INSTRUKTOR - TOM DRUGI - Rozdział 5

INSTRUKTOR - TOM DRUGI - Rozdział 5Rozdział 5 - OBIEKTY NAD RAJEM

Biurowiec w Houston, zajmowany kiedyś przez Franka Russell'a, ożył na nowo. Askaniusz wysłał tam Paulinsona i Richardsona, którzy mieli zapoznać nowego mistrza Paphnuti z podstawowymi zasadami funkcjonowania bazy. Gordon Hoover, jak zawsze elegancki, ubrany w najnowszy garnitur, zrobił na Brytyjczykach pozytywne wrażenie. Był miły, uprzejmy i z uwagą przyjmował do wiadomości wszystko, co mieli mu do przekazania. Na koniec Mike oznajmił, że zostanie oficjalnie zaprzysiężony w obecności całej pozostałej piątki mistrzów organizacji. Nastąpi to w ciągu kilku najbliższych dni, a o dokładnym terminie zostanie powiadomiony. Paulinson wrócił na Karaiby, natomiast Stan Richardson, zgodnie z zaleceniami Askaniusza, został w Houston, gdzie miał przez pewien czas pełnić funkcję asystenta Hoovera. Wszyscy, łącznie z Amerykaninem, doskonale wiedzieli, że po prostu ma go mieć na oku.

Askaniusz stał na tarasie przylegającym do jego sypialni i palił papierosa. Słyszał szum prysznica dobiegający z łazienki. Chwilę później odgłos ucichł. Rozległ się delikatny tupot bosych stóp i dźwięk uginającego się łóżka. Mężczyzna uśmiechnął się. Wyrzucił niedopałek i wszedł do pokoju. Ania leżała na boku, podpierając głowę ręką. Ubrana w szorty i bawełnianą koszulkę patrzyła na niego z radością pomieszaną z lekkim niepokojem. Askaniusz usiadł obok dziewczyny, która przysunęła się bliżej. Delikatnie pogładził ją po szyi.  
– Co ja mam z tobą zrobić? – powiedział.
Ania mruknęła przeciągając się, przymknęła oczy i lekko rozchyliła wargi. Poczuła jak mężczyzna muska ostrożnie palcem jej usta. Znów westchnęła. Jego dotknięcia odbierała w każdym zakamarku ciała. Objęła nieśmiało dłoń Askaniusza i pocałowała.
– Mogę dziś zasnąć obok ciebie? – zapytała cicho.
Miał wrażenie, że jakaś maszyna czasu przeniosła go wstecz. Nie bardzo wiedział co robić, tak jakby nagle on miał naście lat i był na pierwszej randce.
– Mam sobie pójść? – usłyszał znów głos Ani.
– Nie – odpowiedział szybko. – Chcę żebyś została.
– Chodź – dziewczyna pociągnęła go za rękę. – Przytul mnie.
Askaniusz objął ją delikatnie. Ania przysunęła głowę tak, że jej usta znalazły się niemal przy jego wargach. Po chwili poczuła wreszcie ten wytęskniony, nieśmiały pocałunek. Trwała tak bez ruchu, nie chcąc przerywać tej chwili, napełniającej ją odczuciami, jakich nigdy nie doświadczyła. Chłonęła jego dotyk. Nagle poczuła, że jej oddech staje się szybszy, mruknęła cicho i Askaniusz poczuł, jak ciało Ani lekko zadrżało. Po chwili zwinęła się w kłębek i zapiszczała cicho.
– Kochanie... – Askaniusz był zupełnie zaskoczony jej reakcją.
– Mmm – usłyszał tylko w odpowiedzi.
Zadźwięczały mu w głowie słowa Klaudii – ona obdarzy cię uczuciem i... namiętnością.  
– Wstydzę się – odezwała się Ania zasłaniając twarz dłońmi, jakby chciała się schować.
– Chodź tutaj – odparł Askaniusz przyciągając ja do siebie. – Wstydzisz się?  
– To przyszło tak... niespodziewanie – zaczęła dziewczyna. – Przepraszam.
– Aniu, przepraszasz za coś tak pięknego? – pocałował ją delikatnie w policzek.
– Bo... widzisz? Moje ciało samo chciało ci pokazać jak... jak bardzo cię kocham.  
– Ja też cię kocham. – Askaniusz czuł, że mówi to najbardziej szczerze jak potrafi. – Kocham cię.
Dziewczyna znów zamruczała i przymknęła oczy. Po chwili zachichotała.
– Wiesz, pomyślałam co by było, gdybyś pocałował mnie... gdzie indziej, nie tylko w usta.
Askaniusz połaskotał ją w brzuch.
– Teraz panna Anna robi się niegrzeczna – powiedział.
– Mam tu łaskotki – zapiszczała wywijając się na drugą stronę. – Zaraz niegrzeczna, tak tylko mówię.
Przewróciła się na plecy.
– Ale... chciałabym się kiedyś przekonać.
– Coraz bardziej niegrzeczna – Askaniusz zaczął ja ponownie łaskotać.
Śmiejąc się, dziewczyna uciekła mu w róg łóżka. Zaczęli gonić się, bawić, rzucać poduszkami.  
Kolejne dni były rajem w raju, jak nazwała je Ania. Spędzali ze sobą każdą możliwą chwilę. Lekcje, które jak zawsze odbywały się na powietrzu, na tyłach posiadłości, przebiegały w atmosferze pełnego skupienia i koncentracji. Ale natychmiast po ich zakończeniu, gdy Askaniusz w ekspresowym tempie dopełnił swoje rutynowe obowiązki w bazie, lądowali w łóżku. Cieszyli się sobą, odkrywając radość płynącą z pocałunków, z czucia własnych ciał. Z policzków Ani niemal nie znikały śliczne rumieńce. Teraz również męska cześć mieszkańców bazy dostrzegła, co się święci. Mimo, że ich szef wykonywał wszystko tak jak zwykle, z pełnym profesjonalizmem, nie potrafił ukryć swojego szczęścia. Był wciąż uśmiechnięty, wesoły, skory do żartów. Na zaprzysiężeniu Hoovera tryskał tak znakomitym humorem, że zaraz po zakończeniu procedury, Rafael podszedł do niego.
– Stary, jeśli tak wolno mi powiedzieć do zwierzchnika – zaczął śmiejąc się. – Czy ty się czasem nie zakochałeś?
Szef poczęstował go papierosem.
– Tak – odparł beztrosko. – I ty wiesz w kim, prawda?
– Wiem – Costa Diaz zaciągnął się dymem. – Co mam powiedzieć. Życzę ci... szczęścia, po prostu.
Poklepał go po ramieniu.
– Nie bój się – Askaniusz czuł, co niepokoi Rafaela. – Wiem kim jestem.
Mężczyzna skinął tylko głową. Nie potrzeba było więcej słów. Dopalili papierosy, wrócili do pozostałych i po pożegnaniu przenieśli się do swoich baz. Znów było ich sześciu. Jakim mistrzem będzie Gordon Hoover, miał pokazać czas.

Ania dostrzegała jak twarz mężczyzny zastyga w skupieniu. Askaniusz usiadł na łóżku, trzymając ją nadal w objęciach.
– Co się stało? – zapytała z niepokojem.
Usłyszała jak głęboko westchnął.
– Wezwanie od Danki – odezwał się. – Najwyższy priorytet. Muszę natychmiast przenieść się do Polski.
Przytulił dziewczynę mocniej, gładząc jej włosy. Sygnał, który właśnie otrzymał, był tym, co zawsze stanowiło dla niego barierę w angażowaniu się uczuciowo.  
– Idź – odezwała się całując go w policzek. – Będę na ciebie czekała.
Mężczyzna otoczył ją ramionami i zakołysał. Znów jakby czytała w jego myślach.
– Jak ja cię bardzo kocham – szepnął. – Czy ty jesteś prawdziwa?
– Jestem, mój szefie – uśmiechnęła się. – I ja też ciebie bardzo kocham.
Askaniusz z żalem uwolnił z objęć szczupłe ciało Ani.  

Na ekranie widniało słowo, które jeszcze nigdy nie pojawiło się wśród wezwań. MOSKWA.
– Nie wierzyłam własnym oczom – powiedziała podekscytowana Danka. – Co o tym myślisz?
Askaniusz był również zaskoczony. Zdarzało mu się bywać w Rosji z jakąś misją, ale żaden z przywódców mocarstwa nie skorzystał z możliwości wezwania go z prośbą o pomoc. Tym bardziej teraz. Obecnego prezydenta szef Paphnuti nie podejrzewał o taki ruch.
– Jestem tak samo zaskoczony jak ty – odpowiedział Dance.
– Może chcą tylko sprawdzić czy to działa? – zapytała kobieta.
– Nie mam pojęcia, ale bardzo wątpię, żeby on zrobił to zupełnie sam. Ręczę, że stoją tam teraz w większym zespole, z jakimś oddziałem specjalnym dla ochrony.
– Bądź ostrożny – Danka popatrzyła mu w oczy.
– Będę – odparł. – No ale muszę wypełnić swój obowiązek – mrugnął do niej i postać mężczyzny zaczęła się rozmywać w powietrzu.
Zjawił się niewidzialny w miejscu, którego współrzędne podała mu Danka. Znalazł się gdzieś na Kremlu. Nie znał tego wielkiego gmachu, przeszedł więc ostrożnie korytarzem w stronę dobiegających głosów rozmowy. Tak jak podejrzewał, prezydent Putin stał z trzema mężczyznami. Nie spełnił wymogów regulaminu. Askaniusz przeszedł w pobliżu rozmawiającej grupki, i postanowił sprawdzić najbliższe otoczenie. W pokoju bezpośrednio łączącym się z miejscem pobytu prezydenta stało czterech uzbrojonych agentów. Szef Paphnuti przeszedł dalej, na korytarz. Tam w pełnym rynsztunku rozstawiony był cały oddział żołnierzy. Askaniusz uśmiechnął się sceptycznie kiwając głową. Po chwili był z powrotem obok Danki.
– Jest dokładnie tak, jak mówiłem – odezwał się. – Wyślij sygnał o niedopełnieniu procedur. Zostaną mu dwie szanse.  
Według regulaminu, wzywający miał prawo do maksymalnie trzech prób wezwania. Jeśli ostatnia kończyła się wciąż jakimś błędem, kontakt zostawał zerwany.  
– Za chwilę wracam tam z powrotem – mówił dalej mężczyzna. – Żeby w razie czego nie tracić energii, prześlę ci informację jak sprawy wyglądają.
Danka pokiwała głową wpisując komendy przekazujące wiadomość o błędzie.
– Wtedy wyślesz drugie ostrzeżenie jeśli będzie trzeba, a ja poobserwuję co zrobią.
Po kilku minutach Askaniusz znalazł się ponownie w pomieszczeniu, gdzie przebywał Putin. Nadal stali obok niego ci sami trzej mężczyźni. Zniknął jednak oddział wojska i czwórka agentów. Mistrz Paphnuti zbliżył się do rozmawiających cicho Rosjan. Znał oczywiście język. Zrozumiał natychmiast, że nie mają zamiaru opuścić swojego prezydenta. Jednak to nadal było niezgodne z procedurą. Przywódca musi być zupełnie sam. Askaniusz wysłał wiadomość do Danki. Chwilę później widział jak czwórka mężczyzn zbliża wzrok do ekraniku łączności. Odebrali drugie ostrzeżenie. Została Putinowi ostatnia szansa. Wyraźnie się zniecierpliwił. Przespacerował się energicznie w poprzek pokoju i widocznie podjął decyzję. Poprosił towarzyszącą mu trójkę o opuszczenie pomieszczenia. Tamci zaczęli protestować, tłumacząc się względami bezpieczeństwa. Widząc, że to nic nie da wyszli w końcu zamykając drzwi. Putin przekręcił w nich dodatkowo zamek. Askaniusz odczekał chwilę i przekazał do Polski wiadomość, że można przesłać zielony sygnał. Prezydent Rosji ujrzał minutę później pulsujące światełko na monitorze. Widać było, że jest zdenerwowany. Rozglądał się po pokoju w oczekiwaniu na coś, z czym nie miał nigdy do czynienia. Askaniusz przesłał rutynowo falę uspokajającą i powoli zaczął usuwać swoją niewidzialność. Jeśli Putin przestudiował dokładnie całą procedurę, powinien wiedzieć czego się spodziewać. Askaniusz dostrzegł jednak kropelki potu na twarzy prezydenta. Postanowił od razu zwrócić mu uwagę na rażące naruszenie regulaminu.  
– Witam – zaczął. – Niewiele brakowało, a mogło nie dojść do naszego spotkania. Sądził pan, że to jakieś żarty? Pragnę zwrócić uwagę, że choć jako prezydent Rosji czuje się pan przywódcą, który nie liczy się prawie z nikim, to jednak na mnie nie robi to wrażenia. Wierzę, że wezwał mnie pan w uzasadnionej sprawie.
Putin był przyzwyczajony, że to on raczej ruga w ten sposób innych. To co usłyszał od Askaniusza, powiedziane płynnie po rosyjsku, niemal go zatkało. Był jednak politykiem już na tyle długo, że potrafił przybrać wyraz spokoju na twarzy.
– Tak, powód jest bardzo poważny – odezwał się przyglądając się Askaniuszowi. – Nie pozwolił pan zostać moim współpracownikom. Oni byli tu ze mną w związku ze sprawą.
– Wojsko na korytarzu również? – wszedł mu słowo szef Paphnuti.
Szczęka Putina, zadrżała po skórą.
– Problem jest tego rodzaju – pominął milczeniem uwagę o żołnierzach. – Że nie jestem w stanie przedstawić go fachowo samemu. Rozumie pan?
– Proszę jednak spróbować – odparł Askaniusz. – Ja nie zmienię zasad.
Mięśnie na twarzy prezydenta znów poruszyły się nieznacznie.
– Czy mogę w takim razie wyjść stąd na kilka minut, skonsultować się i wrócić?
– Proszę. Poczekam.
Rosyjski przywódca przeszedł do sąsiadującego pokoju. Wrócił po około pięciu minutach niosąc ze sobą laptop. Postawił go na biurku.
– Proszę spojrzeć – zwrócił się do Askaniusza, który zbliżył się do ekranu.
– Nasi ludzie od badań kosmosu – kontynuował Putin, a szef Paphnuti poczuł falę gorąca. Już wiedział o czym będzie mowa. – Zauważyli dwa bardzo wyraźne obiekty w obszarze naszego układu planetarnego. Znajdują się bardzo blisko siebie i tor ich poruszania się wyraźnie skierowany jest ku Ziemi.  
Askaniusz dostrzegł na monitorze dwa iskrzące się punkty.
– Początkowo wzięto je za planetoidy, które musiały pozostawać zasłonięte przez inne obiekty, i nagle pojawiły się tak blisko naszej planety. Jednak – prezydent zrobił pauzę. – Po obserwacji ruchu obiektów, badacze doszli do wniosku, że są one kierowane jakąś inteligencją. Posuwają się w przód, na boki, cofają się.  
Prezydent pokazał zapis przesuwających się punktów. Wyglądało to rzeczywiście dziwnie. Jeden z obiektów jakby próbował ominąć drugi, ten z kolei przeszkadzał mu w tym.
– Nasi naukowcy stwierdzili – mówił dalej prezydent. – Że to mogą być jakieś statki kosmiczne… należące do obcej cywilizacji. Czy to możliwe? Czy pan coś wie na ten temat?
Askaniusz szybko przeanalizował, co może ujawnić Putinowi. Postanowił odpowiedzieć mu krótko na zadane pytania.
– Tak, to możliwe – zaczął. – Właściwie to pewne, że są to statki Obcych. Posiadam wiedzę, która z pełną odpowiedzialnością pozwala mi to stwierdzić.  
Prezydent przyglądał się szefowi Paphnuti z wyrazem oczu wskazującym na to, że nabiera pewnego respektu do tej tajemniczej postaci.
– Szczegóły są tu zbędne – mówił dalej Askaniusz. – Proszę tylko dobrze zapamiętać, co teraz powiem. Niech panu nawet przez myśl nie przejdzie, żeby w jakikolwiek sposób interweniować. Mamy do czynienia z inteligencją, która jest poza naszym zasięgiem, technologicznym… i każdym innym. Jedyne co mogę polecić, to żeby pan zabezpieczył siebie, jako przywódcę mocarstwa, przygotował schronienie w przypadku ewentualnego zagrożenia. Nie twierdzę, że do tego na pewno dojdzie, ale jest to prawdopodobne.  
– Mamy biernie czekać? – Putin był wyraźnie wystraszony.
– Musi się pan zabezpieczyć, tak jak powiedziałem – odparł stanowczo Askaniusz. – Nic innego nie wolno nam robić.  
– A ludzie, obywatele?
– Nie mamy na to żadnego wpływu. Muszą żyć normalnym trybem. Być może nic się nie wydarzy. Absolutnie musi to być zachowane w tajemnicy. Zabezpieczenia, o których wspominałem, może pan skonsultować tylko z w pełni zaufanymi ludźmi. Należy też ograniczyć ich liczbę do minimum. Myślę, że rozumie pan o co chodzi.
– Tak – Putin pokiwał głową.
Askaniusz postanowił kończyć spotkanie.
– Proszę pamiętać o wszystkim, co powiedziałem – spojrzał w oczy przywódcy Rosji. – To nie są żarty. Obserwujcie obiekty i czekajcie. Proszę mnie wzywać, jeśli uzna pan, że jest taka potrzeba. Ale…
– Wiem – przerwał prezydent. – Teraz już wiem.
– To dobrze – odparł Askaniusz. – Czasem każda sekunda niepotrzebnej zwłoki, może być bardzo cenna.
Opuścił Kreml, nie mając pewności jak zachowa się Putin. Zjawił się u Danki. To, czego się dowiedział, sprawiało, że kotłowało mu się w głowie od pytań. Dlaczego jego ludzie nie dostrzegli obiektów? A Amerykanie, i inni? Danka widziała, że sprawa jest bardzo poważna, czekała więc aż Askaniusz sam coś powie. Spojrzał na nią.
– Nie wiem od czego zacząć – powiedział.
– Zrobię ci herbaty.
Uśmiechnął się do niej. Picie herbaty wydawało się takie prozaiczne, zwyczajne w obliczu tego, co rozgrywało się w kosmosie. Poczuł jednak, że póki co, życie toczy się normalnie. Opowiedział o spotkaniu z Putinem i o rozgrywającej się wyraźnie walce dwóch, obcych cywilizacji. Zastanawiali się wspólnie czy tylko Rosjanie zauważyli obiekty. Najbardziej intrygowało Askaniusza to, że żadna z jego baz nie informowała o tym co się dzieje. Czy to możliwe, żeby nic nie widzieli?  
Kiedy zjawił się na Karaibach było wcześnie rano. Wszedł do pokoju i natychmiast skierował się po cichu do sypialni. Chciał ją jak najszybciej zobaczyć. Ania spała obejmując zwiniętą w kłębek kołdrę. Była tym sposobem zupełnie odkryta. Myśli o kosmicznym zagrożeniu odpłynęły gdzieś na bok. Askaniusz patrzył na jej śliczne ciało. Miała na sobie tylko białe figi, tak jak w chwili, kiedy się rozstali. Mężczyzna zmrużył oczy, na udzie dziewczyny dostrzegł jakiś napis. Podszedł ostrożnie do łóżka. "Śpię, ale czekam i kocham”. Poczuł pod powiekami pieczenie. Przymknął je, zawstydzony ogarniającym go wzruszeniem. Musi ją ochronić, będzie walczył ze wszystkich sił z jedną, drugą z wszystkimi obcymi cywilizacjami. Zrobi wszystko, żeby nie stała się jej krzywda. Myślał, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę to kompletne szaleństwo, że zaczyna zaślepiać go uczucie, przestaje racjonalnie rozumować. Tak długo jednak czekał na to, żeby kogoś pokochać, i być kochanym. Delikatnie musnął ustami udo dziewczyny. Spała mocno, nie poczuła tego przepełnionego miłością pocałunku. Askaniusz wyciągnął ze stojącego na stole wazonu czerwony kwiat i położył go na poduszce obok Ani. Poszedł wziąć prysznic i chwilę potem pukał już do drzwi Mike’a.

– Tu nic nie ma – powiedział Harry Gregor.
Stali wpatrując się w obraz przekazywany z teleskopów, pokazujący to samo miejsce, które Askaniusz widział na laptopie Putina.
– Przekaz dostajemy bez przerwy – odezwał się Mike. – To niemożliwe, żebyśmy przeoczyli coś takiego, o czym mówisz.
– Czy jest możliwe, żeby te obiekty były widoczne u nich, a u nas nie? – zapytał szef Paphnuti. – Nie wiem, umiejscowienie teleskopów, czy coś takiego.
– Tak – odparł Harry. – Ale my mamy obraz z różnych miejsc na kuli ziemskiej. To nie wchodzi w grę.
– Więc jak to wytłumaczyć? Putin był autentycznie wystraszony, nie mógł mi po prostu zrobić kawału.
– Wiesz – odezwał się znów Harry. – Technologia Obcych jest dla nas zagadką. Jest pewnie możliwość, żeby byli widoczni dla tych, dla których chcą być widoczni.
– Co sugerujesz? – zapytał Askaniusz.
– To tylko gdybanie, ale Rosja, to Rosja. Przyszło mi do głowy, że może obcy z Enemos zrobili jakąś blokadę. Na pewno mają wiedzę, kto jest kto w ziemskich realiach. Putin mógłby stanowić dla nich potencjalnego sojusznika, czy coś w tym rodzaju.
Askaniusz spojrzał z uznaniem na Gregora.
– Nie przyszło mi to do głowy – powiedział.
– Mamy Lena – odezwał się Mike.
– Tak – dodał Harry. – On potrafi robić prawdziwe cuda z łącznością komputerową.
– Rozumiem, co wam świta w głowach – powiedział Askaniusz. – Wołaj go Mike, natychmiast.
Było około szóstej rano. Większość mieszkańców bazy po prostu jeszcze spała. Paulinson wyciągnął Lena Johnsona z łóżka. Informatyk z zapuchniętymi oczami, kompletnie nie wiedząc o co chodzi, szedł do pomieszczenia dyżurnego.
– Cześć Len – powitał go Askaniusz. – Potrzebujemy twojej pomocy.
Anglik miał już na końcu języka pytanie, dlaczego o szóstej rano, ale powstrzymał się jakoś.
– Dajcie mi parę łyków kawy – powiedział ochrypłym głosem. – Spałem jak zabity.
Kiedy Len pił czarny jak smoła napój, pozostali przedstawili mu o co chodzi.  
– Zobaczę co da się zrobić – mruknął.
Mike mrugnął do Askaniusza. Wiedział, że skoro Johnson tak mówi, istnieje duża szansa, że rozgryzie problem.
– Mike, postaw na nogi całą kuchnię – polecił szef Paphnuti. – Niech przyspieszą śniadanie, a Lenowi mają przynieść tutaj.

Ania obudziła się i zaczęła przecierać oczy. Od kilku dni witała ranek w objęciach Askaniusza. Dziś go nie było. Odwróciła wzrok w stronę, po której lubił leżeć i zobaczyła czerwony kwiat. A więc wrócił, był tu. Uśmiechnęła się. Wyskoczyła z łóżka i podbiegła do okna, słysząc odgłosy rozmów. Dostrzegła pracowników kuchni. "Boże, pewnie zaspałam” – pomyślała. Spojrzała na zegarek. Zbliżała się siódma. Zdziwiła się dlaczego jest już tak gwarno. Odwróciła się i ruszyła w stronę łazienki. W tej samej chwili otworzyły się drzwi i wszedł Askaniusz. Ania nie zwracając uwagi, że jest prawie naga popędziła w jego stronę, zawieszając ręce na szyi mężczyzny. Podskoczyła i oplotła nogami jego biodra. Jak cudownie było czuć jej ciało. Pachnące jeszcze snem, ciepłe, gładkie jak aksamit.  
– Tak się cieszę, że już jesteś – mówiła tuląc się do niego.
Askaniusz zamknął oczy i trzymał ją w ramionach jak najcenniejszy skarb. Znów pojawiła się w jego głowie myśl o tym, że musi ją ochronić, zrobić wszystko, żeby zapewnić bezpieczeństwo tej cudownej istocie, która zaczęła pokazywać mu inne oblicze życia. Przepełnione radością dawania i brania miłości.
Ania uwolniła jego biodra i zsunęła nogi stając na palcach.
– O czym myślisz? – zapytała patrząc mu w oczy. – Czuję, że to coś ważnego.
– Tak, to bardzo ważne, bo myślę o tobie.
Dziewczyna potrafiła już coraz bardziej rozpoznawać charakter myśli Askaniusza. Intensywne lekcje robiły swoje.
– Ale... to jakieś poważne myśli. Trochę się boję.
Patrzył w jej błękitne oczy. Choć były tak młode i beztroskie, widział w nich drzemiącą potężną siłę, którą Ania coraz bardziej potrafiła kontrolować i wykorzystywać.
– Masz rację moja złotowłosa Anno. To ważne i poważne myśli.  
– To z powodu tego nocnego wezwania, prawda?
Pokiwał potakująco głową.
– Możesz mi powiedzieć?
– Tak Aniu, mogę.  
Spojrzał na jej nagie ciało. Tak chciałby wziąć ją znów w ramiona i zanieść do łóżka, poczuć jej dotyk, cieszyć się jej niezwykłą wrażliwością i namiętnością.
– Jak ja ciebie bardzo kocham – powiedział odgarniając kosmyk włosów dziewczyny, który dotykał jej warg.
– Co się stało? – zapytała czując, że pod jego słowami kryje się jakiś niepokój. – Mówisz tak... nie wiem, tak inaczej.
– Ubierz się i pójdziemy na śniadanie. Dziś jest wcześniej. Potem wszystko ci opowiem. Kocham cię Aniu.
Położyła mu jeszcze na chwilę głowę na piersi, pocałowała szybko w usta i pobiegła do łazienki.
Opowiedział jej przebieg wizyty na Kremlu. Dziewczyna stawała się coraz bardziej częścią ich elitarnej grupy. Postanowił więc dzielić się z nią już aktualnymi wieściami i zadaniami, nad którymi pracowali. Zwiększał tym samym jej świadomość co stanowi istotę działań organizacji Paphnuti. Wierzył, że to również podniesie poziom jej bezpieczeństwa. Znając zagrożenia, ich charakter i źródła, będzie miała zawsze większe możliwości reagowania i obrony. Jedną z najbardziej niezwykłych cech Paphnuti była ich zdolność błyskawicznego przenoszenia się z jednego miejsca w drugie. Nikt oprócz obecnej szóstki, licząc również Gordona Hoovera, nie potrafił tego robić. Ta niemal magiczna umiejętność była nieocenionym atutem ich bezpieczeństwa. Nurtujące Askaniusza myśli o ochronie Ani, uświadomiły mu, że musi podjąć próbę nauczenia dziewczyny teleportacji. Wiedział, że powodzenie tego zadania graniczy niemal z cudem, ale z drugiej strony potencjał Ani był ciągle nieodgadniony. Żeby zwiększyć prawdopodobieństwo zrealizowania tego pomysłu, postanowił, że również czas, aby Klaudia uwolniła uśpioną zdolność przenoszenia się. Jej powinno przyjść to stosunkowo łatwo z wiadomych powodów. Jednocześnie udział w lekcjach istoty idealnej, zmusi Anię do maksymalnego wysiłku. Askaniusz powiedział dziewczynie o swoim planie. Była zaskoczona, ale jednocześnie podekscytowana i pełna zapału do nowego wyzwania.  
– Na czym to tak ogólnie polega? – zapytała. – Za każdym razem kiedy to robisz, czuję jakbyś był jakimś czarodziejem.
– Wiesz już, że prawie wszystko, czego do tej pory się uczyłaś polega na sile umysłu – odpowiedział mężczyzna. – Na panowaniu nad nim i wykorzystywaniu jego potencjału. Teleportacja również.  
– No ale jak to się dzieje, że... ciało znika i po chwili jest gdzie indziej.  
– Każesz mu to zrobić, i już – Askaniusz uśmiechnął się.
– Tak – Ania wydęła usta. – Pyk, i już. Prościzna.
Zarzuciła ręce na szyję mężczyzny i pocałowała w usta.
– Kocham cię, czarodzieju. Będę się uczyła i... zrobię to. Zobaczysz.
Popchnęła go na sofę, na której siedzieli, zmuszając aby się położył. Usiadła na nim i w mgnieniu oka zrzuciła z siebie koszulkę.
– Teraz na chwilę skup swój umysł na mnie – powiedziała mrużąc figlarnie oczy.
Nie musiała mu tego dwa razy powtarzać.  
Jakąś godzinę później w ich radosny nastrój wdarł się brutalnie dźwiękowy sygnał z laboratorium. Ania zwinęła się w kłębek, mrucząc w swój ulubiony sposób.  
– Myślałam, że się zaraz teleportuję – wydyszała patrząc na Askaniusza, który podchodził wolno odebrać wiadomość.
– Nie mów tak – odpowiedział spoglądając na leżącą dziewczynę. – Bo nie wiem co ci zrobię.
– Chciałabym – szepnęła.
Mike informował szefa, że Lenowi udało się wedrzeć do rosyjskiej sieci komputerowej na Kremlu. Askaniusz, nie spodziewał się, że nastąpi to tak szybko. Len był jednak mistrzem w swoim fachu.
– Zaraz tam będę – powiedział do słuchawki.
Ania wiedząc, że to już koniec pięknych chwil, podbiegła do mężczyzny i ugryzła go delikatnie w pierś.
– Kocham cię – powiedziała i czmychnęła do garderoby.

Na ekranie monitora widniał teraz dokładnie ten sam obraz, który Askaniusz oglądał na laptopie Putina. Dwa punkty, będące bez wątpienia statkami Obcych, znajdowały się mniej więcej nadal w tej samej odległości od Ziemi.
– Dobra robota, Len – pochwalił Anglika.
– Dzięki. Poszło dość gładko. Spodziewałem się większych problemów.
– Świetnie. Myślę, że warto powiadomić pozostałą piątkę i udostępnić im przekaz obrazu. Musimy go oczywiście non stop monitorować.  
– Powiedziałeś Putinowi o tym, żeby przygotował schronienie – odezwał się Mike. – A inni?
Askaniusz myślał o tym wielokrotnie. Nie był jednak pewien co jest lepszym rozwiązaniem, powiadomić najważniejszych przywódców, czy po prostu nie robić tego, aby nie siać paniki. Nie był w stanie przewidzieć w jaki sposób odbiorą tak niewiarygodną wiadomość, jak będą wyglądały ich działania zabezpieczające. Wyciek informacji był w takiej sytuacji niemal pewny. Samego Putina można było kontrolować i interweniować w razie potrzeby, ale kilkunastu przywódców i nieodgadnioną liczbę ich współpracowników?
– Muszę to jeszcze przemyśleć, Mike – odpowiedział. – Skonsultuję to z pozostałą piątką.

Klaudia skoncentrowała się na leżącym przy zejściu do basenu owocu papai. Askaniusz i Ania siedzieli obok starając się nie wykonywać najmniejszego ruchu. Rozprysk był tak niespodziewany, że zdążyli tylko zmrużyć oczy i czerwonawy miąższ pokrył ciała całej trójki.
– Dobrze – powiedział mężczyzna. – Wskakujemy do wody i ćwiczymy dalej.
Kiedy opłukali się ze szczątków owocu, Askaniusz położył kolejną papaję na posadzce.
– Teraz postaraj się go rozerwać tak, żeby rozprysnął się w promieniu jednego metra.
Klaudia skupiła się szybko i wykonała zadanie niemal bezbłędnie. Zaledwie kilka kropel przekroczyło żądany promień i pofrunęło w stronę Ani.
– Świetnie – odezwał się Askaniusz. – Ale będziemy powtarzać tak długo, aż żadna kropla nie przekroczy promienia.  
Dwie kolejne próby w wykonaniu Klaudii zakończyły się sukcesem.
– Udało się – uśmiechnęła się istota idealna.
– Tak, ale jeszcze daleka droga przed nami. Odpocznij chwilę. Teraz kolej na ciebie Aniu.
Twarz dziewczyny zrobiła się poważna i skupiona. Spojrzała na leżący owoc, który po chwili rozszczepił się na tysiące mikroskopijnych cząsteczek. Wszystkie upadły w promieniu najwyżej dziesięciu centymetrów. Askaniusz i Klaudia nie wierzyli własnym oczom.
– Powiedziałam, że to zrobię – odezwała się Ania patrząc z dumą w oczy mężczyzny, którego kochała z każdą chwilą mocniej i mocniej.
– Twoja miłość dodaje ci jeszcze więcej sił – powiedziała Klaudia. – To wielka potęga. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Coraz mniej potrafi poczuć jej moc.
Askaniusz wciąż przyglądał się Ani z niedowierzaniem.
– To była twoja pierwsza próba – powiedział. – Jeśli zrobisz to identycznie jeszcze dwukrotnie, przejdziemy do dalszych ćwiczeń.
Dziewczyna bez wahania podjęła wyzwanie i rozszczepiła dwa kolejne owoce w taki sam sposób jak wcześniej. Wykonała to z ogromną lekkością, ze lśniącymi oczyma, niemal bez żadnego koncentrowania się na zadaniu. Słowa Klaudii o sile miłości sprawiły, że czuła się pewna i przekonana, że jest w stanie zrobić niemal wszystko, co poleci Askaniusz.
– Cóż mam powiedzieć – odezwał się szef Paphnuti. – Zaskakujesz mnie ciągle czymś nowym.
Klaudia uśmiechnęła się.
– Ona cię kocha Askaniuszu.
Mężczyzna spojrzał na zarumienioną twarz Ani. Biło z niej tak wielkie uczucie, że cała trójka czuła wręcz jak wibruje ono powietrzu.
– Ja też cię kocham Aniu – powiedział czując, że ogarnia go fala radości. – Za chwilę zapomnę co mamy dalej robić, jeśli...
– Nie zapomnisz – przerwała mu Klaudia. – Popatrz, to nam pomaga, wzmacnia. Teraz ja spróbuję zrobić to, co Ania.
Udało się to jej po kilku próbach. Askaniusz utrudniał każde następne ćwiczenie, a dziewczyny wytrwale je wykonywały, ciesząc się z każdego sukcesu. Przyglądał się im, zwłaszcza Ani, która wydawała się naładowana mocą jak nigdy wcześniej. W pewnej chwili usłyszał zdumiony okrzyk Klaudii.
– Spójrz!  
Wokół ciała nastolatki zaczęła pojawiać się bardzo cienka, ale coraz bardziej widoczna, niebieskawa aureola. Ona sama tego nie dostrzegła.
– Boże Aniu! – krzyknął Askaniusz. – Czy dobrze się czujesz? Uspokój się, wycisz.
– Ale o co chodzi? – zapytała ze zdziwieniem, wciąż nie widząc poświaty wokół siebie.
– Spójrz na swoje ręce i nogi – powiedział mężczyzna.
Dopiero teraz ujrzała drgające delikatnie światło nad swoją skórą.
– Ojej, co to?
– Moc, która w tobie tkwi – odparł Askaniusz. – Jesteś dziś niesamowita, jak wulkan, który chce eksplodować. Powinniśmy skończyć.  
– Ale dlaczego? Czuję się wspaniale – zaprotestowała.
– Tak, ale za chwilę poczujesz się osłabiona. Wierz mi. Byłaś cudowna, ale teraz musisz się wyciszyć.
Podszedł do dziewczyny i przytulił ją delikatnie. Czuł mocne mrowienie emanujące od niej. To samo, które popłynęło z jej dłoni, kiedy pierwszy raz spotkali się w tamten upalny dzień w Polsce.
– Pójdę już do siebie – usłyszeli głos Klaudii. – Że też mnie tak nikt nie kocha – dodała mrugając wesoło do Ani.
– Kochamy cię – odpowiedzieli jej równocześnie.
– Tak, tak – odparła, i poszła w stronę wyjścia z basenu kiwając do nich ręką.

CDN...

RyszardGwiazdoklucz

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda i science fiction, użył 5188 słów i 31650 znaków.

1 komentarz

 
  • emeryt

    Nic dodać, nic ująć, było to wspaniałe. Ty  naprawdę potrafisz tak cudownie połączyć fantastykę z erotyką, w tak delikatny sposób. Dziękuję za to co dotychczas napisałeś i czekam na więcej.

    2 lis 2017