Umowa cz.9

Rozmawialiśmy o głupotach, analizowaliśmy dzisiejszy dzień, popadliśmy w delikatną melancholię. Mówiliśmy prawie szeptem, muzyki prawie nie było słychać, ciszę przerywały czasem szczekające psy. Coraz bardziej czuliśmy zmęczenie, przyjemne zmęczenie. Wiedzieliśmy, że wykorzystaliśmy ten dzień jak najlepiej się dało. Leżeliśmy na trawie, paliliśmy papierosy, obserwowaliśmy gwiazdy i czerpaliśmy maximum przyjemności z tej chwili. Zaczęłam myśleć o tym, że gdy wrócę do domu nie usłyszę już tej ciszy. Mieszkam na obrzeżach miasta, niedaleko lasu, jednak słychać tam pędzące w oddali samochody, sygnały karetek i inne typowe dla miast odgłosy. Od tego wszystkiego tu odpoczywałam. Od gwaru, od ludzi, od zawiści, fałszywości, zazdrości, nienawiści, klasyfikacji. Lubię spędzać czas z innymi, jednak często potrzebuję chwili dla siebie. Czasem wystarczy godzina, czasem najchętniej zaszyłabym się gdzieś na miesiąc. Co roku przyjeżdżam do babci, by odizolować się od otaczającego mnie na co dzień świata i ludzi chociaż na tydzień lub dwa. Tutaj życie toczy się zupełnie inaczej, spokojniej, przewidywalnie, atmosfera tego miejsca jest o wiele zdrowsza niż ta w mieście. Nie ma tu tyle zła.
Z zamyślenia wyrwał mnie Daniel, który lekko się podniósł, oparł na przedramieniu i zaczął mi się przyglądać.  
-Coś się stało?- może to pytanie nie miało większego sensu, bo nie wyglądał na zmartwionego czymkolwiek, ale lepsze nie przyszło mi do głowy, a nie wiedziałam czemu przybrał tą pozycję.
Chwilę czekałam na odpowiedź, której chyba nie miał zamiaru mi udzielić. Powoli zaczął się nade mną nachylać, czułam jak przyśpiesza rytm mojego serca. Nie byłam pewna, czy zamierza zrobić to o czym pomyślałam, lecz nie znalazłam innego powodu, dla którego miałby się zbliżać do mnie w ten sposób. Czułam, że powinnam jakoś zareagować, powiedzieć coś błyskotliwego, czy po prostu go odsunąć, ale zmęczenie i nastrój jaki w tym momencie panował zdecydowanie osłabiły zdolności szybkiej reakcji. Podczas, gdy ja analizowałam sytuację w której właśnie się znalazłam, on przysunął się tak blisko mnie, że nasze twarze dzieliło zaledwie pare milimetrów. Na chwilę się zatrzymał, by po spojrzeniu mi prosto w oczy zamknąć swoje i złożyć delikatny pocałunek na moich ustach. Poczułam przyjemny dreszcz przeszywający moje ciało, mimowolnie lekko rozchyliłam wargi, co Daniel uznał za przyzwolenie na coś więcej. Ponownie złączył nasze usta, delikatnie, lecz pewniej niż chwilę temu. Odwzajemniłam jego ruchy, zaczęliśmy się całować. Najpierw spkojnie, byłam oszołomiona, by po chwili zacząć chłonąć się coraz bardziej. Pocałunek stawał się namiętniejszy, jego ręka zaczęła błądzić po mojej talii i brzuchu, moje natomiast po jego torsie i karku lekko go drapiąc.
Coraz bardziej oddawałam się chwili, gdy Daniel nagle oderwał się ode mnie jak poparzony siadając tyłem do mnie, łapiąc się za włosy i przeklinając.
-Kurwa... sory. Przepraszam, nie powinienem tego robić.-ja też usiadłam, przecierając dłonią usta, jakbym chciała zmazać ślady tego, co przed chwilą się wydarzyło.
-Aż tak źle się całuję?-nie chciałam robić z tego dużej sprawy, więc postanowiłam nie być zbyt poważną.
-Nie żartuj sobie...- w tym momencie na mnie spojrzał, a w jego oczach zobaczyłam cholerne pożądanie. Takiego komplementu, choć ten nie do końca był wypowiedziany, to ja jeszcze nigdy nie usłyszałam.
-Czym się tak przejmujesz?-mój głos jednak spoważniał, uznałam, że chyba powinniśmy o tym porozmawiać.
-Ola, po prostu nie powinienem był tego robić. Wiem, jak dziewczyny traktują takie sytuacje...
-Jak?-w tym momencie trochę się zdenerwowałam, nie lubię, gdy ktoś porównuje mnie do wszystkich dziewczyn.  
-Dla was to nigdy nie są zwykłe pocałunki, wymagacie potem czegoś więcej, zaraz się zakochujecie...-jego słowa coraz bardziej grały mi na nerwach.
-Chyba mówiłam ci już, że ja się nie zakochuję, pamiętasz?-patrzył na mnie nie odpowiadając, myślę, że zastanawiał się nad tym, na ile moje słowa są prawdą.-Pamiętasz?-powtórzyłam swoje pytanie.
-Pamiętam. Ale nie powiesz mi, że takie rzeczy nic dla Ciebie nie znaczą...
-Powiem.- nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale jestem osobą, która potrafi okiełznać swoje uczucia, więc nawet gdyby miało być prawdą to, co mówił, szybko sprowadziłabym się na ziemię.-słuchaj, to tylko pocałunek. Było przyjemnie, mi się podobało... a Tobie?
-Tak.
-No właśnie. Zawarliśmy umowę, co prawda dotyczyła ona głównie rozmów, ale możemy ją trochę zmodyfikować...
-O czym ty mówisz?
-Dobrze wiesz o czym mówię. Mieliśmy miło spędzać razem czas, to było miłe...
-I chcesz mi powiedzieć, że jak wyjedziesz, to o wszystkim zapomnisz? Tak po prostu to zakończymy i nie będziesz potem mnie nękała telefonami?
-Chyba zwariowałeś, nie będę się uganiała za żadnym facetem. Ale nie zapomnę, będę miała fajne wspomnienia.
-Jesteś pewna, że tego chcesz?-w jego głosie usłyszałam jakby nadzieję. On zdecydowanie tego chciał, jego oczy znowu zapłonęły.
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Nikt się o tym nie dowie. Zupełnie nikt, nigdy.
-Nie mam zamiaru nikomu opowiadać o takich rzeczach.
-W takim razie jestem pewna.-mimo, że ściszyłam głos, powiedziałam to bardzo zdecydowanie.
Widać było, że cieszy go taki obrót spraw, jego oczy wyrażały wszystko, w tym momencie widziałam, że znowu chce mnie pocałować, jednak coś go powstrzymywało, wiec postanowiłam zrobić pierwszy krok i zaczęłam się do niego zbliżać. To mu wystarczyło.

Pulpet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1025 słów i 5797 znaków.

3 komentarze

 
  • Kika

    Całkiem przyjemnie się czyta:)

    21 maj 2016

  • :):)

    Boskie!! Błagam o kolejną część :)

    21 maj 2016

  • Andzia1514

    Świetne opowiadane

    21 maj 2016