– Teraz nie bardzo, ale przyjdź z Dygu pod wieczór, wtedy pogadamy. – No dobrze, jak pani uważa – miauknął pismak, spoglądając na nastolatkę. Po tym krótkim dialogu nie wiedział, co ma teraz robić. – Rozumiem, że jesteś zajęta? – stwierdziła Dygu. – Troszeczkę – przytaknęła treserka. – Zajrzyjcie później. I pilnuj go, nie wszyscy mają dziś dobry humor. Do potem – dodała i niezwłocznie wróciła do swoich zajęć. Już mieli wychodzić, gdy nagle... – Hola hola! – zakrzyknął złowrogo ochroniarz, wchodząc do namiotu. Babol zdrętwiał, czuł, że chodzi o niego. – Ty! – Goryl tyknął chłopinę w pierś. – Kto ci pozwolił robić zdjęcia?! – zapytał chłodno, stojąc jak Pudzian naprzeciw pismaka. Wkurwiony Pudzian. – Eeee... eee... – Zaczęła się powtórka z rozrywki, Babol przywiesił się fonetycznie. – Gadaj mi tu, na biegu! – ponaglał olbrzym. – Co ja słyszę? – Obok pojawiła się Ktoś, której uśmiech zniknął z twarzy, aby jego miejsce zajęły złość i rozczarowanie. – Tak, cykał foty, oko wszystko zarejestrowało – wyjaśnił bramkarz. – Ale ja... ja przepraszam, naprawdę – zacharczał dziennikarz, przerażony do granic. – Przepraszam? – fuknęła Ktoś. – Szpiegu zakichany, co zamierzałeś zrobić z tymi zdjęciami? Opublikować? – On przyjechał z Wielkiego Gówna. – Podburzała atmosferę Dygu, zła, że pismak nadwyrężył jej zaufanie. – Ale wiesz...? – Ktoś podrapała się po brodzie – to się dobrze składa. Nasz gość zasłużył na karę, a wieczorem trzeba krowy podoić. Ja nie mam czasu, moi pracownicy... no wiecie, przedłużyła im się impreza, więc zrobi to on! – poinformowała, niczym floretem tykając palcem przed kichawą Babolka (dyscyplina przewidziana na Igrzyska Lolimpijskie organizowane za rok). Pismak rozdziawił łypę, jeszcze tego mu brakowało. Nigdy nie doił krów (pomijając zdzieranie ze swojej lubej na cukierki, żelki misiaczki, i inne podobne głupoty), nie był nigdy z krową "blisko" (specjalnie wstawiłam ten cudzysłów) krowę widział tylko w telewizji (no i w domu przecież). Ojejej – pomyślał, zgnębiony psychicznie. – To co, szefowo? – zapytał bramkarz. – Wrzuć go do Cyca, do nory, wieczorem rusza do obory – odparła Ktoś, chwyciła Dygu za rękę i pociągnęła w głąb namiotu. Babol się zapowietrzył (i nie chodzi tu o złość).
***
Wybaczcie długość, ale pisanie na telefonie naprawdę jeży okrutnie
5 komentarzy
Speker
Śmiesznawe
agnes1709
@Speker To dobrze, cieszy mnie to
Iga21
No to sobie Babol przypału narobił
Niech dla Oczka mleko przyniesie
agnes1709
@Iga21 Spoko, przekażę, choć... Ja bym nie ryzykowała, skoro to Babol będzie krowę doił
Iga21
@agnes1709 najpierw pismakowi da się do spróbowania
agnes1709
@Iga21 O to to!
AnonimS
No wreszcie załapałaś i działasz. Pozdrawiam
agnes1709
@AnonimS Ale to nieważne, że mnie krew zalewa, hehe. Nie, świruję, nie było tak źle, pomijając, że na kompie napisałabym dwa razy tyle. Buzia
Somebody
"Wrzuć go do nory, wieczorem rusza do obory" - te twoje rymy Brawo że vi się udało wstawić
agnes1709
@Somebody Ach, te rymy
Margerita
łapka w górę Duygusiu nasza kochana wróć do nas
agnes1709
@Margerita Dzięki, Mar