do normy i, co najważniejsze, znika ten dokuczliwy ból w głowie. Askaniusz skończył swój zabieg.  
– Jeszcze chwilę – powiedział do dziewczyny.
Delikatnie zaczął zdejmować założony przez Harry’ego plaster, zakrywający ranę na skroni. Wyglądała nadal nieciekawie. Ponownie się skupił i chwilę później rozcięcie zaczęło się zabliźniać. Zamieniło się w cienką kreskę, aż w końcu skóra zrobiła się zupełnie gładka. Askaniusz znów się uśmiechnął.
– Pomogę ci wstać – odezwał się. – Już masz pewnie dość tego leżenia.
Ania przesunęła się w stronę mężczyzny, położyła mu głowę na kolanach i objęła z całych sił. Trzymała go tak przez dłuższą chwilę. Nagle odsunęła się szybko.
– Boże, jestem cała spocona i brudna – powiedziała. – Przepraszam, że się tak przykleiłam. Tak mi wstyd.
– Chodź tutaj – Askaniusz przyciągnął ją z powrotem do siebie i przytulił.
Dziewczyna nie protestowała. Przylgnęła do niego jeszcze mocniej niż wcześniej. Po chwili zaśmiała się cicho.
– Umie pan tak zrobić, żeby… – przerwała.
– Żeby, co?
– Żeby takie przytulenie trwało, i trwało. Umie pan? Nauczy mnie pan?
Askaniusz uśmiechnął się, rozbrojony jej szczerością.
– Widzę, że wraca ci humor – powiedział. – To dobrze.
Ania próbowała zdusić Askaniusza jeszcze mocniej.
– Nie opowiedział mi pan – szepnęła.
– Za chwilę nie będę mógł oddychać. Wtedy na pewno ci nie odpowiem – odparł, próbując obrócić w żart pytanie dziewczyny.
– Niech się pan nie gniewa – Ania odsunęła się na tyle, żeby spojrzeć mu w oczy.
Askaniusz czuł, że wraca ten dziwny nastrój, który opanowywał go kiedy spoglądała w ten sposób.
– Proszę, nie patrz tak mnie – odezwał się.
– Dlaczego?
Askaniusz nie mógł jej powiedzieć. Czuł, że ta szesnastolatka coraz bardziej zaczyna na niego działać. W sposób, z którym nie chciał się pogodzić, ale przed którym było mu trudno się bronić. A może jest całkiem odwrotnie? Może on jednak wbrew logice, tego chce?
– Muszę cię zostawić – odparł. – Poproszę Klaudię żeby przyszła. Pomoże ci wrócić do twojego pokoju.  
Ania spoważniała szybko. Zrozumiała, że Askaniusz unika odpowiedzi. A może pozwoliła sobie na zbyt wiele? Lubi go. Bardzo go lubi.
– Dobrze – powiedziała. – A opowie mi pan potem co się działo? Bo gdzieś pojechaliście, prawda?
– Tak, porozmawiamy. Oczywiście. Ty też jeszcze nie zdążyłaś mi powiedzieć, co przeżyłaś podczas porwania.
Mężczyzna wstał i wyszedł z pokoju.
Wszyscy spotkali się w hotelowej restauracji na obiedzie. Ania, odświeżona, przebrana, wyglądała już tak jak dawniej. Podczas posiłku trwały ożywione rozmowy o niedawnych wydarzeniach. Piątka Paphnuti była pewna, że na jakiś czas uwolnili się od działań Gordona Hoovera. Pozwoli im to dokończyć przerwane badania podziemnych hal w pobliżu Piramidy Inskrypcji. Szef zarządził obowiązkowy odpoczynek na całe popołudnie. Do prac mieli wrócić następnego dnia rano. Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.  
Askaniusz nalał sobie szklankę soku z mango i usiadł na fotelu. Prawie natychmiast jego myśli zaczęły krążyć wokół Ani. Ujrzał ponownie, w wyobraźni, tę niesamowitą scenę, kiedy zjawili się obok budynku w Tuxtla Gutierrez. Czterech dorosłych mężczyzn, wirujących w powietrzu jak pluszowe zabawki, poruszane siłą woli tej dziewczyny. Drzwi wyrwane z futryny, z których zostały tylko drobne drzazgi. Rafael miał rację, to potężna siła. Niekontrolowana, może być dla Ani niebezpieczna. Będzie musiał z nią koniecznie o tym pomówić. Najpierw muszą skończyć badania. To kolejna zagadka. Szukanie źródła energii uruchamiającej starożytne mechanizmy. Nagle Askaniusz poczuł, że ktoś próbuje się dostać do jego umysłu. Typowe objawy, jak podczas przekazywania wiadomości przy pomocy myśli. To na pewno któryś z Paphnuti. Czasem przesadzają. Będąc kilka pokoi dalej nie chce im się ruszyć i powiedzieć o co chodzi w normalny sposób. Pozwolił na odbiór przekazu. "Dziękuję” – usłyszał głos Ani. – "Skóra na mojej skroni jest nawet gładsza niż wcześniej”. Ona jest niemożliwa. Askaniusz nie wiedział, czy ma się cieszyć czy złościć z niefrasobliwego postępowania dziewczyny. "Przyjdź do mnie do pokoju” – przesłał odpowiedź.  
Pukanie do drzwi rozległo się pół minuty później. Ania weszła z wyrazem niepewności na twarzy.  
– Wiesz, że nabroiłaś – odezwał się mężczyzna.
Ania spuściła głowę, niczym uczennica przyłapana na gorącym uczynku. Jak można się na nią gniewać. Askaniusz przyglądał się dziewczynie przez chwilę. Wyglądała tak świeżo, jak nieskażony niczym młody owoc zerwany przed chwilą z drzewa.  
– Siadaj – powiedział z udawaną surowością.
Przesunęła drugi fotel naprzeciwko siedzącego Askaniusza, i wskoczyła na siedzisko krzyżując nogi po turecku. Każdy jej ruch wywoływał w mężczyźnie zapomniane, schowane gdzieś od dawna emocje, odczucia, tęsknoty. Co ona ze mną robi?  
– Aniu – zaczął. – Chciałem to zrobić po zakończeniu badań, ale sama mnie sprowokowałaś żeby zmienić decyzję.
Dziewczyna wciąż milczała. Nie była pewna, czy Askaniusz jest na nią zły, czy tylko próbuje trochę postraszyć tym poważnym wstępem.
– Musisz mi opowiedzieć w jaki sposób wyzwoliła się w tobie ta potężna energia, wtedy, kiedy byłaś uwięziona.
– Jest pan na mnie zły? – zapytała cicho.
– Nie, ale martwię się o ciebie. Zrobiłaś tam takie rzeczy, że…
– Ja nie wiem skąd mi się to wzięło – przerwała Askaniuszowi. – Naprawdę.  
– Wierzę ci. Opowiedz mi dokładnie, co działo się, zanim poczułaś tę moc.  
Dziewczyna zmarszczyła czoło, starając przypomnieć sobie wszystko jak najdokładniej. Chwile później zaczęła długą relację z wydarzeń w Tuxtla Gutierrez.
– A więc to złość – podsumował Askaniusz, kiedy Ania skończyła opowieść.
– Co to oznacza? – zapytała. – Czy to niedobrze?
– To dość naturalne. Bardzo często niezwykłe umiejętności, pojawiają się w chwilach, kiedy coś nas wzburzy.
– Raczej wkurzy – odparła dziewczyna.
– Można i tak to nazwać. Tylko Aniu, ja jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś eksplodował z taką siłą jak ty. Mam na myśli osobę prawie zupełnie surową.  
– Ale pan mnie już uczył – powiedziała tonem, jakby to wyjaśniało wszystkie zagadki.  
– Ile razy się spotkaliśmy? Trzy? Może cztery? To kropla w morzu.  
– Ale to nie oznacza końca naszych lekcji, prawda?
– Wprost przeciwnie. Zaraz po zakończeniu prac w Palenque bierzemy się do ostrej nauki.
– Och, to dobrze – dziewczyna odetchnęła z ulgą. – Bo ja chcę się uczyć. Wierzy mi pan?
– Wierzę Aniu, wierzę.
Askaniusz zrobił krótką pauzę, zmarszczył czoło i odezwał się ponownie.
– Słuchaj, nie chce cię dłużej męczyć przypominaniem tych okropnych chwil kiedy byłaś porwana. Obiecasz mi coś?
– Co tylko pan chce – odpowiedziała bez chwili namysłu Ania.
– Pod żadnym pozorem nie próbuj bawić się tym co w tobie tkwi. Gdybyś czuła coś dziwnego, natychmiast mi o tym powiedz. Proszę cię o to, bo... – Askaniusz zająknął się. – … bo naprawdę cię lubię. Bardzo. Wciągnąłem cię w nasz świat, i czuję się za ciebie odpowiedzialny. Tyle już przeszłaś w ciągu tak krótkiego czasu od kiedy się znamy.
Ania znów patrzyła na mężczyznę w ten niezwykły sposób, który go rozbrajał.
– Obiecujesz Aniu? – zapytał przełykając ślinę.
– Obiecuję – odparła kiwając głową.
– Idź teraz do siebie. Jutro czeka nas ciężki dzień.
Dziewczyna wstała z fotela, ruszyła do wyjścia, ale zatrzymała się z ręką zawieszoną nad klamką. Askaniusz, widząc, że ma zamiar coś powiedzieć, uprzedził ją.
– Do zobaczenia jutro rano.
Ania otworzyła drzwi i wyszła.  

Wymyślone przez Stana Richardsona zejście do tunelu sprawdziło się znakomicie. Zespół badawczy w łatwy sposób znalazł się w podziemnej hali. Główny cel jaki sobie postawili, to próba znalezienia źródła zasilania. Rozpoczęli od dokładnych oględzin starożytnego ekranu, na którym niedawno mieli okazję oglądać fascynujący zapis video. Wykonany z nieznanego materiału, okazał się monolitem, sprawiającym wrażenie, że uruchamia się w jakiś wręcz magiczny sposób. Nie znaleźli nic, co przypominałoby element dostarczający energię. Prześwietlili płytę, co również nie przyniosło rezultatu. Po zjedzonym na powierzchni szybkim posiłku, zastępującym obiad, zabrali się po południu za badanie siedziska, które zdolna była obsługiwać tylko Klaudia. Podobnie jak w przypadku ekranu, nie znaleźli nic, co pomogłoby im zbliżyć się choć odrobinę, do rozwiązania tajemnicy zasilania. Trwające do wieczora prace zakończyły się więc fiaskiem.  
Następnego dnia ekipa przeniosła się do sąsiedniej, olbrzymiej hali. Była ona zupełnie pusta, a jedyny interesujący element mieścił się na sklepieniu. Było to kilkanaście okrągłych otworów. Ich budowa wskazywała na to, że można by spróbować wcisnąć kamienne elementy w głąb. Jednak nieprzewidywalne skutki takiego zabiegu sprawiły, że musieli z niego zrezygnować. Było to wykonalne tylko przy użyciu specjalnego robota, którym niestety nie dysponowali w tej chwili. Ewentualne zniszczenie maszyny, byłoby nieporównywalnie mniejszą stratą, niż narażanie ludzkiego życia.
Gdy po dwóch dniach prac zebrali się wieczorem, Askaniusz i pozostali Paphnuti doszli do wniosku, że więcej nie uda im się odkryć w halach. Podjęli decyzję, że jutro przed południem zajmą się zamaskowaniem wejścia do tunelu i jego zabezpieczeniem. Po obiedzie wszyscy mieli zacząć się pakować i wieczorem zaplanowano opuszczenie Palenque. Podobnie jak wcześniej, postanowili zostawić trzech pracowników, którzy mieli monitorować na bieżąco sytuację wokół starożytnego kompleksu. Pobyt w meksykańskim mieście jednak na długo pozostanie wszystkim w pamięci. Badania nie okazały się przecież zupełnym fiaskiem. Dysponowali zapisem niesamowitego filmu, który zarejestrowali z dziwnego ekranu. Prócz tego, udało się im uwolnić na jakiś czas od Gordona Hoovera i unieszkodliwić głównych członków niemieckiej organizacji V3.
W blasku zachodzącego słońca cała grupa stała na hotelowym parkingu.
– Dawno nie pracowaliśmy tak długo w piątkę – odezwał się Rafael.
– To prawda – zgodził się Anhal. – Czas jednak wracać do codziennych zajęć.
– Dziękuję wam za wszystko – odezwał się Askaniusz. – Po powrocie na Karaiby zbadamy dokładnie zapis filmu. Zrobimy kopie. Powiadomię was jak wszystko będzie gotowe.
– Film czekał setki, może tysiące lat, poczeka jeszcze trochę – mówił Rafael. – Odpocznij Askie. A potem zajmij się swoją młodą podopieczną. Pamiętaj, że jest ona też sporą zagadką.
– Pamiętam o tym.
– A więc do następnego razu – powiedział milczący dotąd Steve Adams.
Pożegnali się. Rafael, Anhal, Steve oraz Karim zniknęli, wracając na swoje kontynenty. Pozostali wsiedli do samochodów i po chwili ruszyli w stronę lotniska.
Gordon Hoover siedział zrezygnowany na łóżku w swoim pokoju hotelowym w Tuxtla Gutierrez, gdzie wylądował znikając z Palenque. Nie był już młodzieniaszkiem, i czuł się poobijany na skutek upadku po impulsie jakim go potraktowano. Znów mu się nie udało. Było tak blisko. Dziewczyna stała tam, jego wymarzona od lat zdobycz, dzięki której mógłby wreszcie zrealizować swoje plany. Westchnął, wstał i zaczął pakować do kieszeni kilka drobiazgów, które zostawił na stole. Parę minut później podchodził już do hotelowej recepcji aby się wymeldować. Wyszedł z budynku, poszukał ustronnego miejsca w pobliżu jednego ze sklepów i… zniknął.


KONIEC TOMU PIERWSZEGO


CDN...

RyszardGwiazdoklucz

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 4797 słów i 30006 znaków.

2 komentarze

 
  • Somebody

    Opublikuj koniecznie. Czytanie tomu było prawdziwą przyjemnością <3

    13 wrz 2017

  • RyszardGwiazdoklucz

    Dziś ostatni rozdział pierwszego tomu. Drugi jest ukończony w ok 3/4. Jeśli ktoś to czytał i ma ochotę na ciąg dalszy to napiszcie. Będę wtedy publikował drugi tom w krótszych odcinkach. Pozdrawiam i dziękuję wszystkim, którzy czytali Instruktora :)

    13 wrz 2017