Umarłem i narodziłem się od nowa,
jako istota na śmierć gotowa.
Wiele razy w ciągu jednego dnia,
taka historia mojego życia.
Kilka godzin, czasem dzień
i znowu głową na katowski pień.
Kat - życie topór podnosi
i mą śmierć wszem głosi.
Obdarty z nadziei i marzeń,
pozbawiony doświadczeń i wrażeń.
Pozostawiono mą nagą naturę,
powalono moją wiedzy górę
Ze zgliszczy tego co zostało,
coś nowego powstało.
Nadzieje na lepsze użyto jak cegły,
a zaprawa to cierpienia i łzy.
Wśród moich szczątków i zwłok,
nowy ja robi pierwszy krok.
Zrodzony z tego pozostało,
z tego co Kat-Życie nie zabrało.
Ja odchodzę, tylko miejsce mu grzałem,
ale nic ze sobą nie zabrałem.
Choć nowy, to jednak ja sam
i już progi niebytu bram.
Istnieć przestaję kolejny raz,
zostanie mój blady obraz.
Lecz na Śmierć z radością czekałem,
bo tylko ją na wyłączność miałem.
Żegnaj drogi następco mój,
obyś miał długi żywot swój.
I to samo dzieje się kilka razy, co dnia,
jako wynik każdego nowego doświadczenia.
3 komentarze
AuRoRa
W średniowieczu było takie powiedzenie "memento mori". Ciężko sobie uświadomić, jak delikatne jest nasze życie. Ciekawe podejście do śmierci.
agnes1709
Należy*
agnes1709
Zgrabnie, łapka się nalezyw