Umowa cz.7

Następnego dnia wstałam wcześnie rano, mieliśmy jechać  dziś do Torunia. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, ułożyłam włosy. Ułożyłam to zbyt duże słowo, jestem z tych, co myją, suszą i rozczesują. Typowe poranne czynności. Czekałam na jakąś wiadomość, na marne. W końcu postanowiłam do niego zadzwonić, może coś się stało, przecież nie odpuściłby wycieczki na którą tak długo czekał. Nie odbierał telefonu, czasem zastanawiam się, czy nie byłoby łatwiej bez tych piekielnych technologii, są źródłem wielu stresów. Nie mogłam odpuścić, nie po to wstawałam tak wcześnie i poświęciłam tyle czasu na idealne pomalowanie rzęs, żeby zostać dziś w domu, poszłam sprawdzić czy coś się stało.
Przed jego domem spotkałam mamę Maćka.
-Przyszłaś do Daniela?
-Tak, byliśmy umówieni.
-Chłopaki jeszcze śpią, długo rozmawiali w nocy, wejdź, obudź ich.
-Rozmawiali?
-No dobrze... kłócili się, ale obaj żyją, więc chyba doszli do porozumienia.
Pokierowała mnie do ich pokoju, nie czułam się pewnie wchodząc do czyjegoś domu jak do siebie, zawsze jest to dla mnie niezręczne. Znalazłam wskazane mi drzwi, zapukałam, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc po cichu je otworzyłam. Pokój był dość spory, typowo męski, jasno szare ściany, meble z ciemnego drewna. Po lewej stronie stało łóżko, spał na nim Maciek, po prawej leżał materac, a na nim Daniel. Obaj mieli na sobie tylko bokserki, a kołdra zasłaniała im jedynie kawałki nóg. Teraz mogłam zobaczyć ich w pełnej krasie. Mój wzrok skupił się jednak na jednym z nich. Z zaskoczeniem dostrzegłam, że Daniel nie jest po prostu chudy, miał wyraźnie zarysowane mięśnie brzucha, i podkreślone najseksowniejsze części męskiego ciała. Luźne koszulki które nosił skutecznie zasłaniały na co dzień ten przyjemny widok. Miał taką spokojną twarz, szkoda mi było go budzić, chciałam móc częściej go takiego widzieć, więc wyjęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie, jednak czasem technologia spełnia ważne zadania w naszym życiu. Usiadłam delikatnie na materacu i dotknęłam jego policzka, miałam nadzieję, że uda się obudzić go delikatnie. Nie zadziałało, tak jak mówienie wprost do jego ucha, ani szturchanie jego ramienia. Musiałam zdecydować się na radykalniejsze kroki, wzięłam szklankę z wodą stojącą na podłodze i pewnym ruchem wylałam jej zawartość na twarz i tors Daniela. Reakcja była natychmiastowa, zerwał się do pozycji siedzącej, był totalnie zdezorientowany.
-Dzień dobry.  
-Co ty robisz?
-Budzę Cię.
-Nie mogłaś delikatniej?
-Próbowałam...
-Wariatka... -nie był zły, ciągle mnie wyzywał od wariatów, ale zawsze z uśmiechem na twarzy, tak, jak tym razem.-Nie ujdzie Ci to na sucho.
Zaczął mnie "dźgać" i łaskotać, mam okropne łaskotki, zwijałam się na materacu i nie byłam w stanie przestać się śmiać, nie zwracał uwagi na moje przeprosiny i błagania, by przestał. Nachylał się nade mną i z wyraźną satysfakcją kontynuował tortury. Próbowałam się wyrwać, ale był o wiele silniejszy, nie miałam żadnych szans. Chcąc mnie unieruchomić przygniótł mnie swoim ciałem, chyba zapomniał o tym, że jest prawie nagi. Byliśmy bardzo blisko siebie, zbyt blisko. Spotkaliśmy się spojrzeniami, które zatrzymaliśmy, nasze twarze dzieliło pare centymetrów. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy uspokajając przyśpieszone od wygłupów oddechy. Miałam wrażenie jakby ta chwila trwała wieczność, takie sytuacje zawsze prowadzą do jednego, w mojej glowie toczyła się wojna myśli, jedne kazały mi oddać się chwili, inne mówiły, żebym jak najszybciej zakończyła to, co właśnie się dzieje. Rozsądek jak zawsze wziął górę, wykorzystałam jego tekst.
-Tylko się nie zakochaj.
Nie był zły, ani rozczarowany, rozbawiłam go, to udowodniło mi, że podjęłam dobrą decyzję.
Odsunął się ode mnie i zaspanym ruchem przetarł twarz, wyglądał jak mały chłopiec obudzony w środku nocy.  
-Co ty tu właściwie robisz?
-Mieliśmy dziś plany...
-O kurwa...
-No właśnie. O której poszliście spać?
-Nie wiem, późno.
-Podobno się kłóciliście?
-Ta.. musieliśmy sobie trochę wyjaśnić.
-Udało się?
-Chyba tak. Gadaliśmy potem sporo już normalnie.
Cieszyłam się, to naprawdę super, że się pogodzili. To była chora sytuacja, która dreczyła ich obu, dobrze, że się dogadali. Rozmawialiśmy trochę za głośno, Maciek zaczął się kręcić i otworzył oczy. Patrzył na nas trochę zdziwiony, nic dziwnego, nie miał pojęcia skąd się wzięłam w jego pokoju i po co tu przyszłam.
-Wstawaj mordo, jedziesz z nami.
Musieli sobie już wszystko wyjaśnić, skoro Daniel zdecydował, że zabieramy go ze sobą.
-Co? Gdzie?
-Do Torunia.
-Co? Ola o czym on mówi?
Wyjasniłam w skrócie jaki mamy plan, chyba uznał nas za szaleńców, ale zgodził się jechać z nami. Uświadomiłam im jakie opóźnienie już mamy, kazałam szybko się ogarnąć i wyszłam zrobić im śniadanie. Chłopaki zaczęli się przepychać w wyścigu do łazienki, gorzej niż dzieci. Daniel wygrał, ale chyba tylko dla tego, że Maciek był jeszcze zbyt zaspany. Przygotowałam im stos kanapek, które zjedli trochę jeszcze zaspani, kawę przelałam do termosu i wyruszyliśmy do Torunia.

Pulpet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 961 słów i 5375 znaków.

3 komentarze

 
  • kermitek

    Kiedy następna? ????

    12 maj 2016

  • Pulpet

    @kermitek naj, najpóźniej w poniedziałek ;)

    12 maj 2016

  • lunetka96

    Świetne :)

    10 maj 2016

  • Andzia1514

    Super

    10 maj 2016

  • Pulpet

    @Andzia1514 dziękuję

    10 maj 2016